Podróż była spokojna. Pogoda jaka była niedogodnością z czasem już nie doskwierała i jechali w lepszych humorach.
Limhandil zazwyczaj z przodu lub gdzieś z boku kręcił się na skraju widoczności reszty kompanii. Przyzwyczajony był do samotności i do patrolowania.
We wioskach nic się kompani nie dowiedzieli a sam elf starał się nie rzucać w oczy mieszkańcom. Kilka lat spędzonych wśród ludzi dało mu już wystarczająco do zrozumienia, że ludzie nie ufają elfom.
Elfi wojownik trzymał się na końcu i nie udzielał się w rozmowie z mytnikiem. Inni byli bardziej wygadani a i to, że był elfem mogło narobić problemów. Słuchał i uczył się tylko rozglądając wokół. Pokiwał tylko głową gdy padło pytanie o cło.