Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2019, 14:19   #182
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Torin był wściekły, już kolejny raz ktoś chciał mu odebrać broń poświęconą Moradinowi.
Wystąpił na przód odrzucając płaszcz odsłonił wszystkie symbole Moradina te na pancerzu, jak i na broni. Splótł ręce na piersi. To dokładnie wyeksponowało złoty kapłański symbol Moradina.
- Jam jest Torin Hameraxe kapłan i wojownik Moradina. Broń poświęcona Moradinowi nie zostanie rzucona, bo nie do tego został stworzona.
Przemówił w niebiańskim, potem powtórzył to w krasnoludzkim obserwując zachowanie niebianina i krasnoluda. Niebianin powinien znać swój język, tak samo krasnolud. Krasnolud powinien też znać reputacje Sonnlinorów „Tych , którzy obrabiają kamień.” Nie chciał się dać zwieść sprytnym iluzjom, z których słynne są gnomy.
Po chwili powtórzył tą kwestie we wspólnym, tak by większość mogła go zrozumieć.
- Nie mogę zrozumieć czemu przedstawiciel tak szlachetnej rasy, szczuje na siebie współpracujące ze sobą inteligentne rasy. Czemu przyczynia się swymi działaniami do zła.

Przedstawiciel sfer wyższych uśmiechnął się kącikiem ust.
– Krew mojego gnuśnego, anielskiego przodka najwyraźniej już dość mocno zatarła me ludzkie cechy – słowa mężczyzny były spokojne, a Torin z Heleną rzeczywiście zaczęli dostrzegać, że jest w nim więcej człowieka, aniżeli wcześniej sądzili. Nie emanował też tą aurą, która była charakterystyczna dla istot zrodzonych na wyższych planach. Stał przed nimi nie deva, a aasimar.

Skrzydlaty zerwał się nagle i jednym susem dopadł do krasnoluda. Torin nie miał dość czasu na reakcję i ogniste ostrze tamtego ominęło jego gardę. Cięcie prześlizgnęło się między szparami pancerza. Popłynęła krew i rozszedł się zapach palonego mięsa. Brodacz, aż wzdrygnął się od siły z jaką zadano uderzenie, ale utrzymał się na nogach.
– Nie dałem ci prawa do wygłaszania kazań, klecho. Do czego to doszło, żeby krasnolud sprzymierzał się z diablim pomiotem. Najpierw zgnuśniałe sfery wyższe, a teraz to. Bądźcie rozsądni, a ujdziecie ciało – wtem niespodziewanie przerwał na chwilę. – Może nawet dostąpicie zaszczytu, by do nas dołączyć.

- Atakujesz kapłana Moradina i jego gniew cię dosięgnie, tak jak i innych z tobą sprzymierzonych. Najwidoczniej jesteś też szalony. Uzurpujesz sobie prawa bogów do oceniania czynów ich kapłanów prawa - Moradina. Obrażasz też bogów. - powiedział to we wspólnym - Tylko Moradin ma prawo oceniać czyny swoich kapłanów uzurpujesz sobie prawo bogów. - powiedział w niebiańskim by przywołać uwagę wszystkich dobrych bóstw.

- No, no, no, spokojnie, spokojnie - Helena wskoczyła przed krasnoluda, a medalion z symbolem pięści na jej zbroi zakołysał się gwałtownie. Wiedziała, że Torin może tak długo, a nie chodziło im przecież o dalsze rozjuszanie białowłosego.
- Przybyliśmy tu by powstrzymać rozlew krwi między niziołkami, koboldami i hm… najwyraźniej między wami. Nic nie wiemy o diabłach czy demonach; koboldy wyznają Mysatię… Mystrę, a odłam, który czcił Kulturmarka został już… spacyfikowany - kapłanka wyrzucała z siebie słowo za słowem by aasimar nie zdołał jej przerwać. Może lekko mijała się z prawdą, bo ich ekspedycja była raczej zbrojna niż pacyfistyczna, lecz koniec końców o pokój przecież chodziło, a nie wojnę z kolejną rasą i jej potężnym sprzymierzeńcem.

Skrzydlaty miał już się zamachnąć na Torina, lecz ruch Heleny był na tyle niespodziewany, że opuścił otrze. Popatrzył na nią, powiódł wzrokiem po mieczu przy pasie i medalionie na szyji. Najwyraźniej jej wystąpienie wydało mu się interesujące, bowiem uniósł brew.
- Tak, czy inaczej macie złożyć broń. Ktokolwiek tego nie zrobi zostanie zabity na miejscu - rzekł aasimar, po czym spojrzał na Koraka, który chciał spróbować dyskretnie rzucić czar. - Nie bądź śmieszny koboldzie. Wykaż się rozsądkiem godnym swego wodza i nie skazuj was na śmierć. Nie czerpię przyjemności z zabijania istot wam podobnych, ale każdy przejaw sprzeciwu spotka się z konsekwencjami.
- Dla dobra mojej towarzyszki złożę broń. Zrobię to też z ciekawości czemu wywołujecie konflikt pomiędzy koboldami a niziołkami. - spokojnie stwierdził Torin wiedział, że na zemstę zawsze przyjdzie stosowny czas.
- Weź się lepiej nie odzywaj - syknęła Helena na ten popis dyplomacji Torina. - Słyszałeś, że mówił coś o sprzymierzaniu się z diabłami. Może w końcu dowiemy się o co chodzi.
Torin kiwnął głową. Był ciekawy o czym bredzi skrzydlaty szaleniec. Czyżby brał koboldy za diabły. Wzruszył tylko ramionami.

Kiedy kapłani poczęli odpinać pochwy swych broni od pasów białowłosy rzucił koboldom popędzające spojżenie. Dwaj czarownicy popatrzyli po sobie z minami wyrażającymi złość, niemniej odrzucili trzymane przez siebie kostury i sztylety, choć uczynili to z gniewnymi warknięciami. Ruchem głowy nakazali to samo swym pozostałym towarzyszom. Ci, którzy nie byli w stanie tego dokonać sami ostrożnie rozbroili dwaj ludzie odziani w białe habity. W międzyczasie Helena i Torin posłali swe miecze, topory oraz wszelkie inne sztuki oręża mech kawałek dalej. Żadnemu z nich, jak i koboldom nic się nie ostało, przynajmniej w odległości pozwalającej na szybkie dobycie. W międzyczasie nieznajomi szczelniej zacieśniając stworzony wokół nich krąg.

– A teraz ruszycie z nami. Musimy zadecydować co zrobić z waszą dwójką – aasimar rzekł do Heleny i Torina, po czym zwrócił się do swych towarzyszy. – Wszystkich związać i zakneblować!




 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline