Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2019, 19:37   #337
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Tworzyli MG, Anna, Fyodor i Francisca

Wenecjanka notowała w pamięci każde słowo. Nie wiedziała dokładnie jak oceniał to Fyodor, ale dla niej, każde było na wagę złota. Mroczne siły i konflikty. Niezniszczalne moce i Bóg. Westchnęła cicho. Coś zaczynało jej się w głowie układać. Teraz dla odmiany wstrzymała oddech.
- A więc to tak… - spojrzała na Czerwonego Brata - Kto więc tu był skoro na zewnątrz jest mgła? - zmrużyła oczy.
- Dlaczego tak cenisz sobie neutralność, skoro twoja potęga może przeważyć szalę na jedną stronę?
Anna z całych sił starał się powstrzymywać przed komentarzami i pilnować by Gniewosz nikogo nie zranił. Czemu to robili? Toż Guze mógł się okazać dobry… tak jak Piotr. Mógł im pomóc, dużo wiedział. Może się…. Może się nawróci. Jakaś ukryta gdzieś głęboko cząstka jej świadomości mówiła, że to niemożliwe, ale nie chciała się jej słuchać.

Fyodor przytaknął analizując słowa Guzego. Rokita… mgła, szczur… martwy syn dziwki. Satyr… Anna spotkała Rokitę. A przynajmniej tak to teraz wyglądało.

- Na zewnątrz jest mgła? - głos Guzego niósł zdziwienie - może więc Rokita osobiście dogląda mego upadku? Nie wiem.
Cały czas wpatrywał się w Czerwonego Brata. Jakby o czymś wiedział…
- Jakież to zwycięstwo, które pozbawi cię wolności? Jakaż to przyjemność oglądać pokonanych, gdy twa wola jest wspomnieniem, a twe ciało jedynie przedłużeniem woli tego, który zwyciężył? Za bardzo cenię sobie wolność, żeby być gotowym na takie poświęcenie. Nie dla mnie ślepa poddańcza służba.
Czy faktycznie wiedział? Ciężko było to powiedzieć. Ale nie oderwał wzroku od inkwizytora.
- Me serce czy ciało nie jest związane z tymi ziemiami. Gdy mnie wypuścicie opuszczę Płock i nigdy nie wrócę.

- Kałdun, jak się on nazywa?
- kontynuował Reznov- Jak go znaleźć? W jaki sposób się kontaktowałeś z tą trójką i jak się oni kontaktowali z tobą? Jakie siły jeszcze są w Płocku? Mów dalej. Mów wszystko co uważasz, że może mieć dla nas wartość… jesteś na razie na dobrej drodze by wykupić swą egzystencję.
Jego mięśnie utraciły luz. Rokita mógł tu być. Nienaturalna mgła, szczur w rogu… zakładając prawdomówność Guzego musiał być gotowy i uważny.

- On nie ma imienia. Powiadają, że już nie pamięta. Każe się tytułować Żercą. Kapłanem starej wiary. Włada magią, ale jego magia pochodzi od bogów. Ponoć przybył do Płocka na wezwanie jednego z nich. Myślę, ze przed dalsza rozmową powinniśmy pomówić o moim uwolnieniu.

- Ta, myślę, że tak… - zaczął Fyodor w miarę przyjaźnie, ale jego głos błyskawicznie zhardział - uwolnimy cię dopiero gdy uznam, że “podzieliłeś się” z nami całą swoją interesującą nas wiedzą, a jeszcze w to nie wierzę. Jeśli ci nie odpowiada ten układ możemy przenieść tę dyskusję w głąb piwnic katedry, ale wtedy zatęsknisz za tym jak miło ci się ze mną rozmawiało w tej chatce.
Fyodor cały czas zachowywał czujność, a czerwona szata skutecznie ukrywała jego lekko zgięte, gotowe do szarży kolana.

Gniewosz nerwowo przestępował z nogi na nogę. Co jakiś czas zerkając w stronę Anny, która go uspokoiła. Nie podobało mu się to jak do tak miłej istoty można odnosić się tak, jak robił to gburowaty Fyodor.

Wampir westchnął.
- Nie podoba mi się twoje podejście bracie Reznov. Odsłaniam się. Odpowiadam na wasze pytania, a jednak w nagrodę otrzymuję jedynie dalsze groźby. Co zrobisz, jeśli poproszę zakonnicę, albo służkę, żeby cię zabiły? - oczy wampira się zwęziły.
- Strzelisz jej swoim reliktem w twarz?

Na te słowa Anna odruchowo sięgnęła dłonią do policzka. Fyodor był groźny. Bardzo groźny. Należało go powstrzymać.

- Co się liczy? Walka z większym złem, czy raczej zdeptanie każdego na twej drodze? Tego oczekuje od ciebie pan? Torturowania rannych? - z każdym słowem wampira Fyodor czuł jak jego wola dalszego gnębienia Guze’a słabnie.

Francisce nie podobał się ton tej rozmowy.
- Czerwony Brat reprezentuje Inkwizycję… podobnie jak każdy z nas - obserwowała kontrolującego swoje ciało Fyodora. Wampir na pewno też to widział. Potrzebowali go, a on potrzebował ich. Ale na pewno, żadna ze stron nie powinna tego przyznawać. No chyba, że krążąca w strefie cienia kobieta.
- Czego chcesz? - zapytała wampira. Niech mówi. Niech mówi. Wszystko co usłyszy było bezcenne, a zwłaszcza to czego się bał. Miała nadzieję, że Fyodor przypomni sobie swoje rady z rana, a Guze nie okaże się gorszym handlarzem niż martwy kupiec Dohn. Francisca nie była znawcą nieludzkich istot, ale dość już się napatrzyła.
- Jeśli będziesz naginał naszą świadomość… moją świadomość, to najpierw zapewne cię stąd wypuścimy, a potem naślę na ciebie tych, z którymi nie chciałeś się dogadać. Jesteśmy twoją ostatnią deską ratunku i chciałabym, żeby tak pozostało… to… to korzystne dla obu stron. Zapłaciliśmy bardzo dużo, żeby tutaj dotrzeć.
- Czego więc chcesz?

Wampir nie oderwał spojrzenia od Fyodora. Czy dlatego, że to on trzymał relikt? A może dlatego, że uznał go za przywódcę? A może miał inny ukryty cel. Słowa Francisci trafiły do niego. Ale może nie chciał zaszczycić jej swym wzrokiem gdyż była kobietą?
- Chcę opuścić Płock i powrócić na moje rodzinne ziemie. Otrzymacie ode mnie informacje o dwóch ghulach. Sługach Żercy. Poza tym mogę z wami podzielić się informacją o rodzie, w którym od dziesięcioleci rodzą się wilkołaki.
Wenecjanka, albo zwęszyła podstęp, albo postanowiła zagrać na czas. Fyodor powinien to przemyśleć na spokojnie, bo na dialog na osobności nie było żadnych szans.
- Rodzinne ziemie, czyli gdzie? - zainteresowała się.
- To chyba dobry układ… - Anna spróbowała nieśmiało wtrącić się w rozmowę. Chciała uwolnić Guze, chciała by był bezpieczny.
- Palatynat. Nadrenia. Czy może jako dostojnikom kościoła więcej powie wam arcybiskupstwo Moguncji. Dość daleko, żebyśmy o sobie zapomnieli.
Francisca mimo wszystko była trochę zaskoczona, że wampiry mają jakieś rodziny i że widzą potrzebę powrotu do nich.
- To daleko. Będę podróżować przez to miasto jeśli kiedyś nadejdzie dla mnie czas powrotu - zdanie nie mówiło zbyt wiele, ale było czymś w rodzaju akceptacji warunków wampira. Było jednak jasne, że nikt tu nie podejmuje decyzji samodzielnie.
- Dlaczego mgła i wiatr walczą ze sobą?
Fyodor pozwolił Francisce przejąć przesłuchanie, bo czuł jak jego wola słabła. Boska ochrona się wyczerpywała. To się nie zdarzało wcześniej, czyli wampir musiał na bieżącą go atakować psychicznie… cały czas próbował nagiąć jego wolę. Wpłynąć na niego z mocą której dotąd nie spotkał. Albo ta mgła… Rokita mógł tu być… i może to on próbował się do niego dobrać.
~ Panie… twa łaska mą opoką… jak twe narzędzie, ale jak miecz potrzebuje oliwy tak ja potrzebuję twej pomocy by najlepiej wykonać dla ciebie swą powinność. Jam niegodny twego spojrzenia, ale powiedz tylko słowo a będzie chroniona wola moja ~ poprosił w bezgłośnej modlitwie parafrazując słowa pisma.
To co czuł Czerwony Brat było co najmniej dziwne. Błogosławieństwo Pańskie wpłynęło w niego i przepłynęło niczym wartki strumień rzeki, by po chwili stać się wspomnieniem. Jakby sam Pan chciał mu przekazać, że nie warto walczyć z wampirem.

Guze nie odrywając wzroku od Fyodora przesunął się szykując do wstania. Jednak sapnął ciężko i znów opadł.
- A dlaczego ludzie walczą ze sobą? Bo obaj chcą tego samego. Krwi ludzi w Płocku? Bogactwa stolicy? Nie wiem. Wiem, że się nienawidzą.
- Dobrze. A Benezja? Też ceni sobie niezależność? Co jest dla niej ważne i… jak ją spotkać?
- Francisca spojrzała na Reznova z uwagą - Nie będzie łatwo Ci stąd uciec, wiesz o tym, prawda?

Fyodor, teraz gdy łaska boża popłynęła przez jego duszę, przez chwilę ją wyczuł… i poczuł co się dzieje. Mury twierdzy jego woli były kruszone. Kamień po kamieniu i dopiero teraz to dostrzegł. Zdało mu się, że Franciska będzie mu miała za złe, ale nie mógł ryzykować. Nic nie powiedział. Zaatakował Guzego potężnym uderzeniem na odlew tym razem już nie przyjmując możliwości przerwania póki Guze będzie w stanie się ruszać, ale nie chciał go zabijać. Okaleczyć. Ogłuszyć. By przetransportować na dalsze przesłuchanie w bardziej kontrolowanych warunkach.
Gniewosz postąpił natychmiast w stronę Czerwonego Brata. Machnął nożem chcąc go trafić, jednak ostrze ledwie musnęło krawędzie szaty Inkwizytora. Anna wydobyła ze swoich ust jedynie krzyk przerażenia. W pomieszczeniu rozległ się dźwięk pękających kości. Ciało osunęło się na klepisko w magazynie.
Fyodor uśmiechnął się. Pan mu sprzyjał. Wampir nie zginął od uderzenia. Był ranny i to ciężko. Jednak jeśli nie kłamał co do swego wieku, to gdyby zginął prawdziwą śmiercią to jego ciało rozbiłoby się w pył.

Gdy wampir stracił przytomność Gniewosz upuścił nóż. Przerażenie na jego twarzy świadczyło o tym, że nie do końca rozumiał co się działo. Padł na kolana przed Fyodorem i rzekł:
- Wybaczcie panie.

Anna otrząsnęła się. Leżący ranny wampir nie miał w sobie już tego majestatu. Nie był ani tak piękny, ani nie wydawał się tak dobrą istotą.

- Wstań - polecił mu Fyodor - to nie ty, a wampir. Zawołaj pozostałych. Powinni być w zasięgu słuchu, ale nie wychodź za próg. Francisca… dokończymy przesłuchanie później. Był już ostatni moment nim by złamał moją wolę i mógłby mnie zdominować. Potrzebuję czegoś czym można Guzego zakneblować. Wampiry potrafią się wybudzać z najcięższych ran w ciągu minut, choć ran zadanych przez mój kostur tak łatwo nie wyleczy to nie chcemy ryzykować. Możecie czegoś poszukać? - poprosił niewiasty samemu rozglądając się za jakimś kawałkiem szmaty i czymś co można Guzemu do gardła wepchnąć.
- Mam nieco szmat na bandaż… może to wystarczy. - Anna zabrała się za przeszukiwanie przypasanej sakwy i po chwili wydobyła z niej nieco opatrunku. Podała materiał Fyodorowi. Było jej głupio. Nie do końca rozumiała co wydarzyło się w jej głowie, na szczęście pamiętała co wampir mówił. - Ja… widziałam tego, którego nazywał Rokitą.
Gniewosz ruszył biegiem do drzwi. Czuł potrzebę natychmiastowej rehabilitacji swego postępowania. Jak wyjaśniłby kanonikowi, że przebił nożem inkwizytora? Po chwili wszyscy słyszeli jak nawołuje towarzyszy.

Francisca pozornie nie przejmując się wyznaniem zakonnicy mając w pamięci mgły i cienie wokół katedry skupiła wzrok na podłodze. W pomieszczeniu panowała ciemność, toteż więcej jej przychodziło z macania worków niż z przyglądania się im. W końcu znalazła jeden pusty płócienny worek i sznur do jego związania. Cóż, cokolwiek w nim schowano już zmieniło właściciela. Poza tym mieli w magazynie spory zapas klepek, obręczy i gwoździ. Cóż, tu przyjeżdżały, lub stąd wyjeżdżały części do produkcji beczek.

