Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2019, 12:08   #73
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Ludzie Collinsa w grupie najwidoczniej poczuli się nieco silniejsi gdyż trzeci z nich postanowił zabrać głos.
- Nie ma potrzeby. Więcej nie powiemy. To nie posterunek. Niech pani pyta szefa.
- Dobrze, w takim razie zanotuję, że pracodawca zakazał rozmawiać wam z policją - zgodnie ze swoją wypowiedzią zrobiła odpowiednią notatkę i ostentacyjnie schowała notes. - Chociaż udało wam się któregoś z Crimeshield pokiereszować? - zapytała celując w ich dumę.
Pytanie nie kojarzące się ze śledztwem było strzałem w dziesiątkę, ale reakcja była bardzo ciekawa. Inspektor spodziewała się prostego potwierdzenia lub zaprzeczenia, a odpowiedzią było jąkanie się i szukanie pomocy u kolegów.
- Niby nie - padła w końcu odpowiedź, ale sposób w jaki padła sugerowało raczej zadowolenie z obrotu sprawy.
- To cienko, biorąc pod uwagę jak wy wyglądacie - ciągnęła Corday celując w ten podatny grunt.
- Od teraz się to zmieni - usłyszała w reakcji, ale rozmówca chyba poczuł, że zaczyna mówić za dużo.
Inspektor musiała się postarać, żeby nie uśmiechnąć się. W końcu nic tak nie cieszyło jak wzajemnie wycinające się uciążliwe dla porządku publicznego firmy. Irya zapisała sobie jeszcze nazwiska mężczyzn korzystając z kart umieszczonych w nogach ich łóżek po czym zamknęła notes i schowała go. Wyciągnęła swoją wizytówkę i położyła ją na stoliku obok łóżka jednego z pracowników Collinsa.
- Dziękuję za rozmowę. Gdyby się, któremuś z panów coś przypomniało to proszę o kontakt - dodała i skierowała się do wyjścia.

***

Opuściła szpital i wróciła prosto do swojego auta. Zatrzymała się przed nim zastanawiając się co dalej, aż naszła ją refleksja że szefa ma nie tylko po to by przydzielał jej zadania, ale też by podejmował trudne decyzje. Jak na przykład ta czy olać Collinsa i dać mu wolną rękę by robił sobie dalej krzywdę waląc głową o ścianę, którą niewątpliwie było dla niego Crimeshield. Inspektor wyciągnęła telefon i wybrała numer do Sinclaira.
- Pomówiłam z ludźmi Collinsa - zaczęła od razu gdy pojawił się sygnał połączenia. - Jeden wygadał się, że Crimeshield weszło do nich na teren i zaczęła się przepychanka. Z rozmowy wychodzi że nie byli w stanie zrobić nic ludziom z Crimeshield, sami za to dostali ostry wpierdol. Przyznali, że Collins zakazał zgłaszania tego do nas. I tyle z rozmowy - stwierdziła ale przypomniał jej się jeden drobiazg. - Nie mniej jeden się odgrażał że następnym razem odegrają się na Crimeshield - westchnęła. - Mam jechać do Collinsa i grzebać w tym bardziej czy olać? - zapytała. - W końcu nawet nie ma zgłoszenia o zajściu.
- Dostali wpierdol i są z tego na tyle zadowoleni, że nie skarżą się na Crimeshield? - zapytał retorycznie Sinclair. - Coś tu śmierdzi. Masz jakieś wtyki, żeby dowiedzieć się coś więcej? Tylko bez przesady. Jeśli to miałoby być więcej niż przyjacielska przysługa to olejemy temat.
- Wesoło mamy z nimi, nie? - sarknęła Corday. - No cóż, zawsze znajdzie się jakiś bezpośredni kontakt do Crimeshield - stwierdziła nie wchodząc w szczegóły. - Więc byłaby to sprawa wykonania tylko jednego telefonu.
- Jeśli w zamian nie będziesz musiała zrobić czegoś czego będziesz żałować i nasz posterunek na tym nie ucierpi to dawaj. - Corday była pewna jaki wyraz twarzy miał jej szef wypowiadając te słowa. Musiał się nieźle bawić.

