Bezimienny ryknął z bólu. Stłumione to jednak zostało przez zmęczenie i skupienie nad ocaleniem własnego życia. Ból dosłownie i w przenośni rozrywał mu nogę. Powoli docierało do niego, że musi to zakończyć teraz. Innej okazji do pokonania Gajusa nie będzie. Gdy tylko poczuł, że oponent wypuścił swą broń i ta teraz swobodnie dyndała mu z rany, naparł na niego tarczą, by wbić go jeszcze bardziej do wody. Grawitacja powinna tylko spotęgować efekt jego masy. Równocześnie dźgnął go w lewy bok, który to powinien być odsłonięty, jeżeli przeciwnik zamierzał blokować jego tarczę swoją własną. |