Roel padł na kolana. - Oto jestem, dlatego, że chciałeś mnie tutaj mieć! - Wykrzyczał do swego boskiego opiekuna - Żyję tylko po to. - Dodał ciszej podnosząc się ociężale wsparty o broń. Gdy wstał wyprostował się i wziął głęboki wdech. Podszedł do kapłana Herberta i położył dłoń na jego ramieniu.
- Proszę pomódl się o łaskę i siłę do walki. Niech twój patron mnie, nas wesprze. Poprowadź mnie i tych wszystkich, którzy nie dali się złamać! Pomóż mi spełnić ostatnią posługę. - Po tych słowach Ruszył w kierunku płonącego wozu. - Nie dajcie im przejść! Strzały, kamienie! Mówił wskazując bronią upadającą bramę - Walczcie o życie, albo godną śmierć! Lub przyjmijcie plugawego boga. Morr jednak nie wpuści nieczystych do swego ogrodu! To już nie jest walka o wolność czy imperium, ale o dusze wasze i waszych bliskich! - Krzyczał ile sił wciąż kierując się w stronę płonącego wozu.
- Lennat! Wypatruj przywódcy! Musi polec za wszelką cenę. - stanął w końcu w miejscu. Ugiął nogi i przygotował się do walki być może kolejnej ostatniej w życiu.
Płonąca brama dawała wąskie przejście, przez które wrogowie mogli przechodzić jedynie w pojedynczo lub w mniejszych grupach. Jeśli otrzyma jakiekolwiek wsparcie powinien przynajmniej jakiś czas utrzymać obronę. Jeśli wrogowie nie zdecydują się przebijać zamierzał podtrzymać ogień wpychając cokolwiek, co utrudni przejście. |