Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2019, 22:16   #116
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Żenia odeszła poza wzrok wszystkich.
Harada, Wojtka, Szramy.
Chciała być chwilę sama gdy ból głowy niczym sodówka nagle opadał.

- Ej…- szturchnęła mentalnie zaszlochaną dramatycznie nastolatkę - Ej… Btk'uthoklnto. Już ok. Oddałam miecz, za chwilę wpadniemy na wycieczkę do Twojego domu… - zamruczała cicho.

“Co się dzieje?” Przebiegło między dziwnym zawodzeniem i szlochem. Co ciekawe płacz nie przeszkadzał zmorze w formułowaniu słów. Jakby ktoś szlochał, a ktoś inny mówił.
“Dlaczego to wszystko tak cholernie bolało? Dlaczego oni mnie związali?”

Żenia nieco się otrząsnęła gdy wrażenie, że jest ich więcej niż dwie się nasiliło.
“Podobno szalałaś podczas nowiu. Bali się, że coś bardziej narozrabiamy. Ale cię rozwiązał ten miły wujaszek. Co się działo przez te kilka dni co?”
Płacz ucichł, jakby go ucięło. Nastolatka została przyłapana na czymś.
“Związali mnie. Otoczyli tą barierą i dusili. A ja próbowałam się wydostać. Zaczerpnąć powietrza. A oni zacieśniają więzy. Powiedziałaś, że nie będzie bolało tak jak wtedy!”
Ewidentnie w głosie zmory pojawiła się złość.

“Przecież ty nie oddychasz.” - Żenia uniosła brwi - “Kiedy powiedziałam? Chciałaś zjeść Haighta?”

“Tam od razu nie oddychasz… nie musisz być taka… bezpośrednia”
Zmora najwyraźniej się obruszyła.
“No chciałam zjeść Haighta. No i co? Miało nam to pomóc. Gdybyś tylko dała radę… No to próbowałam go jakośtam… tego ten… no….I tak myślę, że trzeba było go zjeść!”
Ucięła w końcu. Miała jakąś dziwną huśtawkę nastrojów. Od płaczu do wybuchu przechodziła z prędkością… nastolatki.

“Ten tego no?! Ten tego no?!” - Żenia się zirytowała - “Mówiłam ci, że nie jadamy ludzi! Ale musiałaś kombinować, tak? No dlatego cię związali.” - dziewczyna założyła ręce na piersiach jakby gadała z kimś stojącym obok a nie sfochowaną, wypaczoną stworą w swojej głowie. - “Teraz się będziesz wściekać na mnie jak sama zawaliłaś tak? Teraz jak cię zabieram na wycieczkę? Gdzie masz okazję pokazać jaka jesteś silna i potężna, tak?” - Żenia też się fochnęła.

“Jaką wycieczkę?”
Ciekawość wylewająca się z pytania zmory przyćmiła wszelkie inne uczucia jakie wcześniej dało się słyszeć.
“No jaką? Dokąd jedziemy? Powiedz, proszę! Proszę proszę! Obiecuję nie jeść ludzi bez pytania! Powiedz, dokąd jedziemy?
Oczy wyobraźni podsuwały Żenii wizję niższej od siebie młodej dziewczyny, która złapała ją za koszulkę i skacze w koło z wyrazem proszących oczu.

- Teraz to proszę, co? Pamiętaj, że obiecałaś. Lepiej dla Ciebie, jeśli sen o Zapalniczce to był tylko sen - Żenia tupnęła nogą jakby odganiając Tusię - Nie chcesz mieć niespodzianki? Jesteś pewna?

“Jaki sen? Niespodzianki? Hmm” Żenia zadała ćwieka Zmorze. T najwyraźniej nie potrafiła zdecydować czy woli wiedzieć już teraz, zaraz, czy może jednak poczekać i mieć radość niespodzianki. Wzorem osiołka postawionego między dwoma żłobami z sianem zamilkła. Raczej nie padłaby z głodu nie mogąc zdecydować, ale i tak nagła cisza, po wybuchach emocji była dziwna dla Żenii.

Korzystając z zagwozdki zadanej Nahajce, Wrona wróciła do Wojtka i Szramy.

