W końcu przy ogniskach zjawiła się i Sarah. Kobieta naprawdę zwlekała z pojawieniem się na tym wieczorku grillowo-alkoholowym… ale za to kreację miała niezłą. Oczywiście swoje kroki skierowała od razu prosto ku “Sośnie”, by usiąść obok niego.
-
Przepraszam za spóźnienie… kobiece sprawy - Uśmiechnęła się przelotnie do towarzystwa.
Doug uśmiechnął się na widok zbliżającej kobiety, trochę z ulgą… bo dość długo jej nie było i zaczął się niepokoić. Po czym podał spóźnialskiej swoją kiełbaskę, bo jakoś niespecjalnie był głodny.
-
A dziękuję - powiedziała “Sośnie” Sarah po czym zabrała się za hot doga i whisky, i było widać, iż w piciu nie była nowicjuszem, łykała bowiem alkohol bez mrugnięcia okiem.
-
Witamy! - rzucił Peter, po czym odwrócił się do Dorothy, która jednak zdawała mu się bardziej atrakcyjna, niż Sarah. Poza tym interesowała go inna sprawa. -
Jakie nieporozumienia? - spytał cicho.
-
Nie wiem. - Dorothy wzruszyła ramionami.
Po czym zwróciła się cicho do “T”
-
Tyle czasu zajęło jej szukanie bielizny?
-
A ma w ogóle jakąś? - powiedziała cicho najemniczka z porozumiewawczym uśmieszkiem do Dot.
-
Dobre pytanie. - Rudowłosa złapała się za brodę udając zamyślenie. -
Ale nie chcę tego sprawdzić.
Cooke kiwnęła lekko głową do rudowłosej, po czym spojrzała na “Beara”.
-
Twoja parówa ci się przypala - powiedziała, na co najemnik się zreflektował, zabierając patyk z kiełbaską od ogniska, a parę osób się zaśmiało.
-
No co? - Czarnoskóry błysnął ząbkami. -
Teraz dopiero ma naturalny… odcień! - dodał, przez co znowu pojawiły się śmiechy, a Kim oczywiście lekko poczerwieniała, zaczesując kosmyk za ucho.
-
Ale zaniżony rozmiar zapewne - dodała Dot zabierając się za swoją kolację.
-
To ile razy w swojej karierze musieliście użerać się z jajogłowymi? - spytała Dorothy gdy już prawie uporała się ze swoim jedzeniem.
-
Za dużo - przyznał Peter. -
Niektórzy zapominają, że nie są w swoim laboratorium i zachowują się tak, jakby nie było dokoła węży, skorpionów, kolców... i tak dalej. Trzeba im patrzeć na ręce, a oni i tak mają o wszystko pretensje.
Spojrzał na swój kubek... już pusty...
-
Ale częściowo ich rozumiem. Nikt nie lubi, jak mu się przeszkadza w robocie - dodał z cieniem ironii w głosie.
-
A właśnie… jutro jest planowana jakaś wyprawa? To może też bym się wybrał - powiedział “Bear”, po czym trzema dużymi gryzami uporał się ze swoim hot dogiem i zaczął rozglądać za kolejnymi kiełbaskami, by sobie podgrzać na ognisku.
-
O to chyba trzeba spytać Majora - wtrąciła “T”.
-
Z pewnością trzeba. - Peter skinął głową. -
Majorze - podniósł nieco głos. -
Jakieś plany wyjazdowe na jutro? Niektórzy - spojrzał na "Beara" -
mają ochotę na wycieczkę.
-
Mam zaplanowany jutrzejszy dzień tak na osiemdziesiąt procent - odpowiedział Baker, kończąc przypiekać aż 3 kiełbaski, po czym zrobił 3 hotdogi, jak się należy: posypując cebulką, do tego i ketchup i majonez -
Ale o tym, to się dowiecie jutro, po co psuć niespodzianki...
-
Aha. Ok. Ciekawe - Rozległo się przy ogniskach.
-
Dobra, kto zaniesie “Zapałce” i Kaaiowi jedzenie? - Odezwał się Major, gdy zarówno posiłek, jak i zapitkę miał już uszykowaną.
-
Jaaa!- Dorothy zgłosiła się na ochotnika podnosząc rękę do góry niczym uczeń ze szkoły.
-
Komu? - spytał Baker.
-
Może być obu - Rudowłosa kobieta odpowiedziała mu po krótkiej chwili zastanowienia.
-
Dwa kubki i dwa hot dogi… zręczne rączki? - skomentował Van Straten, choć wcale nie złośliwym tonem. Major z kolei skinął na Dorothy, po czym zaczął jej podawać “ładunek” do zabrania.