Moi nowi towarzysze zerkali nam nie nieufnie krótką chwilę.
Wysoka, szczupła elfka. Długie do ramion, jasne włosy, jedenaście cienkich warkoczyków z fioletowymi wstążeczkami. Wesołe niebieskie oczy, mały nosek, różowe usta, z reguły złożone w figlarny uśmieszek. Oczywiście długie, szpiczaste uszy – w lewym kolczyk z fioletowego kryształu, jedenaście kółek różnej wielkości postapiane ze sobą, w prawym kolczyk z białego kryształu, w kształcie liścia dębu. Na szyi medalion, fioletowo-białe kółko. Strój elfickiego łowcy – zielono-czarna kamizelka, czarne spodnie, buty. Sztylet za pasem, zdobiony łuk i kołczan strzał. [tak wyglądam !
]
Wyglądali na nieco poobijanych, w końcu byli w więzieniu.
- Bieli rozproszona w powietrzu, proszę, byś przybyła i ukoiła cierpienie swym tchnieniem... HEALING WIND!!! – rzuciłam lecznicze zaklęcie na nowych towarzyszy i ewentualnie też na rannych strażników, aby przekonać ich co do naszych ‘zbawiennych’ zamiarów.
- No to mam amulet a Merlin jest uziemiony – oznajmił niebieski.
- Dobra robota! – ucieszyłam się.
W sumie miły i bystry gość, choć niebieski
Bardzo się ucieszyłam gdy odstąpił od strażnika któremu wcześniej groził. Dzięki temu plan ‘zbawiciele’ mógł wypalić.
- Zaprowadź mnie do Artura. Czas odebrać mu jego miecz... I zakończyć zło i niegodziwość
- Czas najwyższy!!! – poparłam górnolotnie.
Jedyna droga do komnat króla to zdaje się.. tędy. Wyjdziemy z lochów droga, którą tu przyszłam, przez dziedziniec i do pałacu. Całą drogę wykrzykujemy hasła typu „Światłość z nami!” i „Święty Excalibur przeszyje na wylot dusze nikczemników pchających Camelot ku zagładzie!”. [jeśli mój kochanek mnie tak zobaczy, choćby umrze ze śmiechu]
Już mamy ruszać gdy słyszę jakieś jęki z celi do której jedna z dziewczyn od „znajomych”. Zaciekawiona włażę do celi za nią. Więźniem okazuje się podejrzana kobieta. Podejrzana, bo co takie wątłe, ładne ciałko mogło nabroić, że znalazło się w więzieniu? A może jest tu właśnie dlatego że nie zrobiła NIC.
- HEALING WIND!!!! – rzucam czar na biedaczkę w celu podratowania jej i przywrócenia sił.
Potem, kiedy już się ocknie, wyleczona, pytam;
- Kim jesteś i jak tu trafiłaś?!
Nie uwalniam jej. Jeszcze nie.
No dobra. Mam dość patrzenia jak tak wisi przykuta.
- Za co zamknęliście tę niewiastę?! – pytam groźnie strażnika w okolicy. – Światło wskazało, że skazaliście niewłaściwą osobę! Dajcie mi proszę klucze do jej kajdan!
[jeśli dadzą, biorę klucze i czekam z otwarciem kajdan na odpowiedź strażników i samej więźniarki]