Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2019, 22:25   #117
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
“Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy tu wchodzicie”

Zbierało jej się na wymioty. Szarpnięcie było nieporównywalnie mocniejsze niż przy wszystkich wcześniejszych skokach w bok. Przebyła nieskończenie daleką drogę. O ile wszystko poszło dobrze, to była teraz w domenie Zielonego Smoka. W dłoni ściskała nóż i wahadełko. Do drugiej dłoni Michaił wepchnął jej coś przed samym przejściem. Nie zdążyła się temu przyjrzeć. Teraz za to była w kompletnej ciemności. Z otępienia wyrwał ją dźwięk wymiotowania. Miała towarzyszy. Tancerzy Skór. Finansistę i dziewczynę wierzącą, że jest lupusem. Wysokiej klasy grupa uderzeniowa, która miała wyrwać stąd najsilniejszego żyjącego w Polsce szamana, dwóch doskonałych wojowników i sławnego galiarda kontrolującego ogólnokrajową sieć krewniaków. To wszystko było jakimś nieporozumieniem.
Smród wymiocin wbijał się w jej nozdrza. Ściany były zimne w dotyku i znajdowały się dość niedaleko siebie. Była w jakiejś jaskini. Dlaczego nie pomyślała o latarce? O wyposażeniu? Gdzie będzie spać? Co będzie jeść? Co będą jeść, bo przecież była ich trójka. Dano jej wolną rękę w przygotowaniach. Zaufano jej. Tak przedstawią swoją wersję Harad z wielkim mieczem i miłosierna jednooka wilczyca. A teraz Żenia miała zupełnie inne przeświadczenie. Harad chciał się jej pozbyć. Chcieli się pozbyć Tancerzy Skór. Mieli Caern. Mieli szamana. Nikomu nie zależało na powrocie Czarnego. Myśli kłębiły się w ciemności.

- Tam - dobiegł do niej damski głos. Dzikie Serce próbowała określić jakiś kierunek. W absolutnej ciemności musiała sobie zdawać sprawę, że Żenia nie widzi żadnego “tam”. Wtedy brunetka poczuła dłoń na swoich plecach. Dotarło do niej, że ubrania się zniszczyły w dużym stopniu. Koszulka była obszarpana, bo Dzikie Serce zatrzymała się na jednej z dziur w koszulce. W końcu dłoń trafiła na dłoń Żenii. Ścisnęła ją i pociągnęła.

- Tam. Czuję ruch powietrza - kontynuowała “transrasistka”? Jak określało się ludzi, którzy wierzyli w to, że mieli urodzić się wilkami? W każdym razie jej zmysły okazały się bardziej czułe niż Żenii. Ryszard pomrukiwał. Był gdzieś przed nimi. W ciasnej jaskini szli częściowo na czworakach, częściowo w pół skłonie. Aż w końcu dotarli do pomieszczenia, które wydało im się bardzo jasne. Nadal byli w jaskini, ale teraz już ogromnej. Co kilkanaście metrów stała kolumna na której paliły się płomienie. Wyglądało to jak trzymetrowe pochodnie. A jednak światła nie było dość, żeby zobaczyć sufit ogromnej jaskini. Gdzieniegdzie z ciemności zwisały stalaktyty, których ostre krawędzie wystawały z ciemności.
Teraz mogła zobaczyć swoich towarzyszy. Im nie dano nic. Nie przypisano im ubrań, więc teraz szli obok niej. Nago. Pochodnie oświetlały ogromny połyskujący stos.

- Złoto? - zapytał niepewnie Ryszard Harwaziński.
- Szzzz - uciszyła go Żenia postępując niepewnie do przodu. Rozglądała się z mieszanką ciekawości i obawy. Próbowała odsunąć od siebie teraz rosnące rozczarowanie Szramą. Skoncentrować się na zadaniu i odnalezieniu Czarnego. Nie miała żadnego planu. Żadnego pomysłu jak to zrobić. W porównaniu ze snem-wizją wyglądało to jak szczyt amatorszczyzny. Poczuła igiełkę zniechęcania. Po której natychmiast się mentalnie kopnęła. Od zniechęcenia niedaleko było do poddania się, przyznania do porażki. A Ogórek poszedł za nią do Pentexu, to co? Ona nie pójdzie za nim do piekła?
Zmieniła formę by móc przyłożyć się nieco i skorzystać z węchu i wyostrzonych zmysłów. Próbowała wymacać co wcisnął jej stary Misza. Kompas wcisnęła w kieszeń spodni, a nóż wsunęła za pas. Chwyciła mocniej dłoń Kamili.

Była to kartka pożółkłego papieru. A na kartce rozrysowane jakieś kształty, połączone ze sobą. W kształtach były różne słowa:
Księstwo Centralne, Księstwo Aliara, Księstwo Aify, Księstwa graniczne, Księstwa Żywiołaków.
Mapa.
Dziewczyna trzymała w dłoni mapę. Gdy ją odwróciła to zauważyła drobny opis cyrylicą.
“Podobno wszelkie portale wewnątrz Malfeasu prowadzą do Księstwa Centralnego i zamku Cthonus. Unikaj ich. Mapa nie jest dokładna, bo nigdy tam nie byłem. Stanowi raczej obraz informacji jakie otrzymałem od duchów. Pokazuje co z czym graniczy.”

Żenia przyciągnęła oboje tancerzy i pokazała im mapkę. Odczekała aż obydwoje ją zapamiętają i schowała do kieszeni spodni.
- Musimy znaleźć stąd wyjście. A potem spróbuję namierzyć Czarnego. Rysiek, żeby Ci nie wpadło do głowy zabierać złota.

Żenia razem z Kamilą ruszały powoli w stronę jednej ze ścian, tam gdzie kopa złota była najmniejsza. Kminiła, że podążając wzdłuż ścian, dojdą w końcu do wyjścia.

Rzeczywiście mijając kolejne stalagmity sterczące z podłogi szły po łuku w świetle kolejnych pochodni. Góra złota miała na oko setki metrów średnicy, i kilkadziesiąt metrów wysokości. Na górze spoczywał wielki czarno-zielony kształt z rozwiniętymi błoniastymi skrzydłami. Łuskowate ciało było zakopane po części w złocie. W zasadzie mogliby wyjść z jaskini bez zwracania uwagi gada. Żenia zaś przypomniała sobie jakie wrażenie wywołał przy pierwszym spotkaniu. I przy powrocie z Ukrainy.

Zamachała dłonią na Ryśka, przyzywając go do siebie i Kamili.
Złapała dłoń mężczyzny i ścisnęła.
Czuła się nieco jak przedszkolanka i jak małe dziecko.
Dziwne, że Zmora również umilkła i przestała się wić i popiskiwać.

- To jest mój totem - ledwo poruszając ustami mruknęła w stronę swoich towarzyszy.
“Jak będziecie niegrzeczni to usmaży was puszczając bąka.“

Przepełniła ją mieszanka dumy i jakiejś dziwnej czułości gdy spoglądała na połyskujące łuski. Ale czuła też gniew i rozczarowanie. Gdzieś tam bulgotało też poczucie zdrady. Rozważała dostępne opcje na gorąco. Wyjść, pchać się przez cały Malfeas, walczyć i może nigdy nie znaleźć Czarnego. Nie mówiąc o utracie chłopaków i tancerzy. Gdzieś w przewrotnym charakterze Eugenii Bondar podnosił się środkowy palec. Do Harada. Do Szramy. Do Pazura w Mroku i wszystkich tych przyszłych i przeszłych przeciwników. Żaden z nich nie równał się śpiącemu Smokowi, zakopanemu w górze złota.
A gdyby tak…
Gdyby tak go przekonać do wyciągnięcia Czarnego, chłopaków i całej obecnej trójki z Malfeasu do caernu? Czy to byłoby równe prankowi, o jakim rozmawiali z Michaiłem?

Poprowadziła Kamilę i Ryśka za jeden z wyrastających z podłoża jaskini skalnych słupów.

- Pomówię z nim. - wyszeptała ponownie do dwójki - cokolwiek będzie się działo, idźcie za moim przykładem. Ale nie wiem jak zareaguje gdy go zbudzę w jego salonie.
Jednak słowa Wojtka gdzieś się zakotwiczyły. Żenia na dobrą sprawę potraktowała pazurami Fedira spadającego jej za plecami. W swoim mieszkaniu pewnie też by się wkurzyła na intruza.

A poza tym według słów Michaiła musiała odbyć ze smokiem rozmowę by wrócić do Poznania. Czy teraz czy później - co za różnica?

Spojrzała po dwójce Tancerzy, sprawdzając ich gotowość.

Sama też schowała się w mroku w niejakim oddaleniu od dwójki towarzyszy.

- Smoku… - powiedziała normalnym głosem bardzo starając się by nie brzmiał piskliwie - Smoku, to ja, Żenia.
Przybrała stonowany ton by wybijać Pasikonika ze snu stopniowo. Nie chciała, by doznał szoku.

- Eh Zygzak - bestia mówiła spokojnie i bez otwierania ślepi. Dmuchnęła swymi potężnymi dziurkami w nosie i obok Żenii zapaliły się dwie pochodnie, których nie zauważyła. Rozgorzały zielonymi płomieniami. Brunetka odsunęła się od nich nieco.
- Wiem, że nie jesteś sama. Wiem, że mi tu łazisz. Chyba nie myślisz, że możesz się pojawić w mojej domenie i przekraść, co?
“No tak”. Żeńka wyszczerzyła się. Z całych sił opanowała impuls nawinięcia na palec skraja podkoszulka i zakręcenia stopą w ziemi.
- Wiesz, nie chciałam przerywać ci drzemki. Każdy potrzebuje nieco snu dla urody. Chociaż tobie w ogóle sen niepotrzebny… - dorzuciła komplemencik na koniec pod wpływem jakiegoś impulsu.

Cytat:
“Myszy!”
- Nie drzemałem - zaprzeczył. - Ja nigdy nie drzemię! Ja… obserwowałem, czy z moimi powiekami wszystko w porządku. A teraz powiedz mi dwie rzeczy, Zygzak. Jak tutaj wlazłaś i co z Hakakenem?

Cytat:
“MICE”
podpowiedziało jej jakieś echo. I Wrona w końcu coś zaskoczyła.
Cytat:
“Musisz nauczyć się i używać przełomowych informacji w rozumieniu ludzkiej natury i motywów ich działania. Nauczyć się wykorzystywać techniki do przekonywania ludzi do własnych celów.”
Brzmiało jak regułka powtarzana na tyle często by zostać zapamiętana jako cytat.

- Już odpowiadam. - Żenia wróciła do swojej naturalnej, zwykłej postaci. Nadal nieco zaskoczona milczeniem Zmory.