Fyodor, w przykucu pogrążony w poszukiwaniu prowizorycznego knebla znieruchomiał na pół sekundy, po czym wstał i podszedł do okna, zachowując pół metra odstępu od niego i wypatrując
- Gdzie? - zapytał ściskając drzewiec w ręce.
Anna powoli wykonała knebel z opatrunków i założyła go wampirowi z zainteresowaniem przyglądając się jego uzębieniu. Na pierwszy rzut oka nic go nie wyróżniało. Dopiero po chwili oceniła, że było ono niezwykle zdrowe. Mężczyźni w tym wieku zazwyczaj nie mieli kilku zębów, tymczasem Guze zachował komplet. Świadczyło to o doskonałym odżywianiu, diecie bogatej w owoce i unikaniu karczemnych bójek. Czy wampiry mogły leczyć zęby?Tak naprawdę chciała się przyjrzeć dokładnie temu nieco innemu aspektowi szczęki. Kły po dokładnej analizie były ciut ostrzejsze i ledwie zauważalnie większe niż u innych ludzi. Jednak zakonnica wiedziała, że bez wiedzy medycznej jaką posiadała nie byłaby w stanie zauważyć tej różnicy.
- W zakonie sióstr. - Sprawnie opowiedziała owo spotkanie i wizję związaną z Rokitą. Pominęła, że konfrontacja miała miejsce przy kąpieli.
Błysk w oku Fyodora był wyjątkowo nieprzyjemny, ale szybko odwrócił spojrzenie.
- Będziemy musieli porozmawiać o przepływie informacji. Nie mogę tak pracować. Nie mam zamiaru tak pracować. Ale to później. Porządny ten knebel? Wampiry mają bardzo silny zgryz. I nie siedź przy nim tak długo. Może się ocknąć i wziąć cię za zakładnika. Nigdy nie wiadomo z ich nieumarłym metabolizmem.
Wziął sznur który znalazła Francisca i związał mu ciasno ręce za plecami. Nie przejmował się delikatnością… zwykle trzeba pozwolić krwi płynąć by nie pozbawić więźnia dłoni… tutaj nie trzeba było. Poprowadził też sznur i związał mu kostki. I z góry i z dołu użył znacznie więcej liny niż ktokolwiek uznałby za potrzebne w przypadku człowieka.
- Chciałam ci to przekazać wcześniej ale tylko biegasz po mieście zamiast przystanąć chwilę i posłuchać. - Anna odsunęła się od ciała wampira. Nie komentowała dalszej wypowiedzi Fyodora, jeśli nie widział, że zachowuje się jak rozwydrzone dziecko to był jego problem. - Nie znam się na węzłach, więc dobrze będzie jeśli sprawdzisz. - Podeszła do drzwi pomieszczenia. Chciała już wrócić do zakonu i zobaczyć się z Gerge.
Fyodor w ciemności nie mógł tego dostrzec, ale na słowa Anny wenecjanka pokiwała głową.

Dwaj ludzie kanonika pojawili się ze srogimi minami i z pałkami w rękach. Gniewosz musiał w progu magazynu powiedzieć im o wampirze jakiego pochwycili. Teraz Trypl podrapał się po brodzie i zapytał:
- No i co dalej?
Sroka skrzesał pochodnię dając nieco światła w małym pomieszczeniu. W zasadzie nic nowego nie odkrył, poza szczurami i karaluchami, które wybiegły z kręgu światła. Drewno było mokre i pomieszczenie szybko zaczęło napełniać się dymem.

- Potrzebujemy więzienia - zastanowił się Fyodor - musimy przenieść Guzego. Może braciszkowie się zgodzą, ale wątpię by chcieli dzielić przestrzeń z dziecięciem ciemności. Możemy go wziąć do mojej kwatery w karczmie, ale to nie jest idealne…

Wenecjanka rozejrzała się ostrożnie. Myślała już o tym. Myślała, gdy pierwszy raz wchodzili do domu Dohna. Klasztor był niebezpieczny, współpraca biskupem również, ale dom kupca, który był położony wśród miejskich zabudowań mógł być przynajmniej chwilowo w miarę bezpieczny. Choć z pewnością każda z sił spróbuje ich dosięgnąć.
- Jest miejsce, którego wczoraj nikt nie traktował jako potencjalnej kwatery inkwizycji. Może być szpiegowane jak wszystko, ale ma kilka zalet, których nie znajdziemy w klasztorze lub pytając biskupa. Dohn okazał się sługą wampira. Wie o tym biskup i nie będzie mógł temu zaprzeczyć. Inkwizycja musi zbadać miejsce, w którym mieszkał szukając śladów jego działalności. Nikt nie może nam zabronić tam przebywać. Co więcej, możliwe, że rzeczywiście coś tam jeszcze znajdziemy. Musimy pilnować, aby nie dostał się w ręce kogoś innego.
- Dom kupca jest bezpieczny dla wampira i łatwo będzie go tam więzić. Sami zaś jesteśmy w posiadaniu największej siły zbrojnej w mieście do czasu powrotu księcia. Nawet jeśli jest tego niewiele.
- Musimy też porozmawiać z dala od… od ludzi…
- rzuciła okiem na plecy jednego z ludzi kanonika - Musimy porozmawiać. Mamy sobie wiele do przekazania.

Fyodor kiwnął głową raz, drugi i trzeci…
- Dobry pomysł. Tak zrobimy jeśli nikt nie ma lepszego pomysłu.
Reznov odczekał na propozycję, ale nie usłyszał żadnych. Anna pokręciła przecząco głową. Chciała opuścić to miejsce i zobaczyć co działo się z Gerge i Walterem. Czy zakonnicy zmienili usztywnienie? Czy zrobili to dobrze?
- To dobry pomysł.
- Więc postanowione.
 
Aiko jest offline