Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2019, 21:33   #183
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Czarodziej z trudem wyprostował się przy pomocy Ivora. Ich sytuacja nie wyglądała najlepiej. Byli otoczeni i zaskoczeni przez przeciwnika, z wyraźną przewagą liczebną.
- Czemuż to atakujecie prostych wędrowców? - spytał próbując przebić się przez zaschnięte gardło, pozostałość więzi jaka łączyła go z chowańcem. Ręce trzymał swobodnie, na widoku. Jego szczupła sylwetka raczej nie wzbudzała niepokoju.
Ivor wolał się nie odzywać. Nie sądził, by próba załatwienia sprawy za pomocą rozmowy dała jakiekolwiek pozytywne efekty. Podtrzymywał Xapiona, równocześnie wyciągnął jedną z różdżek.
Kobieta dostrzegła ruch Ivora kątem oka zerknęła na swego towarzysza, który postąpił natychmiast krok na przód trzymając w dłoni duży, pięknie oszlifowany rubin. W tym samym momencie ziemia na ich tyłach wybrzuszyła się nagle i gwałtownie wypiętrzyła. Hałda ziemi, piasku, skał i elementów leśnego poszycia przybrała dość pokraczną, ale jednak humanoidalną postać. Nie trzeba było być ekspertem w magii, by zdać sobie sprawę z tego, że mają do czynienia z żywiołakiem.


Kirkrim przyglądał się temu wszystkiemu z mieszakną niedowierzania i gniewu. Jakże mógł dać się tak łatwo złapać w pułapkę. Popatrzył na gnomkę, w której dłoni również pojawiła się różdżka. W tym samym czasie koboldzi wojownicy pilnowali się na przedzie, chociaż z każdą chwilą tracili pewność siebie. Zwłaszcza ta wcześniejsza ognista kula zdawała się nie nastrajać ich pozytywnie.
Nie jesteście w pozycji, która pozwalałaby wam liczyć na jakiekolwiek odpowiedzi. Rzućcie broń i poddajcie się naszej woli, a ujdziecie z życiem. Nie mamy interesu w zabijaniu was – rzekł ten stojący przy kobiecie i wyglądający na wyższego rangą kapłana. Teraz, kiedy postąpił kawałek do przodu dostrzegli jego uszy i rozpoznali w nim półelfa. Widząc sposób w jaki koboldy i awanturnicy patrzyli na jego towarzyszkę dodał. – Moja przyjaciółka nie lubi nieproszonych gości.
Ognistowłosa zignorowała go wpatrując się przede wszystkim w Kirkrima, lecz kątem oka obserwowała również Xhapiona i Ivora.

Ivor również nie lubił wielu osób, nie okazywał jednak swej niechęci w taki sposób. Zazwyczaj.
I chociaż miał wiele do powiedzenia (i parę pomysłów), to nie chciał, by jego postępowanie zadecydowało o dalszych losach pozostałych członkach grupy.
- Kirkrimie? - Spojrzał na wodza koboldów.
Czarodziejowi nie podobała się ta sytuacja. Mogli co prawda próbować się przebić, stanąć do walki. Miał kilka zaklęć w zanadrzu, ale to nie on dowodził. Oczekiwał decyzji kobolda

Kirkrim z niezadowoleniem przyglądał się temu, co działo się wokoło. Wróg miał przewagę w mocy, to było pewne, jak również po części w tym, że lepiej znał ową okolicę. Szybko powiódł wzrokiem po kamienno-ziemnej strukturze górującego nad nimi żywiołaka. W mig można było upewnić się w tym, że wystarczyłby jeden jego cios, by zostać zgniecionym na miazgę. Do tego wszystkiego stojący przed nimi zbrojni byli dobrze wyposażeni, a ci w szatach w pozycjach umożliwiających błyskawiczne rzucania zaklęć. A oprócz tego wszystkiego była jeszcze ta ognista magiczka. Pysk Kirkrima błyskawicznie zmieniał się pod wpływem wewnętrznych emocji oraz szybkich przemyśleń. Popatrzył raz jeszcze na swych niekoboldzich kompanów, którzy mogli wyczytać z jego twarzy, że zaprawdę walczy ze sobą i cała ta sytuacja jest dla niego trudna jako dla przywódcy. Następnie postąpił krok do przodu. Spojrzał w oczy płomiennowłosej.
Składamy broń – rzekł do niej, po czym dodał ciszej, tak by usłyszeli go zasadniczo tylko stłoczeni wokół niego towarzysze. – Umieranie w tej chwili nie ma najmniejszego sensu.
Powtórzył te słowa raz jeszcze w koboldzim.
Ivor za grosz nie wierzył temu, co mówią i obiecują napastnicy i gdyby był sam, to prędzej by zginął w walce, niż oddał się w ręce tych przeklętych porywaczy koboldów. Wizja bycia niewolnikiem czy ofiarą na ołtarzu w najmniejszym nawet stopniu mu nie odpowiadała. No ale nie miał prawa decydować o życiu czy śmierci pozostałych.
Odłożył kuszę.
Xhapion kiwnął głową na słowa kobolda. Powolnym ruchem odpiął własną kuszę przypiętą do pasa i nieopodal odłożył pęk bełtów. Nie to, żeby miały mu się w jakimkolwiek stopniu przydać. Pytanie w jaki sposób zostaną zabezpieczeni. Nie chciał prowokować zamieszania, ale nie zamierzał tak po prostu dać się zaprowadzić na śmierć
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline