No dopsz. Czyli coś niecoś sobie powyjaśnialiśmy. Może dla mnie ta misja dalej miała przebieg co najmniej dziwny, ale szkoda czasu na wałkowanie tego, co już i tak zapisane, przyklepane i należące do przeszłości.
Co do światotworzenia... no nie mogę Ci obiecać, że będę równie odważny od teraz. Prędzej będę wolał dopytać o drobiazgi niż pisać coś od siebie, chyba, że będzie na to bardzo wyraźne zapotrzebowanie. To samo tyczy zgodności z szeroko pojętymi realiami. Wyłączam filtry i jeśli uznasz, że dla przykładu Szkopy przebierają się za Zulusów... no to niech sobie w najlepsze zamarzną pod Stalingradem, albo pod innym Waszyngtonem, w takich gustownych wdziankach
W sumie, jeśli taka będzie Twoja wola, to kto im zabroni nawet polecieć na księżyc, 3 lata przed dojściem Hitlera do władzy... a może nawet Hitlera tam wcale nie było, tylko jakiś inny Helmut
Zabełtanie w głowach było o tyle skuteczne, że ja np. trochę za bardzo się zakałapućkałem w swoich założeniach. Ale to był mój problem. Oczywiście nie musiałeś zdradzać, czy ci, co zaatakowali Lapointe'a, faktycznie byli Niemcami czy nie. W sumie nie miało znaczenia, jak my ich widzimy, ważne, że daliśmy się im posiekać opierając się na fałszywym założeniu, że Lapointe to nasz przyjaciel. Nasz błąd, nasze konsekwencje. Tak samo z tym nieszczęsnym lugerem. Równie dobrze oszalałemu z bólu i strachu Johnowi mogło się zdawać, że wygarnia z "czterdziestkowego" storm boltera. Albo z szesnastowiecznej armaty. Liczy się, że na koniec i tak skończył z pestką we łbie. Między innymi dlatego nie mam żalu o śmierć naszych postaci. Naiwnie pograły, to i naiwnie zginęły
Jesli chodzi o "żółte kartki" - mnie akurat możesz je bez żenady dawać. O ile faktycznie nie "sznurkujesz" mojej postaci, to każdą uwagę przyjmuję i staram się uwzględnić. W sesji bardziej mi nie grały momenty, gdy raz John został faktycznie "rozegrany" bez mojej deklaracji (rzucenie się z nożem na atakujących - pamiętasz, że w końcu się na to zgodziłem, głównie dlatego, że pewnie i tak musiałby zareagować na atak na Gabrielle), a drugi raz przewinąłeś podróż z Norwegii do Francji od razu, nie dając nam szansy choćby urwać się w Anglii w kierunku Agencji i dostarczyć kanister (ale wtedy przecież agenci DB nie mieliby do kogo strzelać, prawda?
) To były te "absurdy", o których wspomniałem na wstępie. No ale... tak jak mówię, było minęło. Na tym tle jakaś uwaga o tym, żeby coś zedytować, bo nie pasuje do narracji, albo konfliktuje z tym, co sam napisałeś, jest absolutnie małym kalibrem.
Już oboje z Aiko kminimy, kto pojawi się w "drugim sezonie"... ale w sumie może warto poczekać, czy ktoś zechce dołączyć i jaką postać chciałby odgrywać
Może uda się lepiej rozłożyć kompetencje po zespole, żeby nie było, że gramy bandą "woskowych wytrychów", które niczego nie otwierają, tylko ładnie wyglądają na półce