Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2019, 22:44   #87
Lynx Lynx
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
-Auuuuuuć...moja głowa.
Podniósł się na kolana i chwycił się za łeb bo dzwoniło mu strasznie. Musiał bardzo mocno się pierdzielnąć, a przed rozłupaniem czaszki ocalił go najpewniej metalowy hełm co miał na łbie. Po początkowym szoku zaczął rozglądać się wokół. Widział, że jest w małym pomieszczeniu z kratkowanym wejściem, obok leży jakaś kobieta. Na przeciwko było chyba podobne pomieszczenie, a w nim ktoś też się ruszał.
-Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? Kim ja jestem? Jak mam na imię?
Pytania się mnożyły, a odpowiedzi może da towarzyszka z celi. Rzucił się więc do niej, chwycił za ramiona i energicznie nią zaczął potrząsać wołając przy tym.
-Prze Pani, Psze Pani gdzie my jesteśmy! Kim ja jestem! Co my tu robić! Plosze mi pomóc!

Towarzyszka niedoli sapnęła, po czym zaraz prychnęła zirytowana. Jeszcze chwilę temu prawie udało się jej przyciąć komara… ale to było przed chwilą. Nim nikt nie fundował jej shakera, szkoda tylko że bez alkoholu.
- Już… już… pohamuj entuzjazm skarbie, zanim żyłka ci pierdolnie - mruknęła uspokajająco, odtrącając wielkie łapska ze swoich barków. Poprawiła z godnością włosy, potem równie uważnie poprawiła ubranie, przypatrując się agresorowi w tak zwanym międzyczasie. Mrużyła przy tym oczy i ściągała usta w dzióbek, zastanawiając się, bo gęba wydawała się znajoma… albo znów miała majaki.
- Chodź, siadaj - pociągnęła go za rękę, robiąc miejsce na pryczy. Pryczy, kurwa… a pomyśleć że nie tak dawno temu miała prawdziwe wyro, nawet ułożone życie, jednak wyszło jak zawsze, czyli chujowo.
- Daj na luz, dobrze? Jesteśmy w dupie, ale nie tak dosłownie - westchnęła - W lochu, w celi. Pomogę ci, jeśli ty pomożesz mnie, ok? Taki układ, razem siedzimy w chujni trzeba sobie pomagać - uśmiechnęła się pogodnie.

-Eyyyy...ok ja pomoge. Tylko jak ja mieć na imię bo nie pamiętam?- Zarzucił przy tym rękę chcąc się podrapać, ale wciąż miał hełm na nim, więc tylko sobie w niego stuknął.
Oddalił się się na drugi koniec celi i tam sobie usiadł przy ściance.
-AAA… My się znamy? Bo coś mi świta, ale nie bardzo. Ja gdzieś iść, byłem chyba na patrolu i potem coś mnie w łeb walnęło, a następnie obudzić się tu i nie wiedzieć nic.
A Tyy ? .

- No nieźle ktoś ci zakurwił z laczka… i jeszcze poprawił z kopyta - dziewczyna przetarła odrętwiałą twarz wierzchem dłoni, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Potrząsnęła zaraz głową, odganiając głupie, niepotrzebne teraz myśli zanim zdążyły dojść w rejony, w których zaczynałyby się uzewnętrzniać albo i klarować, jeden wuj.
- Też mi coś świta, że cię widziałam - przyznała po chwili, przekrzywiając kark celem złapania lepszej perspektywy - Nie robiłeś w Vegas, nie ma opcji… chyba. Błagam, nie mów że ciebie też przeleciałam - mruknęła bardziej do siebie, raz jeszcze kręcąc głową dla otrzeźwienia - Jesteś stąd? Od tego zwisa Marcusa? Z Malpais? Gdzie byłeś na tym patrolu? Byłeś w NRC?

-Byłem na pustkowiach i nie wiem jakaś armia. My walczyć o lepszy świat i pokój. Tyle pamiętam. Potem pusto i tylko obudzić się tutaj. To Ncr to jakaś armia? To może ta gdzie ja służyć hmmm….
-Przelecieć?? … ty umiesz latać jak ptak ? Bo ty mówić coś o lataniu to prawda?
Hmmm...siedział i tak myślał sobie też, starając sobie przypomnieć jak to miał na imię. Coś na B albo na S, a moze inaczej to było.

- Jestem Liwia… albo Elsi… albo Lucy. Albo Laura… - dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, opierając plecy o ścianę i powoli zaczęła pukać palcami o kolano - Cyrus. Pamiętasz kolesia z kulistą fryzurą? Alob psa z metalowym okiem który umiał gadać?*

-Tak piesek z opowieści mamy taki gadający to on tak ? Był taki jeden też z kartą jockerem chyba co mówił, że przynosi mu szczęście. I pamiętam Kube i Gertrude. Ciekawe co z nimi.
Wiesz coś ?

