Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2019, 20:34   #120
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

„Dobra Bk’to, miło było jakby co.” - Żenia odprowadziła wzrokiem Alfę. Zamrugała żegnając watahę w myślach i odganiając łzy.

Spięła rumaka piętami i ruszyła z wolna ku Fedirowi i jego towarzyszowi starając się wyglądać pewnie i skupiać na sobie ich uwagę.

„Weź jakoś wyglądaj” mruknęła do Zmory „Czarny nagi anioł, skrzydła i taki garb na ramieniu. Weź coś subtelniejszego co? I nie, nie wielkie cycki zagłady!”

„Czekaj chwilę”

Zmora zaczęła się ruszać. Bardzo wyraźnie. I nie był to ruch pos skórą do jakiego przywykła. Wiecznie wilgotne czarne cielsko zlewało się z ramienia na resztę ciała dziewczyny. Ta przyprawiająca o wymioty śliskość rozlewała się po piersiach drażniąc sutki i wędrowała dalej. Po brzuchu do pasa, gdzie bez problemu wcisnęła się pod luźne jeansy. Żenia poczuła się nieswojo gdy zimna i wilgotna Zmora otuliła jej ciało. Zwłaszcza, gdy dotykała miejsc dotychczas nie wystawianych na działanie złych duchów. Co więcej chichocząca w jej głowie nastolatka zdawała się dla żartu zakotwiczyć w jej ciele. Było w tym tyle erotyki co w gwałcie w lesie, ale jednak wilkołaczka miała świadomość, że czarny stwór o wielkim żółtym oku wszedł w nią. Wszedł gdzie tylko mógł. Btk'uthoklnto miała tyle przyzwoitości, że nie rozpychała się wewnątrz. Była tylko najwyżej na centymetr za jej sromem i w odbycie. Wystarczająco głęboko, żeby nie dać o sobie zapomnieć. Żółte oko przesunęło się pod lewy obojczyk. Piersi opięte nowym „strojem” uniosły się wyzywająco i ścisnęły niczym w staniku z podwójnym push-upem. Tylko lewa dłoń została nietypowa. Nie była już ogromną łapą o pięści jak dwa bochny chleba. Teraz była subtelnym splotem pięciu macek. Żenia nie była pewna czy nadal są tam jej palce… jeżeli były, to kości wewnątrz nich przestały istnieć. Siedziała na dinozaurze w stroju udającym latex, na który naciągnięte były jej poszarpane spodnie. I poza jakimkolwiek zdenerwowaniem czuła się dziwnie. Zmora pokryła jej cialo szczelnie aż do linii szczęki pozostawiając odkryte włosy i twarz.
„Coś takiego?”
Zapytał głos w jej głowie wesołym tonem.

“Hm” - Żenia siedziała spięta w dziwnym szoku. “Mówiłam nie wielkie cycki zagłady. Ani próba gwałtu. Zapewne kojarzysz, że to nie moje klimaty. Reszta może być. Tymczasowo. Wyłaź stamtąd albo wezmę czerwony flamaster.”
Myśli cedziły się z wolna, gdy obserwowała podjeżdżających Fedira i kompana. Czy widzieli jej transformację? Trochę była ciekawa jak wyglądała obecnie. Cholera wie, czy na Spiralach zmiany budziły jakiekolwiek reakcje. Może tak jak Tancerze skór i Czarny przyjęliby to na klaty?

Wyprostowała się na skoczku wstrzymując go w miejscu. Trochę żałowała, że nie ma wielkiego kleiva. Albo dzidy. Zachichotała pod nosem. Zmora wycofała się nieco ze strategicznych miejsc, ale w momencie wyprostowania się Żenia znów poczuła jej obecność z tyłu.

To oni podjeżdżali.
Nie ona.

Taki tam trik psychologiczny.

Zwolnili. Ale i ich główna karawana zatrzymała się. Widziała, że ludzie Żenii chcą ich objechać łukiem. Teraz stali tak, że w razie potrzeby z głównego korowodu mógł ktoś ruszyć z szarżą na pozostałe wilkołaki i przeciąć im drogę zanim dotrą do portalu. Jednak póki co nikt tego nie robił. Zaskoczeniem był brak Fedira wśród dwóch przybyłych. Tego z przodu już poznała. Był w jej ostatnim śnie. Ale teraz był większy. Z pewnością Glabro. Siwa broda i bystre spojrzenie. Coś jakby uśmiech pojawiający się na twarzy, gdy zdjął kaptur. Drugi skrywał swoją facjatę za łbem skoczka. Wystawało tylko eteryczne futro sugerujące, że jest w jakiejś formie Crinosa. Co więcej teraz wyraźnie widziała ich skoczki. Miały uzdy, siodła i pancerze na klatkach. Do siodeł miały przytroczone ostrza i kabury na broń.

Musiała wyglądać dziwnie na przeciw tej dwójki, uzbrojonej wraz z rumakami po dziurki od nosa.
A naprzeciw nich ona w skrawkach podartych jeansów i pushupowym cycniku ze zmory. I dwoma nożami przy pasie. No i dziwną ręką.
Czekała aż odezwą się pierwsi.
Wpatrywała się to w jednego to drugiego.
Kupowała czas dając Czarnemu i reszcie w końcu dotrzeć do portalu.
“I co myślisz?”
„Czemu tamten z tyłu się tak świeci? Będę mogła go zjeść po wszystkim?”
Humor zmorze dopisywał. Nie tylko spodziewała się siłowego rozwiązania. Była też pewna zwycięstwa. Żenia była ostrożniejsza.

Siwy zeskoczył ze swojego „rumaka”. Poza bluzą z kapturem miał też bojówki w kolorze urban-camo. Wyglądały zabawnie na tle czerwonego piasku smoczej pustyni.
- Ona Tetmayer? - zapytał ze śmiechem. Przy pasie miał kleiva od smoka. Jego krok był sprężysty jak u zawodowego tancerza, czy doskonałego wojownika. Zupełnie nie pasował do góry mięsa jaka wypychała czarną bluzę z kapturem. Nie miał butów.

- A kto pyta? - Żeńka spięła skoczka nieco i pokierowała tak by ustawić go nieco bokiem. Zmrużyła oczy próbując dostrzec coś więcej. Uwagę wciąż skupiała to na jednym to na drugim. Chociaż puściła ramiona nieco lżej jakby rozluźniając ciało.

Mowa ciała też była ważna. A siwemu nie brakowało doświadczenia w jej odczytywaniu.

- Zahrad Upgraded zero jeden zero. Ale twój brat, Marek wymyślił mi ksywę Złoty. Potem Adam zaczął na mnie wołać Grosz, bo ponoć całego złotego nie byłem wart.
Odpowiadał spokojnie, jednak zatrzymał się dość daleko. Za daleko, żeby mogła skoczyć i odgryźć mu głowę.
- No ale tego nie pamiętasz. Cóż sprowadza cię do piekła?
Żenia zeskoczyła ze skoczka pomagając sobie skrzydłami i podfrunęła w pół odległości między rumakiem a siwym nieco poirytowana jego słowami.
Raz jeszcze sprawdziła karawanę i odjeżdżających Czarnego i tancerzy z rannymi.
- Zdajesz się wiedzieć o mnie dużo. A on to kto? - wyprostowała się zadzierając głowę do góry i lądując na piasku, miała nadzieję, że z gracją.

- Wiem to, czego ty nie wiesz. Ale widzę, że moja wiedza przedawnia się z każdym dniem. Wilkołak od tak niedawna, a już ma skrzydła. Kolego! - Odwrócił się do swojego towarzysza - mamy tu międzynarodową terrorystkę odpowiedzialną za masakrę w Poznaniu. Żenię Bondar.

Wrona skrzywiła się na to przedstawienie.

- Niemożliwe - odezwał się niski i charczący głos. Zbyt wyraźnie jak na Crinosa. To co zobaczyła Żenia przerosło jej najśmielsze wyobrażenia. Z drugiego raptora zeskoczył chudy mężczyzna, o wyjątkowo bladej cerze.


W zasadzie wyglądał jakby krew z niego odpłynęła. Otaczał go eteryczny Crinos.
- Sosenki nie rosną na pustyni.

Żenia olała siwego.
Wciągnęła ostro powietrze jakby się miała za chwilę udusić.
Wpatrywała się sztywna w stojącego przed nią … stwora a głowę rozsadzała pompowana przez organizm coraz większa dawka adrenaliny.
Złoty przestał dla niej istnieć.
Grześ.
Ten nieodżałowany.
Którego próbowała odkopywać.
Jej Grześ.
I to co z nim zrobili.
A teraz stał tu i był. I żartował. I kpił.

Żeńka zaczęła na nowo oddychać. Zrobiła krok w stronę elektrycznego crino. Potem drugi. Machnęła w końcu skrzydłami i podfrunęła do bladego chudzielca.

Bez słowa wyciągnęła prawą dłoń i przesunęła po policzku wilkołaka wciąż z niedowierzaniem obserwując jego twarz. Był zimny. Lodowaty wręcz. Żar spadający na pustynię tak bardzo kontrastował z jego ciałem. A potem przyciągnęła go do siebie i przytuliła ciasno jak zagubionego brata czy dziecko.
- Jesteś. - szepnęła z jakąś pełną szczęścia ulgą i znowu odsunęła się by przyjrzeć się jego twarzy ocierając jego policzek raz po raz pieszczotliwym gestem - Jesteś.
- Jestem… martwy Żeńka. Jestem cholernym trupem. Ale poza tym drobnym szczegółem jest super.
- Znacie się? No proszę. Mały ten świat. Góra z górą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem zawsze. Tamto - Złoty wskazał na przemieszczajace się dinozaury - to zapewne Czarny z ekipą.

Z jakiegoś powodu Złoty grał Wronie na nerwach. Dziewczyna sama nie była pewna czemu. Zignorowała go.
- Opłakiwaliśmy Cię, pomściliśmy też, ale widzę, że nie dość - Żenia szepnęła do Grzesia. Spojrzała na niego raz jeszcze z zaciętymi ustami ale czułością w spojrzeniu. Dla niej nie miało to znaczenia. Ona sama była zalanym zmorą potworem. - Ja też nie wygrywam konkursów piękności ze zmorą na ramieniu. - Jakby dla podkreślenia jej słów wielkie żółte oko przy jej obojczyku mrugnęło łobuzersko.

- Cholera. Czyli też jesteś spaczona tym wszystkim. To znaczy, że teraz dołączasz do nas? Będziemy dla Smoka palić kolejne przyczółki wroga? - mina Grzecha nie przypominała zadowolenia. Był wręcz dobity stanem swoim i dziewczyny.

- Chodźmy do naszego światłego alfy - powiedział z drwiną w głosie Złoty.

Żeńka w końcu się do niego odwróciła i podeszła nieco wysztywniona oślizgłym uściskiem Zmory.
Stanęła przed nim i zadarła głowę by móc mu spojrzeć w twarz.
Zajrzeć w obce znajome oczy.
Poszukać czegoś w sobie co mówiło “kochanek”.
Jakiejś nuty ciepła.

Pochylił się nieco, ale też sięgnął dłonią do jej twarzy. Nie chciał dotykać zmory. Chciał dotknąć jej. Pogładził ją delikatnie po policzku. Niezwykle delikatnie jak na tak wielkie dłonie.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cieszę się, że cię widzę - jego ton stał się inny. Nieoficjalny? Przestał być spięty? Jakby wcześniej nie wiedział czego się po niej spodziewać, a teraz, gdy byli blisko wreszcie pozwolił sobie na oddech.

I wtedy Wrona walnęła go w policzek otwartą dłonią.
I raz jeszcze.Czuła gniew.
Była rozdarta między dwoma światami.
Między tym co pamiętała przez ostatnie sześć tygodni a błyskami wspomnień.
To on zabrał jej wspomnienia.
Skradł jej ją samą. A teraz był tutaj i dowcipkował o jej podrobionych dokumentach, Marku i górach?
Był tutaj.
Cały i zdrów.
A Zaar stracił oko i język. Jej Galiard płacił cenę.

- Proszę uspokój się - powiedział spokojnie odsuwając się nieco.

- Jestem cholernie spokojna - Żenia skróciła dystans wpatrując się wciąż w Złotego ze ściągniętą twarzą - Wiesz przez co przeszłam? Zdajesz sobie sprawę? - puknęła jego pierś palcem prawej dłoni. W tej chwili różnica wzrostu i wagi nie stanowiła problemu. Nigdy nie stanowi problemu w przypadku wściekłych kobiet. - A teraz mi wciskasz kawałki o górach? Co ty w ogóle sobie wyobrażałeś?! - ostatnie słowa niemal wysyczała stając na palcach.

- Czy ktoś mówił ci jak przebiega przemiana w wilkołaka? - zmienił temat. - Czy ktoś wspomniał ci o nagłym napadzie szału w czasie którego jesteś trzy i półmetrową bestią rozszarpującą wszystko na swojej drodze? Czy domyślasz się, jaki fragment wspomnień chciałem ci zabrać? - pytał siwowłosy.

- Czekaj… - odezwał się Grześ - on zabrał twoje wspomnienia? Jak?

- To pamiętam. Przypomniałam sobie gdy poszłam do Pentexu. - Żenia czuła pod skórą rosnącą waderę - Wiem co się czuje. Pamiętam ZAPACH.

Dziewczyna zamilkła wpatrując się nadal w wielkiego mężczyznę tłumaczącego się przed nią.

- Teraz… teraz nic nie jest proste. I nigdy już nie będzie.
Ruszył wprost na nią. Nagle. Nie zdążyła się cofnąć. Złapał ją pod rękami. Oplótł. Przytulił. Pogładził po łopatce. Choć ich dotyk rozdzielała zmora, to Żenia poczuła jakiś napływ ciepła.
- Jakkolwiek by się to nie potoczyło, to masz rację, nie cofniemy już czasu. - a potem zamilkł. Nie było pytań o Pentex.
- Szukałam Cię. - mruknęła schowana gdzieś pomiędzy jego ramionami wciąż nieco sztywna. Oczekiwała komentarza Nahajki. Coś w stylu, że “ten nie jest sflaczały”. - Ale Pieśń mnie ubiegł. A teraz was wszystkich szuka Pentex.
- Nas wszystkich - poprawił ją. - Sylwia spowolni ich działanie. Siedzi dość wysoko, żeby nam pomóc.
- Sylwia nie żyje. Pentexu w Polsce nie ma. - Żenia wysunęła się z uścisku siwego i odstąpiła kilka kroków. - Pieśń jest poszukiwany przez Marka i jakąś nową watahę w związku z wykradzeniem was dwóch.

Drgnął na informację o śmierci Sylwii. Widocznie faktycznie miała ważne miejsce w jego planach. Albo łączyło ich dużo. Żenia pamiętała akcję. Zgrany zespół. Cztery osoby polegające na sobie bezgranicznie. Ten wybuch ładunków w czasie ucieczki. Sylwia i Marek musieli być wtedy dokładnie pod nimi. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Musieli ufać sobie bezgranicznie. Co tam zaszło, że nagle wszystko się rozleciało? Że Żenia jej nie ufała? Że wciąż czuła gotującą się w niej krew na samą myśl o Mróz.
- Cóż, może czas najwyższy zniknąć? - powiedział, a Żeńka jedynie przytaknęła bez słowa.

- Co do twojego pytania - Wrona zwróciła się do Grzesia - To Złoty przeprowadził rytuał, chciał zabrać część wspomnień. Zabrał wszystkie. Sam ledwo przeżył. - Żenia strzeliła spojrzeniem spod brwi na siwego, ponownie gromiąc go wzrokiem. Spojrzała za Czarnym i jego zespołem - I teraz będzie musiał uzupełnić luki. A co do Pieśni i Fedira. No powiedzmy, że nie jest moim fanem.

Grześ rozejrzał się. Czarny i jego kumple z watahy odjeżdżali. Pieśń Udręki z Fedirem czekali na ich powrót. Czy może na sygnał do ataku na Czarnego. W każdym razie czekali. Żal za utraconym życiem niemal wylewał się z martwego wilkołaka.

- Cóż, nigdy nie byłem bardzo dobrym rytualistą - zaczął tłumaczyć się Złoty. - Uczyły mnie duchy, a im w większości zapach Rozpuszczalnika przeszkadza.

- Rozpuszczalnika? - podłapał Grześ.
- Żmij. Smród Żmija - wyjaśnił Złoty szukając palcami dłoni Żenii. Tymczasem jej pięć macek splotło się z nim ciasno owijając jego dłoń.

“Ja go biorę!”
Zmora odezwała się przypominając o swojej obecności.

“Ty nie powinnaś poszukać własnego pana zmora? Albo innego pana ducha?” burknęła zła nagle Żenia. “Macki precz, pff”

- Musimy pogadać. Nie wiem czy siedzenie w piekle jest najlepszym rozwiązaniem. - drugi tok myśli poganiał Ogórka. Ile można było iść do portalu? - I szczerze mówiąc zjadłabym coś, przespała i umyła. Niekoniecznie w tej kolejności.

Żenia zrobiła ten nagły zwrot z powodu Grzesia. Rozumiała w pełni co czuje. Czysta pościel, prysznic nie oddadzą ‘normalności’ ale mogły być namiastkami. Nie wiedziała, czy musi jadać czy nie. Ale miała czas do pełni. Mogła wykorzystać go do dowiedzenia się o sobie, odpoczynku i przygotowania do wyprawy na Hakakena. I zniknąć Smokowi z pola widzenia. Potrzebowała odetchnąć świeżym powietrzem.

Złoty uniósł dłoń obserwując oplatające ją macki. Drugą położył na ramieniu dziewczyny. Po chwili przesunął na jej szyję. Oparł czoło o jej czoło. Wyglądał jakby za chwilę miał się popłakać.
- A co z watahą Czarnego? Kim oni dla ciebie są? - zapytał.

- Kluczem - Żenia pogładziła go po policzku jakby ucząc się rysów jego twarzy. Dziwnie czuła się z publicznym okazywaniem uczuć. Jedyną osobą z którą była tak blisko do tej pory był starszy brat niewidomego Alfy. Nawet z Zaarem nie pamiętała takiej zażyłości. To wszystko było pomieszane. Odsunęła się po chwili z uśmiechem lekko błądzącym na ustach. - Naprawdę to nie będzie rozmowa na pięć minut.

Odsunął się lekko i skinął głową.
- Ja też szukałem długo swojego Klucza. I nareszcie go znalazłem - mrugnął do niej. Po czym ruszył w stronę swojego dinozaura. Macki niechętnie rozplątały swój uchwyt. Wyjął jakieś urządzenia i wystrzelił flare sygnałową. Karawana Pieśni Udręki ruszyła z wolna w ich stronę. Już nic nie blokowało Czarnemu drogi do portalu. Przez kilka tygodni walczyła o to, żeby go stąd wyrwać, a dane było im zamienić tylko kilka zdań.

Wrona stanęła obok Grzesia i przytuliła go. Oboje ze smutkiem wpatrywali się w punkciki podążające do przejścia otwartego przez Smoka. Czuła, że zawiodła Czarnego. I że był nią rozczarowany. Zatęskniła do Burego Kła.

Żeńka westchnęła. Czuła się wydrenowana.
Przygotowywała się na spotkanie z Pieśnią i jąkającym się szamanem.

***


Czekali kilkanaście minut. Żenia straciła z oczu grupę Czarnego. Tymczasem Pieśń Udręki przybył w pełnej krasie. Jechał na czele pochodu obładowanego łupami. Wyprostowany dumnie. Na plecach miał miecz niewiele mniejszy od tego jakim walczył Sam Haight. Długi Smoczy nóż był przy pasie. Miał na sobie luźne spodnie. Naga klatka piersiowa sugerowała, że chwilę temu przeszedł przemianę z Crino do ludzkiej formy. Spod przepaski na oczach połyskiwały zielone płomienie. Jakby pozostałość po jego oczach świeciła w świecie duchów.

Fedir zaś wyglądał jak cień samego siebie. Kościane amulety zwisały na nim. Gdy zauważył Żenię wyraźnie się speszył. Pamiętał rany zadane przy pierwszym spotkaniu? On swój smoczy nóż miał przytroczony do łydki prawej nogi.

Wrona stała obok Grzesia obserwując dwójkę Tancerzy.
Pieśń był napęczniały niczym ryba-nadymka, jakby wysysał energię z szamana.
Jeżeli czegokolwiek nauczyły ją wydarzenia ostatnich tygodni, to to, że szamanów powinno się traktować jak złote jajka. Jąkała wyglądał jak przeżuta wersja Antka na alkoholowym cugu.

Przyglądała się bardziej szamanowi niż Alfie spiral.
Czy faktycznie był tak ślepy? Czy może jego duma go rozsadzała?

- Czyżby to Córka Szalonej Wrony? - Zapytał głośno Pieśń po tym jak pociągnął nosem. Fedir nie zareagował w ogóle.
- Cóż cię do nas sprowadza?
- Wpadłam w odwiedziny do Smoka. - Żeńka zignorowała zaczepkę niewidomego. Harad był dobrym szkoleniowcem. Nabrała wprawy we wkurzaniu alf. - To zdaje się nadal jego domena?
- I dlaczego mam cię nie zabić? Ostatnio wciągnęłaś nas w pułapkę. Zginęło dwóch moich ludzi.
Niewidomy zeskoczył ze swojego raptora i sięgnął po broń na plecach.
„W tym ostrzu jest zamknięta Zmora! Czuję ją!” Rzuciła ostrzegawczo nastolatka w głowie Żenii.
Tymczasem Złoty stanął przed Żenią zasłaniając ją ręką stopując zamiary zdziwionej dziewczyny, która chciała właśnie odpowiedzieć.
- Ona jest pod moją protekcją. Chcesz jej coś zrobić, to najpierw musisz coś zrobić mi.
- Siad kurwa kundlu! - rzucił niewidomy, a żenia obserwowała jak kawałek śliny oderwany przy tym krzyku od ust Pieśni Udręki ląduje na piasku.
„Au au au” zabrzmiało w głowie dziewczyny. Zobaczyła to, co pamiętała ze snu. Dłonie Złotego formowały się w szpony. Srebrne szpony.

- Uspokójcie się obaj. Złośliwość też nie żyje. Byłam przy tym jak zginęła w podziemiach Pentexu, gdzie ją zostawiłeś. I to ja pomściłam jej śmierć. Tak jak i Parcha i Ekhma. Poza tym, brat Cię szuka, Skowycie w Nowiu. - Żenia uśmiechnęła się lekko przy ostatnich słowach. Nikt na nią nie zwracał uwagi, gdy plotła cieniste macki. Nie mogła sobie pozwolić na walkę teraz. Szczególnie pod bokiem Smoka, którego chwilę temu wrobiła w ratowanie Czarnego. Trzy splecione macki trzymała w pogotowiu.

Grześ spojrzał na nią ze zdziwieniem. Nie podejrzewał Sosenki o zatargi z Alfą Tancerzy Czarnych Spiral. Złoty odwrócił się w stronę dziewczyny. Prawdziwe imię Pieśni Udręki musiało zrobić na nim wrażenie. Sam alfa opuścił broń trzymaną oburącz i zamilkł z otwartymi ustami.
„Niech on to weźmie!” Nahajka zaś bez zmian była napięta w obecności srebrnych szponów Złotego. I nie wahała się tego manifestować.

Żenia odsunęła się nieco od srebra w tył za plecami Złotego.
- Obiecałam mu, że pomogę się mu z tobą spotkać. A o pułapce, no cóż. Lojalnie ostrzegałam, prawda? Teraz też Cię ostrzegę. Jesteś na bardzo krótkiej liście poszukiwanych przez Pentex na terenie Polski. Możesz próbować mnie zabić albo pogadać w cywilizowany sposób i dołączyć do mojej sprawy. Fedir, Twojej pomocy, też bym potrzebowała. Potrzebuję szamanów. Może będziemy kontynuować rozmowę nad pizzą, po prysznicu i we frotowych szlafrokach? - dorzuciła marzycielskim tonem.
Fedir słysząc swoje imię wyprostował się niczym wywołany do odpowiedzi. Jednak nic nie powiedział. Obserwował uważnie Żenię, uzbrojonego w srebro Złotego i ich alfę wybitego z równowagi. W końcu niewidomy schował broń.

Jego zachowanie zastanowiło dziewczynę. Kwestia jąkania się? Czy może nieufność?

- No. To zostawiamy towar w jaskini, a potem przechodzimy przez portal - podsumował Złoty zmieniając szpony ponownie w dłonie. Żenia poczuła wyraźnie jak jej zmora się rozluźniła.

- Dobra, ty idziesz ze mną, oni niech jadą do Smoka - powiedział Pieśń w stronę dziewczyny. To wywołało natychmiastową reakcję u Złotego.
- Za długo jej szukałem, żeby teraz zostawiać.Idę z wami.

Twarz Pieśni Udręki napięła się. Wstrzymał oddech analizując sytuację, aż w końcu zgodził się skinieniem głowy. Kilka chwil później ich trójka jechała do portalu, w czasie gdy Fedir i Grześ posłusznie odprowadzali wota dla smoka wiezione na ogromnych gadach.

***


W zasadzie jechali w ciszy. Tylko Złoty podjeżdżał do niej, tak, że dzieliło ich kilkanaście centymetrów.
“Ej, jak on się tak przywala, to mu chyba zależy, nie?” komentowała w głowie zmora-nastolatka.
“Nie boisz się, że może zrobić tu spustoszenie?” i wtedy Żenia poczuła łaskotanie w miejscu, z którego zmora kilka chwil wcześniej wycofała się na prośbę dziewczyny.

“No chyba mu zależy.” skwitowała Żenia czując się co najmniej mocno obnażona emocjonalnie. I to przed kim. Przed Zmorą. “Przestań!!!!” Żenia aż wstrzymała gadziego rumaka. “Nie próbuj tego więcej” warknęła na Nahajkę. Przestało ją to bawić jeszcze przed rozmową ze Złotym. Między innym dlatego chciała też przejść w końcu przez portal.

Spojrzała też na Złotego jakby z obawą.
W zasadzie nie wiedziała czemu. Uśmiechnął się, jakby chcąc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.

Portal wyglądał jak dwa czarne obeliski. Były z obsydianu. Idealnie wypolerowane. Miały po sześć metrów wysokości i stały oddalone od siebie też około sześciu metrów. A między nimi powietrze falowało. Ale nie tak, jak powinno falować powietrze. Wyglądało to jakby między obeliskami była tafla wody rozciągająca się w górę i grająca na nosie grawitacji. Obraz za taflą był niewyraźny. Gdy niewidomy alfa zbliżył się do portalu, to tafla zafalowała. Pieśń wyjął jakiś talizman, który zanurzył w portalu. Po powierzchni rozeszła się fala.
- Wy pierwsi.

Złoty stał w gotowości. Chciał pomóc Żenii zejść z “rumaka”.

- Alfo zaczekajmy na pozostałą dwójkę. - Żenia wstrzymała kroku - Lepiej trzymać się w grupie. - zaproponowała dziewczyna.
- Nie są dziećmi. Dotrą tutaj. Zejdą im jakieś cztery godziny. Może więcej. Chcesz tyle czekać? - rzucił Pieśń udręki. Choć widać było po nim, że jest już dużo spokojniejszy niż wcześniej. Co ciekawe, bo był w towarzystwie potencjalnego wroga i uzbrojonego w srebrne pazury wojownika, który nie wahałby się wystąpić przeciw niemu.

- Ehh - Żenia czuła znużenie - Niekoniecznie. Ale nie chcę skoczyć tylko po to, żeby się okazało, że chcesz się pozbyć mnie i Złotego, a wasza trójka nie skoczy.
Wrona zagrała w otwarte karty.

Kiwnął głową na znak zrozumienia. Przeszedł przez portal pierwszy. Widać było wyraźnie jak zanurza się w nim, ale nie pojawił się po drugiej stronie, tam gdzie widać było jedynie obraz falującego piasku.

- Czyli co? Teraz to my nie przechodzimy? - zachichotał Złoty. - Mamy jakieś cztery godziny.

Brunetka roześmiała się też.
- Już bym całkiem miała u niego krechę - spojrzała rozbawiona na Złotego. - Chodźmy zatem.

***


Szarpnięcie w żołądku przypomniało jak bardzo jest głodna. Wyszła w kompletnej ciemności. Chwile trwało aż wzrok przyzwyczaił się do braku światła odbitego od piasku pustyni. Na ziemi był śnieg. Dookoła było sporo drzew. Znała to miejsce. Gdzieś, całkiem blisko walczyła z hordą zmor Fedira. Nadal byli w umbrze, ale tej najbliższej, tej odbijającej rzeczywistość. Świadczyła też o tym jej prywatna Zmora szczelnie okrywająca jej ciało. Gdyby wyszli to byłaby znów jedynie tatuażem.

Po chwili tuż za nią pojawił się Złoty. Pieśń natomiast poszedł na delikatne podwyższenie i zaczął coś ustawiać i przygotowywać. Żenia zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie rozbija obóz czekając na resztę. A talizman zmienił lokalizację celu podróży. Pieśń postarał się, żeby nie wylądować pod Poznaniem.

No to nie było dokładnie to co Żenia miała na myśli mówiąc o jedzeniu, kąpieli i odpoczynku.
Marzyła o kawałku łóżka, kołdrze i poduszce. Wspomnienie dwóch wielgachnych pizz zjedzonych, zaraz, półtora tygodnia temu, sprawiło, że do ust brunetki napłynęła ślinka, a w brzuchu głośno zaburczało.

Rozejrzała się po obozie Pieśni. Wokół były tylko drzewa, śnieg i ciemność.

- Dowożą tu pizzę?
- Nie. Ale tutaj poczekamy na resztę. Lepsze to niż czekanie w piekle. Co?
Zapytał rozpalając ogień pod prowizorycznym ogniskiem.

- Lepsze - zgodziła się łagodnie Wrona - Pomóc Ci? - czując się jak kołek
Małe ognisko zapłonęło.
- Nie. Nie trzeba. Powiedz, dlaczego pomagałaś Czarnemu? - zapytał w końcu Pieśń udowadniając, że wiedział kogo ratowała z piekła.

- Potrzebuję jego i jego ludzi do załatwienia sprawy dla Smoka. - Żenia klapnęła na kawałku czegoś co wyglądało jak pniak. Nie była zdziwiona. Smok zapewne podzielił się wiedzą z niewidomym. Czuła narastający smutek. - Mam pozbyć się Hakakena. A samej raczej ciężko.

Pieśń Udręki pokiwał głową ze zrozumieniem i nie skomentował.
- Kim jest Hakaken? - zapytał Złoty.
Żenia miała dziwne przeczucie, że gdyby alfa nie miał opaski na oczach, to właśnie piorunowałby wzrokiem siwego mężczyznę.
- To jest ktoś, kto bruździ Smokowi. Jest totemem innych Tancerzy.
- Aaa - pokiwał głową zakapturzony.

- I siedzi niedaleko. W Toruniu. - mruknęła Wrona smętnie dłubiąc czubkiem buta w śniegu. - To incarna gniewu. No i fajnie by było jakby Fedir udzielił porady jak usunąć incarnę tak by samej się nią nie stać. Można je jakoś uwięzić?
- Z tym nie pomogę. Musisz faktycznie pomówić z Fedirem. I Toruń nie jest wcale tak blisko. Powiedz coś więcej o Pentexie. Wiesz kogo mają na smyczy? Gdzie ich znaleźć? Chciałbym wysłać prezesowi Pentexu głowę jego szefa ochrony w paczce. Myślisz, że by się ucieszył? - zapytał z uśmiechem Pieśń.

- Jest jakaś ekipa. Nie wiem o nich za wiele, oprócz tego, że ‘ten od decyzji’ wyglądał na mało decydującego. Średniego wzrostu blondyn o długich włosach. Szaman w lupusie i się nie zmieniał. Mieli jeszcze jednego o imieniu Setus. Nie miałam za wiele z nimi do czynienia, prócz tego, że dzięki Btk'uthoklnto pozamiatałam nią podłogę, bo zaczęła bruździć mi i Buremu Kłu. Ale szukają Ciebie i watahy. Nie wiedzą o brakującej trójce. A co do pomysłu - brzmi jak plan. Wiem, że Pentex jest mocno aktywny na Słowacji, a ostatnio stracili całkiem sporo: dwie placówki, dane, sporo naukowców. To dobry pomysł i czas, żeby kontynuować działania przeciwko nim. No mam pewien pomysł - Żenia spojrzała na Złotego jak ten reaguje na jej słowa.

Niewidomy ożywił się bardzo mocno w momencie gdy padło prawdziwe imię Zmory związanej z Żenią. Poruszył się i wyraźnie wytrąciło go to z atmosfery spokojnej analizy. Bury Kieł też trafił do Pieśni. Złoty z kolei uśmiechnął się. Był wyraźnie pod wrażeniem z jaką tego z jaką łatwością Żenia poruszała czułe nuty u Alfy. Siedział cicho.

- Czy to znaczy, że Wojtek… - spauzował. Był przejęty, ale starał się tego nie pokazywać. - Przekonałaś go do naszej sprawy?

Żenię uderzyło słowo „nasza” w wypowiedzi niewidomego.
- Przekonałam go by chciał się z Tobą spotkać. Mój brat też jest Spiralą. A Wojtek jako jeden z niewielu nie zadzierał nosa na mój zapach. Przeszliśmy trochę razem. Opowiedział mi o was. I o tym ile przyszło płacić tobie za coś, co nie był Twoją winą. I ile on płaci za lojalność. - Żenia mówiła z czułością o starym Roninie. - Dlatego gdy tamci nas otoczyli, chroniłam go. Chyba dobrze by było gdybyś i Ty zgodził się pomówić z bratem po tylu latach.

Zamyślił się na chwilę.
- Jestem więc winien ci wdzięczność, za pomoc wobec niego. Dziękuję. Wybacz, że wznosiłem przeciw tobie broń - wstał i podszedł do Żenii z wyciągniętą dłonią.
- Fakt, że doprowadziłem cię do Smoka będzie przełomem dla nas wszystkich. Teraz wreszcie zjednoczymy Tancerzy. Wyrwiemy ich spod jarzma Pentexu. A potem zetrzemy z ziemi tych bezdusznych Gaian, którzy braciom i siostrom każą mordować swych braci i siostry.

Obserwowany Złoty obruszył się przy słowach “doprowadziłem cię do Smoka.” Widocznie miał inne zdanie na ten temat.

Żenia podniosła się z ziemi.
- Wiem nawet jak, Alfo - przyjęła dłoń Tancerza - Uwalniając Żmija. - walnęła z grubej rury.

Pieśń Udręki rozłożył ręce szeroko w geście kojarzącym się z Tańcem i ukłonem. Jakby chciał przekazać “oto jestem ja, Pieśń Udręki, przybyłem rozwiązać Twoje problemy”
- Tak zróbmy. Najpierw Słowacja. Tam gdy usuniemy Pentex to zostanie nam wolna ręka. Harada przegonili. A teraz dajcie mi chwilę, muszę się zastanowić.

Odwrócił się i poszedł w głąb lasu zostawiając ich przy ognisku.

Złoty przyłożył palec wskazujący do ust. Potem ułożył usta w słowa.
“on-ma-zajebisty-słuch”
Żenia mrugnęła potakująco. Widziała uszy nietoperza.
Wzruszyła ramionami.
Pieśń nie był tym przywódcą.
Był nim ktoś inny.
Na myśl przygnębionej Wrony nasuwał się charyzmatyczny brat.
Skulona, przycupnęła na pieńku wpatrując się w płomienie.

Czas mijał, aż w końcu pojawił się Fedir i Grześ. Ten drugi wyglądał jakby miał za chwilę się przewrócić. Nie było czasu na dalsze rozmowy. Przeskoczyli do rzeczywistości.

***


Zmora zniknęła. Żenia poczuła zimno, gdy strój stworzony przez Zmorę zniknął. Złoty przyszedł z pomocą i oddał jej swoją bluzę z kapturem. Po jej założeniu Wronie przypomniała się wielka tunika jaką miała na sobie po pobudce w śmietniku. Jego mięśnie były imponujące. Jednak wzrok przykuwało coś innego. Na ramionach i w okolicy łopatek widać było elementy z tworzywa. Jakby protezy wchodzące pod skórę. Czy miał takie w Hokkaido? Czy chciał czegoś takiego? Czy może to Pentex mu dołożył to ulepszenie? Jak się przedstawił? Zahar Upgraded?

“To nie Zmora. Wyczułabym, tak jak czuję tę w ostrzu Ślepaka” powiedziała Zmora Żenii. Dziewczyna skrzętnie odnotowała tę informację.
 
corax jest offline