Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2019, 08:37   #118
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Hana patrzyła na rzucającą się po namiocie medyczkę. Liczyła że zostanie niezauważona. I po raz kolejny wszechświat miał jej potrzeby głęboko w dupie.

- Proszę nie zwracać na mnie uwagi, pani doktor - powiedziała Hana do medyczki. - Mogę wyjść jeśli przeszkadzam.

- A co ty się tu tak chowasz? - zdziwiła się Kim, po czym w końcu łyknęła jakieś tabletki i popiła wodą.

- Po prostu chciałam zejść ze słońca - skłamała pilotka.

- Ach… no ok. Bo mnie to głowa rozbolała, może właśnie od niego? - Lekareczka minimalnie się uśmiechnęła.

-Słońce, poważny przeciwnik - powiedziała wymijająco Hana. - Pójdę już, nie chcę przeszkadzać. - Azjatka wstała i skierowała się do wyjścia.

- Nie przeszkadzasz... - powiedziała Kim, chyba w taki słabiutki sposób próbując zatrzymać Hanę w namiocie.

Hana zmusiła się na grzeczny uśmiech. Po sytuacji z Dot jakoś nie miała ochoty na wymienianie się uprzejmościami i rozmówkami. “Jak to szło…’Wszystko co powiesz będzie użyte przeciwko tobie’” Przypomniała sobie tekst z amerykańskich filmów o policji. - W porządku ale i tak powinnam się pokazać. Major ma mnie jeszcze poinformować, gdzie mnie dzisiaj ulokuje. A i dziękuję jeszcze raz za pożyczenie ubrań, kiedy moje wyschną, to przyniosę twoje z powrotem - powiedziała grzecznie. Mimo upału Hana wolała chyba nosić swoje znoszone spodnie i koszule niż być widowiskiem i ‘zaproszeniem’ dla najemników.

- Nie ma za co - odpowiedziała Kim. - To…see ya? - Dodała.

- See ya. - Hana wyszła z namiotu. Bacznym okiem patrzyła po obozie, wybrała sobie trajektorię trasy by spotkać na niej jak najmniej osób albo i żadnej. A na pewno nie Beara i pani botanik. Wybrała sobie kolejne miejsce gdzieś w odosobnieniu i czekała na rozwój wydarzeń.


- Panie majorze, nie chcę się nikomu narzucać, czy nie będzie lepiej jeśli zajmę miejsce w namiocie medycznym? - spytała pilotka. Ten dzień był dla niej bardzo pełny wrażeń i mimo świadomości, że nie ma co liczyć na osobny namiot dopóki nie odzyska swoich rzeczy, to naprawdę chciała być dzisiejszej nocy sama.

- No… niestety odmawiam. - Baker spojrzał na nią z poważną miną - To nic osobistego, ale jesteś nowa, no i… nic nie sugeruję, ale nie pozostaniesz tam sama z zapasami medycznymi. To ten najważniejszy powód, a ten drugi… w końcu to namiot medyczny, dla potrzebujących. Co prawda w tej chwili tam nikogo nie ma, no ale chyba sama rozumiesz?

- Rozumiem. Jeśli Doktor Miles nie ma nic przeciwko, to do czasu odzyskania moich rzeczy, mogę dzielić z nią namiot.

- Dobra, to z mojej strony to wszystko. Czy może chcesz o czymś jeszcze porozmawiać? - powiedział mężczyzna, chcąc najwyraźniej już odejść.

- Nie, nie chce rozmawiać. Chciałabym jak najszybciej wydostać się z wyspy ale rozumiem, że dopóki nie odzyskacie łączności ze statkiem to się nie stanie.

- No niestety, ale zgadza się… a naszą łódź huragan zepchnął zbyt głęboko na plażę i nie jesteśmy w stanie jej na powrót do wody wsadzić, draństwo waży trzydzieści ton - wyjaśnił Major, ale dodał i pozytywnym tonem - Głowa do góry, jesteś bliżej domu niż wczoraj, a to się przecież liczy, prawda? Dobra, to już nie przeszkadzam, na razie.