- Problemu z tym nie będzie, tylko co mam powiedzieć? Że następnym razem jak zrobią najazd na Collinsa to powinni uważać, bo ten coś na nich szykuje? - odparła i wsiadła do auta. Usadowiła się na fotelu kierowcy i zaczęła grzebać w kieszeni płaszcza.
- Raczej, że dostaliśmy anonimowe zgłoszenie o zajściu, w którym brali udział pracownicy ich firmy, na terenie należącym do niejakiego Collinsa. Zrób nam dobry PR. Niech poczują, że tym razem dbamy o ich interesy.
- Tak jest szefie - odparła Corday rozbawiona jego tekstem i rozłączyła się. Wyciągnęła z kieszeni kartonik z nazwiskiem White i chwilę się w niego wpatrywała. - Mogę założyć, że to Parker się uczepił Collinsa więc pasowałoby z nim gadać. Przez Morgana. Ale z drugiej strony uroczo byłoby zapytać White'a czy nadal chce, żebym się nie mieszała w sprawy jego firmy - uśmiechnęła się do siebie. Wyprostowała się zaraz i rozejrzała wokół, by sprawdzić czy przypadkiem Anderson znów za nią nie łazi. Niczego podejrzanego nie zauważyła, więc albo go nie było, albo nie chciał, żeby wiedziała, że gdzieś tam się kryje.

- No dobrze, skoro moja paranoja została zaspokojona... - na powrót rozsiadła się w fotelu kierowcy i przyjrzała się wizytówce. Nie podobał jej się ten typ, ale jak teraz, na zimno, wspomniała swoje spotkanie z nim to dostrzegła nie tylko zadufanego w sobie dupka, który myśli że każdego może sobie ustawić.
- Jemu się ziemia pod nogami pali - uśmiechnęła się szeroko. To było jedyne wytłumaczenie czemu się do niej pofatygował. Musiał się dowiedzieć o jej spotkaniu z Morganem i nie trzeba było mistrza dedukcji, żeby nagłe pojawienie się panny Harris z otchłani powiązać z Iryą. Nawet nie musiał mieć co do tego związku jakiejś pewności, wystarczyły opowieści Andersona, który ją śledził i widział jak spotkała się z nienawidzonym przez niego Morganem, którego oskarżał o to w jakiej czarnej dupie się znalazł. Te poszlaki dawały Corday całkiem ciekawy obraz sytuacji. Nie pozostawało więc nic innego jak sprawdzić czy pan prawnik jeszcze pamiętał o niej. Włączyła silnik i jej auto wytoczyło się z parkingu. Wyjechała na główną drogę, kierując się z powrotem do swojego biura. Nie spieszyła się, chcąc na spokojnie rozmawiać przez telefon. Ustawiła aparat na tryb głośnomówiący i wybrała numer do Charlesa Morgana.
- Inspektor Corday. Co za niespodzianka - usłyszała po zaledwie dwóch sygnałach. - Czemu zawdzięczam fakt, że zechciała pani zaszczycić mnie swoją uwagą?
- Są takie dwie sprawy, które chciałabym z panem omówić - odparła Irya. - Może nawet trzy - dodała po chwili. - Co pan powie na lunch? Tym razem ja stawiam - zaproponowała.
- Hmm - zamyślił się Morgan. - Znowu mnie pani zmusza do zmiany planów. No ale cóż, są pewne priorytety. O której i gdzie?
Blondynka uśmiechnęła się.
- W takim razie pozwolę panu wybrać miejsce. Ja jestem już w drodze, więc w kwadrans mogę dojechać - odparła Corday.
- W takim razie niech będzie Mercer’s. Lokal mają we wschodnim Gotland. Spowodowała pani, że mam ochotę zamordować burgera z dużym kawałem wołowiny. Z tego co słyszałem to mają też bardzo dobre sałatki. Będę na miejscu w 20 minut. Jakby co to proszę się powołać na mnie.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline