Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2019, 18:03   #228
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wspólnie z Asderuki i shewa92

Emi się zaśmiała i przez chwilę się nie mogła uspokoić.
- Zdecydowanie nie rozumiesz… a to ty spoglądasz do umysłów innych. Masz patrzeć Jace. Nie przeszkadza mi to - powiedziała stając na równe nogi. Podeszła bliżej.
- Nie wiem co o tobie myśleć chłopcze. Rumienisz się na myśl o tym, że masz ładne oczy, ale jak dziewczyna prezentuje przed tobą swoje wdzięki jesteś nieporuszony. - oparłą się o pień drzewa.Tym razem chłopak zarumienił się konkretnie. Nie wiedział kompletnie co ma powiedzieć.
- Wiesz… - zaczął, ale przerwał. - Nieważne. - wybąkał kończąc ćwiczenia. Nic z tego nie będzie, nie był w stanie się skupić. Jego myśli błądziły wszędzie tylko nie tam gdzie powinny.
- Dlaczego mi to robisz? - spytał zrezygnowany. Usiadł oparwszy się plecami o drzewo. Chciał coś jeszcze dodać, otworzył usta, ale zamilkł. Spojrzał na Emi zmęczonym wzrokiem.
Widząc to spojrzenie Emi przykucnęła przy nim.
- Bo mi się podobasz. Widzę jednak, że się spóźniłam… Walkower wręcz. - jeden kącik bladych ust uniósł się do góry. - Nie będę cię już męczyć.
- Co? Chwila, poczekaj - zawołał. - Ale, ale jak to? - Jace zgłupiał. Całe swoje życie odgradzał się od ludzi, dziewczyny nawet nie obdarzały go spojrzeniem, a teraz? - Emi, ja….
- Ja nie wiedziałem -
burknął czując gorąco rozchodzące się po całym ciele i zimny pot na plecach, i policzki na których możnaby smażyć obiad.
- W porządku. Kharrickiem trochę głupio było… a potem cała ta sytuacja z Laurą. - Dziewczyna westchnęłą głęboko. W przeciwieństwie do chłopaka była spokojna.
- Ty ją lubisz, ona chyba ciebie też skoro nie zamieniła cię w żabę. Nie ma specjalnie miejsca dla kolejnej osoby. - zaśmiała się. Jace uśmiechnął się nieśmiale.
- Naprawdę nie wiem co powiedzieć. To nie jest zainteresowanie do jakiego przywykłem. - powiedział gdy już trochę ochłonął. Sytuacja była całkowicie poza jego kontrolą.
- W porządku. Nic się nie dzieje - powtórzyła dziewczyna uspokajającym głosem. - Nic się nie stało. Nie myśl o tym. Pomyśl o swojej czarnowłosej. Tyle wystarczy.
Wstała szukając rozwiązania do sytuacji, którą spowodowała. Lepiej było zostawić go jego myślom? Dalej tłumaczyć?
- Tyle wystarczy. - Powtórzyła cofając się aby dać Jace’owi więcej przestrzeni.
- Nie odreagowuj tego na mnie - powiedział cicho, bezradnie. Czuł się gorzej niż po kłótni z Mikelem. Tam faceci mogli się nie lubić, ale tu czuł, że z jakiegoś powodu zawodzi innych, rani… Zbyt często słyszał takie myśli w Phaendar, by nie zdawać sobie sprawy z tego jak sytuacja może się rozwinąć. - Nie chcę… - zaczął - Nie chciałbym, żeby wszystko się zepsuło. Nie wiem czy nie jest już za późno, mam nadzieję, że nie - sam jednak nie wierzył we własne słowa. Doświadczenia innych zdawały się twierdzić, że cokolwiek było, właśnie zmierzało do szybkiego końca.
- Nic się nie zepsuje. Nie pozwolę na to - Emi wzięła się w garść. - Przepraszam, nie powinnam ci tego mówić.
- Nie powinnaś tego myśleć? -
spytał podchwytliwie. Uśmiechnął się. ~ I tak by się wydało ~ pomyślał.
Przez moment dziewczynę zamurowało. W końcu prychnęła krótko śmiechem.
- Ta… głupia ja - pokręciła głową nie dowierzając słowom jakie usłyszała.
- Nic się nie rozpadnie Jace. Jeśli się chce to się nie rozpadnie. Będzie dobrze. Zobaczysz.
Jace nie odpowiedział, dziewczyna odeszła. Ściemniało się już, więc należało przygotować się do nocy.
Każdy krzątał się już przy swoich sprawach. Ci, którzy mieli psie warty zdążyli się już położyć spać, żeby zaznać jak najwięcej snu, zaś Beleren po raz kolejny upewnił się, że nie zabraknie drwa na ogień. Posłał sobie śpiwór i koc i usiadł do ogniska gdy reszta poszła spać.

Warta minęła spokojnie na przemyśleniach. Chłopak był rozdarty. Czuł, że więzi jakie splotły drużynę ze sobą słabną, są wręcz rozrywane przez entropię ich wzajemnych relacji. Wiedział, że stąpa po cienkim gruncie będąc wplątany w swoisty czworokąt pomiędzy Laurę, Emi i Mikela. Pozorna równowaga mogła zostać w każdej chwili zachwiana i pociągnięcie w dowolną ze stron mogło pociągnąć pozostałych za sobą. Póki co, jedynym sensownym wnioskiem było wycofanie się. Gdyby go nie było, układ mógłby wrócić do stanu równowagi...

Nawet się nie zoreintował jak wokół zrobiło się bardzo ciemno i bardzo cicho. Jego warta dobiegła końca.
- Wstawaj - Jace lekko, acz zdecydowanie potrząsnął Mikelem. Noc była ciemna, chmury na niebie co prawda nie zasłaniały wszystkich gwiazd, ale było zdecydowanie ciemniej niż wczorajszej nocy. Albo więc obudził go zbyt późno, albo wczoraj zbyt wcześnie. A może po prostu ta noc była inna?
Tak jak poprzednio Beleren upewnił się, że wojownik nie zaśnie zaraz po obudzeniu i poczekał aż ten oporządzi się i usiądzie przy ognisku. Tym razem jednak siedział dalej grzebiąc kijkiem w ognisku. Trwało to przez jakąś chwilę w której nikt nie odezwał się słowem.
- Trzeba zakończyć tą morową atmosferę - odezwał się w końcu Jace. - To niepoważne, żeby głupie żarty prowadziły do poważnych rys i podziałów.
- Przepraszam, że pomieszałem ci zmysły. -
dodał po chwili.
Przez dłuższą chwilę towarzyszyły im jedynie dźwięki lasu i powolnie, acz nieuchronnie gasnącego ogniska.
- Nie będę tłumaczyć się z zawiłości działania mocy… - dodał - Sam nie mam stuprocentowej pewności jakie są jej limity i osobliwości ale… jest cienka granica między myślą, a słowem. Dla mnie. I jest konkretny powód, dla którego trzymam ludzi na dystans. - Jace wrzucił patyk do ognia. Mówił spokojnie, zdaniami pojedynczymi, jakby ważył i starannie dobierał każde słowo - Twoje zachowanie jest dokładnie tym przyczyną, a moje zachowanie jest powodem. Rozumiesz? - spojrzał na Mikela swoimi błękitnymi oczami.
- Nie. W jaki niby sposób moje zachowanie Cię do czegoś sprowokowało? I czym się według Ciebie różni powód od przyczyny? Dla mnie to to samo. - równie spokojnie odpowiedział chłopak. - Co daje Ci prawo nazywać mnie głupcem i drzeć ryja, kiedy pytam jakie jest moje zadanie w planie, który ułożyłeś? To o czym pomyślałem to już moja sprawa. Nie masz prawa tego wiedzieć a już na pewno komentować. - Mikel dorzucił kilka kolejnych kawałków drewna do ogniska - Nie znasz mnie Beleren. Nic o mnie nie wiesz, a rościsz sobie prawo do oceniania mnie i nazywania głupcem. Nie akceptuję tego.

- A ja liczyłem na sensowną rozmowę. Wyciągnąłem rękę. - Jace westchnął z rezygnacją.
- Może zacząłem temat za wcześnie? Hmm, teraz to i tak bez znaczenia. Mówiłem, że nie będzie chciał słuchać. - wydawało się, że mówi sam do siebie. Wreszcie machnął ręką i zaczął tłumaczyć:
- Spróbujmy inaczej. O ile dobrze pamiętam to osobą “drącą ryja”, jak to określiłeś byłeś ty. Z chęcią przywołałbym wspomnienia, ale obiecałem, że nie będę się odwoływać do magii, więc musisz radzić sobie sam. Zwróciłem ci uwagę, bez podnoszenia głosu, żebyś skoncentrował się przed walką, zamiast bujać w obłokach, za co Ty zaatakowałeś mnie po walce. Werbalnie… Słownie. -
Wstał od ogniska otrzepując szatę. - Nie mam ochoty kontynuować rozmowy w tonie oskarżania i obrażania mojej osoby. Dobranoc Mikel.
-Taki mądry, a taki głupi. Jeżeli za sensowną rozmowę uznajesz potakiwanie Ci na wszystko co powiesz to faktycznie się takiej nie doczekasz. Może nie darłeś ryja Jace. W końcu planowaliśmy zasadzkę, ale naskoczyłeś na mnie bez dobrego powodu. Obraziłeś i zrobiłeś to później jeszcze kilkakrotnie. - Mikel też miał już dosyć tej rozmowy - Człowieku! Nawet nie potrafisz odpowiedzieć na nic co do Ciebie mówię tylko bezustannie zmieniasz temat i pierdolisz swoje farmazony. Zadałem Ci kilka pytań, nie odpowiedziałeś na ani jedno. Mówisz swoje i moje zdanie masz w dupie. Po co w ogóle zacząłeś rozmowę, skoro nie chcesz rozmawiać? Ja przynajmniej poprzednim razem od początku szczerze postawiłem sprawę. Miałem Ci coś do powiedzenia i gdzieś miałem Twoje zdanie. Ty robisz teraz to samo, ale udajesz, że jest inaczej. - chłopak mimo wszystko nadal panował nad sobą - Może nie jestem taki MĄDRY jak ty i nie znam tylu wyszukanych słów, ale jedno mi się samo nasuwa. Hipokryzja. Dobranoc.
- Dobrze, że chociaż do tego się przyznałeś. Każdy powinien zrobić krok w tył i spojrzeć na siebie z innej perspektywy. - powiedział odchodząc.
Mikel tylko parskął i pokręcił z niedowierzaniem głową. Odwrócił się i postanowił dorzucić do ognia.
- Irori świadkiem, że próbowałem - mruknął jeszcze do siebie kładąc się do śpiwora.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 17-01-2019 o 18:11.
psionik jest offline