Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-01-2019, 14:58   #331
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Akolitka postukała palcem w mapę.
- Sierżancie, decyduj. Może być ta nocna klacz, byle by dotrzeć za miasto na kawałek drogi do przodu - popatrzyła na maga.
- Oni idą lądem, czyli w zasadzie w złym kierunku. Jeśli teraz się z nimi rozejdziemy, to gdy plan się powiedzie, już pewnie nigdy się z nimi nie spotkamy. Jeśli się nie powiedzie, to chyba też.

Estalijka była gotowa jechać, zbierając najpotrzebniejsze rzeczy, czyli rapier, kij podróżny, mydło i plecak z kocem.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 14-01-2019, 15:50   #332
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Z każdą chwilą w czasie której przetrząsali porzucone domostwa nie znajdując niczego, co nadawałoby się do jedzenia albo wypicia, w Detlefie narastała frustracja. Zżymał się na durne człeczyny, że nic nie zostawili, na szuję Wernicky'ego, że Wissenland najechał, na Wissenland, że nie potrafił się obronić, na durne ryby, że nie chcą żreć haczyków i same nadziewać się na kije i na pewnego durnego sierżanta też.

Postanowili, że naprawią łódkę i przeprawią się na drugą stronę rzeki. O ile z tym pierwszym poszło w miarę sprawnie, to Detlef jakoś ociągał się co do wyruszenia w dalszą drogę. A to szczać mu się chciało, za chwilę dojrzał coś na horyzoncie i wpatrywał jak sroka w gnat, aż go ślepia bolały, albo wypatrzył w stercie połamanego domowego sprzętu coś ciekawego, co okazywało się zwykłym śmieciem. W końcu Galeb bez ogródek kazał mu zapakować dupsko do łódki, na co wyraźnie nieswój Detlef odparł w końcu:
- Wiem, że powinniśmy ruszać w dalszą drogę. Do Karak Hirn jest daleko. - Stwierdził, grzebiąc buciorem w ziemi. - Ale... - zaciął się na chwilę, po czym westchnął ciężko i kontynuował: - Wiesz kuzynie, że tak jak ty mam dosyć tego bufona, o którym nawet mówić nie powinniśmy... - zgrzytnął zębami i kopnął resztki dziurawego wiadra. - Ale pozostali... - znowu westchnął. - Szkoda ich. Durnie, ale w końcu to swoi. Każdemu należałby się srogi wpierdol już za sam wygląd, ale jednak chyba nie można ich tak zostawić pod wodzą tego gaar. - Określenie wyklętego wycedził z niechęcią.

- Wiem, że powinniśmy ruszać... - wreszcie spojrzał runiarzowi w oczy. - Ale chciałbym prosić, żebyśmy zostali tu jeszcze przez jeden dzień... może przejdą gdzieś niedaleko i moglibyśmy.... - saper wił się niczym piskorz, nie mogąc zmusić się do powiedzenia wprost. - Może dołączymy i zadbamy o to, żeby nie zeżarło ich coś po drodze. - Wyrzucił z siebie jednym tchem i wyszczerzył w niewyraźnym uśmiechu. - O ile gaar nie postanowi znowu nas obrazić. - Zastrzegł szybko.

- Co o tym sądzisz, kuzynie? - Thorvaldsson znowu uciekł wzrokiem i grzebał w plecaku w poszukiwaniu kapciucha z tytoniem i niemiłosiernie ogryzionej fajki. Było mu wstyd jak cholera prosząc o coś takiego - przyznanie się do estymy, jaką mimo wszystko darzył bandę popaprańców zwaną Ostatnimi było jak przyznanie się do słabości. Ale nie mógł wymazać przeszłości, a przecież z tymi durniami nie raz przelewał krew walcząc ze wspólnym wrogiem.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 14-01-2019, 16:26   #333
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Galeb trawił słowa wpatrując się w Detlefa. Dziwne to było spojrzenie takie bez konkretnego wyrazu. Runiarz czekał przy łódce i był gotów się załadować i patrzył na zabiegi sapera, by jednak opóźnić ruszenie w dalszą drogę.

W końcu wyjął swój plecak z łodzi i westchnął.

- Dobrze. Poczekajmy ten jeden dzień. Jeżeli nie będzie żadnego znaku albo nie przyjdą to płyniemy i już.

- Dzień jest długi. Skorzystajmy z tego. - rzekł - Nastawię haczyki z przynętą koło pomostu i spróbuję nakreślić parę run. A ty potrenujesz pisanie. Podreperujemy ekwipunek i po obiedzie zbijemy z tych luźno leżących bel po chatach jakąś tratwę. Jeżeli nadejdą to w tej jednej łódeczce wszyscy się nie pomieszczą.

Jednak sentymenty zżerały przyjaciela i Galeb nie był gnojem, aby przymusić go do ruszenia w dalszą drogą, kiedy gryzie go sumienie.
Szczególnie w sprawie, która jednak była ważniejsza niż przynależność do armii.
Obowiązek wobec towarzyszy był ważniejszy.

- Jeżeli gaar będzie odpierdalał, albo będzie trzeba wiecznie czekać na resztę, aż się na coś zdecydują to.... - zamilkł na chwilę - To mu przypierdolimy i bierzemy resztę za pyski.

W zamiarze Galeba było, aby, skoro pozostają na miejscu, wziąć jedną długą dechą, przywiązać do niej żyłki i przymocować do pomostu, aby rybki same się chwyciły. Tymczasem spróbowałby nakreślić tymczasowe runy ciosu na toporze i młocie Detlefa. Gdyby połów się udał to zrobiłby obiad i potem zajęliby się tratwą.. a jeżeli by się nie udał to z zacięciem Galeb osobiście zajmie się wędkowaniem.
 
Stalowy jest offline  
Stary 16-01-2019, 10:45   #334
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Oleg pochłonięty był całkowicie przez proces warzenia ziołowego specyfiku. Na zwalonym pniu nieopodal paleniska przygotował niczego sobie stanowisko pracy. Rozłożył zgrabione narzędzia we względnym porządku. Wszystkie składniki dokładnie oglądał i obmywał. Odrywał części roślin zajęte chorobą by nie zainfekowały całości i porcjował na rozłożonym na pniu płaszczu.

Kontrolował płomień, by nie przegrzać płynu, ale też by odpowiednio odparować i zagęścić miksturę, nieraz przy okazji parząc dłoń o metalową menażkę zawieszoną nad ogniem. Stara metoda sprawdzania temperatury - Jak nie utrzymasz dłoni na naczyniu pod linią wody to znaczy, że się zaraz zagotuje - była sprawdzona, ale niestety bolesna.

W chwilach, kiedy mógł nie pilnować wywaru - który musiał dobrze naciągnąć nieco stygnąc - wyruszał w poszukiwaniu dodatkowej porcji składników, by mikstura była mocna jak pies i starczyła na długo. Musiała dawać porządnego kopa. Najpewniej będzie miał po tym tępy posmak w gardle, a szczać będzie jak z rynny jesienią, ale i tak z niecierpliwością, nadzieją i podnieceniem czekał na finalny efekt.
 
Morel jest offline  
Stary 16-01-2019, 22:30   #335
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Loftus po raz kolejny wyczarował wierzchowca z cieni. Tym razem wsiadła na niego Leonora. Akolitka, pozbawiona umiejętności jeździeckich musiała ograniczyć się do kłusu, ale wybrana metoda szukania krasnoludów okazała się skuteczna. Dzięki okrążeniu Auggen w bezpiecznej odległości nie wpadła w oko wrogom, a szukając "zgub" wzdłuż rzeki już po wieczór dotarła do Betzigau.
Galeb skończył tworzenie tymczasowych run ciosu na broni swojej i Detlefa oraz wyciągnął na brzeg dzisiejszy połów. Niestety, w przeciwieństwie do pracy z żelazem, praca z rybami mu wybitnie tego dnia nie szła, połów wyglądał jeszcze mizerniej niż wczoraj.
Krasnoludy zdążyły już zapakować sprzęt do łodzi, ale spoglądający czasem tęsknie ku bramie Detlef tuż przed jej zepchnięciem na wodę zauważył wjeżdżająca do wioski Leonorę. Akolitkę trudno było przegapić, a jeszcze trudniej z kimś pomylić, więc mimo zaskoczenia obyło się bez ofiar w ludziach, krasnoludach oraz krukach. I tylko widmowy koń zniknął zanim Leo dotarła do połowy swojej przemowy, w której zarzekała się, że Gustaw się ogarnął, a oddział funkcjonuje tak dobrze, że nawet Auggen już pewnie zdobyli.

Odnalezione i przekonane do powrotu krasnoludy chciały wyruszyć natychmiast. Nie wyruszyli jednak. Leonora, a właściwie jej rzyć i nogi, bolały i wymagały odpoczynku. Cały dzień w siodle to nie w kij dmuchał. Rankiem, mimo pustych brzuchów dziarsko wyruszyli na północ. I około południa niemal wpadli na granicznych - okazało się, że nie wszystko wygląda tak jak Leonora obiecywała. Auggen nie wyglądało na opanowane przez Gustawa, ba, nie widać było nawet że odbyła się jakakolwiek próba ataku. I tylko kruk krakał z uciechy, gdy widział gotujące się w swoich zbrojach krasnoludy. Bynajmniej nie z powodu upału.

Udało się im jednak wycofać i gdy zabierali się do okrążenia osady od wschodu, natrafili na grupę idącą z naprzeciwka. Mający Berta i Olega w składzie Ostatni wypatrzyli ich z daleka i teraz maszerowali ku spotkaniu.

***

Gustaw nie zarządził bowiem ataku. W sumie to nie zarządził nic poza odpoczynkiem i wymarszem dopiero po poprawieniu stanu zaprowiantowania oddziału, czym zajęli się Loftus, Diuk i Walter. Wobec bardzo skąpych zapasów amunicji polegali głównie na zbieraniu owoców, jagód, bulw i pułapkach na małe ssaki i ptaki, ale ponieważ mieli mnóstwo czasu i brak innych obowiązków odnieśli spory sukces. Część oczywiście zjedzono od razu, ale zdobyli zapasy dla wszystkich na dwa dni, wliczając nawet krasnoludy.

Bert zdobywał żarcie na bieżąco, dla samego siebie, szukając śladów krasnoludów. Przy okazji zwiadów odkrył, że po okolicy kręcą się patrole granicznych. Zwykle jeden skład był w Auggen, a drugi łaził po okolicy. Bertowi udało się jednak uniknąć wykrycia, a dzięki jego ostrzeżeniu także sam obóz odsunięto od miasta, co uratowało od bycia zauważonym także resztę składu. A dzięki znajomości logistyki zaplanował marsz tak, by najgroźniejsze momenty omijania Auggen wypadły akurat na porę posiłku granicznych.


Oleg dobrze wykorzystał ten nieplanowany, dłuższy postój. Szukał ziół, moczył je, gotował, pilnował ognia, mieszał, odcedzał, dobierał proporcje, słowem - robił wszystko by napar wyszedł jak należy. Ale gdy wybrał się na poszukiwanie dodatkowych składników coś musiało się stać, ponieważ gdy wrócił, znalazł na wpół opróżniony kociołek - zupełnie jakby część naparu wyparowała. Rozpytanie nie ujawniło żadnych informacji poza jedną dziwną rzeczą - kiedy go nie było, przez obóz przeszedł lodowaty powiew. Co gorsza, nawet po dorobieniu naparu miał on tendencję do znikania, gdy tylko Oleg choć na chwilę spuszczał z niego oczy. A i ogień pod kociołkiem czasem szalał, rozpalając się bardziej niż powinien. Dobrze że Oleg potrafił budować bezdymne ogniska, inaczej z pewnością zostaliby odkryci. Sam napar jednak nie miał takiego działania na jakie Oleg liczył, choć pomagał opanować chęć sięgnięcia po butelkę. Przynajmniej na tyle, że wędrowiec nie wymknął się ani razu z obozu by spróbować ukraść wódkę z zapasów granicznych.

***

Auggen po bliższej obserwacji okazało się wioską, która ze względu na bycie punktem przeładunkowym trochę się rozrosła. Część portowo-przeładunkowo-magazynowa mogła zmylić przy pierwszym wrażeniu, ale w świetle dnia widzieli lepiej. Ostatni wiedzieli też, że jej obsadę stanowią co najmniej dwie dziesiątki granicznych, które co kilka dni zmieniają się w wiosce (jedna - garnizon, druga - patrol), a mieszkańców, sług i "czeladzi" jest drugie tyle. Widzieli też łódkę wypływającą rano i wracającą wieczorem z zapasem żywności - zapewne z chat takich jak te znalezione niedawno przez Berta, który pożałował wdów i sierot i nie zabrał im daniny dla granicznych.

Ostatni spotkawszy się na południe od osady zostawili ją za sobą, podobnie jak karawanę, która dawno już wyruszyła traktem na Geschburg, a ostatecznie w kierunku tej samej przełęczy co oni. Mając znaną już trasę do Betzigau, czyli wioski, w której krasnoludy naprawiły łódź i w której można było w miarę bezpiecznie przenocować zdołali dotrzeć tam jeszcze przed nocą. W wiosce nie zmieniło się nic.


Poranek, 24 Nachgeheima 2522,
Betzigau


Świt zastał Ostatnich żywych i nawet dosyć wyspanych. Choć wioskę splądrowano, nawet na podartych siennikach sen pod dachem jest o niebo lepszy od spania na dworze (chyba tylko Oleg nie podzielał tego zdania).
Dzień zapowiadał się słoneczny, ale wietrzny. Oleg przewidywał, że wieczorem lub nawet jutro może spaść deszcz.
Pościgu nie było widać, przynajmniej na razie.

Dolina Łososi była żyzna dzięki okresowym wylewom rzeki od której wzięła swoją nazwę (Salm), a na zachodnim brzegu, na którym obecnie byli,wzdłuż rzeki rozłożyło się kilka wiosek. Najbardziej znaną z nich jest Hofkirchen położona na obrzeżach nawiedzanego i starożytnego Lasu Łososi (Salmwald).
Okolice były również znane z licznych band goblinoidów i bandytów mających kryjówki na Wzgórzach Łososi (Salmhugel). Na owych pokrytych kamieniami i krzewami wzgórzach można także znaleźć wiele pozostałości po świętych miejscach Dawnej Wiary - menhiry, kamienne kręgi oraz kurhany. Zapewne również ozdabiane łososiami. Nie dało się ukryć, że kiedy dawni mieszkańcy znajdowali jakąś dobrą nazwę, używali jej gdzie tylko się dało.

Ostatnie decyzje Ostatnich skutkowały koniecznością przejścia jednym czy drugim brzegiem dalej na południe. Na zachód od nich były góry, na wschód - Soll, którą będą mogli przekroczyć najwcześniej w Trulben.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 16-01-2019 o 22:32.
hen_cerbin jest offline  
Stary 17-01-2019, 21:54   #336
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus nie był zadowolony z rozwoju sytuacji, w jego ocenie marnowali cenny czas, czas którego nie mieli. Ciężko było mu określić ile im zajmie droga do przełęczy, ale miał przeczucie że zbyt się ociągają. Zresztą dobrze byłoby dotrzeć tam szybciej, aby zrobić jakieś rozeznanie, przygotować się. Zamiast tego obozowali i to w pobliżu sił granicznych. Sami prosili się o kłopoty, choć tym razem zostało to im jakimś cudem oszczędzone. Spora zasługa w tym była też niziołka, na całe szczęście Truskawa był z nimi. Tak więc prawie całkowicie zmarnowali dwa dni, zyskując nieco sił i jedzenia na drogę. Jeszcze te anomalie, zimny podmuch wiatru, mag czuł jak skóra mu się zjeżyła i cały zadrżał. Cholerna wiedźma i jej uczennica…

Gdy w końcu wyruszyli mag był posępny, jego humor trochę się poprawił na widok Leo, Detlefa i Galeba. Przywitał się więc z nimi, choć bez wpadania sobie wzajemnie w ramiona. Dla kruka też coś miał, dżdżownic i podrapanie po kruczej głowie.

Rankiem w Betzigau Mag czekał na decyzję Gustawa bądź któregoś z krasnoludów, obserwował też Olega, prędzej czy później może go złapać kryzys. Tak czy inaczej najbliższa decyzja mogła być wróżbą, co do dalszego losu Ostatnich. Loftus wycofał się w cień i obserwował, kto pierwszy z nich się odezwie, kto podejmie decyzję i jak zareaguje na to reszta.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 20-01-2019, 00:45   #337
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Jakimś cudem Galeb trzymał nerwy na wodzy, jednak często spoglądał na Detlefa spojrzeniem z kategorii "a nie mówiłem?".
Czuł wściekłość na Leo że ich okłamała, na siebie samego i Detlefa, że dali się namówić na powrót i na całą resztę że ostatecznie nie byli w stanie sami nic zrobić. Nic!
Tylko wieść o udanym zwiadzie Berta trochę Runiarza ukoiła, ale opieszałość Gustava zaprzepaściła szansę na zadanie wrogowi ciosu w jego najwyższe dowództwo!

Kurwa, czy ci debile, nie byli w stanie nawet zaplanować czegoś takiego jak zabójstwo wrogiego oficera?!
Nie wiedzieli że się to robi wchodząc po cichu, zabijając i wychodząc po cichu, bez wykrycia?
Znajdując nad ranem martwego oficera nikt by nie leciał z pościgiem za zabójcą, który pewnie zdążył już odjechać w siną dal.

Gdyby nie to że potrzebowali żywności Galeb z miejsca by rzucił wszystko i poszedł sam w dalszą drogą. Jego wściekłość była tak wielka, że nawet wyrzut sumienia pod tytułem "zrobiłeś coś hańbiącego" jakoś tak zaczął maleć i maleć i maleć. Jedynie chyba obecność Detlefa powstrzymała go od chwycenia za kuszę i odstrzelenia kogoś.

Ostatecznie Runiarz spędził wieczór na rąbaniu drewna z jednej z piwnic (ktoś sobie całkiem obszerną wykopał pod chałupą), aby nie niosło się po okolicy. Potrzebował tego żeby nie rozwalić komuś łba.

***

Następny dzień wstał i po szybkim śniadaniu Galeb zaczął zbierać się do drogi. Widząc jednak, że grupa znów nie może się jakoś zebrać, zazgrzytał zębami i warknął.

- Krótka piłka, człeczyny. Mając karawanę idziemy lądem. Minęło już ich osiem, na dotarcie na miejsce jest trzydzieści. Mój czcigodny, połamany pradziad szybciej zapierdala niż ta wyprawa, a posłaniec wyraził się jasno - nie zdążycie, nie macie po co wracać.

- Przed Lauben zatrzymujemy się, robimy zwiad i w zależności jaki jest status miejscowości tak wchodzimy. Zwiadem zajmie się gaar... - to słowo rzucił z nieskrywaną pogardą - i Truskawa. Pierwszy jak przystało na zawodowego kłamce w razie czego się wykręci, a Bert w razie kłopotów może się wymknąć i dać nam znać. Mało granicznych - wyżynamy. Dużo granicznych - omijamy. Ważniak - mordujemy cichcem i mijamy lub wyżynamy resztę. Imperium - kupujemy zapasy, handlujemy, idziemy dalej. Dowiadujemy się też co z następnymi wiochami na drodze przemarszu.

- Rzekę przekraczamy w Kelgardzie albo Martinsbuchu, zależy od sytuacji. Tam też kupujemy większe zapasy, bo następny przystanek będzie w Rotenbach.

- Ma ktoś jakieś, kurwa, pytania?
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 20-01-2019 o 00:50.
Stalowy jest offline  
Stary 20-01-2019, 13:28   #338
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Gdy akolitka zobaczyła Ostatnich, którzy zamiast wejść do Auggen udali się okrężną drogą w ich kierunku nie bardzo wiedziała co myśleć. Postanowiła więc, że podaruje sobie tą mało efektywną czynność. Złapała swojego konia za uzdę i powędrowała ze wszystkimi łypiąc uważnie okiem na khazadów i zastanawiała się co zrobią. Cokolwiek by nie zrobili nie zamierzała się z nimi kolejny raz rozdzielać. W końcu jednak nie wytrzymała.

- Dlaczego omineliśmy Auggen, skoro było to jedyne miejsce z którego mogliśmy ruszyć tratwami w górę rzeki? - zapytała Gustawa - Łazimy po tych polach jakbyśmy byli na jakimś pikniku.
- Mamy rozkazy do wykonania - burknęła w końcu do wszystkich. - A plan? Rzek do przekroczenia po drodze jest więcej niż ogniw w kolczudze.

Gdy Galeb wyraził swój plan złapała plecak, gwizdnęła na kruka i stanęła za jego plecami.
- Jeśli przejdziemy rzekę w Simbach, a potem kolejną za Martinsbuch możemy dojść do Traktu Pielgrzymów. Tam będziemy mogli udawać, że eskortujemy estalijskiego szlachcica niemowę, któremu kapłani przepowiedzieli, że odzyska głos jeśli przejdzie tym traktem… albo cokolwiek innego - wzruszyła ramionami.
- Chodźmy już.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 20-01-2019, 19:41   #339
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Czy moje zdanie się w ogóle liczy? - powiedział głośno Bert, nakręcając się niczym katarynka - Nie mamy zapasów i idziemy bezdrożami, czyli najdłuższą drogą z możliwych. Wy oficery weźcie się kurwa w garść, bo czas leci! Tak do was mówię panie Gustaw i panie Detlef. Co to za niemoc w podejmowaniu decyzji panie Gustaw i co to za bunty panie Detlef, zapomnieliście jak się wojaczkę prowadzi, czy co? Jeszcze raz takie jaja zobaczę to wypierdolę wszystkich w gwiazdy i problem misji będzie rozwiązany! A pan panie Galeb nie podskakuj, bo stopnia nie masz do wydawania rozkazów, no chyba że głośnym krzykiem chcesz plamę na honorze zmyć.

Niziołek był wkurwiony niczym osa i gdyby któremuś z oddziału zachciało się go zastraszać, to sięgnął do pudełka z granatami. Przełkną tą reprymendę albo nie, ale żywcem się wziąć nie da.
 
Komtur jest offline  
Stary 20-01-2019, 20:43   #340
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Z tego co zdążyłem usłyszeć Bert to sam ostatnio się specjalnie do rozkazów nie stosujesz, woląc własną inicjatywę. A teraz nagle chcesz rozkazów. - pod bandażami twarz krasnoluda rozciągnęła się w paskudnym uśmiechu - Aby pójść do srocza też potrzebujesz rozkazu i pozwolenia od "dowódcy"? Przestań pieprzyć Truskawa i rusz dupę. Jak teraz wyruszymy to Lauben osiągniemy wieczorem, zjemy i się wyśpimy jak cywilizowane istoty. No chyba, że tak zaawansowana i skomplikowana procedura jak ruszenie dupy wymaga konsultacji z najwyższym dowództwem Armii Wissenlandu.

Galeb zarzucił na plecy swoje toboły i ruszył do wyjścia z wioski. Jeszcze obejrzał się przechodząc przez palisadę.

- No? Budowa tratwy to kolejne dni, a i tabor przez wzgórza i las nie da rady. Szczególnie wśród bandziorów i goblinów.

- A. I jeszcze jedno. Po chatach jest porozrzucanych trochę narzędzi i szpargałów które wieśniacy nie zabrali. Może się znajdzie dodatkowe zgrzebło albo inne utensylia do oporządzania zwierzaków.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 20-01-2019 o 21:13.
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172