Uklękła przed wilczycą ale nie pchała się z łapami. Wiedziała, że wadera cierpi i tak w jej obecności.
- Nadzieja pomszczona, Szrama. - uśmiechnęła się smutno do Alfy. - Teraz czas wyciągnąć Antka i chłopaków. A potem jeśli uda mi się wrócić chciałabym pomówić. Dobrze? Zgodzisz się? - Żenia zdała sobie sprawę, że jeśli Obserwuje je Harad to trafia go ponownie szlag.

Wilczyca przekrzywiła głowę. Nie rozumiała.
- Tak. Pomszczona. Dlaczego nie chcesz teraz rozmawiać? - słowa rozbrzmiały wprost w głowie dziewczyny. Wilczyca lubiła kontaktować się przez przekaz myśli. Nie musiała zmieniać formy.
“Ej… słyszysz głosy? Ona mnie słyszy?”
Zmora podjęła dialog w głowie brunetki.

A było tak pięknie…
Dlaczego jej głowa stała się Dworcem Centralnym?

„Cicho, mogę gadać tylko z jedną na raz”

- Bo to nie czas na tą rozmowę. A jeśli nie wrócę to i tak nie będzie miała znaczenia. - Żenia wytłumaczyła po swojemu - Dziękuję za Twoją pomoc z Rishi. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

Wrona uśmiechnęła się i skłoniła waderze lekko.
- Czy ty tutaj starasz się odwalić jakieś nieudolne pożegnanie? - wypalił Wojtek. - Co?

“Zdecydowałam” Zabrzmiało w jej głowie. “Chcę wiedzieć dokąd jedziemy!”

- Jak to bez znaczenia? Słowa nie nabierają mocy z czasem - napłynęła wprost do głowy myśl od Szramy.

- Nieudolne? - żachnęła się dziewczyna - Jak to nieudolne? Może nie jestem złotoustym skaldem opowiadającym sagi ale chyba przekaz jest jasny, hm?

Rrraaannyy…
Telefony w mojej głowie!!!

„Idziemy. Nie jedziemy. Do malfeasu! Cieszysz się?” Żenia połaskotała Zmorę za wyimaginowanym uchem.

- Chodzi o temat do omówienia. Nie o same słowa, Alfo.

- Wiem, że do Malfeasu - odpowiedziała Szrama na słowa nie kierowane do niej - I nie, nie odczuwam radości z tego powodu. Nie jestem też alfą. Alfy mają swoje watahy - w głowie Żenii przemawiała wojowniczka tonem zupełnie do siebie nie podobnym.

“Do Malfeasu” Zmora zaś smakowała słowa. Mentalnie oblizywała się, a tatuaż zaczął mrowić. Niczym wąż, który pod skórą ruszał w wędrówkę.

W końcu przemówił Wojtek, który jako jedyny nieobecny w głowie Ukrainki powiedział:
- Nie powinnaś iść sama. To nie tak powinno wyglądać. Jest tu plemię Srebrnych Kłów, czy nie powinni rzucić się do walki? - stał z rękami w kieszeni jeansów. Co jakiś czas zerkał na czubki swoich butów.

Wrona podeszła do starszego wilkołaka i wtuliła się w niego łaszącym ruchem.

- Nie wiem jak „powinno” wyglądać. Ty się nie martw. Złego diabli nie biorą. A ja mam Zmorę.

- Zostawię wam mój plecak, ok? Zależy mi na nim i jego zawartości. Nie chcę brać go ze sobą. Wojtek jakby co zabunkruj się u mnie.

Skinął głową. Zagryzł zęby. Westchnął głęboko.
- Ile myślisz, że to potrwa?

“Malfeas” powtarzała w głowie Zmora.
„Znaczy się cieszysz?”

- Nie wiem. Tydzień? Czarny z chłopakami już drugi tydzień nie wracają.

„Dla mnie byłaś i jesteś alfą. Z watahą czy bez, Szrama”

- No właśnie. Z chłopakami. A ty z czym idziesz? Ze zmorą? Kontrolujesz ją? - Wojtek wszedł w fazę złości.

- Wojtek, jak pójdę sama i mnie wetnie, to pół biedy. Jak pójdę z kimś to może się różnie skończyć. Zapalniczka poszalała, nie dałam rady jej uratować. Ktoś tu musi mieć oko na ten cyrk. - Żenia pominęła temat kontroli Zmory. - Idę pogadać z Haradem i wybrać bety Antka.

