Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2019, 09:46   #77
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Można tak powiedzieć - Prawnik parsknął śmiechem, a Corday przemknęło przez myśl pytanie co według osoby o jego statusie znaczy parszywa fucha.
- No i teraz mnie na tyle zaintrygowałeś, że musisz mi powiedzieć co to za branża była - stwierdziła mocno zaciekawiona Irya.
- Podatki, zakładanie spółek, fuzje, przejęcia - odpowiedział rozbawiony. - Szczerze powiedziawszy to nadal sobie w taki sposób dorabiam. Jest to na tyle intratny obszar, że mimo wszystko nie mogę sobie pozwolić na to żeby wypaść z obiegu.
Irya pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Długo już mieszkasz na Lunie? - blondynka wyciągnęła kolejne pytanie ze swojej talii. - I w sumie skąd pomysł, żeby z Marsa akurat tu się przenieść?
- Będzie pewnie już jakieś 10 lat - odparł ze wzruszeniem ramion sugerującym dosyć duże przybliżenie. - Luna to kolebka dyplomacji i konfliktów międzykorporacyjnych. Marzenie każdego prawnika, bo nie ma miejsca gdzie można odnieść lepszy sukces - dodał w odpowiedzi na drugie pytanie. - Jednak jest - poprawił się po chwili namysłu z szelmowskim uśmiechem. - Ale trzeba by się urodzić w Imperialu. Ci to mają taką biurokrację, że umywają się wszystkie korporacje razem wzięte.
- Tak, różnorodność korporacyjną mamy tu jak nigdzie indziej - zgodziła się. Tłumaczenie brzmiało racjonalnie, nawet niechętnej do międzyplanetarnych podróży Iryii.
- Z mojej perspektywy jakoś trudno uwierzyć, że ktoś może mieć większą biurokrację od nas - stwierdziła z niedowierzaniem. - Nie mniej to poniekąd pocieszające, że nie jest u nas tak źle jak sądziłam - dodała z przerysowaną ulga. - Hymm, skoro już prawie dekadę tu jesteś to zaraz po studiach tu przybyłeś? - zapytała, jednocześnie dając do zrozumienia, że jego wiek ocenia bardzo korzystnie na podstawie aparycji.
- Prawie zaraz po studiach. Udało mi się trafić na dobry staż i niedługo potem wylądowałem tutaj - przytaknął. - A co do biurokracji imperialu to ich kwestia historyczna.
- I charakteru. Imperialni są strasznie sztywni - oceniła po własnych doświadczeniach. - Rodzina pewnie musi być z ciebie dumna, że tak się ustawiłeś.
Morgan w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami i wpakował ostatni kawałek burgera do ust dając do zrozumienia, że nie ma co liczyć z jego strony na rozwinięcie tematu. Najwidoczniej z rodziną nie utrzymywał kontaktu, albo wcale takowej nie miał.

Irya odhaczyła sobie w myślach ten temat jako drażliwy i zdecydowała się go zaniechać. Nie mniej zainteresowała się tym, ale uznała że może sobie poszukać informacji już własną rękę niż wypytywać go.
Mając pusty talerz przed sobą, Inspektor rozsiadła się wygodnie w fotelu.
- Świetne miejsce - powiedziała, w banalny sposób zmieniając temat. - Następnym razem jak tu wpadnę to spróbuję tego co jadłeś, bo pachnie smakowicie - uśmiechnęła się.
- Nie polecam jedzenia tu zbyt często jeśli masz zamiar zostać w tak świetnej figurze - zażartował zaraz po przełknięciu jedzenia. Zabrał ze stołu serwetkę i również rozparł się w swoim fotelu wycierając dłonie, których nie sposób było utrzymać w czystości. Corday była niemal pewna, że bez problemu przeszedł nad jej pytaniem do porządku dziennego.
- Dziękuję za komplement - odparła z mrugnięciem oka. - Ale bez obaw, siłownie w mieszkaniach mam nie tylko dla szpanu - dodała z rozbawieniem. - W końcu w mojej pracy czasem trzeba użyć argumentu siły, gdy inne zawiodą.
- Pobudziłaś moją wyobraźnię - uśmiechnął się dwuznacznie. - Chętnie kiedyś zobaczyłbym cię w akcji. Do tej pory poznałem tylko tą dobrą panią inspektor. Może ta zła jest równie ciekawa? - zapytał mocno rozbawiony.
- Ależ ja nie mam takiej strony - odparła, robiąc niezwykle niewinną minę. Ale długo tak nie wytrzymała i roześmiała się, a on zaraz potem. - Przyjemnie się z tobą spędza czas, Charles - przyznała. - Ale niestety muszę się zbierać - dodała, nie kryjąc niechęci. Rozejrzała się i wezwała pierwszego kelnera z jakim złapała kontakt wzrokowy. Sięgnęła do kieszeni po portfel.
- O nie, nie! Nie ma mowy! - zaoponował momentalnie jej towarzysz. - Ja wybrałem lokal i jedzenie to ja płacę. Nie mam zamiaru dzielić się z tobą zasługami za dzisiejszy lunch - powiedział ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. - Następnym razem ty wybierasz i stawiasz, ok? - zapytał jakby to była tylko formalność.
- Ale to ja zrzuciłam na ciebie wybranie lokalu - przypomniała mu blondynka. - Tak samo jak jak zamówienie jedzenia. Także słabe argumenty - wytknęła mu, jednak wyciągnęła z kieszeni pustą dłoń. - Ale niech ci będzie. Jak masz się lepiej z tego powodu poczuć - mrugnęła do niego, kręcąc głową w politowaniu dla jego męskiej dumy. Morgan musiał doskonale odczytać jej myśli bo wyszczerzył się w odpowiedzi.

Kelner przechodząc obok stolika położył futerał z rachunkiem na blacie i oddalił się w głąb sali. Prawnik zerknął do środka po czym wydobył z kieszeni pojedynczą monetę i zamknął futerał po umieszczeniu jej wewnątrz. Morgan popatrzył towarzyszce prosto w oczy, uśmiechnął się w sposób mówiący “nic tu po nas” i wstał w oczekiwaniu na nią. Blondynka niespiesznie podniosła się, a po tym bez słowa pozwoliła mu sobie pomóc założyć płaszcz.
Idąc już w kierunku wyjścia Corday, zerkając za siebie, zobaczyła jak kelner przed zabraniem futerału zaglądnął do środka. Jego brew mimowolnie się uniosła, a wzrok powędrował za nimi co mogło sugerować, że napiwek jaki zostawił Morgan był suty nawet jak na standardy tego lokalu.
Inspektor naszła ochota zapytania prawnika wprost czy majątku dorobił się sam czy odziedziczył, ale niestety zahaczało to o temat, którego miała już nie poruszać. Tutaj więc jej ciekawość musiała poczekać, aż sama sobie te informacje znajdzie i wtedy będzie miała lepszy obraz jego osoby. W zadziwiająco nie krępującej ciszy dotarli na parking, gdzie zatrzymali się przed jej autem. Irya odruchowo już rozejrzała się wkoło, na koniec stając naprzeciw prawnika.
- To do zobaczenia, Charles - powiedziała, opierając się o bok swojego auta.
Stał metr od niej. Przeszywał ją całą spojrzeniem na wylot. Jakby upewniał się, że komplement względem jej figury był słuszny. Irya oparła ręce na biodrach przez co jej talia nie była już tak skryta przez szeroki płaszcz, przekrzywiła głowę, a jej usta były wciąż wykrzywione w rozbawionym uśmiechu.
Gdy Morgan dotarł wzrokiem do jej twarzy i ich spojrzenia się spotkały, przechylił lekko głowę i ruszył powolnym krokiem w jej kierunku z delikatnym uśmiechem. Zatrzymał się w dopiero kilkanaście centymetrów od niej. Zapach perfumy był teraz lepiej wyczuwalny. Był mocny i świeży, ani słodki, ani ciężki. Corday nie cofnęła się, lekko przymrużyła oczy i nie odrywając od niego spojrzenie, patrzyła z zaciekawieniem jak daleko jest w stanie pociągnąć go jego śmiałość. Jej uśmiech nawet stał się odrobinę wyzywający lecz niejednoznaczny. Morgan prawą ręką złapał ją delikatnie pod brodą i uniósł jej głowę. Przez chwilę wpatrywał się na zmianę w każde z jej oczu jakby zaglądał w głąb jej duszy. Mina blondynki nie wyrażała żadnego skrępowania tą bliskością. Było za to widać po niej coraz wyraźniej zadowolenie. Uśmiech Charlesa zmienił się w szelmowski na sekundę zanim jego twarz zaczęła się niebezpiecznie zbliżać. Wargi jakie poczuła na swoich były ciepłe. Pocałunek mógłby zostać uznany za przyjacielski, ale jako taki trwał nieco za długo. I zrobiło się między nimi zdecydowanie zbyt gorąco.
- Do zobaczenia - odpowiedział z iskierkami rozbawienia w oczach gdy w końcu oderwał swoje usta.
Lekko zarumieniona Irya obdarzyła go szerokim i zarazem triumfalnym uśmiechem. To spotkanie wprawiło ją w niesamowicie dobry nastrój. Kto wie co by mu teraz zaproponowała, gdyby miała wolną resztę dnia... Ale obowiązki wzywały. Chociaż wystarczyłoby jedynie wyłączyć telefon...
- Trzymaj się, Charles - powiedziała dając głos reszcie swojego rozsądku jakiej jeszcze nie straciła. Mrugnęła do niego i z ociąganiem wsiadła do swojego auta. On nie ruszył się z miejsca póki nie odjechała.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline