Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2019, 14:49   #325
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Góry Miecza
14-16 Marpenoth



Traperzy przycumowali łódkę do pomostu i wraz z wymarzniętym Jorisem wrócili przez kręte korytarze do spalonych drzwi i po schodach na górę. Do kraty brodacze się przyłożyli wcześniej, to nawet nie trzeba się było za bardzo przeciskać. Nim jednak na powrót rozpalili w kominie całe ciepło marszu uleciało z Jorisa i trząsł się jak osikowy listek.
- Złoto, złoto, jak nie ma kapłana co by zimnicę wygnał to na chuj komu złoto - burczał Hans Maruda, nadzwyczaj gorliwie dmuchając w żar by drwa się szybciej zajęły. Olaf narzucił na rozdzianego z wilgotnych ubrań myśliwego kolejną już derkę.
- Tylko siodła na mnie nie narzuć z rozpędu - uśmiechnął się słabo młodzieniec. - Tak nade mną kwokacie, że kapłana nie trzeba.
- Zdechniesz to będzie na nas i kto da wypłatę? - prychnął Hans i wrzucił w kominek solidne polano, aż skry poleciały na posadzkę. Zapas jaki zebrali w czasie jorisowych wędrówek starczyłby i na trzy dni. Może faktycznie uważali, że pracodawca chce się zapędzić aż tak daleko w poszukiwaniu półelfa, skarbów czy nie wiadomo czego? Ruda usiadła na czubku tej sterty obgryzając znaleźną szyszkę i zerkając na swojego człowieka paciorkami oczu.
- Przynajmniej ty nie marudzisz - mruknął myśliwy i wyciągnął dłonie do ognia. Zimno nie zimno, ale warto było. Gnomem nie był, ale złoto to złoto, a może i paciorki w nim cenne? Wrócą do kopalni, to Turmi oceni. No właśnie…
- Jutro wracamy, panowie - rzekł rad, że zęby już nie szczękają. - Com miał zobaczyć tom widział i ani myślę spędzić tu zimy - zerknął w stronę korytarza prowadzącego na zewnątrz. Najmici zrobili z resztek niby-drzwi, ale widać było przez nie nawiany śnieg.

Mężczyźni posilili się resztkami sarniny, prowizorycznie zablokowali przejście na dół - bardziej, żeby ewentualne “cuś” narobiło hałasu włażąc niż dla faktycznej przeszkody - podzielili się wartami i poszli spać. Perspektywa dwóch kolejnych noclegów na mrozie sprawiała, że doceniali twardą, lecz suchą posadzkę strażnicy i buchający z komina żar.

Rankiem Joris zaszedł jeszcze w miejsce gdzie Ruda kichała i prychała na ścianę, ale nic mądrego nie wymyślił. Skarby skarbami, ale doszedł tu niby śladem półelfa i jego kompana… Że ta dwójka łódką nie odpłynęła to wiedział po tropach, a raczej ich braku; nikt nie schodził na dół od lat. Ale tutaj? Przeleźli przez ścianę, czy co? Cóż, bez “gniewu Turmaliny” lub przynajmniej sztuczek Stimiego nie miał pomysłu jak sforsować podejrzany mur. Albo jak zawalić go sobie na łeb, mruknął, przypominając sobie akcję geomantki w zamku. Teraz z Cragmaw była jeszcze większa ruina niż wcześniej, ale przynajmniej miał na nią papier. Swoją drogą trza by to jakoś inaczej nazwać, a nie po śmierdzących goblinach… Splunął na oporne kamienie i ruszył do wyjścia.

Las zasypało aż miło, ale nie na tyle, by znacząco opóźnić wędrówkę. Traperzy trzymali kierunek dość sprawnie, od czasu do czasu wzajemnie się poprawiając, a Joris sporadycznie robił znaki na drzewach. Może wiosną tu wróci, a może nie… Przezorny zawsze ubezpieczony. Tego dnia nic nie zakłóciło im wędrówki oraz noclegu. Kolejnego zaś...


- Ts! - syknął Swen, unosząc ostrzegawczo rękę, a potem wskazując przed siebie.

[media]https://c8.alamy.com/comp/C927X3/adult-brown-bear-walking-through-fresh-snow-at-the-alaska-wildlife-C927X3.jpg[/media]

- Czego to jeszcze nie śpi? - mruknął Hans, unosząc kuszę.
- Daj pokój. I co, przez ten śnieg będziesz go taskał? - syknął Olaf. I tak wzięli ze strażnicy trochę drewna, żeby mieć suche na rozpałkę, więc każdy niósł na grzbiecie solidny ładunek.
- Włóki by zrobił… - marudził Hans, ale Olaf zmrużył oczy.
- Czekaj no… patrzcie co on wlecze…
Rzeczywiście, misiek ciągnął za sobą jakiś spory tobół, truchło raczej i to bynajmniej nie sarny.
- Na goblina za duże… Kogóż on zdybał?
- Idź się spytać, jakieś taki ciekaw - burknął Hans, zły że nikt nie był chętny do polowania. Joris wysilił wzrok. Pokrwawiony trup owinięty był w skóry i futra, ale widać było też kawałki uzbrojenia. Jak na jego to niedźwiedź taskał albo jakiegoś woja przy kości, albo orka. W związku z niedawną obecnością goblinów i plotkami stawiałby raczej na to drugie.

Obeszli niedźwiedzia - czy raczej niedźwiedzicę - szerokim łukiem. Ślady wleczenia z grubsza pokrywały się z ich trasą, toteż co jakiś czas znajdywali pokrwawioną plamę czy fragmenty ekwipunku wyplute przez drapieżnika. Raz Olaf wypatrzył jakiś krwawy ochłap na drzewie, zawleczony tam pewnie przez rysia. Traperzy byli coraz bardziej zafrasowani.
- Albo kogoś zeżarło, albo nas zeżre - burczał Maruda. Reszta wzruszała ramionami; przeżarte trupami drapieżniki na pewno nie będą chętne do ataku. Problemem pozostawała raczej tajemnica kto z kim walczył, kto wygrał i ile tego ktosia zostało przy życiu…

Noc upłynęła im przy wtórze poszczekiwania lisa i wycia walczących ze sobą wilków. Ziąb dawał się we znaki niemniej niż śnieg wciskający się w oczy i za kołnierze. Wszyscy tęsknili za ciepłym posiłkiem i grzanym piwem, choć teraz to Joris z przyjemnością napiłby się nawet i rikowych ziółek.
- Jutro będziemy już grzać się w gospodzie… - uśmiechał się Olaf wskazując na widoczne w dole dymy Osady. Wszyscy jednak wiedzieli, że odległości w górach są złudne i przed nimi jeszcze daleka droga.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 10-01-2019 o 10:44. Powód: czasoprzestrzeń
Sayane jest offline