Cytat:
Money!
Żenia miała przed oczami stosy złota. Majątek, którego nie byłaby w stanie wydać przez kilka kolejnych pokoleń.

- Przyszłam bo się stęskniłam. Dawno mnie nie odwiedzałeś a strasznie dużo się działo.

Cytat:
Idealogy!
Przeciwnik Smoka brzmiał jak dobry trop. Żenia zamruczała rozkładając ręce wplatając nawiązania do wroga Pasikonika w swą kolejną wypowiedź:

- Najpierw wcięło mi szamana i ekipę, którą chciałam zabrać do Hakakena. Z jakiegoś powodu zdecydowali się udać na wycieczkę i pozwiedzać egzotyczne kraje. Więc, żeby się dobrać do niego, musiałam znaleźć sposób, żeby ich ściągnąć z powrotem. - brnęła dalej wykazując swe oddania dla sprawy - No i tak się porobiło, Smoku, że znalazłam jedną ekipę, noooo tak średnio skorą do współpracy, nie wiem czemu zupełnie. I oni mieli takie zmyślne ustrojstwo, co pozwala odwiedzać totemy swoje albo swojej watahy. No i pomyślałam, że skorzystam i wpadnę z odwiedzinami i sprawdzić co u Ciebie.

Cytat:
Coercion!
Nie, to nie zadziała na incarnę Żmija.

- Pokaż to ustrojstwo - Smok otworzył ślepia i ruszył w stronę Żenii. Jaskinia się zatrzęsła, a gdy pysk znalazł się tuż przed nią znów przypomniała sobie jak za pierwszym razem widziała te półmetrowe zęby.

Kamila przykucnęła za jednym ze stalagmitów przestraszona. Rysiek udawał twardziela i służył jej ramieniem. Oboje też z niesamowitą wręcz szybkością oddalili się od Żenii, żeby przypadkiem wielka bestia chcąca coś teraz od dziewczyny nie zwróciła uwagi na tę dwójkę. Cóż, widocznie interakcje Kleszcza ze swoją watahą były mniej spektakularne.

- A proszę cię bardzo - Żenia uśmiechnęła się ponownie grzebiąc w kieszeni i w końcu pokazując totemowi kompas. - To to.

“No i co? Nie fajna wycieczka?” - puknęła mentalnie wrzeszczącą nastolatkę, która nagle zupełnie zamilkła.

Dopiero przy tym Córka Ognistej Wrony zdała sobie sprawę, że Nahajki nie ma. Przecież ostatnio w umbrze była wijącą się macką. A teraz nie było nawet śladu po tatuażu.

Smok pacnął w jej dłoń jęzorem wytrącając Kompas Suplikanta. Potem odwrócił łeb łypiąc okiem w stronę maleńkiego przedmiotu. Chwilę milczał, po czym wielka łapa przygniotła kompas i szarpnęła się rzucając go razem z kamieniami gdzieś na górę złota.

- Dobra. Już u mnie jesteś, to nie potrzebujesz tego więcej. Co dalej?

- Hm - Żenia obserwowała lecące resztki fetyszu, lekko się krzywiąc. No nic. Trzeba będzie zrobić nowy. - No co dalej. - poskrobała się za uchem próbując ugrać na czasie.

Cytat:
Ego!
Bingo!
To powinno zadziałać. Żenia poczuła się jakby ktoś zapalił w niej kilkanaście lampek. Dodało jej to skrzydeł, przekonania.

Twarz Czarnego mignęła pod powiekami.

To był ten moment. Gdy musiała zagrać za wszystko, all-in. Nie wiedziała, skąd się to w niej wzięło ale desperacja pokierowała nią w najmroczniejsze zakątki jej samej. Te głęboko skryte, kierujące się jedynie najniższymi instynktami, najprymitywniejszymi popędami. Sięgnęła tam, gdzie “wszelkie dostępne środki” stanowiły niemal tabu, bo były tożsamym z metodami żmija.

- No tak. Co dalej. Dalej potrzebuje wygrzebać tę czwórkę łosi, która podobno buszuje radośnie w Malfeasie od paru tygodni. Potrzebuję ich całych i sprawnych i nie uszkodzonych na ciele i umyśle, Smoku. Bo na Hakakena sama nie pójdę. I tak kminiłam, czy byś nie pomógł mi ich może wydostać jeśli nie masz za wiele w swoim harmonogramie? - Słowa popłynęły same. - A poza tym zastanawiałam się czy nie wiesz przypadkiem jak tam Pieśń Udręki się miewa, co? I zanim powiesz, że znowu proszę o pomoc, to jednak solowa próba pozbycia się Hakakena jest mało dobrym pomysłem. A ja chcę mieć pewność, że zadanie wypełnię. Do tego potrzebuję tę zaginioną czwórkę: najmocniejszego szamana, najlepszego galiarda i dwójkę najsilniejszych wojowników. - Żenia czuła się teraz jak mroczny wąż, nie jak Córka Ognistej Wrony. Jakaś jej część nienawidziła siebie - Sam przyznaj, że użycie Gaiańskich garou do tej akcji to byłby majstersztyk.

Smok kiwał łbem z uznaniem.
- No dobra, a jak chcesz ich znaleźć w Malfeasie? Co tutaj robią? Co z tą dwójką?
Zielone płomienie zapaliły się w kręgu wokół Tancerzy Skór.

- Umiem wahadełko - Żenia dumnie wypięła pierś - Podobno jest to najskuteczniejsza forma GPSu od … no… od dawna. A co robią? Nie wiem, Smoku. Wleźli wtedy w Pentexie i od tamtej pory słuch zaginął. Ale kto jak nie Ty wie co się dzieje w jego domenie? A ta dwójka nie wierzyła mi, że jesteś moim totemem to zabrałam ich ze sobą, żeby Cię poznali. Ona to najlepszy nos jaki znam, a on to rekin giełdowy i twarda męska klata dla przeciwwagi całego tego estrogenu. Zgodziłbyś się pomóc i przerzucił nas wszystkich w całości i bez szwanku w okolice Poznania? Dla Ciebie to jak betka.

Smok wyprostował się dumnie. Niczym Żenia chwile temu mówiąc o wahadełku.
- Czy ta dwójka chce wejść pod moje skrzydła? - Smok rozłożył skrzydła wyciągając je w górę, a ich krańce znikały w mroku pod sklepieniem. Rysiek na te słowa wyprostował się i spojrzał najpierw na Żenie, potem na Kamilę. Kiwnął głową na znak, że się zgadza.

Ze sklepienia coś się oderwało i wbiło tuż pod jego stopami. Ostrze. Lekko zakrzywione, trochę krótsze od broni Harada.
- Zatem będziesz mi służyć i wysławiać me imię, a ja obdarzę cię darami. A ty?
Kamila była lekko przestraszona. Żenia widziała, że najchętniej skuliłaby się w sobie, zmieniła w wilka i zawinęła ogon. Wzrok dziewczyn spotkał się na moment. Szukała wsparcia. Chciała zdjęcia odpowiedzialności, chciała, żeby to Żenia coś powiedziała, albo kazała jej powiedzieć.

Żenia zdała sobie sprawę, że Dzikie Serce nigdy nie będzie przywódczynią. Zastanowiło ją jakim cudem dziewczyna znalazła w sobie determinację na zostanie wilkołakiem, tancerzem skóry.
Kiwnęła lekko głową w stronę Kamili i zwróciła wzrok na Smoka z wyrazem zachwytu. Nie do końca udawała. Choć straszny i przerażający, Smok był zjawiskowy.

Pchnięta Kamila kiwnęla głowa i również przed nią wbiło się identyczne ostrze. Po chwili bez żadnych komentarzy trzeci z długich noży spadł przed Żenię.
- To nie jest zwykła broń - mówił smok, a jego słowa dudniły echem wewnątrz jaskini. - Z tymi ostrzami moje dzieci nie będą musiały się już szukać. A twojego szamana znajdę. Wydostanę. Potem przerzucę do Poznania. Wszystkich. Co pokazuje wahadełko?
- Gad opadł na przednie łapy i zniżył łeb do wysokości Żenii.

Rysiek oglądał swojego kleiva. Był ciemny, tak jak ostrze jakie przypadło w udziale Czarnemu, ale jednocześnie broń była dużo mniejsza. Może miała pół metra od nasady po czubek ostrza. Ale jednak broń od samego Smoka. On. Facet, którego Harad uczynił kmiotem w swojej firemce. Teraz miał Kleiva jak jego dawny szef. Uśmiech zagościł na twarzy nagiego mężczyzny i dodał mu złowieszczego wyglądu.

Żenia westchnęła w duchu.
Ale nie czas było się zastanawiać. Dotarło do niej właśnie, że udało jej się przekonać Szmaragdowego Smoka, wcielenie Żmija, Incarnę Popędu Mocy do pomocy.

Nie mogła w to uwierzyć. Z całych sił starała się zachować spokój. By nie zepsuć tego co udało jej się ugrać.

- Dziękuję, Smoku. Wszyscy dziękujemy. Twoja szczodrość jest bezgraniczna. - Żenia uśmiechnęła się i bęcknęła na kolana by skorzystać z wahadełka, rzeczy Antka i mapy Michaiła. Chociaż z perspektywy Pasikonika, mogło to wyglądać jakby padała na kolana przed nim samym. Żeńka miała to w nosie.

Skupiła się na rytuale.

Trwało to kilkanaście minut. Rytuały były swoistymi paktami z duchami, a domena smoka nie ułatwiała tego Żenii. Ale jednak sznur przy wahadełku się napiął. Metalowa końcówka celowała w pożółkłą kartkę z napisem Księstwo Aify. Żenia jeszcze raz przebiegła wzrokiem mapę. Nie było tam niczego, co mogło sugerować domenę smoka. Nie wiedziała jaka dzieli ich odległość.

- Wygląda na to, że jest w księstwie Aify, Smoku - Żenia uniosła głowę zadzierając ją mocno by spojrzeć na łuskowatego opiekuna.

- Zatem muszę odwiedzić Aifę. Zostańcie tutaj. Czujcie się jak u siebie.
Gdy bestia oderwała się od ziemi to podmuch niemal zbił ich trójkę z nóg. Jednak mimo wielkiego cielska gad w kilka sekund zniknął.

Żenia klapnęła ciężko na górę złota.
Oparła przedramiona na łokciach i przymknęła oczy.
Serce do tej pory niesłyszalne, waliło jej teraz w piersi jak oszalałe. W uszach czuła szum adrenaliny i czuła zimny pot na plecach.

- Ja pierdolę - to wyrażenie na stałe zagościło w słowniku Żenii pod hasłem interakcje ze Smokiem - ja pierdolę…


***


Spojrzała na Ryśka i Kamilę.
- Jak… jak wasze wrażenia?
- Jest… wielki - powiedziała Kamila. Stała nieskrępowana swoją nagością trzymając w dłoni ostrze i przyglądając mu się z uwagą.
Rysiek nieco bardziej starał się ukrywać swoje naturalne przymioty. Uśmiech nie schodził mu z ust.
- Myślę, że zeżarłby Sokoła Harada bez trudu. - szczerzył się stając za jednym ze stalagmitów wystających z pomiędzy złotych monet i różnego rodzaju biżuterii.

- Myślę, że ma na to szansę. - mruknęła Wrona - Pamiętacie o czym gadaliśmy w naczepie co? Nadal potrzebuję waszej pomocy. To - Żenia zakreśliła palcem w powietrzu - nie zmienia niczego. Gdy wrócimy - w myślach dodała “jeśli wrócimy” bo wciąż nie była całkiem przekonana o sukcesie - raczej nie chwaliłabym się każdemu i bez wyjątku kto jest waszym totemem. Czaicie?

- Oni są tym średnio zainteresowani - podjął dyskusję Rysiek. - Choć ciekawe co teraz będzie z Kleszczem. Chyba nikt mu już nie służy. Musi być tym mocno dotknięty. Myślisz, że ten Czarny będzie patrzeć na nas inaczej niż Harad? - dopytywał.

- A ty myślisz, że będąc sługami Smoka zyskujemy w ich oczach? Kleszcz był nikomu nie znany. Smok jest przecież wcieleniem Żmija! - mówiła Dzikie Serce. - Jesteśmy sługami Żmija. Staliśmy się tym, przed czym nas ostrzegano. - zagryzła zęby - tak Gajanie tworzą swoje własne potwory!

- Wiesz, nie chcę cię martwić, Kamila ale sam fakt, że zdecydowałaś się na zostanie garou poprzez pozbawienie pięciu innych garou skór jest aktem żmija. Nie czułaś swojego zapachu? To, że jesteś sługą Żmija nie oznacza wyroku. Oznacza, że twoja walka o zachowanie siebie jest trudniejsza. Może dzięki temu będziesz mogła pomóc innym? Zrozumieć. Pokazać czego się podejmują. I pomóc walczyć z Pentexem?

Żenia wciąż trzęsła się wewnątrz siebie.
- A co do Czarnego…
“Kuwa, przekonałam do pomocy samego Smoka. Może uda się przekonać i Czarnego?”
- … pomówię z nim i zobaczymy. Prawda jest taka, że ruszyliście do Malfeasu by szukać odkupienia. Gdy wrócimy, wasza pozycja się zmieni. Przynajmniej w teorii.
- Tak - podłapał Rysiek - Nic już nie będzie takie samo.

- Rysiek - Żenia była wciąż na fali przekonywania - Teraz liczę na pomoc o jakiej mi opowiadałeś. Wiesz destabilizacja i tak dalej. Dodatkowo, mój znajomy, chciałby pogadać na temat stanowiska prezesa zarządu swojej firmy z branży finansów. Myślisz, że to coś dla ciebie? A Ty Kamila dałabyś radę znaleźć resztki kompasu na tej górze?

- Jasne - powiedziała dziewczyna i zaczęła zmieniać się w wilka. Jej skóra była pozszywana z łat. Różne maści. Żenia zapominała jakimi istotami byli, ale te łaty i różne sierści przypominały za każdym razem, że brali udział w zabiciu innych wilkołaków i później zakładali na siebie ich skóry. Skóry trupów, które dzięki magii rytuału stawały się częścią ich ciał. Teraz łaciaty wilk węszył na górze złota.

Tymczasem Rysiek zagwizdał głośno. Zakrył swoją męskość złotym talerzem:
- Brzmi ciekawie.
- To pogadasz z nim o szczegółach. A znasz jakiegoś prawnika od korpoprzepisów? - Żenia w końcu opanowała się na tyle, że sięgnęła po nowy podarek Smoka. Toćnęła go najpierw stopą. A potem podniosła przez rękaw koszulki.

Zmora nie krzyczała. Jak wtedy, gdy Dalemir zamknął ją w czerwonym kółku wymalowanym pisakiem na jej ręce. Z jakiego powodu jej nie było?
Nóż był srebrny. Szeroki. Wygięty lekko. Z jednej strony zaostrzony, z drugiej ostry tylko do połowy. Nie była to broń obosieczna. Nie posiadał też jelca. Rękojeść byla wyłożona czarną skórą. O wyważeniu broni decydowała niewielka głowa smoka pod rękojeścią. Stanowiła przeciwwagę, przez co ostrze dobrze leżało w dłoni mimo sporej masy srebra z jakiej je wykonano.

- Musimy omówić co dalej, gdy stąd wyjdziemy. - Żeńka oglądała broń oczekując jak przy Nahajce nagłego mrowienia albo innej pułapki-zaskoczenia. Zastanawiała się co się stało z Nahajką i gdzie ta się podziewa. - Będzie się sporo działo - dziewczyna starała się być optymistką. I wierzyć, że Smok dopełni przyrzeczenia bez domagania się złożenia mu w ofierze jej trójki pierworodnych albo nie wiadomo czego jeszcze. - i jak wspomniałam, będę was potrzebować. Do tej pory złożone wam obietnice dotrzymałam. - podkreśliła - I nadal chcę trzymać się razem, ale będziemy musieli ustalić kilka kwestii. Pasuje wam?

- Tak, chyba mam jakiegoś prawnika - powiedział Rychu. Jego oczy szkliły się od wpatrywania w Kleiva. Oddychał głęboko z pewną dozą podniecenia. Choć reszta jego nagiego ciała na to nie wskazywała.
- Żenia… a kim jest tamta czwórka? - zapytał nagle zupełnie oderwany od tego o czym mówiła.

- To Czarny, Zaar i dwójka ahrounów z Tucholi. Jeśli, zaznaczam jeśli uda mi się przekonać Czarnego do zaakceptowania was, to i tak nie sądzę, by była szansa na wasz stały pobyt w caernie. Chciałabym żebyśmy zajęli się inną stroną. Chcę dzięki wam dotrzeć do krewniaków, szczególnie do tych, którzy są niezbyt szczęśliwi z garou. Zdobyć ich poparcie. A przez nich chcę zapewnić wsparcie ludzi do walki z Pentexem. Kamila, co byś powiedziała na zajęcie się ekologami, grupami tego typu, odszukiwaniem akcji Pentexu w naturze? Razem z Renią i Magdą mogłabyś też skupić się na odszukaniu innych tancerzy i dokoptowanie ich do naszej sprawy? Rysiek, z Tobą już wstępnie omawialiśmy co i jak. Ja zajęłabym się zdobywaniem informacji. Układ dość prosty mam nadzieję, i jedyne czego wymagam to lojalności. Bez całego gówna z działaniem za plecami. Pasuje wam? Jak tak to przedstawię to tak Czarnemu.

Wilczyca po chwili przybiegła wyrzucając złote dublony spod łap z czymś w pysku. Zjechała na zadzie z góry złota i wypuściła kompas wprost pod nogi Żenii. Potem zaczęła powoli zmieniać się w człowieka.

- Eee - Ryszard zdawał się nie do końca być obecny. - Tak, jasne. Tylko dlaczego… a dobra, nie ważne.

Dzikie serce stałą już jako młoda dziewczyna naprzeciwko Żenii. Była od niej starsza. Niższa i szczuplejsza. Włosy miała zaniedbane. Jej ciało było bardzo wysportowane i w żaden sposób nie krępowała jej nagości.
- Dobrze. Nawet lepiej, że nie będziemy mieć wiele kontaktu z Haradem. Choć przy poparciu Czarnego nie powinno być problemu, żeby włączyć nas do Septu. Cóż, najpierw musimy stąd wyjść.



Kompas nie był uszkodzony. Był najzwyczajniej zbyt mały, żeby łapa smoka go zniszczyła.

- Zajebiście! Dzięki. - Żenia z radości aż przytuliła Kamilę i upchała fetysz natychmiast do kieszeni. - Co dlaczego, Rysiek?
- No dlaczego Smok nie wiedział dokąd leci, skoro te noże tak działają? - powiedział w końcu Ryszard obserwujący dwie tulące się dziewczyny.

- No przecież tamta czwórka nie ma takich noży. - mruknęła zdziwiona Żenia
Ryszard przełknął ślinę. Mówił powoli. Robiąc pauzę co słowo.
- To… kim… jest… tamta… czwórka? Zbudź ducha w swoim nożu. Proszę.

Żenia skupiła się. Od kilku dni nahajka nie żywiła się jej więzią z duchami, więc teraz szybko mogła nawiązać kontakt z duchem zaklętym w ostrzu. On z chęcią przyjął od niej dar gnozy. I wtedy wszystko stało się jasne. Noże nie były tylko bronią. Noże były tym co ich scalało. Czuła, że obok niej stoi Rysiek. Czuła, że za nią stoi Dzikie Serce. Ich energia była niepowtarzalna. Mogła zamknąć oczy i wiedzieć dokładnie w którym miejscu się znajdują jej towarzysze. Ale ciekawsze było co innego. Czuła jeszcze cztery inne osoby. Wszyscy blisko siebie. Setki kilometrów od niej. Każdy z nich miał takie ostrze. Trójka z nich była zdrowa. Jeden był… martwy? To wrażenie wywołało pewną konfuzję, i sam duch ostrza nie mógł jej rozjaśnić. Dzierżący ostrze był martwy… ale zdrowy. Byli gdzieś daleko od nich. Ale w Malfeasie. Żenia wiedziała, że energia jaką czuła od Dzikiego Serca i Ryśka jest unikalna. Tamta też była unikalna, ale nie wiedziała któż to. Nagle pytanie Ryśka stało się zasadne i logiczne.

- To nie Czarny - Żenia klapnęła ponownie na kupę złota czując, że nogi jej miękną - Fuck… to nie jest Czarny. To inna ekipa Smoka… Czarne Spirale.

Myśli Wrony wystrzeliły. To tutaj cały jej misterny plan mógł upaść.

Czy Smok nie oleje obietnicy? Czy może wydostanie całą jedenastkę? Spotkanie z Pieśnią Udręki teraz? Żenia nie była przygotowana na nie. Ukrainka siedziała zszokowana trzymając w dłoni ostrze. Czy… Wrona przełknęła z trudem …. Czy był tam Złoty?

Nagle klarowny plan wykopyrtnął się i fiknął koziołka…
“Fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuck!!!”

- Słuchajcie, nie możemy… Nie możemy być z kleivami nigdzie w pobliżu caernu poznańskiego.
Teraz dopiero Dzikie Serce zaczęła oglądać swoje ostrze. Płomień pochodni odbijał się w ostrzach hipnotyzująco.
- Czy to znaczy, że jesteśmy jedną watahą? Czy oni… czy my jesteśmy teraz Czarnymi Spiralami? Jak zinterpretują to gdy odbijemy Czarnego?
Dziewczyna zdawała się być równie świadoma konsekwencji tej sytuacji, co Żenia.
- A gdybyśmy ich dopadli i zabili? - podjął Rysiek, ale wzrok Kamili wbił go w ziemię.
- Stracimy przychylność smoka. Prawda? - Dziewczyna odpowiedziała bez wahania, ale spojrzała na Żenię szukając potwierdzenia.

Ciekawe, że Ryśkowe rozkminy były tożsame z rozkminami Żenii. Chociaż brunetka obecnie rozważała zabicie nagiej dwójki. Byli zagrożeniem dla caernu. Ona sama też była. Jak można się pozbyć tego cholernego daru Smoka. To już drugi, który psuł jej plany…

Świadomość tego zaparła jej dech.
- Nie. Nie jesteśmy jedną watahą. - odpowiedziała głucho - Żeby być Czarną Spiralą musisz przejść przez Labirynt. Myślę, że ciężko będzie ich zabić. I tak, smok może mieć jakieś pretensje. W konflikty między swoimi dziećmi się nie miesza ale wątpię by patrzył przychylnie na wzajemne wybijanie się. - Żenia nie mówiła do końca prawdy. W końcu Smok cenił silniejszych.

Tak naprawdę Żenii pękało z bólu serce…
Odwróciła się od dwójki by ukryć łzy.

Czarny.
Zaar.
Tucholaki.
Wojtek.

Utraciła ich wszystkich za jednym zamachem. Poczucie straty zaparło jej dech.

A zyskała co?

Jeśli Smok nie dotrzyma przyrzeczenia, to wszystko będzie na nic. Nie tylko nie zobaczy jak Czarny zostaje królem Gaian, nie zobaczy dumnych Michała i Gutka ani jednookiego wilkołaka, którego kochała. Nie zobaczy wyników swojej pracy.

Poza tym ścierpła jej skóra na opcję przejęcia znajomości rytuału przez Czarne Spirale.

Nie widziała co robić.

- Nie wiemy gdzie poleciał smok. Nie wiemy kiedy wróci. Może spróbujemy jakoś znaleźć tamtą czwórkę? Może oni nie wiedzą jeszcze o nas? Żadna z Was nie wpadła na to, żeby rozmawiać z duchem ostrza. Jeżeli sprawdzali wcześniej to co widzieli? Wcześniej było ich czterech. Gdyby zabrać im ostrza i dać ludziom Czarnego? Smok nie chciałby potężnego szamana?
Próbował uspokajać sytuację Harwaziński.

Żenii opadły ręce.
- Rysiek, serio chcesz dać Smokowi narzędzia do namierzania Czarnego albo jego ludzi? - impuls do skreślenia tej dwójki rosła - Dopiero udało mi się was jako tako utrzymać przy życiu. Serio to proponujesz? - Żeńka warknęła poirytowana. - Czy masz już dość obecnego życia?

- No ale poprosiłaś go i on nam teraz pomaga, prawda? - Ryszard zdawał się być skołowany zaistniałą sytuacją. Dano mu prezent i wsparcie z jednoczesnym przekazem, że nie może ufać swojemu totemowi.

- Nasze obecne życie dopiero się zaczęło. Może rozejrzymy się po okolicy, zanim wróci nasz gospodarz? - zaproponowała Kamila.

- Posłuchaj, Rysiek. Smok to Żmij. Wcielenie siły. A nie przytulanka czy inny pluszak. Wybierając opcję zostania tancerzem skór wkroczyliście oboje na drogę spaczenia. Stąd wasz smród. Teraz przyjęliście Smoka jako opiekuna. Wierzę, że mimo to nie chcesz stać się spaczonym sługą Żmija prawda? - Żenia spojrzała uważnie na mężczyznę - Dlatego musimy i Ty i ja i Kamila być ostrożni w tym co robimy i jak postępujemy i oceniać co obiecujemy Smokowi. Każdy jego dar ma podwójne dno tak by skorumpować. Więc zastanów się dobrze nad tym co chcesz zrobić. Jeśli będzie jakiekolwiek podejrzenie o naszej trójce próbującej świadomie czy nie szerzyć korupcję na przykład wśród gajan, to nas zabiją. I nie wyciągnę z tego naszej trójki choćbym się zapluła na śmierć. Czaisz?
Żenia odczekała aż mężczyzna odpowie.

- Rozumiem - powiedział z zaciśnięta szczeką. - Widzą nas. Ale nie słyszą. Nie wiedzą co planujemy. Nie widzą naszego otoczenia. Zorganizujmy z nimi spotkanie. Na spotkanie weźmy ludzi Harada. I Czarnego. Ich nie będą widzieć. Niech oni zabiją tamtą czwórkę. Zabiorą ostrza. Czarny jest szamanem, to niech wykona na nich egzorcyzm. Albo zrobią z nich Kleivy na nasz użytek, albo niech je zniszczą. Przysłużyły się gajanom. Zawsze możemy udać zasadzkę, prawda? Coś się stanie, jeżeli Harad chlaśnie mnie ostrzem, żebym mógł wyglądać na rannego w walce? Chyba nie.

- Zajmiemy się tym po wyjściu z Malfeasu - Żenia pokiwała głową. Jeśli zdecyduje się pozbyć tancerzy to to nie była idea od czapy. Lub gdyby chciała pozbyć się smoka sama. - Możliwe, że ta czwórka w nim pozostanie. A jeśli Twój pomysł nie wyjdzie to mam jeszcze jeden.

Żenia nieco poweselała.
Tamtej czwórki szuka Pentex.
To była opcja do wykorzystania również.
Gdyby przekonać Pieśń Udręki do pomocy z Pentexem, mogłaby ubić dwa ptaki jednym kamieniem.

- Chodźmy się rozglądnąć. Kamila, prowadź.

Dziewczyna znów zmieniała się w wilka. Ostrze trzymane w dłoni stopiło się z jej ciałem. Była teraz ogromnym wilkiem, a srebrny nóż zmienił się w srebrzystą łatę na przedniej łapie. Ruszyła w stronę w którą leciał smok. Nie spieszyła się, jednak w tej formie poruszała się szybciej niż zwykły człowiek. Żeby za nią nadążyć pozostała dwójka musiała puścić się szybkim marszem. Ryszard spodziewając się kłopotów zmienił się w Crinosa. Ostrze pozostało niezmienione w dłoni. Było niewiele dłuższe od jego szponów.


***


Jaskinia skręcała i rozwidlała się. Jednak Dzikie Serce zdawała się czuć z której strony do jaskini wlatuje powietrze. Prowadziła ich do wyjścia. Wokół zaczęły pojawiać się różne cienie. Gdzieś wił się jakiś cienisty wąż.

I wtedy razem poczuła dziwne pełznięcie wewnątrz głowy. Coś wędrowało w jej czaszce. Jak wtedy, gdy Nahajka grzebała w jej głowie.

“Cześć. Wróciłam. Możesz mi powiedzieć co mi robisz? Oho, ładnie się wiedzie. Co to do cholery jest?”

Głos znajomej nastolatki rozbrzmiał w głowie dziewczyny. Poczuła jak poci jej się dłoń w której trzymała nóż.

“Ja ci nic nie robię. To Smok nie lubi mieć niespodzianek u siebie na chacie.” - tłumaczyła się Żenia - “A jak u Ciebie? Gdzie byłaś? Dobrze być znów w domu?”

Żeńka wcisnęła drugi nóż za pas, z drugiej strony.

“I nie grzeb mi we łbie!!!”
Żenia wypychała mentalnie intruza, sprawdzając ramię.

“A co? Opowiedziałabyś mi o tym jak znalazłaś smoka na górze złota? I jak przekonałaś go do ratowania Czarnego? Hahaha. ”
Przez dłuższą chwilę głośny śmiech był jedynym co Żenia słyszała.
“Musiałam szybko sprawdzić co mnie ominęło” powiedziała na moment przerywając śmiech.

“Cóż, system zabezpieczeń Smoka przynajmniej mnie nie bolał. Powiedz tym twoim pomagierom, żeby poszukali w jaskini jakichś stworów i poprosili o dary dla sług Smoka. Na zewnątrz nie ma czego szukać, chyba, że jesteś mocno zdeterminowana, żeby przejść tyle ile on przeleci w godzinę”

Żenia miała w głowie wspomnienie przelotu nad Ukrainą.

“Nie jestem jakoś specjalnie. Ale słuchaj no. Nie dałabyś rady polecieć sprawdzić co z Pieśnią Udręki i Złotym? Tobie samej chyba by poszło szybciej niż mi?” - Żenia wzniosła się na szczyty ale leciała na oparach przekonywania pozostałych po rozmowie ze smokiem.

- Kamila, Rysiek. W jaskini mogą być jakieś duchy lub stworzenia. Można by je poprosić o dary dla smoczej ekipy. Tutaj naokoło raczej nic nie będzie. A nie chcę się szlająć po Malfeasie.

“Żenia… ja jestem fizycznie uwiązana do ciebie”
Na potwierdzenie tych słów na przedramieniu pojawił się tatuaż, który zaczął rozrywać skórę. Wypełzła z niego czarna macka, która oplatała się wokół ramienia. Lewego. Po chwili macka zawinęła się i zaczęła przekształcać w wielki muskularne ramię, które zastąpiło ramię dziewczyny. Na ramieniu wyrósł ogromny kolec. Jakby pancerz, który miał chronić jej głowę w razie ataku z lewej strony. Po chwili na czarnym muskularnym ramieniu otworzyła się szeroka rana. Dopiero po chwili Żenia zauważyła, że z rany patrzy na nią wielkie żółte oko o pionowej źrenicy.

“ah…Malfeas. Myślałam, że pierwszy raz zobaczę coś innego. Ale Malfeas też może być.”

Kamila i Rysiek patrzyli na przemianę ich tymczasowej przywódczyni. Wilk złożony z kawałków cudzych skór i taki sam Crinos patrzyli bez komentarza na dziwne zjawisko.

Żenia też patrzyła bez komentarza próbując opanować … w zasadzie już sama nie była pewna co.
Po manipulacjach ze Smokiem, nałożonej smyczy postać Nahajki wciąż robiła wrażenie, chociaż już nie tak wielkie.

“I co? Będziesz się tak lampić na mnie cały czas? Jak jesteś uwiązana to gdzie byłaś jak byłam w jaskini?”

“Nie wiem”
W tonie głosu słychać było smutek. A oko się zamknęło.

- No dobra, rozejdziemy się. Poszukamy. - zakomenderowała Kamila. Żenia skinęła głową:

- Spotkamy się przy wejściu do jaskini. Poczekam na was tutaj.

 

Ostatnio edytowane przez corax : 12-01-2019 o 21:09.
corax jest offline