Oleg pozostawał w ostatnim czasie w głębokim zamyśleniu. Choć doskwierał mu narastający ból głowy, który objawiał się awersją do wszelkich kontaktów widocznie coś go trapiło. Coś więcej niż brak alkoholu.
- Hej! Ja tu jestem! - Oburzył się gdy usłyszał swoje imię z ust maga. Niestety, ale nie mógł się jednak z nimi nie zgodzić więc sykną tylko pod nosem z niesmakiem i odszedł. Stanął tyłem do pozostałych i wpatrywał się w ścianę lasu. - Źle się czuję. Wszystko się miesza. I nie mam już do kogo mówić. Nikt nie słucha. Wszystko jest pomieszane. - bełkotał do siebie pocierając mocno twarz.
- Głowa mnie boli, zrób coś z tym do kurwy nędzy, ZRÓB COŚ! - cichy bełkot przeszedł w gniewny krzyk. Oleg sięgnął po leżącą u jego stóp suchą gałązkę i z całej siły cisnął ją w przestrzeń. Lekka spróchniała gałązka ledwo dotarła w niezbyt spektakularnym locie do pobliskiej sosny i ześlizgnęła się po igliwiu. Sam Oleg za to dzięki wciąż upośledzonej równowadze, śliskiej, wilgotnej nawierzchni i sile, jaką włożył w rzut wywinął już całkiem spektakularną figurę akrobatyczną i wylądował twarzą na ziemi pokrytej zdradzieckim mchem.
Leżał w bezruchu jakby stracił przytomność. A jednak wciąż myślał. Wdychał kojący zapach leśnego runa i czerpał z przyjemnego chłodu ziemi łagodzącego pulsujący ból skroni. Nie podnosił się, bo chwilowo chociaż było mu dobrze. Leżał więc i leżał. - Poradzimy sobie - wyszeptał w końcu niewyraźnie i podniósł się ociężale.
Stanął w bezruchu by chwilę później doskoczyć go Gustawa z niespodziewaną energią. - Mag ma rację. Nie przydam ci się w tym stanie. Potrzebuję chwilę czasu. Daj mi się sobą zająć. - rzucił odchodząc w stronę drzew - Muszę coś mieć. Fenkuł i pierwiosnek, ale głównie pierwiosnek. Ale fenkuł też bo nie omami. Uspokoi. Tak uspokoi cię i nie omami. - znów mówił do siebie niepokojąco.
Zebrał swoje rzeczy i spojrzał w stronę grupy, jakby czekał choć na nieme zezwolenie.
Ostatnio edytowane przez Morel : 09-01-2019 o 14:32.
|