- Żenia, słuchaj. Ten ciężki temat - ronin skinął głową na Szramę, która zerkała na nich nie wiedząc o co chodzi - myślę, że nie masz co z nim czekać. Wiesz? Jeśli ma się dowiedzieć od kogoś, to lepiej od ciebie niż od ludzi Harada.

- O co wam chodzi? - głos wilczycy zabrzmiał w głowie Żenii i przedarł się przez monotonne:

“Malfeas”

Żeńka skrzywiła się. Łypnęła na Wojtka spod oka.
- Szrama, słuchaj. Z akcji na tancerzy przeżyła dwójka i dwójka krewniaków. - stwierdziła prosto z mostu. Miała do czynienia z lupusem. Ciężko nakręcać makaron na uszy wilkowi. - To nie jest łatwy temat. Zapalniczka uznała, że warto dać im szansę na odkupienie win. A oni chcą odkupienia. - brunetka obserwowała reakcję Wadery.

Sierść wilczycy zjeżyła się.
- Zapalniczka. - rozbrzmiało w umyśle dziewczyny - Ona nie żyje. Oni są w twoich rękach. Czy uważasz, że zasługują na odkupienie?
Wzrok jednego oka przeszywał brunetkę badawczo.

- Dałyśmy im obie szansę. Chciałam poczekać na Czarnego i, Ciebie i to omówić. Są na naszej łasce. Co zyskamy jeśli zetniemy im łby jak Harad nieprzytomnemu jeńcowi? Ten który stał za wszystkim i większość jego ludzi nie żyje. Zginęła z naszych rąk.

- Będziemy teraz zbierać starszyznę przed zabiciem każdego pomiotu żmija? Tak? - myśli Szramy nie były natarczywe. Były dobitne w swej prostocie. Dziecinnie logiczne.

- Nie każdy pomiot żmija jest z gruntu zły. Ty mnie nie zabiłaś. Dałaś mi szansę. Mimo, że śmierdzę. I mam zmorę na ramieniu. A mimo to walczyłyśmy razem. Opiekujesz się mną.

- Z nimi nie walczyłam. Zabili moją siostrę w zasadzce. - Żenia nie do końca była pewna czy kolejne myśli Szramy były zachwiane. Nie mogła wyczuć jej samopoczucia. Słowa w jej głowie nie miały tonu głosu. Nie była też pewna na ile lupusy są ironiczne. Słowo “siostra” było użyte na przekór? Członkini watahy? - Mam się opiekować też nimi? Dlaczego?

- Nie, nie masz. Niczego ci nie narzucę. Chciałam, żebyś wiedziała. Kobieta, Dzikie Serce, wierzy, że jest lupusem. Nie jest. Urodziła się jako człowiek. Ale wierzy z całego serca, że jest urodzonym wilkiem. Może jej rolą jest ochrona ciebie? A może nie. Nie wiem. W każdym razie oni żyją. Jeśli nie wrócę to Harad pewnie ich zabije. Dlatego powiedziałam, że temat może być nieważny.

- Darując im życie, wzięłaś za nich odpowiedzialność. Po to, żeby Harad ich zabił? Dobrze rozumiem? - analizowała wilczyca.

- Wiesz, no nie planuję ginąć ale to moja pierwsza wyprawa do piekła i może być różnie. - Żenia straciła nieco cierpliwości - Nie chcę ich zabijać. Myślę, że każde z nich dostało drugą szansę po coś. Szczególnie teraz gdy Zapalniczki już nie ma. Ale zabrać ze sobą ich nie mogę. A kto ich obroni jeśli nie wrócę? Ty? No nie. Wojtek? Tym bardziej nie. Ktoś z ekipy Harada się wstawi? Nawet nie wiem gdzie Harad ich odesłał. Chcę to ustalić.

- Czyli darowałaś im życie, żeby ktoś inny ich zabił - Szrama przewróciła jednym okiem starając się pojąć logikę Żenii - Oni zabijali wilkołaki. Żenia, oni zabijali nas. NAS. Oni i my. Czy widzisz granicę? Ilu naszym podarowali życie? Nadziei? Nie. Zaczaili się na nią w piątkę. I rozumiem, że było to bardziej miłosierne, niż ścięcie ich jeńca, przez naszego wojownika. Tak? To chcesz mi powiedzieć? Potem decyzją twoją i Zapalniczki oni stają się jednymi z nas. Tak? Czy coś źle rozumiem?

Tym razem przekaz niósł ze sobą negatywną emocję. Ciężko było wyczuć czy złość, czy też wylewał się z niej żal. Wojtek tylko stał opierając się o jedno z drzew i patrzył na dziewczynę mówiącą do wilczycy.

- Nas? Oni? Wy. Nie. Nie stają się częścią nas. Doskonale wiedzą, że nie będą jednymi z was. Tak jak nie jestem ja. Ale „was” jest coraz mniej. „Was” nie przybywa. Tych innych za to tak. Jaka jest różnica między daniem drugiej szansy tej dwójce a daniem szansy innym zbrodniarzom nacji w przeszłości. Bo „oni” są z pewnością wybrykiem historii, tak? Bo nikt z garou nie dokonał nigdy niczego gorszego?

Szrama skinęła pyskiem.
- Zaakceptowaliśmy cię. Walczyliśmy ramię w ramię. Nie jesteś jedną z nas? - rozległo się w głowie brunetki.

“Co za ignorantka. Weź ją ucisz, co?” dodała Zmora.
„Spytaj Harada jak bardzo jestem jedną z was”.
- Mam pewien pomysł. Wybacz na moment. Ale dostaną swoją szansę odkupienia win. - Wilczyca podniosła swój zad i z zadartym ogonem ruszyła w stronę caernu.

Wojtek spojrzał pytająco na Żenię. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Chyba poszło dobrze, co? Nie rzuciła się na ciebie.
- Nie wiem. - odprowadziła Szramę spojrzeniem.

Wilczyca rozmyła się. Przeszła na drugą stronę. Nie szła rozmawiać z Haradem. Nie miała zaufania do Alfy? A może potrzebowała skonsultować “pomysł” z szamanem? Albo dwoma szamanami? Ciężko było do tego dojść.

- Spróbuję ogarnąć tematy Zapalniczki. Nie, żebym był w tym jakiś dobry, ale jeżeli wrócisz z Czarnym a ja miałbym dołączyć do Watahy, to dobrze byłoby pokazać swoją przydatność. Co myślisz?
Zapytał mężczyzna podążając spojrzeniem za spojrzeniem Żenii.
- Tak - przytaknęła nastolatka - to dobry pomysł. W telefonie masz namiary na Zośkę. Wie, że jesteś ode mnie. Widziała Cię w kamerkach. Pomoże Ci. Tutaj jest plecak. Zostawiam kilka rzeczy. Zabieram tylko nóż. Klucze do mieszkania są w środku. Uważaj na siebie. - Żeńka podała plecak Buremu Kłu.
Wziął go od niej niechętnie. W końcu złapał ją za rękę w której trzymała plecak i przyciągnął do siebie. Objął ją niespodziewanie.
- To ty na siebie uważaj.
- Słowo harcerki. - przez myśl przebiegło jednocześnie „słowo przeszkolonej żeńskiej wersji Bonda”. - Żenia wspięła się na palce i przyciągnęła głowę Wojtka do swojej. Oparła czoło o czoło marudy i przymknęła na chwilę oczy. Czerpała pociechę z bliskości ronina. Nie chciała go martwić ale zaczynała odczuwać zdenerwowanie. Chciała mieć to już za sobą.
Trwali tak chwilę, aż w końcu on pierwszy puścił.
- No, to idź już tam. Dowiedz się, czy wszystko gra. Wyciągnij Czarnego. I wracaj szybko. Tam zdaje się jedziemy oczyścić Toruń, czy coś.
Żeńka pokiwała głową ponownie i uśmiechnęła się.

Tymczasem z szarej mgły, jaka zaczynała się zbierać na polanie wyszła wilczyca o jednym oku. Wróciła. I najwyraźniej chciała się pochwalić pomysłem.
- Dostaną szansę udowodnienia przydatności. Rozmawiałam z Rishi. - myśli przebiegły po głowie Żenii, dopiero po chwili zorientowała się, że to głos Szramy w jej umyśle.

Nie wiedzieć czemu kolejną myślą była arena gladiatorów.
- tak? Jaka to szansa?

- Kompas. Szaman mówi, że jeśli was odpowiednio przygotuje, to przejdą wszyscy. Wszyscy oni pachną podobnie do ciebie. Dalemir to potwierdził. Więc jak sądzi Michaił Zmory nie powinny Was atakować w Malfeasie. Za jednym zamachem będziesz mogła się nimi zająć, uzyskać pomoc i dać im szansę na odkupienie. W tym czasie Harad nie zetnie im głów, a ja nie poprzegryzam gardeł.
Ostatnie słowa dały do zrozumienia Żenii jaką alternatywę wymyśliła Szrama dla Tancerzy Skór.

- Sprytne. Nie podejrzewałam lupusów o perfidię. Ale uczę się dopiero sześć tygodni. - komentarz Żenii trudno było uznać za szyderstwo bo wypowiedziany był skończenie uprzejmie.

- Wiele nauczyłam się od ludzi. - odpowiedziała wilczyca.

“To będzie ciekawe” przebrzmiało i Żenia nie była pewna, czy to jej własna myśl, czy też Zmora.

- Nie wątpię. - Żenia wzruszyła ramionami - Szkoda marnować czasu. Bo wbrew pozorom ta wyprawa ma cel i rozgrywana jest przeciw czasowi.

Ironia sytuacji i wcześniejszy komentarz Wojtka uderzyły ze zdwojoną siła. Po Czarnego i ekipę z Poznania rusza trójka niedoświadczonych pomiotów Żmija podczas gdy wielcy bohaterowie historii siedzą na zadach w cieple caernu.

Szrama straciła wiele w oczach dziewczyny. A uczucie „was” i „nas” nasiliło się aż do cierpnię ia skóry.

Wrona przekonała się też jakiego wsparcia oczekiwać może Czarny i w przyszłości. Najmocniej uderzyło ją to, że wadera z premedytacją osłabiła jej szanse na powodzenie dorzucając jej dwójkę nieopierzonych garou do krytycznej misji.

Odwróciła się na pięcie by ruszyć po rzeczy Antka bez dalszych komentarzy.

Później rzeczy działy się jeszcze wolniej. Szaman po otwarciu caernu przypisał kompas suplikanta do brunetki. Ponad półtorej godziny zajęło sprowadzenie Ryśka i Dzikiego Serca do Caernu. Wynajmowali hotel w Poznaniu, było to jedno z ostatnich zaleceń Zapalniczki.
Żenia wprowadziła ich w szczegóły działań pomijając szczegóły rozmów z Haradem i Szramą.

Siwy szaman wymalował im jakieś symbole na zewnętrznej stronie prawej dłoni, całej trójce. Dzięki temu mieli przeskoczyć razem z Żenią przez kompas. Żenia skorzystała jeszcze z ostatniej rady Wojtka i zerknęła na wschodzący księżyc. Poczuła jak żyły napełnia jej gniew. No i w końcu byli gotowi do wyruszenia. Dzikie Serce milczała i tylko co jakiś czas z podziwem patrzyła na jednooką Wilczycę. Pomysłodawczynię ich pomocy w przedsięwzięciu. Rysiek zaś starał się za wszelką cenę unikać spojrzeń Harada i jego ludzi.

Caern został otwarty. Najpierw wskoczyli w umbrę, którą jak zwykle w tym miejscu rozświetlał blask słońca. Wokół jednak nie było Żarptaków.

- Gdy będziesz gotowa nakłuj palec i skrop kompas krwią. Potem pomyśl o swoim totemie. Konkretnie o nim. Jest pewna szansa, że jeżeli nie skupisz się odpowiednio, to przeniesie waszą trójkę na plan burz, do Dziadka Groma. Powodzenia Córko Ognistej Wrony. - Powiedział siwowłosy szaman.

Żenia nie mogła być bardziej gotowa. Bez wahania nacięła palec i skropiła fetysz własną krwią.
Nie oglądnęła się na nikogo.
Zielona paszcza Pasikonika stanęła przed oczami dziewczyny tak, że niemal czuła wyziewy trujących oparów z jego nozdrzy.
 
corax jest offline