Najwyraźniej tym, co nosili miecz i pierścień, przedmioty owe nie przydały się, gdy doszło do starcia z upiorem, który za swą siedzibę obrał jaskinię na odludziu.
Pytanie brzmiało, po co tam poszli - ukryć coś, czy wprost przeciwnie? Zapewne to drugie, jednak Wilhelm nie miał najmniejszego zamiaru sprawdzać, co zostało w jaksini ukryte. Magia była kapryśna, jak wszystkie kobiety i w następnym starciu mogła nie wspomóc swego wybrańca.
Rozwiązanie tej zagadki lepiej było pozostawić wielmożnemu inkwzytorowi, którego Wilhelm miał zamiar napuścić na upiora.
Kolejnym pytaniem było, kto wspomnianego upiora umieścił w jaskini. Na to jednak odpowiedzi nie było, chyba że odpowiedzialni za to byli wyznawcy Zakonu Uświęconego Młota.
-
Może ten pierścień z młotem będzie stanowić przepustkę do brata Barthelma - powiedział, ale bez większego przekonania.
* * *
-
Wsiadaj! - Wilhelm gestem zaprosił Lavinę do zajęcia miejsca na grzbiecie Lotki. Co dla obu stron w sumie okazało się korzystne.
Po opuszczeniu jaskini, co zrobili najszybciej jak mogli, ruszyli w deszcz, co wszyscy uznali lepszym rozwiązaniem niż użeranie się z aktualnym mieszkańcem jaskini.
Towarzystwo dziewczyny nieco umiliło tę jazdę.
* * *
Wilhelm z radością przyjął powrót do tak zwanej cywilizacji, niestety okazało się, że cywilizacja oznaczała również upierdliwych urzędasów.
-
Z Torrach jedziemy. - Wilhelm odpowiedział na pierwsze pytanie, ciąg dalszy wyjaśnień pozostawiając innym.