Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2019, 20:09   #125
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W tym czasie, korzystając z faktu iż Dorothy się oddaliła, niespodziewanie “T” przesiadła się obok Currana.
- Myślisz, że ta nowa będzie dla nas pożytkiem, czy przeszkodą? - spytała ściszonym głosem - Bo jak na razie, ja widzę raczej negatywy...
- Jak ją odnaleźliśmy, to się tak nie zachowywała - odparł równie cicho Peter. - Jestem ciekaw, co się takiego stało. I o jakich nieporozumieniach mówiła. Albo ma dziwny charakter, albo faktycznie coś się stało.
Zajrzał do kubka.
- Wszystko wypiła... - Było to zwykłe stwierdzenie faktu.
- To… lepiej mieć na nią oko? - szepnęła “T”, a “Bear” poszedł po kolejne kiełbaski.
- Jest dość dużą dziewczynką... a poza obóz chyba nie pójdzie. - Peter odpowiedział równie cicho. W pierwszej chwili nie wiedział, czy "T" mówi o Hanie, czy o Dot, na którą nadmiar trunków wpływał ponoć w ciekawy sposób. - Nie pójdę przecież za nią - dodał. - Wyobrażasz sobie coś takiego? - Uśmiechnął się lekko.
- Tylko żeby z nią nie było jak z Woodsem… któremu i tak nadal nie ufam. - odparła kobieta.
- Przywiązać za nogę do plamy... i nie narozrabia... - Peter spojrzał w stronę namiotów. - Może by warto z nią normalnie porozmawiać... Z odrobiną taktu. Może spróbujesz?
- A co ja jestem, od przytulania do cyca? - syknęła “T”, ale i przelotnie się uśmiechnęła. - Weź na spytki Kim czy coś, może ona wie?
- Jeśli dobrze pamiętam, masz do czego przytulić - odparł Peter. - I, jak widzę - spojrzał na biust rozmówczyni, która, wzorem niektórych, też nie założyła stanika - nic się nie zmieniło na gorsze.
Na moment spojrzał na lekarkę, potem ponownie na "T".
- A Kim podpadłem i tyle.
- Uuuu… - zaśmiała się Cooke - Taki porządny sierżant?
- No widzisz, jaki jestem zdolny? - Peter również się uśmiechnął. - Mam tylko nadzieję, że w najbliższym czasie nie będę potrzebować opieki medycznej... - dodał żartem.
- Dorothy też umie. - Cooke szturchnęła Currana wymownie łokciem i się zaśmiała.
- Bogu niech będą dzięki. - Peter uniósł wzrok ku niebu. - Widziałem efekty jej pracy. - Przeniósł wzrok na stopę "T".
- Nie zrozum mnie źle, Dorothy się na tym zna nieźle, no ale nie tak jak Kim. Wszyscy widzieliśmy jak postawiła Woodsa na nogi, więc… może jakoś się z nią dogadasz? - “T” spojrzała na blondynkę zajętą rozmową z Honzo.
- Poczekam chyba odrobinę, aż trochę ochłonie. - Peter również spojrzał na medyczkę.
- Lepiej - stwierdziła Cooke i dodała po chwili namyślenia:
- I może tak też trzeba z tą Haną?
- Jutro, znaczy? - upewnił się Peter. - A może dzisiaj na jej temat porozmawiasz z Kim? Zanim wróci do namiotu?
- Meeh… - skrzywiła się “T”, a wtedy i wrócił “Bear” i raczej ciężko było już dalej kontynuować rozmowę w jego obecności…
- Raczej nie - dodała Cooke, zwracając się do Currana, po czym i odezwała do Davida, mającego na patyku 3 kiełbaski. - Co ci gadałam na temat wielkiego brzucha?
- Duży chłopiec musi dużo jeść. - Peter się uśmiechnął. - A może jedną przyniósł dla ciebie...?
- No… tego, taaak. - zapewnił kiwaniem głowy “Bear”. -Mogę odstąpić. - Spojrzał na “T” a ta jedynie machnęła do niego dłonią.
- A jedz ile chcesz… - burknęła najemniczka.
- Może jednak zapolować dla ciebie na kawałek parówki? - spytał Peter, na co Cooke uniosła brewkę i zaśmiała się. Wypowiedź sierżanta była bowiem dla niej mocno dwuznaczna?
- Rozumiem, że to znaczy 'nie' - stwierdził Peter. - Twoje myśli biegną ciekawymi drogami - dodał, również unosząc brwi.
- Dobra, to skorzystam! Zobaczymy co z tego wyniknie... - powiedziała “T”, powstrzymując kolejny śmiech.
- Jeśli myślisz o tym samym, co ja... - szepnął jej do ucha, po czym wybrał się po parówkę dla niej i dla siebie.

Peter wrócił po paru chwilach z obiecaną parówką.
- Lubisz bardzo przypieczone? - spytał, siadając obok "T".
- Tak średnio - odparła z uśmieszkiem.
- Czyżby niektóre rzeczy się nie zmieniały? - Nadział parówkę na patyk i przesunął w stronę ognia. - Kiedyż to ostatni raz mieliśmy przyjemność... - spojrzał na "T" - ...tak sobie posiedzieć?
- Nie pamiętam… chyba Nikaragua? - Najemniczka wzruszyła ramionami, po czym zwróciła się do Kimberlee - Masz coś na ból głowy?
- Emmm… tak, oczywiście - Powiedziała blondyneczka, po czym udała się do namiotu medycznego, a Honzo dostał nagle wyjątkowo srającej miny. “T” z kolei mrugnęła do Currana.
- Kobieta bez serca - szepnął jej do ucha. - Ale i tak cię będę kochać do grobowej deski.
- Jest okute lodem… tssssss - powiedziała cichutko, po czym dotknęła palcem własnej piersi w skąpej koszulce, naśladując dźwięk skwierczenia. Jednocześnie wstała, niby to przypadkiem podtrzymując się na samym Curranie, dłonią na jego kolanie, które na naprawdę drobną chwilę mocniej ścisnęła. Cooke usiadła już na swoim miejscu, czekając na ponowne pojawienie się Kim?
Peter nie zareagował, wpatrując się przez moment w ogień. I w przypiekającą się parówkę.. która po chwili również się odezwała, wydając z siebie cichutkie "tsssss".
- Opppsss.... - powiedział, wyciągając kiełbaskę z ognia. Przyjrzał się jej dokładnie. - "T"? - Wyciągnął w stronę najemniczki patyk z nadzianą parówką… którą najemniczka z patyka ściągnęła, po czym wsadziła w usta, niby mając zamiar ugryźć, ale nieco dłużej niż wypadało trzymała właśnie w usteczkach, wśród małego uśmiechu. Na co głośno sapnął “Bear”, a “T” w końcu ugryzła, po czym sama się uśmiechnęła do Petera. Honzo z kolei mruknął coś niezrozumiałego pod nosem.
- Za chwilę wracam - powiedział w końcu, i odszedł od ogniska. Poszedł zaś chyba w stronę swojego namiotu…
- Chyba stracił humor... Ciekawe dlaczego... - Peter poruszył nieco płonącymi polanami, a ku niebu uniosło się nieco iskier.

W końcu pojawiła się Kim i dała “T” dwie tabletki, a najemniczka je łyknęła bez popitki…
- Boląca główka? - spytał “Bear” z durnym uśmieszkiem.
- Lepiej niż boląca szczena? - odpowiedziała Cooke zaciskając pięść w stronę czarnoskórego mężczyzny… i po chwili oboje się zaśmiali. A Kimberlee oczywiście przypatrywała się wszystkiemu lekko onieśmielona.
- Niektórzy są tacy delikatni... - rzucił Peter, a “T” spojrzała na niego mrużąc oczy.
Peter zrobił niewinną minę.
- Na szczęście mamy świetną lekarkę - stwierdził. - Nie to, co... - Nie dokończył.
- Nie fo... so? - zaciekawił się “Bear” gadając z pełną gębą. Ale i Kim się zainteresowała, po chwili więc aż trzy osoby czekały co Peter powie.
- Na misjach dobry medyk jest jest na wagę złota - wyjaśnił. - Zwykle musi wystarczyć najemnik z przeszkoleniem medycznym, a czasami i takiego nie ma. W Kostaryce był jakiś... - Peter machnął ręką. - Nawet rzeźnik by się obraził za porównanie z nim. Ty - spojrzał na Kim, jakby oceniając jej wagę - byłabyś tyle warta w złocie, ile waży "Bear". I to w lepszej próbie niż to, które znalazł Honzo.

