Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2019, 00:32   #322
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
No jak nic gadzina musiała jakieś gusła w tej wodzie nawyczyniać. Dobre pół godziny już minęło, a jemu nadal dzwoniło w uszach i ilekroć oczy zamykał, to widział te żółtawe ślepia... No ale nic to. Paskud srogo się zdziwił, jeśli sądził, że to czary mary wystarczy. Myśliwy nie był pewien jak mocno go zranił, ale był pewien, że stwór nie prędko będzie mógł coś bezboleśnie pogryźć. Sądził więc, że szybko nie wróci. A to dobrze, bo myśliwy nadal czuł, że coś tam w tej wodzie może być i zamierzał sprawdzić co to jest. Choć znając jego szczęście, to to co mu błysło wtedy w głębinach przy przepatrywaniu to i końcówka od szpadla mogła być… Wracając jednak samotnie przez jaskiniowe korytarze do trójki traperów był dobrej myśli.

***

- Mówiłem - ozwał się triumfalnie Sven - Droga ucieczki! Pewnikiem wypłynęli gdzieś po drugiej stronie góry.
Joris nadal momentami kręcił głową badając ustępujący już niemal całkowicie ból w skroniach po czym skrzywił się w zamyśleniu. Też się skłaniał ku temu wyjaśnieniu. Ale coś mu mówiło, że jeśli uciekinierzy mieliby gdzieś wypłynąć to gdzieś głębiej. Niżej. Może Jaskini Cudów? A może gdzieś znacznie, znaczne dalej wgłąb… A na taką wyprawę raczej nie miał ochoty.
- Może i uciekli - mruknął Hans i złapał się pod boki - Ale ja się na machanie wiosłem nie piszę. A już napewno nie gdy nad głową wisi mi cała góra.
- To i lepiej, bo ktoś powinien z brzegu z łukiem wypatrywać, czy co aby nie podpływa, gdy ja będę nurkować.

Gderliwy traper szybko wbił w niego podejrzliwe spojrzenie.
- A co by miało podpłynąć? Widziałeś co? Gadaj.
Joris wzruszył ramionami.
- A ja wiem co to było? Kaś gadzina podpłynęła, to ją buławą w łeb zdzieliłem i uciekła. I tyle. Ale w toni wolałbym co by mnie nie zaskoczyła.
Trójka prospektorów zaczęła wymieniać między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Na tyle wymowne, że Joris nie musiał czytać jak Omar w myślach by wiedzieć, że Sven i Olaf są chętni choćby i po to by zobaczyć na oczy to jezioro, a Hans dla zasady nie chce dać się przekonać.
- A co mi tam. Ty wszak będziesz karku nadstawiał.
Joris klasnął w dłonie i zatarł ręce.
- No! To do roboty!

***

Rozebrawszy się do samych portek, ponownie poczuł przejmujący chłód podziemi. Wykonał dobrych kilkanaście wymachów ramion dla rozgrzewki gdy Olaf i Sven ładowali się do łódki, a Hans zajmował dogodną pozycję. Następnie obwiązał się mocno liną w pasie, zatknął za portki nóż i rozgrzał ponownie puszczając się w sprint w miejscu na piaszczystej plaży.
- Gotowe! -
zawołał Olaf przywiązując drugi koniec liny do rumpla łodzi.

Pierwszy miejsce było dość blisko brzegu, tuż za skałami, na których stał Hans. Głęboko była jednak na tyle, że bez kilku potężnych wymachów nie było co mówić o dostaniu się do źródła błysku. Na domiar wszystkiego woda… woda była naprawdę diablo zimno. Można by nawet rzec, że wiadro wody ze studni na głowę, to przy tym niemal łaźnia parowa. Co miało tę dobrą stronę, że myśliwy nurkował bardzo prędko i energicznie wyciągając szybko z wody złotą bransoletę. I na oko już rzec można, że nie byle jaką. Nie było to to czego się obawiał, ale i nie to na co liczył. Dygocząc więc z zimna szybko zaordynował przemieszczenie łódki w nowe miejsce. Magiczny puklerz sprawdzał się tu wyśmienicie rozświetlając głębiny, które prawdopodobnie od dziesiątek jak nie setek lat nie widziały takiego światła. Gdyby nie kurewski chłód to by i pewnie myśliwy dla samej jeno przyjemności tego wrażenia to popływał. Ale obkurczone niemal do granicy bólu jaja sprawnie przypominały mu o tym by jak najszybciej się wynurzyć. I tym razem ten pośpiech omal go nie zgubił. Odnalazłszy na dnie srebrny kielich, nie złapał go a jeno pył z dna wzbudził, tracąc skarb z oczu. I przez tą chwilę, którą szukał zdobyczy, wypływając opił się wody. Olaf i Sven musieli pomóc mu wgramolić się na powrót na łódkę. Parskał, kaszlał i drżał cały siny, ale chyba zadowolony, bo w garści ściskał kielich.
- Wracamy panowie - wydyszał do traperów.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline