Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2019, 20:16   #112
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Wrona wciąż dryfowała w tym dziwnym stanie zawieszenia między półsnem a pełnią świadomości. Scenki z niedawnego snu przebiegały jej przed oczami.

Od dłuższego czasu Żenia poczuła coś więcej niż desperacką wręcz chęć zjednoczenia garou i zmiennokształtnych.

Poczuła przestrach.

Ten z kolei przekuł się w silne postanowienie jednego. No dobra, dwóch rzeczy: wyciągnąć Czarnego z piekła i pozbyć się Zmory. Im szybciej tym lepiej.

Strużka lodowatego potu spłynęła po skroni dziewczyny, gdy do pomieszczenia wróciły dwie sylwetki. Drzwi otwierały się jakoś dziwnie, jakby były odsłaniane?
Wzrok Ukrainki szwankował, ale z każdą chwilą było coraz lepiej.
Do łóżka podeszli dwaj mężczyźni. Harad ubrany w elegancki jasny sweter. Z tymi swoimi nieskazitelnymi rysami twardziela. Obok niego Dalemir w swoich ciemnych włosach. Miał czarnego T-Shirta na którego narzucił sportową marynarkę. Nie przypominali poszarpanego kawałka mięsa, czy potwora z nożem w oku.

- Dobrze, że nic ci nie jest. Martwiliśmy się - powiedział Harad stojący nad jej łóżkiem. - Przykro nam z powodu Zapalniczki.
Na moment zapadła cisza, a jego wzrok się rozmył. Po kilku sekundach kontynuował.
- Nafaszerowaliśmy cię środkiem uspokajającym. Dziwnie reagowałaś po tym wszystkim. Wolałem nie ryzykować, że wyskoczy mi crinos w środku obozu. Ta twoja zmora wydawała się wyjątkowo aktywna w czasie nowiu. Wczoraj. Od rana zmniejszamy dawkę. Czy rozumiesz co mówię, czy za szybko?

Rozumiała. Ostrość umysłu przyszła dużo szybciej niż ostrość zmysłów. Słyszała go, jakby stał dużo dalej niż stał w rzeczywistości. Ale rozumiała każde słowo.

Żenia wyciągnęła z wolna drżącą dłoń ku góralowi i skinęła by się zbliżył:

- Co z Miszą? I jak Karol? - ochrypły głos w końcu wydobył się z jej gardła. Myśl o utracie blondynki wwiercała się boleśnie gdzieś między skroniami - Ok?

- Misza stracił rękę. Karol w zasadzie bez szwanku - Alfa przysunął się do jej łóżka i pochylił. Położył jej dłoń na ramieniu.
- A ty zabiłaś pieprzonego Samuela Haighta. Skórownika. Gratuluję.

- Razem pomściliśmy naszych - Żenia poklepała czubkami palców dłoń Kła - Co się działo? Wojtek ze Szramą są? Zapalniczka… - Wrona przełknęła próbując skupić wzrok na Haradzie - Aniela pochowaliście? Jak długo leżę? Czarny - szepnęła brunetka i zaczęła się podnosić. Ciało gramoliło się jakoś wolniej niż chciała - wrócił?

- Szrama się z nami nie kontaktowała. Od Czarnego też nie ma znaku życia. Tak… pomściliśmy - głos Harada przycichł. Po chwili zauważyła, że zagryzł zęby.
- Razem pomściliśmy naszych. Tak. Ryszard Harwaziński. Kamila Anders. O co z nimi chodzi? - Zapytał z kamienną twarzą nie puszczając ramienia dziewczyny.

Dziwne wrażenie wynikłe z bezpośredniego dotyku nieprzychylnego Kła wytrącało brunetkę nieco z równowagi.

- Harad, usiądź proszę. - Nie. Zdecydowanie nie lubiła być w pozycji słabszej strony. No ale dostała takie karty. Trzeba nimi rozegrać rozdanie. Obraz pożeranego Alfy na nowo pojawił się pod powiekami i nałożył się na wspomnienie gęby Buraka. Uniosła twarz ku wielkiemu blondynowi - Mam wrażenie, że to nie koniec. Haight dobił targu z Kleszczem. Podobno był on totemem watahy. Ale większość Kroczących Sępów nie do końca wiedziała o szczegółach układu. Rychu na przykład zupełnie nie miał pojęcia, ze totem się im zmienił. Mam wrażenie, że Carver i Kleszcz coś ostro kombinowali. To Kleszcz dał Samsonowi kleiva. Pytanie gdzie w tym wszystkim Minotaur? Wracając teraz do pytania: Rychu może pomóc to sprawdzić. Trzeba to sprawdzić.

Dalemir sięgnął po krzesło na którym wcześniej siedział Vavro i podsunął Haradowi. Alfa jednak tylko spojrzał na niego z ukosa.
- Harwaziński brał udział w zabiciu Marcina Bystronia. Nie wiem czy pamiętasz, ale to od tego się zaczęło. Kleszcz jest duchem. Może ich totemem. Jednak jego osobiste cele nie powinny przyćmiewać nam oglądu na ogół sprawy. Kasia, ta od ciężarówki wspomniała, że chcesz ich w jakiś sposób “dołączyć” do septu. Myślisz, że Czarny wyrazi na to zgodę?

Słowo Sept pojawiło się pierwszy raz w jakichkolwiek rozmowach w obecności Żenii. Coś jej mówiło. Coś z dawnego życia… ale kompletnie nie potrafiła go umiejscowić.

- Ok. Zacznijmy od początku. Co to jest sept? - Żenia spojrzała po Kłach z pustką niezrozumienia w oczach.

Harad sapnął i zabrał dłoń z ramienia dziewczyny. Dalemir podrapał się po brodzie i po wymianie spojrzeń z Alfą zaczął:
- Caern jest miejscem mocy. Potężnym. Podobno w dawnych czasach pojedyncza Wataha była w stanie utrzymać takie miejsce mocy. Bronić go i czerpać dla siebie korzyści. Dziś wilkołaków jest mniej. Watahy słabsze. Dlatego kilka watah wokół jednego Caernu tworzy septy. Sept to taki sojusz kilku watah. Na przykład nas i was wokół caernu Słońca.
- I jak znajdujesz w takim sojuszu opartym na zaufaniu morderców i bezczeszczycieli zwłok naszych braci i sióstr? - powiedział Harad odsunięty nieco ze skrzyżowanymi na piersiach dłońmi.

- Myślę, że to kwestia do przedyskutowania między Tobą a Czarnym. - Żenia podciągnęła się lekko do pozycji siedzącej. Szło z trudem - Zapalniczka zdawała się uważać ich udział przy zjednoczeniu jako otwartą opcję. Nie wszystko jest czarno- białe, Harad. Nic nie zwróci życia Nadziei czy Markowi. Ale każdy z tych krewniaków miał jakieś doświadczenia z garou. Rysiek i Kamila...

- Czy dla ciebie liczy się jakakolwiek sprawiedliwość? Czy każdego zbrodniarza uniewinniłabyś gdyby tylko miał umiejętności i doświadczenie przydatne dla garou? Może wcielimy ludzi pokroju Hitlera do naszych szeregów, bo przecież świetnie zarządzali i porywali za sobą tłumy? Nie, rzeczywistość nie jest czarno-biała… ale ty robisz się czarniejsza z każdą chwilą. Wiesz, że cała ta rozmowa nie miałaby miejsca, gdyby nie Haight?

Harad splunął pod nogi. Pasowało to do jego eleganckiego swetra i ułożonej fryzury niczym wół do karety, a Żenia czuła stające na ciele włoski. To już drugi raz tak otwarcie alfa Kłów wyraził lekceważenie dla niej. Zmrużyła oczy czując warkot swej wadery.
- Teraz jesteś bohaterem - słowa te przychodziły z trudem Haradowi, a Wrona natychmiast to wykorzystała:
- Tak jak Promień Księżyca, Twój kuzyn, który mnie zgwałcił, co? Z nim też tak rozmawiałeś walcząc o sprawiedliwość dla byle jakiej krewniaczki? Plułeś mu pod nogi? Zignorowałeś? Zlałeś rytuał wyniesienia? Czy może jednak nie? - Ženia westchnęła ze zmęczeniem - Tak, Harad. By zjednoczyć nacje i zniszczyć Pentex, ograniczyć zasięg wpływu Żmija trzeba poświęceń. I niemożliwych kompromisów. I tutaj liczę na Ciebie. Jesteś cholernym Srebrnym Kłem. Masz prowadzić do walki plemiona. A stoisz tu i spluwasz mi pod nogi mimo, że ja wywiązałam się z danej Ci obietnicy pomocy. Dwukrotnie.

Zgrzyt zębów dotarł do uszu Żenii mimo otępienia.
- Masz rację. Jestem cholernym Srebrnym Kłem. A Ty nie będziesz się do mnie więcej tak odzywać, bo urwę ci łeb. Dalemir powie ci resztę. Potem odejdziesz do czasu powrotu Czarnego. I tylko dlatego, że pomogłaś mi dwukrotnie nie zostaniesz zabita.

Harad po tych słowach wyszedł z namiotu. Tak. Byli w namiocie. Teraz Żenia to widziała. Łóżko i aparatura były rozstawione w namiocie. Podłoga była ułożona z palet.

Dalemir przysunął się bliżej i położył na łóżku wielkie czarne płótno. Usiadł na krzesło przystawione dla Harada. Dziewczyna dopiero po chwili zwróciła wzrok na Dalemira. Przez czas wybuchu Harada przyglądała się mu oceniająco. Gniew ledwo połyskiwał w jej środku. Kalkulowała możliwe opcje utarcia nosa góralowi.

- Cóż - znów podrapał się w brodę - obiektywnie rzecz biorąc jesteś najbardziej szara jak tylko możesz być. Z jednej strony bohaterka niosąca światło, z drugiej strony wiele rzeczy, które robisz kładzie się cieniem na to światło.

Położył dłoń na zawiniątku i czekał aż Żenia przetrawi całe zdarzenie. Ta położyła dłoń na płótnie obok dłoni szamana. Lekko przesunęła nią, macając zawartość.

Była Zagadką.

- Wiesz, że on jest zgubą dla was, prawda? - spojrzała w oczy szamana.

- Zabawne. Mówi dokładnie to samo o tobie. - powiedział szaman odsłaniając płótno. Było przewiązane w kilku miejscach i rozpakowanie go trwało blisko minutę. Miał około metra osiemdziesięciu długości. W końcu ukazał się jej oczom wielki srebrny miecz dzierżony niedawno przez Carvera-Haighta. Spora część srebrnego ostrza była pokryta nalotem dając efekt matowej czerni. Żenia musnęła ostrze pieszczotliwie. Zdobyła je. Walcząc i pokonując Haighta. Uśmiechnęła się lekko.

- To jest Skowyt Gromu. Ostrze dzierżone przez węgierskiego Pana Cieni imieniem Sasza Morgiew. Sasza na przełomie piętnastego i szesnastego wieku ruszył do Otchłani, żeby zebrać tam siły na pojedynek z Hakkakenem. Nigdy nie wrócił, a Skowyt Gromu przepadł.

Czy to był przypadek?
Czy może Dziadek Gromu jednak spoglądał czasem na nią.
Ten miecz wyciągnięty z odmętów historii.
Czarny i chłopaki wyciągnięte z piekła.

- Potrzebuję byś przypisał do mnie rytuałem sekstans. I zaopiekował się krewniakami, Ryśkiem i Kamilą. Muszę ruszyć po Czarnego. - Żenia spojrzała na brodatego szamana przelotnie. Wzrok znowu powędrował ku kleivowi - Oboje wiemy, że to niewielka prośba - wyszczerzyła się bezczelnie, gdy dłoń zacisnęła się na mieczu.

Dalemir westchnął ciężko i kontynuował.
- Miecz ten należy się w posiadanie spadkobiercom Saszy. Zgodnie więc z tradycją Srebrnych kłów po uczciwym podziale łupów zostanie on zwrócony starszyźnie Panów Cieni. Harad zdecydował się przekazać go Czarnemu, a ciebie namaścić jako powiernika jego woli. Do powrotu Czarnego jesteś więc odpowiedzialna za tę broń.