- Tak, dokładnie ten! - ruda klasnęła w dłonie ucieszona, przyjmując informacje za dobrą monetę. Szybko zestawiła twarze z imionami i choć minęło pół roku, niektóre z nich mocno wryły się jej w pamięć - Ten pies to Key, duży i włochaty. Z wielkimi zębiskami. Chłopak z kartą - przez jej twarz przeszedł cień smutku, szybko go jednak schowała pod pogodną maską - To Billy. Sticky. Medyk… a ty - popatrzyła na wielkoluda - Jesteś Barry, prawda? Szeregowy Barry. Opiekowałeś się braminami pod… podczas pierwszego wypadu drużyny B. Dostałeś w łeb i cię tu zaciągnęli, tak? O chłopie - mruknęła przymykając oczy - Co się z tobą działo? Masz wieści o innych? O piesku? Albo tym chłopaku ze szczęśliwą kartą? Kimkolwiek?*

-Barry!!! Tak to ja. Ja jestem Barry, Barry Simmons. Ekhmmmm… reszta nie wiem gdzie. Nie pamiętam. Nie wiem co się działo i dlaczego my tu się znaleźć. Hmmm byłą chyba jeszcze taka sanitariuszka co igła się nazywała i wiecej nie wiem. Muszę pomyśleć. Może zobaczmy czy nie mamy czegoś co da nam jakąś podpowiedź co się z nami działo ? hę ?

Jedna sprawa się rozwiązała, został jeszcze pierdyliard, ale po kolei. Byli na dobrej drodze, a przynajmniej zajmowali czymś czas aby nie myśleć i nie zamartwiać się zawczasu.
- Trafiłeś do Legionu, tak? - wskazała brodą na pancerz - Nieźle, musieli cię docenić skoro dali nosić te blachy. Dobrze, bardzo dobrze. Lepsze to niż… - wzruszyła ramionami - Inne alternatywy. Barry, posłuchaj mnie uważnie - wstała i po przejciu tych paru kroków kucnęła obok towarzysza. Zadarła też kark aby gapić mu się prosto w oczy - Jesteśmy… gdzieś, w złym miejscu. Kazali nas tu przywlec na zlecenie złego… bardzo złego człowieka. Ciebie zabrali z patrolu, mnie od męża. Musimy trzymać się razem, pilnować sobie pleców i pomagać jeśli zajdzie taka potrzeba. Jesteśmy jedną drużyną, pamiętasz? Drużyną B - położyła dłoń na jego dłoni - Jesteś silny i dzielny, ja mogę przydać się jeśli trzeba będzie gadać albo coś naprawić. Damy radę, tylko musimy trzymać się razem - powtórzyła.*

-Tak! Tak! Barry silny może się przydać.- Rozejrzał się wokół i stwierdził.
- A co mamy robić teraz ? Bo my chyba zamknięci jesteśmy. Ja bym poszukał reszty. Drużyna B na zawsze tak ?

- Na razie czekamy - dziewczyna przysiadła obok niego, podwijając kolana pod brodę i oplatając je ramionami - Zbieramy informacje, choćby gdzie to kurwy nędzy jesteśmy. Powoli, na spokojnie… jak w pokerze. Trzeba poznać przeciwnika, a potem skroić do zera… kto wie, moze dadzą nam coś do żarcia - uderzyła w weselszy ton


Gdy tak rozmawiali przyszli po nich legioniści i wzięli ich na pisaki areny. Zabawne, byli tu prawie wszyscy z drużyny b. W zbrojowni zabrał sobie takie fajne rękawiczki z metalowymi ciosiami. Wstęp i początek areny jakoś umknął Barremu.

Jakoś tak się podzieliło że walka była 1 na 1, tylko Feng miał dwóch oponentów. Musiał szybko sobie poradzić. W końcu obiecał Liwi, że jej pomoże. Szarżował na niego pół nagi mężczyzna z takimi wielkimi szponami. Machał nimi chcąc pociąć Barrego, ale coś mu nie szło i to Barry złapał go za tą rękę i pokręcił i coś w tej ręce chyba pękło. Poprawił pięścią w łeb dzikusa. Przeciwnik leżał więc chciał teraz pomóc Laurze. Walczyła z kimś. Chciał już ruszać gdy coś go ugryzło w ramię. To ten dzikus się rzucił się na niego, jeszcze dychał. Łokieć w brzuch poprawiony podbródkowym po którym aż coś chrupnęło poprawiło poprzedni błąd. Znów był wolny, a rana nie była dotkliwa, trochę boli i raczej będzie ślad, lecz to raczej nic strasznego. Teraz czas pomóc innym.
 
Lynx Lynx jest offline