Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2019, 12:37   #64
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Stary konował był w nie mniejszym szoku niż ochrona z kałasznikowami. Jeszcze przed sekundą jego mózg pracował na najwyższych obrotach - nie był taki pewien czy wyrok faktycznie już zapadł, czy jego Mateo po prostu zaczyna jakieś negocjacje z pozycji siły. Dopracowywał ostatnią linię obrony, gdy nagle w ułamku sekundy przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie. Szczęśliwy kapelusz Mateo Vallanze szybował w powietrzu, razem ze sporą częścią jego mózgu.
Tito zadziałał instynktownie, rzucając się na najbliższego ochroniarza by zbić lufę w bok, a następnie wyrwać mu karabin.
Martinezowi nie trzeba było mówić, co ma robić. Choć był młody, znał zasady gry. Gdy tylko Tito wystartował w kierunku jednego ochroniarza, on obniżył głowę i również rzucił się w kierunku tego drugiego, z zamiarem powalenia go i wyrwania mu pukawki. W końcu nie wiadomo po czyją głowę sięgnie teraz snajper.
Chwilowe zaskoczenie minęło, ale te ułamki sekund pozwoliły Wężom uzyskać przewagę. Chwycili ochroniarzy Mateo próbując powalić ich, wyrwać broń z rąk. Przeżyć.
Tito zacisnął dłonie na lufie i szarpnął w bok. Sicarios Uccozów nacisnął spust i tuż koło głów obu szarpiących się mężczyzn rozszedł się huk wystrzałów. Wdzierający się w uszy, niczym szalony świder. Gorące łuski poleciały w bok zasypując na pół piaszczystą, na pół kamienistą plażę. Żołnierz kartelu szarpnął się, warknął dziko i nagle jego skroń zwrócona w stronę skał z których padł pierwszy strzał eksplodowała w gejzerze krwi i kości.
Tymczasem Angelo staranował swojego przeciwnika i obaj znaleźli się na ziemi. Facet trzymał karabin żelaznym uchwytem a kamizelka taktyczna na jego ciele wbijała się w ciało Węża. Mężczyzna wybałuszył oczy, zacisnął zęby i wytężył wszystkie siły, by zrzucić z siebie Martineza. Warczał przy tym jak dzikie zwierzę. Na razie jednak ani Angelo, ani ochroniarz Uccozów nie zdołał uzyskać przewagi w tych sprowadzonych do parteru przepychankach.
Tito wyszarpnął karabin z rąk upadającego trupa. Następnie wyrżnąl kolbą w łeb bandziora szamoczącego się z Angelo.
Uderzony w głowę poleciał w bok. Na piasek i kamienie. Sięgnął ręką do nogawki spodni. Miał tam kaburę z pistoletem. Tym zajął się Angelo, rzucając się, by jako pierwszy sięgnął broni.
I znów znalazł się przy przeciwniku. Skoczył, jedną ręką łapiąc go za nadgarstek, a drugą próbując wyszarpnąć spluwę - przyczynę przepychanek. Jednak zbir Uccozów nie był w ciemię bity. Zrobił dziwny wygibas na ziemi i wyprowadził ładne kopnięcie. Jego mocny, wojskowy but, trafił Angelo w palce. Przez dłoń Węża przetoczyła się fala bólu, płynąc dalej, do mózgu. Kopnięcie było solidne. Możliwe, że nawet poprzetrącało palce Angelo.

- Puta madre, przestań się z nim bawić! - Tito uniósł kałacha na ramię i wycelował gotowy zakończyć przepychankę, gdy tylko będzie miał na tyle czyste pole do strzału, by nie uszkodzić Angelo.

Martinez zaklął paskudnie. Zerkając w stronę Tito, po prostu odchylił się w bok, by zrobić mu miejsce na czysty strzał.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline