Gustaw był jakby nieobecny. Chciał by wszyscy razem obgadywali plan a niestety każdy miał inne podejście. Gustaw się nie wtrącał i tylko myślał. Niestety gdy podjął jakieś decyzje części chłopaków już nie było.
- Loftus. Chyba masz rację. To bezsensu. Prędzej się pozabijamy i narobimy sobie tyle ile nas kłopotów niż coś ustalimy. Chyba trzeba wrócić do dowodzenia bo nawet jak coś źle pójdzie to jedno a nie kilka spraw.- Mówił głośno na tyle by reszta go słyszała. He. Reszta czyli Leo bo Oleg gdzieś przepadł a i Berta nie było widać.
- Dobra. Rozbijamy obóz, ale niezauważalny i czekamy na Berta. Leo, zajmij się zwierzętami a ja gołębie nakarmię.-
Ranek przyniósł spokój i odpoczynek, który tak bardzo był im potrzebny. Teraz gdy wrócił Bert Gustaw pokiwał głową.
- Na pewno mają szpicla.- Odezwał się sierżant.
- Dobrze się spisaliście, chociaż miałem jeszcze jedno do zrobienia, ale już poszedłeś. Nie ważne. Może to i dobrze.- Zwrócił się do Berta.
- Teraz ostatnia wspólna narada i jak nie ustalimy czegoś wracamy do podejmowania decyzji przeze mnie.- Popatrzył na zebranych.
- Którą drogę wybieramy. Zaraz będzie rzeka i wątpię by dało się przedostać przez nią. Tu są barki i można jedną ukraść lub wmówić, że jesteśmy zdziesiątkowanym oddziałem z północy. Wezmą nas na drugi brzeg i się zobaczy. Druga opcja cichcem idziemy dalej i modlimy się by przedostać się na drugą stronę rzeki samemu. Może tratwa?- Pytanie skierował do Olega.
Baron patrząc na mapę krzywi się aż w końcu mówi.
- Proponuję udać się do Simbach. Przejść dorzecze i iść aż do Arch. Tam odbijamy na południe i pustkowiami do Sosa. Myślę, że mają z osady kontakt z tą częścią i wyślą łódź lub coś po nas. Później do Ertingen i tam już na szlak właściwy. Nie chcę po górach iść bez khazadów opłotkami. Trzeba będzie zaryzykować.- Baron patrzy na stojących i przyglądających się Ostatnich. - Macie inną propozycję?- Dodał widząc kwaśne miny.