- Na razie. - powiedziała.

Resztę czasu spędziła jak wcześniej - przemieszczając się po obozie i starając się unikać ludzi. Parę razy próbowała iść pod namiot Dot i odzyskać swój plecak, ale zrezygnowała jak tylko widziała kobietę w okolicy. Zostało jej się szlajać po obozie bez celu i obserwować. Jak zmieniają się warty, jak współżyją ludzie z ekipy. Dokładnie tak, jak kiedy chciała poznać okolice wyspy, w którą się przenosiła. Poznać schematy życia drapieżników, poznać teren,… obmyślić drogi ucieczki.


Hana wieczorem pojawiła się w namiocie Kim i Lyssy. A właściwie przed namiotem i sprawdziła, czy lekarka jest w środku. Owszem, była, i znowu słuchała muzyki, choć tym razem nie w samych majtkach, a w spodenkach… które w sumie były i tak niewiele większe, niż typowe majtki.

- Dobry wieczór, nie wiem czy Major ci powiedział, ale zostałam przydzielona do twojego namiotu na czas kiedy nie odzyskamy mojego. - powiedziała spokojnie jeszcze nie wchodząc do namiotu - Obiecuje nie spędzać tu zbyt dużo czasu, zapewne cenisz sobie prywatność.

- A tak, słyszałam, cześć! - powiedziała blondyneczka, ściągając słuchawki i zapraszając gestem do środka. - Nie no… co ty gadasz za głupoty, możesz tu przecież siedzieć, ile chcesz. - Uśmiechnęła się do Hany sympatycznie.

- Dziękuję - powiedziała Azjatka i weszła do środka. - Gdzie mogę spać?

- Tutaj - Kim wskazała palcem śpiwór obok swojego. -Chrapiesz?? - spytała, starając się nie roześmiać.

Hana na pytanie o chrapanie odwróciła z miną, z której trudno było cokolwiek wyczytać.

- Do tej pory nikt mnie nie uświadomił, jeśli tak jest. - odpowiedziała.

Położyła się na śpiworze, był strasznie miękki i miły w dotyku. Pachniał nowością ale i zapachem kobiety, która wcześniej go używała. Brakowało jej swojego plecaka ale nie zdobyła się na powrót do jej namiotu biolożki.

- Ojej… przepraszam! - Kim zdała sobie sprawę, z tego co powiedziała przed chwilą, i po przyłożeniu dłoni do ust zachichotała.

- Nie masz za co, chciałaś wiedzieć, a ja nie mam lepszej odpowiedzi niż ta.

Lekareczka również położyła się na swoim śpiworze, leżąc bokiem, twarzą zwrócona do Azjatki. Pod policzek podłożyła sobie dłoń.

- Pewnie przeżyłaś tu niezwykłe przygody co? - Spytała.

- Nie. Choć pewnie tak to może wyglądać, dla kogoś mającego inny punkt widzenia. - odpowiedziała leżąc z zamkniętymi oczyma.

- Och… ok - Powiedziała Kim, i jakoś tak zamilkła. Czyżby spodziewała się… mniej nudnej odpowiedzi?

Hana kłamała na pewno lekarka chciała by posłuchać o jej bliskich spotkaniach z raptorem i jak go trafiła pociskiem flary, jak inny dinozaur zdeptał jej namiot i musiała przez tydzień kompletować nowe patyki na podpory. Jak pierwszy raz spróbowała niebieskiego kraba i dostała zatrucia pokarmowego. Jak znalazła jaskinie i wyleciało na nią stado białych nietoperzy, które były urocze i Hana żałowała trochę że je przepędziła z jaskini. Jak znalazła wielkie drzewo porośnięte orchideami.

To wszystko było by pewnie bardzo interesujące, ale po dzisiejszym dniu Hana stwierdziła, że im mniej będzie mówić tym lepiej. Im mniej będzie kontaktowała się z tymi ludźmi to oszczędź sobie tych wszystkich negatywnych uczuć jakie czuła po finale spędzania czasu z panią botanik. “Cholera, muszę pójść i odzyskać mój plecak.”


Niewiele czasu upłynęło po zakończeniu a właściwie wyciszeniu rozmowy z Kim, kiedy zapłonęło ognisko i zrobiło się głośniej. Hana wiedziała że nie chce tam wychodzić. Nie chce spotkać Beara ani Dot, ani nikogo innego, nawet jeśli zapach pieczonego na ogniu mięsa był tak nęcący.

- Mmm… pachnie aż tutaj! - Stwierdziła Kim, siedząca na swoim śpiworze po turecku, z małym lustereczkiem w dłoni, przyglądając się swojej twarzy, i paluszkiem lekko przeczesując swoje brewki… czy ona, tak jakby… się stroiła??

- Mhm - potwierdziła Hana, każąc swoim zmysłom ignorować te zapachy i skupiając się na wyczynach lekarki. “Czy ona też zamierza składać komuś propozycję i iść nad rzekę?”

- Tak? - Lekareczka pochwyciła spojrzenia Azjatki, po czym się uśmiechnęła - Za chwilę dostaniesz lusterko, spokojnie...

- Emmm, po co mi one? Myłam się dzisiaj a nie mam w zwyczaju stroić się na noc.

- Przecież się nie stroimy - Kim wzruszyła ramionkami, będąc w dobrym humoru - A sprawdzić jak się ma buźka, to przecież nic wielkiego?

- Aaa tak bo te czerwone robaki jasne. - pokiwała ze zrozumieniem azjatka, zupełnie zapomniała o tych robakach co po ugryzieniu wywoływały ropną wysypkę na drugi dzień - Nie wyglądasz jakby cię pogryzły, ale w sumie ja też wyglądałam normalnie przez pierwszy dzień, dopiero na drugi mnie wysypało tymi bąblami


Kimberlee spojrzała na nią zdziwiona, po czym przewróciła oczami, ale i jednocześnie się uśmiechnęła, podając lusterko Azjatce.

- Nie wiem o czym mówisz... - Wyciągnęła z zakamarków plecaczka szczotkę i mały flakon perfum.

Azjatka wzięła lusterko, ale obróciła je w palcach. Znowu poczuła się głupio. Znowu powiedziała za dużo. “Kretynka ze mnie. Niech ten dzień się skończy”. Czekała aż Kim skończy by oddać jej lusterko.


- W czym idziesz? - Spytała ją lekareczka, tym razem grzebiąc w zakamarkach namiotu za jakimś ubraniem?

- W czym idę gdzie? - spytała się zdziwiona azjatka.

- No… na ognisko? - Teraz to Kimberlee się zdziwiła.

Pilotka spojrzała na lekarkę ze strachem w oczach. - O nie, nie, nie, nie...dziękuję, ale nie. Zjadłam dzisiaj naprawdę duży posiłek i nie pomieszcze więcej. - Zaczęła ciut panikować i tłumaczyć się. “Nie, tylko nie każ mi tam iść”

- Ej no przestań, tak nie wypada! - Dziewczyna spojrzała na nią odrobinkę zmartwiona - Ja tam też dużo nie zjem, ale posiedzimy dla towarzystwa! - Dodała z wesołą miną, po czym… jednym wprawnym ruchem obu rąk ściągnęła swoją przykrótką koszulkę, świecąc prosto przed Haną nagimi piersiami. Następnie założyła na siebie sweter, bez stanika pod spodem, zostając jednak w tych wielce przykrótkich spodenkach…




- Będzie fajnie! - Dodała blondyneczka.

“Ja nie mogę ...czy oni wszyscy tacy są?!” Pomyślała Hana wpatrując się w ubierającą Kimberly. Hana zaczęła się zastanawiać jak się z tego wykręcić.

- Wolałabym, nie. Ten dzień był dla mnie naprawdę ciężki i czuje, że potrzebuję wypoczynku.

- No nie bądź taka... - Kim zrobiła do Hany słodką minkę - No chociaż na pół godziny, mi wtedy też będzie raźniej… no proszę, proszę, tak słodko proszę? - Uśmiechnęła się naaaaaaprawdę słodko.

Hana wpatrywała się w Kim, dziewczyna naprawdę wydawała się w porządku...ale Bear i Dot też na początku ‘wydawali się’ w porządku. “Nie, nie dam się kolejny raz wciągnąć w te ich gierki”, pomyślała paranoiczna cześć Azjatki, ostatnio nie odzywała się często ale czasem pomagała jej przeżyć, więc tym razem jej posłuchała.

-Nie i proszę nie nalegaj. - powiedziała trochę ostrzej niż zamierzała i od razu poczułam się podle, ale nie zamierzała się dać kolejny raz wciągnąć w ich gierki.

- Geeez no... - minimalnie obruszyła się lekareczka. - Nie zrozum mnie źle Hano… ja wiem, że możesz się tu czuć jak odludek, nawet wśród tylu ludzi, no ale nie jest fajnie znowu mieć się do kogo odezwać? - Sięgnęła po szczotkę i zaczęła czesać włosy. - Zjemy kiełbaski, posiedzimy chwilę, pogadamy, no najwyżej pół godziny. Trochę kultury, kobieto, nie wypada tak, jeszcze wiele osób z ekspedycji pewnie chciałoby cię poznać!


Hana przymrużyła oczy na komentarz Kim, miała dosyć. Powtórzyła wolno i wyraźnie.

- Ja. Nie. Idę. Na. Wasze. Ognisko. - Liczyła, że do blondyneczki w końcu coś dotrze bo jeszcze chwila a Hana nie wytrzyma, tego trzymania się w okowach spokoju i opanowania.

- Jejku, no jak tam chcesz! - Kimberlee pokazała jej język, po czym skończyła się czesać, i użyła flakoniku, odrobinkę się pryskając perfumem po szyi. Nagle rozejrzała się po namiocie.

- A gdzie twój plecak? Tak się upierasz, że nie, bo nie masz się w co ubrać? A zresztą… jakbyś chciała, to tu bierz co chcesz, nie krępuj się! - Uśmiechnęła się przelotnie lekareczka, dłonią zataczając po namiocie, w którym tu i tam walało się sporo ubrań.

- Nie dziękuję, poradzę sobie. - Ton wrócił do poprzedniego spokojnego zobojętnienia, ale Kim miała rację. Hana musiała odzyskać swój plecak, może... jak wszyscy będą na tym ognisku dziewczynie uda się go wynieść z namiotu botanik. O ile nikt jej nie zauważy…Przypomniała sobie rozstawienie obozu i wejścia i gdzie będzie ogniska…”Kuuuuurwaaaaaaa!”

- Pieprzyć to, jutro pójdę po plecak. - wymamrotała pod nosem.

- Hm? - Zerknęła na nią Kim, i chyba na szczęście nie dosłyszała co mówiła Azjatka, zajęta tymi swoimi przygotowaniami na tą ich.. niechybną orgię??

- Życzyłam ci dobrej zabawy - powiedziała Hana, tuszując swój wybuch frustracji.

- Szkoda, że nie idziesz... - Dziewczyna znowu pokręciła noskiem - No cóż, nie tylko ja będę zawiedziona. Ale przecież cię nie zmuszę… to trzymaj się! - powiedziała Kimberlee, wzruszając ramionkami i wygramoliła się w końcu z namiotu, zostawiając tam Hanę samą…


Azjatka w końcu odetchnęła, parę głębokich oddechów, nie spała, nie umiała wszystko co się stało dzisiejszego dnia, wróciło w podwójną siłą. Zwinęła się w kłębek i załkała. Nie pamiętała kiedy ostatni raz płakała, chyba w pierwszym miesiącu na wyspie, kiedy zaczęło do niej docierać, że nikt jej tutaj nie znajdzie.

Wpełzła do śpiwora i cicho wyrzucała płaczem wszystko, co ją spotkało tego dnia... oprócz porannego odjazdu. Ten był super.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 09-01-2019 o 09:03.
Obca jest offline