Królowa odbierająca defiladę. Bo tym była Dot. Samicą alfa podporządkującą sobie wszystkich dookoła i cały świat. Doug nie miał nic przeciwko. Jest miejsce na tym świecie i dla takich kobiet.
A że widoki były dodatkowo bardzo nęcące to… cóż.
Najemnik podszedł do kobiet przyglądając się jej zainteresowaniem. I pożądliwością. Niemal rozbierał ją wzrokiem, ale… po pierwsze nie było za wiele do rozbierania. A po drugie to co było, miało właśnie ku takim myślom kierować . - Dobrze że nie trafiliśmy na porę monsunową, co nie? - zagadnął.
- Słońce mi zasłaniasz - Dorothy nawet się nie poruszyła mówiąc to. - Możliwe, że tak. - stwierdził Doug, dopiero po chwili odsuwając się nieco. - Jakieś postępy z roślinkami? Sukcesy?
Dorothy uniosła na chwilę kapelusz by dokładnie przyjrzeć się mężczyźnie stojącej nad nią. Z tej pozycji wydawał się jej jeszcze większy. Odsunęła kapelusz zupełnie z twarzy, ale złożyła okulary.
- I tak, i nie- odpowiedziała wspierając się na łokciach. - Znaleźliśmy roślinę, o której do tej pory sądzono, że na naszej planecie są tylko dwa jej okazy. Ale przeanalizowanie materiału genetycznego trochę potrwa. - trudno było określić gdzie właśnie spoczywał wzrok Pani Lie.
Wodzące po jej krągłościach spojrzenie Douga łatwo było przyłapać na tym procederze. Ale blondyn wszak nie odczuwał wstydu, więc… - To coś na nagrodę Nobla, czy ma jakieś przełożenie na gotówkę? - zapytał nie przerywając degustacji widoków. - Myśmy widzieli kwiatki… cholernie wielkie. Olbrzymie, że wiesz… zastanawiam się, co może zapylać taki wielki kwiatek… i czy nie jest to pułapka.
.-[i] Nagroda Nobla to przede wszystkim prestiż w świecie nauki.- Odpowiedziała. - A co do kwiatów, to wiatr mógłby je zapylać. Lub owady. Lub nawet ptaki. Musiałbym je zobaczyć, żeby móc coś więcej powiedzieć. Masz jakieś zdjęcia? - Niestety nie... - zafrapował się blondyn. - Nie było czasu. W każdym razie były duże o białych kwiatkach i wyglądały na takie co zapylają owady, tyle że...
- Tak?- podniosła okulary do góry i spojrzała wyczekująco na jego twarz. - Mój kumpel z oddziałów chemicznych zajmujący się uzdatnianiem wody. Łebski gość. Mówił, że gdyby mrówki były wielkości psa… ludzkość miałaby przesrane. A te kwiatki sugerowały nieco większe mrówki.
- Wielkość kwiatu nie określa wielkości zwierzęcia, które ma je zapylić. Także nie musisz się bać. - Pewnie masz rację, aczkolwiek na tej wyspie wszystko wydaje się możliwe. Zaproponowałbym natarcie ci ciała olejkiem do opalania, ale te wielkie łapy lubią pakować się tam gdzie nie powinny. - zażartował na koniec rozmowy o kwiatkach.
- Trochę się spóźniłeś. - ona również zażartowała. - Mnie by to nie przeszkadzało.- wzruszył ramionami mężczyzna śmiejąc się głośno. I podrapał się po karku. - Niemniej korzystaj ze spokojnych dni. Nie wiadomo jak długo potrwają.-
- Po to tu jesteście, by jak najdłużej potrwały- odpowiedziała mu Ruda kładąc się na swoim kocu i przysłaniając ponownie twarz kapeluszem. - Nie oczekuj cudów z tym sprzętem co nam dali.- westchnął Doug na pożegnanie i ruszył do swoich “obowiązków”.
- Jak na razie cuda się udają wam. I to z tym sprzętem, który macie- Dot rzuciła za najemnikiem. - Najlepszego jeszcze nie miałaś okazji wypróbować. - odparł dwuznacznie i głośno blondyn zerkając przez ramię na kobietę, od której się oddalał.
- Być może…- Dorothy wcale nie podniosła głosu. A samo zdanie wypowiedziała bez przekonania. Wracając do opalania się.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |