Laura pokręciła głowa w rozbawionym nie dowierzaniu. Chłopak poczuł jak jej ręka rozczochruje delikatnie włosy na jego głowie.
-
Posłucha jak zaczniesz mówić i tłumaczyć a nie ciskać czarami i go obrażać. I Mikel nie jest głupi, może nierozważny i z uwagi na doświadczenie w walce podchodzi do niej lżej niż ty czy ja. Spróbujcie porozmawiać na spokojnie, przeprosić wzajemnie i szukać zrozumienia dla swoich zachowań. Jak nie chcecie tego zrobić dla siebie to zróbcie to ze względu na nasze rodziny które na nas liczą. - jej słowa były spokojne, bez nuty oskarżeń czy złośliwości, jakże rzadkie zjawisko.
-
Plan Emi chyba zadział, przynajmniej rozpatrujesz rozmowę z nim. - Laura uśmiechnęła się jakby działania ich towarzyszki były jej bardzo na rękę.
- A skąd pomysł, że nie chciałbym oczyścić atmosfery sam z siebie? - zapytał urażony
- Nie jesteś obiektywna, Twój brat jest głupi. Zamiast skupić się na walce naraża nas wszystkich śmieszkując z nas i nie słuchają planu - Jace momentalnie usztywnił się na swoim stanowisku. Nie podobały mu się wnioski jaki usłyszał.
-
Bo jesteś uparty, jak Ja i ciężko przyznać ci się do błędu, jak Mi i jak Ja zamiast zacząć od próby zrozumienia drugiej strony zarzucasz jej głupotę i zacietrzewiasz się … - To nie znaczy, że mi nie zależy… - - … ech, tak cię zdenerwowało słowo ‘szwagier’? - Myślano o mnie gorzej - uśmiechnął się, choć raczej była to dobra mina do złej gry.
- To co mnie wyprowadziło z równowagi to jego myśli… Ryzykowałem życiem, a on zamiast skupić się na zasadzce skupił się na…. - Jace zaczerwienił się -
… naszych dzieciach - wyszeptał te słowa czując jak ledwie przechodzą mu przez gardło. Nagle poczuł się strasznie niewygodnie, jakby siedział na bardzo niewygodnym kamieniu, jednak siłą woli zgasił to uczucie.
- Pffff…- Laura zdusiła wybuch śmiechu prychnięciem, chwile trzęsła się opanowując spazmy starającego zmącić ciszę nocy śmiechu
- No tak, to wiele tłumaczy zwłaszcza użycie słowa ‘niańczyć’ w twoim poleceniu dla niego…to takie straszne? Wizja dzieci które były by z naszej krwi, że aż musiałeś go ogłupić magią?- Jej głos starał się być cichy ale wyraźnie było słychać nutkę rozbawienia i udawany skrzywdzony ton w końcowej wypowiedzi.
- To dwie różne sytuacje. - odpowiedział całkiem poważnie. Powoli męczyło go to, że kolejny raz musiał się tłumaczyć.
- Ogłupienie nie było spowodowane sytuacją przed walką, ale tą po niej. Wierz mi, że nie jestem dumny z tego co się stało, ale jak wspomniałem, poczułem się zaatakowany i nie kontrolowałem się po walce. - spuścił wzrok -
Czy… czy możemy ...
-
Zmienić temat na mniej dręczący? Tak możemy. - przerwała i zarazem dokończyła myśl, nawet jeśli była niepoprawna. -
Co sądzisz o rewelacji na temat Emi?
- Nie wiem. odpowiedział po chwili zastanowienia.
- Naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Nigdy nie słyszałem o takiej istocie.
- Chodziło mi co sądzisz o niej, niegdyś Kharricku. Mieliście z nim styczność dłużej niż ja i Mikel. Osobiście podziwiam zaufanie jakim nas obdarzyła, rzadko się spotykam z tym. Zaimponowała mi.
- Nie mam dzisiaj głowy do analizy tego. Raczej nie zrobiła tego altruistycznie. Zdardzając nasze sekrety dajemy jej więcej informacji i pewniejszy kamuflaż, jeśli będzie się pod nas podszywać.
- Ojej ty nie masz dzisiaj humoru do niczego dzisiaj...ciągle tylko podejrzenia i nieufność, jakbym cię teraz pocałowała pewnie też byś szukał drugiego dna. - Laura przekrzywiła głowę w stronę Belerena oczekując co zrobi na tą bezczelną prowokację.
- Wtedy akurat bym nie myślał - odpowiedział patrząc jej w oczy.
[media]https://i.pinimg.com/564x/b0/5a/70/b05a70f21c973d40e47d73e39a2454db.jpg[/media]
Chwila ciągnęła się dla siedzącej pod rozgwieżdżonym niebem dwójki w nieskończoność. Jace bał się zrobić jakikolwiek ruch, jakby czekał na przyzwolenie, które otrzymał już dawno temu, zaś Laura czekała na efekt prowokacji. W końcu, po krótkiej chwili wydawającej się dla niego wiecznością, Beleren nachylił się powoli w stronę ust wiedźmy...
Ich wargi zetknęły się nieśmiało, w jakże innym pocałunku niż w kuchni i nad strumieniem. Senna atmosfera nocy sprzyjała delikatności i misterium jakie panowało wokół. Laura chętnie odwzajemniała czułość jaką obdarzał ją chłopak. Ten był delikatny, nie ze względu na wartę, czy obecność innych, ale przez atmosferę jaką tworzyło rozgwieżdżone i bezchmurne niebo, ciepłą noc, las tętniący nocnym życiem i delikatność o którą na codzień by nie podejrzewał wiedźmy. Objął ją drugą ręką powoli kładąc na boku. Było im niewygodnie, parę razy zmieniali ustawienie rąk, aż w końcu Laura leżała z powrotem w swoim śpiworze, a Jace trzymając jedną rękę a jej biodrze całował lekko odsłoniętą szyję i płatek ucha.
Laura zadrżała, pieszczota i powiew ciepłego oddechu sprawiły, że dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa. Zaczerpnęła głośno powietrze i zasypała Jace’a deszczem pocałunków. Jej dłonie zacisnęły się na jego szacie, przyciągając go do siebie bliżej. Wyłączył myślenie, działał instynktownie. Jego ręka ześlizgnęła się z biodra na pośladki zaciskając na jędrnym ciele, zszedł pocałunkami niżej, wzdłuż szyi, delektując się zapachem...
Minuty pędziły, a kochankowie ośmielali się na coraz odważniejsze gesty. Muśnięcie nagiej skóry uda czarownicy, przygryzienie zębami płatka ucha chłopaka, coraz głośniejsze westchnienia niosące się w noc. Zanim jednak ich narastające emocje zdążyły ponieść ich do reszty, Noc postanowiła dać znać o sobie.
~Niewolnicy! Słudzy Wspaniałej Nocy! Mnie! Nie udzielam zgody na wasze spółkowanie! Żądam abyście swoją nocna ikrę spożytkowali na wychwalaniu MOJE WSZECHPOTĘGI!! I dali mi jeść! Bo Noc jest głodna! ~ Seria nietoperzych popiskiwań rozległa się w okolicy posłania Laury, czując empatyczne niezadowolenie i głód swojego chowańca Laura wytrąciła się z rosnącego uniesienia. Przerwała pocałunek i wtuliła się w szyje Belerena.
-
Jak miłe i uzależniające dla mnie jest spędzanie z tobą w ten sposób czasu, to jednak jesteś na warcie a moja ma nadejść za cztery godziny. Jeśli nie mam być bezużyteczna jutro muszę wypocząć. - Wiedźma nie ukrywała rozżalenia w swoim szepcie, i z frustracją pacnęła chowańca po łebku sycząc -
Cicho!