Byli przygotowani na walkę, ale widok ożywionych trupów wychodzących spod kamiennej podłogi zaskoczył ich i zmroził im serca.
Strzelcy wypuścili strzały drżącymi dłońmi. Camden odłupał sporą część czaszki swojego celu, a pocisk Rysia zniknął we wnętrzu Oka, powodując jego nagły rozbłysk. Kea wbiegła z krzykiem do pomieszczenia, uderzając tarczą w jednego ze strażników tak mocno, że ten wpadł z powrotem do swojej krypty. Wybuchła walka wręcz. Szkielety okazały się wymagającymi przeciwnikami, już po chwili Liward i Fungi odczuli ostrza ich broni, a Ryś jedynie drasnął swojego wroga. Na szczęście Camden i Kea, a może to ich bronie, czyniły spustoszenie w szeregach ghuli.
Po kolejnych odniesionych ranach Fungi musiał się wycofać w strone Iskry, a jego miejsce zajął Camden. Kea tymczasem uporała się z jednym strażnikiem i zmierzyła się z kolejnym, tym samym którego wcześniej wrzuciła do krypty. Ten zranił ją, a ona, tak jak inni zranieni przez ghule, od razu poczuła się słabiej. Oko w międzyczasie, czego w wirze walki nie widzieli, zaczęło błyszczeć coraz mocniej.
Powoli jednak zaczęli przeważać, kolejne szkielety rozsypywały się przed nimi w proch. Choć Camden także został ranny, już wkrótce potem wszyscy ożywieni strażnicy Oka zostali zniszczeni.
Samo Oko świeciło już mocno dziwnym, wewnętrznym blaskiem. Z jego powierzchni wyrosły świetliste macki, poruszające się powoli wokół ognistej kuli.
- Ukorzcie się, śmiertelnicy. – Głuchy, dudniący głos słyszeli w swoich głowach. Oko rozbłyskiwało co chwila. – Odrzućcie bronie, a nie zabiję was, tylko obdarzę skarbami i mocami, o jakich nawet nie marzyliście.
W ich głowach od razu pokazały się wizje bogactwa i potęgi.