„Bitch, please. Nie rozśmieszaj mnie, bo mi się zajady porobią” - rozbrzmiał ironiczny śmieszek w głowie Wrony. Słuchała dalszych „decyzji” Harada, starając się zachować poważny wyraz twarzy. Nie skomentowała słów szatyna.

Dalemir kiwnął głową.
- Pomogę z rytuałem. Ale krewniacy i Tancerze Skór są poza mną. Harad nadal jest na mnie wnerwiony za sprawę Caernu. Gdyby się dowiedział, że w jakikolwiek sposób mieszam się w twoją zabawę ze zdrajcami, to byłoby ze kiepsko. Nie powinnaś być dla Harada taka surowa. Zapewnił obronę Caernu. Chce zorganizować Sept. A ty pod jego nosem zbierasz ekipę, która mordowała jego ludzi. On prosi, żebyś to wyjaśniła, a ty zasłaniasz się ich przydatnością. Jak z tą zmorą. Bez wątpienia jest przydatna, bo zabiłaś Haighta. Ale jaka tego jest cena? Nie wiem, czy przeżyłabyś nów bez rytuałów ochronnych. To był pomysł Harada.
Szaman wstał.
- Duchy przekazały mi, że Szrama jest w kraju. Myślę, że do jutra powinni już dotrzeć tutaj... Podobno ściągacie jakiegoś szamana. Proszę, przedstaw im moją prośbę o pomoc w otwarciu Caernu.

Żenia pokiwała w milczeniu głową. Widziała jak podejść Harada. Dalemirem…zdawał się ostatnio być dość przychylny. Aż tak potrzebował wsparcia czy szukał sposobów na umocnienie własnej pozycji. Nie wiedziała jeszcze. Ale Dalemir po jej stronie nie był złym pomysłem.

Po chwili podniosła wzrok na szamana.
- Masz rację. Masz rację w wielu sprawach i przykro mi, że podpadłeś - przyznała cicho i umilkła na nowo ważąc słowa tak by uderzyć we właściwą strunę. By dotrzeć i zmiękczyć szamana na swoją korzyść - Macie rację ze zmorą. I tym, że jestem surowa dla Harada. Ale muszę być. - zacisnęła usta biorąc głębszy oddech - Bo nie byłam dość surowa dla Zapalniczki. I zobacz jak skoń… - Żenia urwała i chlipnęła nosem. - Nie byłam dla Marka a on poszedł sam za Carverem. I teraz nie żyje. Czarnemu i chłopakom też puściłam płazem pomysł z umbrą. I co? - Żenia otarła ciepłe krople - To moja rola. Moja odpowiedzialność. Ale on też mi nie odpuszcza. - dodała ciszej jakby ciężar spadł jej na serce.

Żeńka raptownie usiadła na łóżku:
- Poprosisz go, żeby wrócił? Albo żeby ze mną pogadał? Należą mu się wyjaśnienia. I przeprosiny. Może wtedy zrozumie, że musi żyć, bo jeśli nie uda mi się wyprawa do malfeasu to… jeśli mu to wszystko powiem to może… Może on wtedy powie mi… - desperacja wyciskała kolejne ciepłe łzy -... dlaczego mnie… - Żenia zachłysnęła się -... tak bardzo nienawidzi…

Ramiona brunetki nagle oklapły i zatrzęsły od płaczu, a Wrona odpuściła spojrzenie z twarzy Dalemira i schowała ją w dłoniach.
- Poprosisz go? Dalemir? - dziewczyna chlipnęła znowu, zwracając zapłakaną twarz ku brodaczowi.
O dziwo płacz nie przychodził jej trudno. Po przeżyciach ostatnich tygodni, utracie Zapalniczki i koszmarach minionej nocy łzy nie chciały przestać płynąć.

- Jej - Dalemir przysunął się do niej i położył dłoń na ramieniu. Zupełnie inaczej niż Harad wcześniej.
- Nie obwiniaj się. Taka nasza rola. Walczymy i giniemy przeciw sługom Żmija. Gaja dała nam błogosławieństwa, dary. Dała nam gniew. Po to, żebyśmy walczyli w jej imieniu. Każdy z nas stając do walki musi być gotów na śmierć. Zapalniczka zostanie zapamiętana jako bohater. Czarny gdy wróci z Malfeasu będzie najpotężniejszym z żyjących szamanów. Harad wie o tym. Dlatego rozpoczął starania o stworzenie Septu. Nie powiedział ci tego, ale jest gotów przekazać władzę nad Septem w ręce Czarnego. Zresztą, po waszym zagraniu na Pentexie w Polsce liczy na szybką pomoc w odzyskaniu Słowacji.

Objął ją pochylając się nad łóżkiem.
- Harad teraz jest rozzłoszczony. Sprawa Tancerzy Skór go mierzi. Liczył na odpowiedź wprost. Na ukorzenie się. Nie przywykł do tego, że ktoś podważa jego zdanie. Widzisz nie uległaś mu dość szybko w mojej obecności. A fakt, że ja zgarnąłem burę wcześniej za Caern też nie pomaga w tym wszystkim. Poproszę go w Twoim imieniu, ale jutro.

- Wiem. - dorzuciła po chwili siąpania nosem. - Marek mówił o poczuciu obowiązku i honorze. Miał zabrać mnie na wspólne łowy po tym wszystkim. - Żenia, która się uspokajała, znowu zaczęła gwałtowniej chlipać w rękaw szamana. - Dalemir… - odsuneła się nagle sztywniejąc i spojrzała na Kła szerokootwartymi oczami - … a co jeśli nie zdążę pomóc w zjednoczeniu? Jeśli zmora mnie pochłonie? - oczy Żeńki wypełniły się wodą - Jeśli nie okażę się dość silna? I przez to zginie ktoś jeszcze?

- Czy czujesz zmorę?

Brunetka pokręciła głową:
- Nie - zamrugała wtulając się w ramiona brodatego Kła niczym ufne dziecko - Dziękuję za Twoją pomoc, Dal. - Podświadomie użyła skrótu i nadała głosowi cieplejszych nut.

Szaman odsunął się wolno wypuszczając dziewczynę z ramion i opadł ponownie na krzesło. Delikatnie podciągnął zielony rękaw jej szpitalnej koszuli ukazując tatuaż. Oko było teraz wewnątrz czerwonego kręgu.
- Założyłem ci krąg ochrony. Póki co go nie sforsowała. Jeśli da radę go ominąć, wtedy założymy nowy. To taki rytuał jakim tancerze skóry zablokowali dostęp duchom do swojego gniazdka w domu pogrzebowym.
Postukał jej skórę.
- W nów prawie się wyrwała, ale krąg wytrzymał. Nie martw się. - Złapał jej twarz między dłonie. Choć był może dziesięć lat starszy, to przez brodę wyglądał niemal jak ojciec pouczający córkę.

- Zesłała mi sen. - Wrona szepnęła siedząc skulona na łóżku. Przymknęła oczy na ‘ojcowski’ dotyk Kła i ułożyła dłonie na jego dłoniach - Że zamienię się w nią. I że pożarłam Haighta. Tak się uczy zdolności. Boję się, Dal. - Żeńka z wolna otworzyła powieki i spojrzała na szamana z bliska - Chyba bardziej tego, że zawiodę Ciebie, Harada, Czarnego, Tucholę i resztę niż wyprawy do samego piekła…

- Racja. Powinnaś tutaj zostać i odpuścić temat ratowania Czarnego. Pójdzie ktoś inny. Coś wymyślimy. - Poruszony losem dziewczyny Dalemir wstał puszczając ją i samemu próbując się oswobodzić.

Zaskoczył tym Żeńkę. Puściła go odruchowo.
- Dlatego Szrama i Bury Kieł poszli po szamana, który ma pomóc z Czarnym, Dal. - zamruczała ocierając nieco twarz z łez - Kojot wyraźnie przekazał, że Czarnemu trzeba pomóc. Inaczej zginie. Zginą tam wszyscy. Dal, Harad kazał mi się wynieść. Co mam robić do powrotu Szramy? Harad się znowu wścieknie, że go nie słucham… - Wrona podniosła ufne spojrzenie na szamana, szukając jego przewodnictwa.

- Wspominałem już, że Szrama jest w Polsce? To kwestia godzin zanim tutaj dotrą. Odpocznij chwilę, ja powiem Haradowi, że jeszcze jesteś zbyt słaba żeby odejść. Przeczekajmy do wieczora. Ja pogadam z tym szamanem i zobaczymy co dalej. A jutro rano ty porozmawiasz z Haradem. Może mu jakiejś melisy zaparzę, czy coś - powiedział zamyślając się nieco.

- Lepiej mu zaparz chociaż obiecuję być ...no… posłuszna. Dla Ciebie. - Wrona uśmiechnęła się lekko - Nie chcę byś miał większe problemy. Ale… Bury Kieł to… eee… ronin - ostatnie słowo utonęło w dłoni, jaką dziewczyna ocierała twarz.

Dalemir wziął głęboki wdech, po czym wypuścił powietrze z rezygnacją - tak. Wiem.
Jego mina wskazywała na to, że sam fakt obecności ronina w równaniu utrudniał jakiekolwiek ruchy. Do Żenii dotarło też, że celowo pominął jego osobę w dotychczasowych wypowiedziach. Mówił albo o podróży szramy, albo o bezosobowej ekipie. Cóż, Srebrne Kły zdawały się być mistrzami wyparcia rzeczywistości.

- Pomagał w sprawie Tancerzy z Fuzem, Dal. Nie będzie sprawiał problemów. Dopilnuję tego. - wyraz twarzy Żenii przypominał wyraz pyska puchatego szczeniaczka z kłapciatym uszkiem.
Dalemir odsunął krzesło i oklapł w nim bezsilnie. Westchnął ponownie i zakrył twarz dłońmi. Po chwili zasłaniał nos i usta a oczami patrzył na Żenię jakby ważąc każde słowo, które za chwile padnie. Z tą brodą i miną wyglądał jakby właśnie ktoś mu powiedział, że będzie po kres dni dźwigał cały świat na swych barkach. Oparł się kolanami na łokciach złożył dłonie przed sobą i patrząc lekko z ukosa zapytał:
- Zmora w tatuażu. Tancerze Skór ukryci przed nami. Ronin do pomocy. Nie wydaje ci się, że jest tego ciut za dużo? Zwłaszcza w kontekście twojego problemu ze smrodem Żmija, co?

- Nie wiem, Dal - Żenia usiadła na łóżku - Ledwie pięć tygodni temu obudziłam się na śmietniku nie wiedząc co się dzieje. Okazało się, że Pentex na mnie poluje do tego stopnia, że nie waha się zabić 500 osób. Teraz jestem Kami, która ma fizia na punkcie unicestwienia Pentexu i zjednoczenia plemion. Pazur w Mroku, Inkwizytor - Żenia dodała jakby dla wyjaśnienia kto to chociaż podejrzewała, że szaman ma świadomość kim jest wspomniany osobnik - też miał sporo wątpliwości. Ale wyrok zapadł: nie jestem zagrożeniem dla nacji. Podczas osądu nie kłamałam. Vavro i Karol mogą potwierdzić moje słowa. Byli obecni. Tancerze Skór to pionki na szachownicy Haighta, o których dołączeniu myślała sama Zapalniczka. Nie rozumiem co w tym złego, że wykorzystuję dostępne zasoby - Żenia przekrzywiła głowę w bok jak psiak robiąc w powietrzu znak cudzysłowu - jeśli posuwa to sprawę dalej? Dlaczego to ma być gorsze niż kopanie się z koniem bo brak ludzi, środków, zasobów? - pytała naprawdę ciekawie i z niejaką naiwnością w głosie i mowie ciała. - Pentex się nie waha. I wygrywa. Na przykład na Słowacji.

- Pytanie czy gdy zaczniemy stosować metody Żmija, to duchy Gai się od nas nie odwrócą? Zaryzykujesz, że akurat na tyle pozwolą, a na więcej nie? Kto stanie do walki w obronie Gai, jeśli odbiorą nam dary? Wilkołaków już teraz rodzi się mniej niż rodziło. - Tłumaczył ze spokojem katechety Dalemir.

- Nie wiem, Dal. Nie znam się na duchach. Znam się na czymś innym. Na zaskakiwaniu. Ale tak myślę, czy gdyby dotychczasowe metody i działania przynosiły skutek, to nie powinno być odwrotnie? To garou powinni kwitnąć i zdawać się niepokonani, a Żmij w odwrocie. Duchy powinny każdego obsypywać darami a problemy z przyrostem naturalnym powinny być mrzonką. Więc czemu robić coś co robiono przez pokolenia skoro te działania nie odnoszą skutku? To brzmi jak szaleństwo dla mnie, Dal. A nie korzystanie z pomocy ronina.

Brodacz machnął ręką. Najwyraźniej argumenty dziewczyny go przytłaczały.
- Rozumiem. Wszystkimi dostępnymi środkami… tak. Chyba wiem dlaczego tak dobrze dogadujesz się z Czarnym. Przymknę oko na Ronina. Harad… eh… może więcej melisy mu zrobię? - podrapał się za uchem. - A może jest szansa, żeby ten Wojtek, czy jak mu tam nie kłuł go po oczach? Nie wiem… niech udaje drzewo, czy coś… bo nasz Alfa może odebrać umówienie audiencji z roninem jak naplucie mu w twarz.

- Wyślę mu wiadomość. Ale nie wiem czy ten góral - Żenia wymówiła nazwę „gurahl” jak Wojtek choć z nieco innym akcentem - nie będzie mieć z tym problemów. To jakiś znajomy i Wojtka i Czarnego.

- Góral? Jaki góral? Chyba nie ghural - oczy Dalemira rozszerzyły się - skąd Czarny zna Ghurali?
- No - Żenia przytaknęła obserwując brodacza. Zachowywał się jak fanboy - nawet jakbym wiedziała to pewnie bym nie pamiętała. Przyjdzie Szara to pogadasz sobie. A to jakiś specjalny ktoś?
- Tak. To specjalne ktosie. Nie do końca po drodze im z garou. Stąd moje zdziwienie. Chyba na kilka spraw muszę spojrzeć jeszcze raz z innej perspektywy. Muszę trochę pomedytować. Spróbuj się przespać, ale najpierw podeślę Vavro z jakimiś kanapkami i wodą. Wiem, że nie jesteś głodna, ale miło czasem poczuć smak jedzenia w ustach. - Powiedział, po czym wstał i ruszył do odchylanego wejścia do namiotu.

Żeńka otarła wysychające oczy i uśmiechnęła się krzywo. Poszło całkiem dobrze. Choć pod koniec Dalemir zdawał się jakby popsuty. Za mocno naciskała czułe struny?

Umościła się nieco wygodniej na łóżku zamyślona. Rozważała co powie Haradowi. Gdzieś na obrzeżach rozwijała różne scenariusze. Rzucić się do stóp? Nie, nie uwierzy. Wymemlać dumne przeprosiny? Nie, Harad tego nie łyknie. To musi być przekonywujące. Tak by przekonało nawet i Szramę, bo pewnie i ona będzie przy rozmowie.
Dłoń muskała wielki kleiv a brak Nahajki jakoś nie doskwierał. Brunetka cieszyła się z chwilowej ciszy w głowie. Od dawna nie było tam tak cicho.

Po chwili zgodnie z obietnicą pojawił się Vavro. Miał ze sobą paterę kanapek. Niby nic takiego, ale pachniały wyjątkowo dobrze. Nie mówił za wiele. Choć zapytał dziewczyny jak się czuje, a wychodząc życzył, żeby jak najszybciej doszła do siebie.

Chwilę później Żenia odpłynęła w sen. Spokojna o poukładanie spraw z Dalemirem. Leżąc obok ostrza, którym pozbawiła życia Samuela Haighta. Sen przyszedł szybko.
 
corax jest offline