Nieco zdziwiona słowami Currana Kimberlee już chciała coś powiedzieć, gdy...
- Tęskniliście? - Dorothy podbiegła do ogniska, zachodząc od tyłu “T” i Kim i objęła za szyje, oraz przytuliła do obu policzków obie siedzące tam kobiety. Była w jeszcze lepszym humorze, niż gdy szła z prowiantem dla wartowników.
- Szalenie! - odparł Peter, z entuzjazmem prawie tak wielkim jak ten, którym emanowała Dot. - Paróweczkę? Tylko to zostało...
- Za tobą zawsze - zapewniła “T” i… wychyliła nieco rękę w tył, po czym uszczypnęła Dorothy w tyłek.
Na co ta podskoczyła lekko, chichocząc przy tym.
- Ja za wami też. - Jeszcze mocniej ścisnęła obie kobiety i w takiej pozie, pochylona do przodu, spojrzała na Currana.
- Jasne - odpowiedziała na jego pytanie uśmiechając się i do niego. Po czym odwróciła głowę w stronę “T”.
- Słuchajcie laski, ja muszę… przypudrować nosek - powiedziała do obu spoglądając raz na jedną, a raz na drugą.
- Już biorę karabin - Odpowiedziała Cooke, sięgając po niego.
- Emm… no… ok - Przytaknęła w końcu i Kim.
- Świetnie. - Ucieszyła się Dorothy, i puściła obie, by mogły wstać.
- Taką średnio wypieczoną, poproszę - powiedziała.
- Zrobi się - zapewnił ją Peter, wbijając w ziemię patyk, na końcu którego tkwiła samotna już kiełbaska.
- Eeeeeech... - Westchnął nagle jakoś tak dziwnie “Bear”, gdy zostali sami przy swoim ognisku..
- Co z tobą? - spytał Peter, zastanawiający się, czy iść po kolejną kiełbaskę, czy oddać tę, którą już przypiekał kilka chwil.
- Fajne te nasze dziewczyny w cholibę… - Powiedział przyciszonym tonem, po czym nawet konspiracyjnie się rozejrzał - ...normalnie aż mnie swędzi - Dodał z głupawym uśmieszkiem.
- Myślałem, że po to chciałeś zostać w obozie... - Równie cicho odparł Peter. - Miałem wrażenie, że Hana wpadła ci w oko...
- Ta, i było super, a potem poszliśmy nad rzeczkę, i się kąpała golutka, no to ja zagrywkę i też się kąpałem, a potem jak wyszliśmy z wody i ona dalej tak chodziła, a ja ją złapałem za tyłek, to chłopie miała taką minę, jakbym jej co najmniej ojca krzesłem zajebał. Spanikowała totalnie, i od tamtej pory mnie unika... - Wywalił z siebie jednym ciągiem “Bear”, po czym wbił wzrok w ognisko.
Peter przez moment milczał, zastanawiając się, co odpowiedzieć... bo mądrymi radami można było sypać jak z rękawa.
- No... pech... - powiedział. - Ale niektóre tak mają... Może ona wychowana na plażach tych, no, nudystów? Wszyscy nago łażą, ale nikt nikogo za nic nie łapie? - Podrapał się po brodzie. - Szkoda, że nie spytałeś... Wyjaśniłeś? Przeprosiłeś?
- No… tak, a potem jeszcze Dorothy z Haną do mnie przylazła i też się pluła, to znowu przepraszałem, a Hana się poryczała i uciekła… wyglądało jakby się nie obraziła na mnie, ale i na nią? - “Bear” wzruszył ramionami.
"A mi mówiła, że nic nie wie", pomyślał Peter.
- To Japonka. Może nie wszystko zrozumiała, albo pojęła opacznie... - Westchnął. - Spróbuję z nią porozmawiać - obiecał. - Jeśli zechce zamienić ze mną choć jedno słowo - dodał.
- Raczej marne szanse, sam widziałeś, jak tu znerwicowana skakała i uciekła do namiotu… Ech te baby, bez nich źle, z nimi też. - Zaśmiał się i łyknął swoją porcję whisky, i najwyraźniej wytrąbił wszystko, zajrzał bowiem do kubka i mruknął niezadowolony.
- Za babami nikt jeszcze nie nadążył - stwierdził filozoficznie Peter, który chwilowo był w sytuacji lepszej, acz bynajmniej nie komfortowej . - A co do tego... - Trącił swój kubek. - Trzeba będzie z naszymi jajogłowymi pogadać. Może coś wymyślą, by jakieś trunki wyczarować. Od czego mają łebskie głowy...
- No, jakby umieli to byłoby super! - “Bear” odzyskał nieco lepszy humor. - Ale tobie, sierżancie, to się z Dorothy trafiło, co? - Spojrzał na Currana szczerząc zęby.
- Wiesz... O niektórych sprawach się nie mówi... żeby nie zapeszyć. - Fortuna to kapryśna pani, a Dot miała parę zalet.
- Heh… - zaśmiał się krótko czarnoskóry i chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy do ogniska wrócił Honzo.
- A gdzie wszystkich wywiało? - spytał Geolog, siadając na swoim miejscu.
- Chciały w ciszy i spokoju, z dala od naszych uszu, powymieniać się poglądami - odparł Peter. - Damskie rozmowy... - 'Pewnie wiesz, co mam na myśli', zabrzmiało w podtekście.
- Aha - przytaknął Geolog. - To pewnie im to trochę zajmie… No cóż, to… rzuci ktoś jakiś temat?
- Kobiety? - Peter spojrzał na geologa. - To wdzięczny, acz szeroki temat. Można mówić bez końca... chociaż nie bardzo jest czym przepijać różne opinie.
- No niekoniecznie chodziło mi o temat związany z kobietami, właściwie to możemy o wszystkim i niczym - Wyjaśnił Honzo -Na przykład… czy boicie się ewentualnej konfrontacji z Chińczykami? Bo jeśli mowa o TAKIEJ wyspie, i TAKICH odkryciach, to różnie to może być, a i sytuacja szybko eskalować - dodał podkreślając niektóre słowa.
- Jak na razie nikt nic nie wie - odparł Peter. - Gdyby koło wyspy pojawiła się konkurencja takiej klasy, to byśmy się o tym dowiedzieli, a Korporacja załatwiłaby wsparcie. Odpowiednie wsparcie. A jeśli tu się zjawią Chińczycy... to i tak nic nie zrobimy. To znaczy jeśli będzie ich więcej niż nas.
- Będziemy z nimi walczyć?? - Zdziwił się “Bear” -No bo jak co… ja się nie dam! - Dodał twardo.
- Wolalbym nie wpaść w ich ręce - stwierdził Peter. - Zrobię wszystko, by uniknąć takiej, hmmm, 'przyjemności'. Poza tym płacą mi za to, by chronić cywilów. Może się okazać, że nie tylko dinozaury będą stanowić niebezpieczeństwo.
- Wiesz Curran… dobrze gadasz. Bo ja się już dałem, bo inaczej się nie dało. Ale drugi raz nie mam zamiaru… więc jak staniemy twarzą twarz z żółtymi to mnie nie ma, i mnie nie powstrzymacie - Skrzywił się Alazraqui.
- Trzeba się mieć gdzie wycofać - odparł Peter. - Krycie się po dżungli, jak Hana... to może być dość trudne... Trzeba to umieć lub mieć duuużo szczęścia.
- Odpowiednie umiejętności się znajdą, a szczęście też się mnie raczej trzyma… Zostałem w Chinach skazany na karę śmierci, a proszę, oto jestem - wypalił nagle Geolog, a “Bear” uniósł brwi.
- Musiałeś nieźle zaleźć im za skórę. - Peter skinął głową z uznaniem. - I faktycznie powinieneś ich unikać jak ognia.
- Czasem tak i w mojej branży się zdarzy - Odparł Honzo.
- Opowiesz? - Spytał czarnoskóry mężczyzna.
- Nie. A zresztą i tak już za dużo powiedziałem… - Pokręcił przecząco głową Alazraqui.
- O niektórych rzeczach lepiej nie mówić za dużo - zgodził się z nim Peter.
Rozmowa się urwała.
Po chwili Peter wstał.
- Gdyby mnie kto szukał, to niedługo wrócę - oznajmił.
Podszedł do swego namiotu, a potem, ze sztucerem w dłoni, ruszył w stronę przeciwną do tej, w jaką skierowały się trzy gracje.
Jeszcze tego by brakowało, by je naszedł na tym "pudrowaniu noska". Trzy harpie by go pewnie rozszarpały.
 
Kerm jest offline