Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2019, 11:18   #226
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Marsz przez las był nudny po tylu dniach w nim spędzonych. Nawet miastowy szczur jakim była Emi przestał się bać szelestu przy każdym kroku. Otwartość nagle przestała być problemem, a wszędobylskie drzewa stały się schronieniem. Na pewno dopplerka nie potrafiła w pełni wykorzystać otoczenia w jakim przyszło jej się znaleźć, ale była już z nim oswojona. Dlatego też mogła się bardziej skoncentrować na otaczających ją osobach.
- Hej, Mikel jakiego rodzaju rzeczy znajdowałeś w tym swoim plecaku?
- Ogólnie? Niewielkie. Niedrogie. Przydatne. - odpowiedź była enigmatyczna, ale chłopak uśmiechnął się jakby zachęcając do dalszych pytań.
- Na przykład? Nóż albo wytrych? - Emi promieniowałą ciekawością.
-Hmm… Młotek, dłutko, skórzany pas, dratwa, kwiat… szalik… kilka butelek alkoholu, łopata. Nie wymieniam oczywiście wszystkiego. - przymknął oczy, próbując zmusić pamięć to wytężonej pracy. Chyba coś sobie przypomniał bo w jego różnokolorowych oczach widać było wyraźnie iskierki rozbawienia.- Możliwe, że było tego więcej, ale czasem ciężko mi ocenić co gdzieś znaleźliśmy lub kupiliśmy, a co pojawiło się znikąd.
- Ha, nie raz by mi się coś takiego przydało! Koniecznie musisz mi powiedzieć jak znajdziesz coś nowego. Ko-nie-cznie.
Przez chwilę umilkła a potem coś jej zaświtało w głowie.
- Kwiat? Do czego był ci potrzebny kwiat?
- To tak trudno się domyślić? - łobuzerskie spojrzenie mówiło wszystko.
Emi otworzyła szerzej oczy.
- Laura go potrzebowała? - zapytała z wyrazem pełnego niewiedzy.
-Możemy trzymać się tej wersji. - Mikel wyraźnie mrugnął okiem.
Dopplerka parsknęła.
- Co za panna trafiła twoje serce strzałą miłości? - zapytała sarkastycznie.
-To było dawno, daleko i nic poważnego. - chłopak mimo wyraźnie dobrego nastroju i chęci do rozmowy nie dawał się tak łatwo podejść. - Może zmienimy temat? Może opowiesz coś o sobie?
- Oj weź… co ci szkodzi mi powiedzieć? Nie jestem stąd więc jakiekolwiek kontrowersje mnie nie dotyczą. Ba, sama jestem pewnie kontrowersyjna wystarczająco - dziewczyna przytuliła się do ręki wojownika trzepocząc rzęsami.
- Coś za coś moja droga. - Mikel postanowił grać w jej grę. - Opowiedz coś podobnej wartości to ja opowiem o mojej… znajomej.
Emi westchnęła przewracając oczami.
- Niech będzie, sama zaczęłam. No dobra… - palec na moment spoczął na brodzie kiedy dziewczyna się zastanawiała.
- Tak żeby mi kwiaty jakiś przynosił to nie, ale kilku było. Bardziej z ciekawości chyba… i potrzeby - dokończyła przygryzając dolna wargę przypominając sobie coś.
-Co znaczy potrzeby? - miał na tym zakończyć, ale widząc świdrujące go spojrzenie uzupełnił - Wołali na nią Niki i była córką kowala w jednym z miasteczek, gdzie zatrzymaliśmy się z Laurą. Jej ojciec sporo mnie nauczył. W innych okolicznościach pewnie już rodziłaby drugie dziecko… Niestety nie zostaliśmy tam długo. - uśmiech chłopaka odrobię zrzedł, ale szybko to ukrył. - Powtórzę pytanie. Co znaczy potrzeby?
- Potrzeby ciała Mikel. Tej najprostszej, instynktownej potrzeby. Jeśli to nie za dużo… dlaczego mówisz, że w innych okolicznościach rodziłaby już drugie dziecko?- Emi sama się zaniepokoiła słowami chłopaka. ~ Twoje? ~
- Mówię tylko, że mieliśmy się ku sobie. Jej ojciec też mnie lubił. Jakbyśmy mieszkali w tej samej wiosce od urodzenia to pewnie już byśmy byli po ślubie. - Chłopak zamyślił się na sekundę, jakby smakował tę możliwość.
- Ha… wcześnie. N… nie wyobrażam sobie tego. W ogóle. - dopplerka w końcu puściła umięśnione ramię chłopaka.
- Chciałbyś czegoś takiego? Już być uwiązanym do jednego domu? Zajmować się dwójką bachorów i jeszcze mieć nadzieję, że z tego co wyrobisz starczy dla was wszystkich?
- Do zeszłego tygodnia nawet nie brałbym takiej opcji pod uwagę. Chciałem przygody. Z życzeniami trzeba ostrożne. Mogą się spełnić. - brzmiała w tym nuta rezygnacji.
Mikel dostał kuksańca w bok, akurat w miękką część zbroi.
- Dobra, co to za smuty? Przygoda to nie tylko radosne hasanie po lasach. Krew, pot i łzy, to jest dokładnie to czego się można spodziewać. Za to jakie wspomnienia. Na starość będziesz siedział przy ognisku w jakiejś karczmie i opowiadał bachorom o tym gdzie dostałeś jakie blizny. A ich oczy będą się świecić jak złote monety. Nawet mnie się świeciły jak jeden z drabów opowiadał jak ukatrupił innego draba w niesamowitej walce.
- Zapewne masz rację. Dość już o mnie. Miałaś opowiadać o sobie. Nie każ mi pytać. Zaskocz mnie czymś ciekawym. - chłopakowi znowu wrócił dobry humor.
- Zaskocz mnie, zaskocz mnie - emi wyrzuciła ręce do góry - za nic kreatywności! Dobrze. Daj mi chwilę muszę się zastanowić, co takiego ciekawego w moim życiu było…
Mina dziewczyny zmieniała się co chwilę. Choć brak wyraźnych rysów twarzy utrudniał zdefiniowanie widać było jak zmarszczka na czole, sugerująca ściągnięte brwi, rozluźniała się łagodniejąc.
- Cholera. - zaklęła cicho - Dużo tego. Mieszkałam obok calistriańskiego burdelu przez pewien czas. Chciałam dołączyć do rebeliantów w swoim mieście. Woziłam trupy dla jednego świra… Któreś cię bardziej interesuje?
- Opowiadaj o burdelu. Za dużo mam trupów i wojny dookoła… - Mikel sprytnie argumentował swoją ciekawość.
- Pomijając wieczorne upojne dźwięki czasami trafił się jakiś idiota będący przekonany, że wolno mu więcej. Tylko, że nikt nie powinien denerwować calistrianek. Mściwe z nich bestie. Matrona tegoż burdelu wysyłała kilkukrotnie wielgachne pasiaste owady za nieszczęśnikami, którzy śmieli skrzywdzić którąś z jej dziewcząt. Okropne po nich były bąble. Ojciec miał dobre z nią stosunki. Tak samo z resztą i z innymi, ale zawsze jako inna osoba.
- No dobra. Czemu Kharrick? Czemu akurat facet? - młodzieniec zadał kolejne pytanie.
- Bezpieczniej. Mniej się zwraca uwagę na facetów. - Emi powiedziała to jakby to była najoczywistsza oczywistość.
- Chyba masz rację… - milczał przez chwilę, zastanawiając się na następnym pytaniem - Jakie masz plany jak to wszystko się już skończy?
- Ouff… nie wiem. To może potrwać, ale… zapewne sobie pójdę. Może wrócę do Kaer Maga.
- I co tam będziesz robić? - Mikel był wyraźnie zainteresowany.
Emi uśmiechnęła się.
- Żyć Mikel. To mój dom. Może spróbuje w nim pozmieniać co nieco, ale raczej się dostosuje.
- Ty przynajmniej wiesz, co będziesz robić dalej. Ja na razie nie mam pomysłu. Pheandar już od jakiegoś czasu nie jest moim domem. Nie zrozum mnie źle. Chodzi mi o to, że po prostu nie umiałbym na razie osiąść tam na stałe, mimo tego, co mówiłem wcześniej. - mimo dość ponurego tonu wypowiedzi, chłopak nie wyglądał na zmartwionego - Kto wie? Może kiedyś odwiedzimy Cię z Laurą w Twoim domu? - towarzyszący słowom uśmiech wydawał się być szczery.
- O ile mnie znajdziecie. - dopplerka uśmiechnęła się łobuzersko.
Mikel tylko pokiwał głową w odpowiedzi. Miał nadzieję, że uda im się wyjść cało z tej “przygody” i faktycznie będzie co planować w przyszłości.

 
shewa92 jest offline