Xhapion pogłaskał kruka po dziobie, podając mu kolejny kawałek mięsa. Zwierzę z przyjemnością przyjmowało pieszczoty. Zasłużyło na nie.
-
Neeeverrrmorrree - zakrakało dumnie.
Po całym dniu wędrówki czarodziej był wykończony. Ramiona bolały od wżynających się pasów jego plecaka. Wędrówka po górach to nie było to do czego się przygotował. A nie były to nawet wysokie góry, jak na razie. Nie pokazywał jednak przesadnego zmęczenia. Żaden z towarzyszy nie narzekał na trudy wyprawy, tak więc i jemu nie wypadało. Chociaż bardzo chciał. Zamiast tego skupił się na otrzymanym od Kirkima flakoniku.
-
A więc to jest ta wasza trucizna - zastanowił się na głos, obracając fiolkę przy delikatnym blasku ognia. -
Sprawiła nam nie małe trudności. Miałem już szykować jakieś antidotum na wypadek przyszłych spotkań. Dobrze, że to nie będzie już problemem.
Schował flakonik razem z resztą przyborów alchemicznych, przelewając odrobinę do pustej fiolki. Przyda mu się na później w celach naukowych.
***
Odkrycie dzwoneczków, zwłaszcza magicznie wzmocnionych, nie zwiastował dobrze dalszej wyprawie. Ale dawał też pewne odpowiedzi. Z pewnością można było oddalić już podejrzenia, że za porwaniami stoją jakieś wyższe czy niższe byty. Porywacz był z pewnością humanoidem o bystrym umyśle i sporym talencie magicznym. Co najmniej równoważnym z możliwościami Kirkima. Czarodziej nie dzielił się jednak swoimi przemyśleniami z towarzyszami. Brak mu było danych, a już raz popełnił błąd zbyt szybkiego szafowania wyrokami.
-
Można by spróbować podążyć "po nitce do kłębka" - zasugerował. -
Ale faktycznie nie dawało to nam żadnej przewagi, że uda się dotrzeć do poszukiwanej przez nas osoby. Zwłaszcza jeżeli wie lub wkrótce się dowie o naszej obecności. Sugeruje, że podążanie jedną grupą może być nader ryzykowne. Warto by się rozdzielić na co najmniej dwie. Mógłbym zapewnić kontakt przy pomocy mojej magii oraz kruka.