Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2019, 15:50   #332
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Z każdą chwilą w czasie której przetrząsali porzucone domostwa nie znajdując niczego, co nadawałoby się do jedzenia albo wypicia, w Detlefie narastała frustracja. Zżymał się na durne człeczyny, że nic nie zostawili, na szuję Wernicky'ego, że Wissenland najechał, na Wissenland, że nie potrafił się obronić, na durne ryby, że nie chcą żreć haczyków i same nadziewać się na kije i na pewnego durnego sierżanta też.

Postanowili, że naprawią łódkę i przeprawią się na drugą stronę rzeki. O ile z tym pierwszym poszło w miarę sprawnie, to Detlef jakoś ociągał się co do wyruszenia w dalszą drogę. A to szczać mu się chciało, za chwilę dojrzał coś na horyzoncie i wpatrywał jak sroka w gnat, aż go ślepia bolały, albo wypatrzył w stercie połamanego domowego sprzętu coś ciekawego, co okazywało się zwykłym śmieciem. W końcu Galeb bez ogródek kazał mu zapakować dupsko do łódki, na co wyraźnie nieswój Detlef odparł w końcu:
- Wiem, że powinniśmy ruszać w dalszą drogę. Do Karak Hirn jest daleko. - Stwierdził, grzebiąc buciorem w ziemi. - Ale... - zaciął się na chwilę, po czym westchnął ciężko i kontynuował: - Wiesz kuzynie, że tak jak ty mam dosyć tego bufona, o którym nawet mówić nie powinniśmy... - zgrzytnął zębami i kopnął resztki dziurawego wiadra. - Ale pozostali... - znowu westchnął. - Szkoda ich. Durnie, ale w końcu to swoi. Każdemu należałby się srogi wpierdol już za sam wygląd, ale jednak chyba nie można ich tak zostawić pod wodzą tego gaar. - Określenie wyklętego wycedził z niechęcią.

- Wiem, że powinniśmy ruszać... - wreszcie spojrzał runiarzowi w oczy. - Ale chciałbym prosić, żebyśmy zostali tu jeszcze przez jeden dzień... może przejdą gdzieś niedaleko i moglibyśmy.... - saper wił się niczym piskorz, nie mogąc zmusić się do powiedzenia wprost. - Może dołączymy i zadbamy o to, żeby nie zeżarło ich coś po drodze. - Wyrzucił z siebie jednym tchem i wyszczerzył w niewyraźnym uśmiechu. - O ile gaar nie postanowi znowu nas obrazić. - Zastrzegł szybko.

- Co o tym sądzisz, kuzynie? - Thorvaldsson znowu uciekł wzrokiem i grzebał w plecaku w poszukiwaniu kapciucha z tytoniem i niemiłosiernie ogryzionej fajki. Było mu wstyd jak cholera prosząc o coś takiego - przyznanie się do estymy, jaką mimo wszystko darzył bandę popaprańców zwaną Ostatnimi było jak przyznanie się do słabości. Ale nie mógł wymazać przeszłości, a przecież z tymi durniami nie raz przelewał krew walcząc ze wspólnym wrogiem.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline