Torstig zatraciwszy w podróży nieco popędliwości skinął głową na zgodę.
- Nie będę paradował po mieście z urżniętym łbem. Niech ci właściciele sprowadzą znachora do nas. Uzyskać chcę złota - zaznaczył i sprawdził, czy aby klapa nie odsłoniła zawartości torby.
I choć wszystko szło zgodnie z planem coś wymknęło się spod kontroli Relhada. Zadowolony obsługą i lokalem, do jakiego zawiodła go Kibria począł zamawiać i konsumować alkohol jeszcze w trakcie wizyty cyrulika. Wtedy obsługa zaczęła się ociągać – zwykle nie podawali alkoholu o innej porze dnia niż noc. Nie chcieli brać udziału w sprzecznym z ich tradycją upadlaniu się gościa za dnia. Rusanamańskie napitki były jednak ohydne w smaku, Torstig błaznował zatykając w teatralny sposób nos przy pochłanianiu kolejnych łyków. Gdyby przyszło udać się na poszukiwania Sabihy podniósł by się gwałtownie, a następnie poszedł prosto i zdecydowanie. Był jeszcze głośniejszy niż zwykle i nie widział nic zdrożnego w uporczywym wpatrywaniu się w oczy losowym osobom.