Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2019, 21:39   #126
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sosnowsky w zasadzie nie odzywał się podczas tego ogniska. Popijając trunek czasem zerkał na Sarah, ale głównie w ogień. Siedział niczym wielki milczący głaz nie zainteresowany toczącymi się wokół niego rozmowami.
- Coś nie tak? - Szepnęła do niego Elsworth, pochylając się nieco w bok, ku mężczyźnie. A ten mógł wyczuć jej słodki zapach perfum, i ogólny zapach kobiety, ale naprawdę kobiety-kobiety, nie tam jakiś dziwek, z jakimi kiedyś czasem przebywał…
- Co? Nie? Takie… biwakowanie, to… nie jest zabawa dla mnie.- machnął ręką blondyn zataczając dłonią szeroki łuk. -Nuda.
- I co na to zaradzimy? - Spytała Sarah.
- Nie wiem. Co ty chcesz? Ja sobie bym odpuścił resztę pogaduszek przy ognisku. - mruknął Doug i wzruszył ramionami.-Ale… jeśli ty chcesz? No i…-
Wskazał skinieniem głowy dodając cicho.-Przepłoszyli tą japoneczkę co ją znaleźli w lesie. Może ktoś powinien z nią pogadać? Ktoś czyli… ty?

Sarah pokręciła głową, po czym spojrzała blondynowi w twarz.
- Oj nie znasz się na kobietach... - Powiedziała kiwając głową - A co do drętwej imprezy, nie wypada z niej uciekać, inaczej i zaczną obgadywać nas? Więc robimy dobrą minę do złej gry, i myślimy, jakby tych emerytów tu rozruszać? - Mrugnęła do niego.
- Myślisz, że dbam o to co o mnie gadają?- stwierdził ironicznie Doug.-Mam to gdzieś. Nie przybyłem na wyspę w celach towarzyskich, więc…- wzruszył ramionami. - I nie płacą mi za dbanie o moją reputację.
- Ale przez reputację możesz nie mieć następnej roboty, albo problemy z jej znalezieniem? - Zdziwiła się Elsworth, próbując chyba wyjaśnić pewne oczywiste oczywistości najemnikowi.
- Wiesz… ale mi nie płacą za byciem miłym, tylko za bycie skutecznym. A w tym czym jest skuteczny… często bywam niemiły. Inne priorytety.- zaśmiał się cicho.
- To może mały wyjątek, dla mnie? Prooooszę - Kobieta ułożyła słodko i niewinnie policzek na ramieniu Douga, zezując w jego twarz.
- Nie bardzo wiem… co niby miałbym zrobić.- stwierdził krótko Doug, wzruszył ramionami dodając.-No chyba, że ty wiesz.
- Bądź kuresko milusi, siedzimy tu, rozmawiamy, ściemniamy i fajnie jest... - Zachichotała Sarah, niczym jakaś młódka.
- Czy ja wyglądam na faceta od ściemniania? Od tego są reporterzy… ja jestem od dawania po pysku i strzelania do zagrożeń.- przypomniał jej blondyn… a Sarah westchnęła z rezygnacją.
- Wybieramy się gdzieś jutro? - Spytała cichym tonem.
- Major mówił, że ma plany. Nie mówił jakie.- odparł Doug spoglądając z “współczuciem” na Sarah. Spotykał już podobne jej… tr które chciały go zmienić, ucywilizować, zsocjalizować. Też ponosiły porażkę.
- A to szkoda… myślałam, że coś wiesz - Kobieta uśmiechnęła się sympatycznie - Ale jakby co, to postarasz się, żebyśmy byli razem? - Wymownie szturchnęła go łokciem.
- No… aczkolwiek nie wiem co on wymyślił. Chyba spróbujemy ruszyć na plażę. Albo chociaż wysłać jakiś oddział, by wypatrzeć nasz statek.- rozważał cicho Sosnowsky.
- Przejmujesz się tym odcięciem od “Hyperiona”? - Spytała Sarah poważniejszym tonem, i wcale nie tak cicho.
- Odcięciem… nie… brakiem kontaktu już tak.- odparł Doug.
- Ale aż tak tragicznie chyba nie ma? Ta wyprawa przecież może działać sama, bez opieki, taką możliwość też przewidziano? - Zastanowiła się głośno kobieta.
Doug wzruszył ramionami.
- Pewnie masz rację. Japonka przetrwała tu sama kilka miesięcy.
- Nie ma się czym przejmować - Wtrącił się nagle Larry -”Sosna” zadba o twoje bezpieczeństwo, i najwyżej spędzicie tu sobie słodki miesiąc w dżungli - Uśmiechnął się półgębkiem najemnik, co i wywołało przelotny uśmiech u Elsworth, która zaczęła wpatrywać się w Douga. Czyżby właśnie sobie myślała jakby to było?
Sosnowsky jakoś nie wydawał się specjalnie rozradowany tym pomysłem. Sarah była miła i w ogóle, ale blondyn nie czuł się specjalnie monogamistą. A miesiąc siedzenia w dżungli pełnej raptorów, mięsożernych roślin i innego nierozpoznanego jeszcze cholerstwa… ciężko mu było określić jako “słodki”.
- Jasne… - odparł w końcu enigmatycznie.
- Hej “Sosna”, masz pomysł na rozkręcenie tej stypy? - Spytał Larry.

Blondyn spojrzał na mężczyznę spode łba.- Czy wyglądam na takiego…? Nie powinni tym się zajmować, ci bardziej… bo ja wiem? Peter? Miss Dot? Może ”T” zrobiłaby taniec brzucha? Choć lepiej nie… bo swojego kaloryferka się wstydzi, a innym zazdrości.
- O! O! Taniec brzucha to bym zobaczył! - Roześmiał się Larry, a siedzący z nimi Chelimo pokręcił przecząco głową, choć się uśmiechnął na moment pod nosem.
- No ale patrz, laski uciekły w krzaczki... - Roberts zwrócił uwagę na oddalenie się od ogniska Dorothy, “T” i Kim. Czyżby poszły za potrzebą?
Wszystkie trzy na raz ? Mało prawdopodobne.
- Sam też pójdę ich śladem. Bo też za potrzebą.- odparł najemnik wstając i zamierzając ruszyć w krzaki.
- Tak sam? - Sarah również wstała…
- Mhmm?- najemnik zmarszczył brwi zaskoczony. Wszak od wielu lat, sam cedził kartofelki w krzaczorach.
- Bo ja bym też musiała - Szepnęła kobieta, pochylając się nieco ku “Sośnie”, by szepnąć mu do ucha. Wszystko jednak i tak wywołało skrywane uśmiechy u dwóch innych mężczyzn siedzących przy ognisku.
- No dobra… chodźmy.- rzekł Sosnowsky ruszając powoli, by kobieta mogła go wyprzedzić i wybrać sobie… krzaczki na swoje potrzeby.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline