Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2019, 10:45   #127
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Co za dzień. - Westchnęła Dot idąc z kobietami na stronę. - Gdyby nie ten palant Honzo, to nawet byłoby fajnie na tym poszukiwaniu złota. No.. pomijając tyranozaura- rzuciła przy tym krótkie, ale wymowne spojrzenie Cooke.
- Tyranozaur?? - Kim była chyba… zszokowana?
- Spoko rybka, ot przerośnięta jaszczura, co się nażarła granatów - “T” zgrywała wielce twardą, choć spojrzenie rzucone Dorothy mogło świadczyć i o czym innym.
- Są roślinożercy, są i drapieżniki. - Powiedziała po chwili milczenia Dot, decydując się na nie kontynuowanie tematu r-rexa. - Chyba nie wybiorę się już nigdzie poza obóz.
- E tam co ty, będzie dobrze. Obronię cię - Powiedziała idąca na przedzie Cooke, świecąca latarką przy karabinie, i zaśmiała się.
- W obozie nudno… - Wtrąciła blondyneczka. Czyżby miała ochotę następnego dnia na wycieczkę?
- Czyli co Kim? Zamieniamy się ponownie? Ja odzyskuję “T”, a Ty w zamian za to dostaniesz Currana? - Ruda zapytała żartobliwie, a lekareczka aż się chyba potknęła z wrażenia w półmroku.
- No ale Major “T” mnie przydzielił? - Zaprotestowała cicho Kimberlee.
- Mroczny przedmiot… A w zasadzie Mroczna “T” pożądania - Dorothy zaśmiała się ze swojego żartu. - Jedziemy razem jutro? - po chwili padało całkiem poważnie postawione pytanie.
- Wszystkie trzy? - Spytała Kim.
- Jak dla mnie bombowy pomysł! - Powiedziała Cooke, po czym rozejrzała się po miejscu, gdzie były -Tu chyba można co? - Poświeciła latarką karabinu po ziemi.
-Tak, tu. I tak, wszystkie. I nie obchodzi mnie co tam Baker sobie wymyślił. Wiecie, że on wcale nie przejął się, że nasz miłujący przyrodę youtuber wypuścił dinozaura? - poskarżyła się Ruda. - Nie żebym specjalnie chciała się przypodobać Sarah czy coś. Bo teraz żałuję, że poprosiłam chłopaków o złapanie go dla niej. Ale chodzi o zasady. Ktoś się napracował, a tu przychodzi taki i psuje wszystko.
- To go w łeb? Znaczy się, nie Majora, tylko tego tam… Harrego - Powiedziała Cooke i zgasiła latarkę, po czym zabrała się za czynność, po którą tu w końcu wszystkie przyszły.
- A to wrednie trochę postąpił - Wtrąciła Kim, kucając dwa kroki obok…
- W łeb? A po co?- Dorothy również wyszukała sobie miejsce. - Żeby jeszcze ze skargą jak Honzo do Bakera poleciał?- cała wypowiedzi podszyta była drwiną.
- Dla zasady - Powiedziała “T” naprawdę udaną, męską chrypą, niczym w jakimś filmie, po czym się zaśmiała. Chichotała i Kim, choć nagle urwała.
- O szlag, to wszystko przez was… ma ktoś chusteczki? - Zaskomlała, na co “T” znowu się roześmiała.
- Nie, nie mam. - Powiedziała Dot chichocząc z nimi. - I dlaczego nasza?- Zapytała przesadnie urażonym głosem nie mogąc jednak powstrzymać śmiechu.
- Rozśmieszacie, to mi się tyłek trzęsie ze śmiechu… - Głos Kim również był wesoły.
- Spokojna twoja rozczochrana, ja chyba mam - Powiedziała Cooke, i faktycznie, miała paczuszkę, z której po chwili skorzystały wszystkie.
- Dzięki. To co pora wracać?- Zapytała Dorothy poprawiając spódnicę.
- No chyba tak… - Zaczęła “T”, ale jej wpadła w słowo Kim.
- Momencik! Już, chwila! - Powiedziała lekareczka.
- No chyba że… - Dodała najemniczka, zawieszając głos.
-Że co? - zainteresowała się rudowłosa, co ewidentnie słychać było w pytaniu.
- Nocne pluskanko? - Spytała “T”, a Kimberlee słyszalnie dla obu się nieco zapowietrzyła.
- Dawaj! - odparła ochoczo Dot i zaczęła się znowu śmiać, bo przypomniały jej się słowa Hany.
- Wy tak serio? - Ton Kim był zdecydowanie pełen… obaw?
- Jasne. Przecież jest z nami “T”- A ton Dot zdecydowanie nie był pełen obaw. Wręcz przeciwnie. Ile była bardzo zdecydowana.
- No nie wiem… - Zamruczała lekareczka.
- No chodź, nie pękaj - Namawiała ją Cooke.
- Nie daj się prosić, Kim - Lie również zaczęła namawiać blondynkę.- Tylko my, rzeka i światło gwiazd…
- Oj no… - Kimberlee nadal się zapierała.
- No chodź, jesteśmy same - “T” pochwyciła nagle lekareczkę za nadgarstek, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Dot -No nie daj się prosić - Dodała miłym tonem.
Ruda chwyciła lekarkę za drugi nadgarstek.
- Teraz już nie masz wyjścia.- Dorothy znów się roześmiała.
- Wy podstępne szuje… - Szepnęła Kim i zachichotała -No dobra!
- Nie pożałujesz - Dot puściła jej oko i pociągnęła w stronę rzeki.

~

Gdy już tam dotarły, Dorothy puściła rękę Kim, zdjęła sandały i trzymając je w ręku weszła do wody, tak po kostki na razie.
- Cudownie chłodna- powiedziała pełnym zachwytu głosem i odrzuciła buty brzeg. Po chwili i ona wyszła, poprawiła sandały by stały równo.
- To co moje drogie? - Zapytała z błyskiem w oku. - Na trzy zrzucamy ubranie i do wody?
- Trzy! - Wypaliła “T” i wśród śmiechu szybko ściągnęła koszulkę, świecąc nagimi piersiami. Następnie pozbyła się obuwia metodą noga o nogę, a na końcu zabrała za zdejmowanie spodni… Kimberlee szło o wiele oporniej, i blondyneczka zaczęła ściągać powoli swój sweterek, a po chwili okazało się, iż ona również paraduje bez stanika.
- Cholera!- Dot jendak miała pod bluzka stanik i na tle pozostałych dwóch pań wyróżniała się gdy zdjęła swoją bluzkę. Ale bez większego skrępowania pozbyła się tej części bielizny. Układając ją, jak i bluzkę równo no butach. Następnie rozpięła zamek w spódnicy i … zaraz po spódnicy zdjęła i majtki. Naga, jak ją stworzył Bóg, weszła do chłodnej rzeki, wraz z “T” dotrzymującą jej kroku. Najemniczka również pozbyła się szybko spodni oraz majtek, po czym z karabinem trzymanym nieco wyżej w dłoni, wbiegła ze śmiechem lekkim krokiem w wodę. A Kim guzdrała się co nie miara, w końcu jednak i jej spodenki wylądowały na ziemi(i tylko spodenki, nie miała pod nimi majteczek!), i w końcu blondyneczka również małym pląsem i z chichotem, podążyła za pozostałymi… Rozpoczęło się wzajemne, radosne chlapanie. Po gorącu dnia takie orzeźwienie było bardzo przyjemne.
Dot w pewnym momencie zanurzyła się pod wodę, przepłynęła niewielki dystans który dzielił ją od lekarki i chwyciła ją za nogi ciągnąc lekko w dół dziewczynę. Oczywiście wystraszyło to Kimberlee, i pisnęła głośno(może nawet za głośno, niż wypadało), po czym chciała się cofnąć, efektem jednak wszystkiego, pacnęła jak długa na plecy, znikając na chwilę pod wodą… po chwili zaś wystrzeliła w górę, krztusząc się, plując, i przecierając oczy.
- Ciszeeeeeej - Syknęła “T”, po czym odłożyła karabin na niewielkiej skale na środku wody, i zaczęła wśród śmiechu chlapać obiema dłońmi Dot i Kim.
- Khee… khee.. Dorooothyyy - Lekareczka zrobiła kwaśną minkę -Chcesz mnie utopić?
- I potem robić ci sztuczne oddychanie - usłyszała w odpowiedzi lekarka, z dwuznaczną nuta w tle, i nawet mimo półmroku, wśród słabo świecącego księżyca, można było zobaczyć jej rumieńce.
- Bardzo ś... - Nie dokończyła Kim, gdy nagle na obie wpadła od boku “T”, i to rozpędzona “T”, skacząca szczupakiem, i zgarniająca obie ze sobą, po chwili więc wszystkie trzy nurkowały, kaszlały, pluły, i chichotały. Oj tak, wypity przy ognisku alkohol dawał już nieco o sobie znać…
Zabawa na całego i w miłym towarzystwie… trwać jednak nie mogła wiecznie.
- Chyba nam starczy. - Powiedziała Dot podnosząc się .- Bo zaraz zaczną nas szukać.
- Eeee tam... - Cooke odpłynęła nieco w tył na plecach, błyszcząc piersiami wśród księżyca.
- Może serio trzeba już wracać? - Kim zanurzona po szyję w wodzie, odchyliła głowę w tył, mocząc włosy i zgarniając je dłońmi na całej głowie w kierunku potylicy.
- Już czas. - Zakomenderowała Dorothy - Afterparty u mnie w namiocie. - Dodała wychodząc z wody i zakładając ubranie na mokrą skórę.
- Ta jes psze pani - Powiedziała “T”, po czym podpłynęła po swoją broń, a w tym czasie lekareczka ruszyła już za Dot… i po chwili dostała klapsa na goły tyłek od szybko doganiającej jej najemniczki.
- Eeeeeej! - Odskoczyła od niej do przodu, grożąc palcem, choć lekko się uśmiechnęła. Zaczęły się więc wszystkie ubierać…
- A teraz… zdradzę wam tajne hasło, jakie Hana wymyśliła dla naszej wyprawy - Dorothy zrobiła krótką przerwę dla uzyskania lepszego efektu. - Hasło ‘idziemy nad rzekę’ oznacza według Japonki? No kto zgadnie co?
- OMG - Zachichotała Kim.
- ”Bara-bara?” Hę? Hę? - Cooke zaczęła niby nagabywać lekareczkę, ocierając się o jej ramię swymi piersiami, wśród własnego śmiechu.
- Iiiiiik... - Zapiszczała cicho blondyneczka, tupiąc w miejscu.
- I brawa dla pani Cooke. - Ruda zafundowała najemniczce kilkusekundowe owacje i to na stojąco. - Chociaż Hana użyła dosadniejszego słownictwa.
- Jakiego? - Zaciekawiła się “T”, zostawiając już Kim w spokoju. Ta z kolei poprawiła sobie włosy, i również skupiła uwagę na Dot.
- Wychędoż mnie nad brzegiem’ - Lie powtórzyła słowo w słowo wypowiedź Japonki starając się przy tym zachować powagę.
- Nieeeeźle - Roześmiała się najemniczka, a trzecia z nich jedynie zrobiła duże oczka, po czym kilka razy nerwowo zamrugała.
- No tak… dobra... - Skomentowała w końcu tą informację Kimberlee, po czym przygryzła usteczka - To co, wracamy? - Machnęła dłonią w kierunku obozu.
- Jeśli chcesz?- powiedziała Dorothy bez przekonania przyglądając się kobietom przez chwilę.
- No przecież sama powiedziałaś, żeby wracać, bo nas zaczną szukać? - Zdziwiła się Kim.
- Ćśśś... - Uciszyła ją Cooke, choć miło i z uśmieszkiem, po czym spojrzała rudowłosej w twarz - Dot coś kombinuje - Mrugnęła.
- Mówiłam, afterparty… - Lie uśmiechnęła się do obu. - Mam jeszcze trochę whisky i… jak chcecie to kilka skrętów?
- Bombowo! - “T” doskoczyła do Lie i cmoknęła ją w policzek. Kim z kolei zaczesała kosmyk włosów za ucho…
- Ojej. No ale tylko trochę, ok? - Posłała skromny, choć w sumie sympatyczny uśmiech.
- Rozluźnisz się trochę Kim. - Dorothy ponownie ujęła lekarkę za rękę i pociągnęła do swojego królestwa. - Nie zrozum mnie źle, ale słowa na “S” to cię chyba bardzo stresują.- Dodała żartem.

~

Dot tylko raz spojrzała w stronę ogniska wpuszczając Kim i “T’ do namiotu. Gdy już się wygodnie usadowiły podała im butelkę.
- Mam tylko tyle- powiedziała przepraszająco, chociaż butelka była w ponad połowie pełna.- I nie mam szkła. Więc pijemy z gwintów. Chyba, że chcecie najpierw zapalić. - pomachała skrętem przed nimi.
- Dobrze jest - Powiedziała “T” i golnęła sobie już pierwszego, dosyć solidnego łyka, po czym głośno wypuściła powietrze - To odpalaj! - Mrugnęła do Dot, a butelkę podała Kimberlee. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w obie towarzyszki tych eskapad, po czym w końcu napiła się, choć zdecydowanie mniej niż najemniczka… i trochę nią “potrzepało” od alkoholu. Dziwnie prychnęła, uśmiechnęła się, i wyciągnęła flaszkę w kierunku rudowłosej, która w tym samym czasie zapaliła jointa i zaciągnęła się nim. Wstrzymując powietrze z dymem w płucach podała go dalej “T”, a sama wzięła od lekarki butelkę.
- Wasze zdrowie. - Powiedziała wypuszczając dym z płuc i pociągnęła z butelki. W tym czasie jointem zaopiekowała się Cooke, i było widać, iż nie paliła pierwszy raz… gorzej było jednak z Kim. Ta po machnięciu, i wstrzymaniu dymu w płuckach ledwie na sekundę, zaczęła kaszleć i aż się jej oczy zaszkliły.
- Prze...khy… przepraszam… khykhy, bo ja ostatni raz to wiele lat temu - Tłumaczyła się z rozbrajającą miną.
- To sobie przypomnisz.- Zachichotała Dot biorąc od niej skręta i ponownie się zaciągając - Tego się nie zapomina- podała dalej, a po trzech kolejkach, zarówno puszczania dymka, jak i picia alkoholu, w namiocie zapanowały już nieco inne klimaty…

- Nom… zaczynam sobie przypominać... - Powiedziała blondyneczka i zachichotała - Raz siusiałam z balkonu... - I znowu zachichotała, nieco się kiwając do przodu i do tyłu. “T” wymieniła porozumiewawcze spojrzenie z Dot… i w sumie też się zaśmiała.
- Kim, ty się już zjarałaś? - Spytała.
- Nie noooo… co tyyyy... - Zaprzeczyła energicznie głową lekareczka, z uśmieszkiem od ucha do ucha.
- Jaaaasne. - Dot pominęła lekarkę przy następnej kolejce. - To opowiedz o swoim pierwszym razie?- Spojrzała na nią całkiem poważnie, ale tylko przez kilka sekund i sama zaczęła się śmiać.
- A może… a może... - Kimberlee nad czymś wyraźnie główkowała - A może go jeszcze nie było?? - Wypaliła nagle i zachichotała, zaczesując jednocześnie kosmyk za ucho.
- Tu mi czołg jedzie! - “T” wskazała na swoją dłoń z drwiącym uśmieszkiem, po czym golnęła porządnie whisky - No wiesz co, żeby taaak ściemniać! - Dodała po chwili, podając Kim flaszkę.
Dorothy pokiwała głową, żeby poprzeć wypowiedź najemniczni, ale kierunki jej zaczęły się już mieszać i raz kiwała z góry na dół a raz z prawa na lewo.
- A ty jesteś następna- wskazała “T”.
- Ale że co? - Cooke łypnęła na nią zabawnie okiem.
- To samo co ona.- Dot zabrała flaszkę Kim, a podła resztę jointa. Najemniczka z kolei wpatrywała się w rudowłosą, ciężko główkując…
- Ty Dot, sorry, ale straciłam wątek! - Powiedziała w końcu, rozbawiona tym faktem, a Kimberlee znowu się dusiła jointem, na co “T” roześmiała się już głośno.
- Ja też - Ruda przyłączyła się do najemniczki. Po chwili jednak spojrzała dziwnym wzrokiem na obie kobiety, jakby coś ważnego sobie przypomniała.
- O matko! Parówka Petera!- Podniosła się. Niestety zachwiała się i usiadła ponownie.
- O tak! Parówka Petera ważna! - Pokiwała głową “T” i parsknęła, a Kim oczywiście poczerwieniała… po czym zamrugała oczkami, wpatrując się w swoje dłonie.
- On specjalnie dla mnie… przygotował.- Dot zaczęła machać ręką w stronę ognisk, a przynajmniej tak jej się wydawało, że tam gdzie pokazuje są ogniska przy których całe reszta towarzystwa siedzi i się dobrze bawi.
- To leć kobieto! Podwijaj kiecę i lecę! - Najemniczka również zagestykulowała, i to obiema rękami w górę.
- Moje dłonie malują w powietrzu... - Powiedziała cicho lekareczka, przebierając palcami przed sobą.
- Tu nie ma nic do podwinięcia - Ruda zaczęła się siłować z zamkiem przy spódnicy. A kiedy nie chciał poddać się jej woli, zrezygnowała zaostawiając go w spokoju. - To poczeka. - zadecydowała siadając między dziewczynami, obejmując je za szyję rękoma i przyciągając do siebie. - Kocham was.- Wyznała i znów zachichotała tracąc przy tym równowagę i ciągnąc obie ze sobą w tył na swój materac.
- Wooo-oow - Gdy Kim wylądowała na plecach, głośno westchnęła, po czym nadal czyniąc jakieś dziwaczne wygibasy swoimi rękami i palcami przed samą sobą, wparując się w to ze sporą fascynacją, w końcu się odezwała:
- No ależ Dorothy, takie wyznanie… no my ciebie też! - I blondyneczka zaklaskała chyba z pięć razy.
- Tak tak, my ciebie też - Powiedziała znacznie ciszej “T”, i odwróciła twarz nieco w kierunku Dot, po czym pocałowała ją czule w policzek.
Wywołało to błogi uśmiech na twarzy pani Lie, która rozluźniła uścisk i rozłożyła ramiona na boki.
- I nie dla mojego boskiego ciała?- spytała po krótkiej chwili lekko wzdychając.
- Niech żyje skromność? - Odparła Cooke i ponownie pocałowała policzek Dorothy, choć już bliżej ust, a… jej dłoń znalazła się na biodrze rudowłosej.
- Bo ona była niczym bogiiiiniii - Zanuciła coś Kim, nie zauważając co tam tuż obok niej się zaczyna dziać, nadal skupiona na swoich “magicznych” dłoniach.
Dorothy odwróciła głowę w stronę “T” mrużąc oczy i oddając pocałunek. Ponieważ obie ręce utknęły po ciałami kobiet leżących obok, sięgnęła tylko policzka Cooke. Ręką która była pod plecami najemniczki pogładziła ramię kobiety.

Po krótkiej chwili “T” uniosła się nieco na łokciu, uwalniając tym samym rękę Dot po własnym ciałem. Najemniczka z kolei, leżąc bokiem do rudowłosej, zaczęła powoli i namiętnie całować usta Lie, a jej dłoń prześlizgnęła się z biodra pod bluzeczkę, w kierunku piersi kochanki.
- Zjadłabym coś! - Powiedziała nagle będąca tuż obok Kim, i podniosła się do pozycji siedzącej.
Dorothy zatrzymała dłoń Cooke tuż przed swoją piersią.
- Teraz?- Zapytała lekko zdziwiona posyłając najemniczce spojrzenie typu “Nie chce mi się ruszać”.
- No tak, te… - Powiedziała Kimberlee, zwracając w końcu twarz w kierunku Dorothy i “T” i urwała w pół słowa, widząc co tam się między obiema kobietami działo. Zrobiła duże oczka, momentalnie poczerwieniała, i chyba jakby i ze wszystkiego od razu otrzeźwiała.
-Yyyytojajużsobiepójdę!! - Wyrzuciła z siebie jednym tchem, po czym zaczęła się cofać najprawdziwszym raczkiem do wyjścia z namiotu.
- Poczekaj - Lie podniosła się również. - W tym stanie nie powinnaś- Musiała chwilę postać, bo zakręciło jej się w głowie.
- Dziękuję, nic mi nie jest. Było naprawdę fajnie, ale na mnie czas… - Blondyneczka z przepraszającym uśmiechem zaczęła szarpać się z zamkiem namiotu, na chwilę zwracając buzię w kierunku Dot. W tym czasie z kolei “T” przeszła do pozycji klęczącej z dłońmi na udach, przyglądając się całej scence z lekkim uśmiechem.
- Nie wygłupiaj się Kim. Co chcesz sama robić w namiocie?- Dot dotarła ręką nasadę nosa. - Zostań - poprosiła ładnie spoglądając lekarce w oczy.
- Noo… pójdę spać? - Zająknęła się dziewczyna.
- Meh - Osądziła ten pomysł Cooke.
- No zostań. - Rudowłosa zbliżyła się do blondynki i ujęła ją za rękę by pociągnąć ze sobą z powrotem na materac. - Noc jest jeszcze młoda.
- Nie będę wam przeszkadzała w… czymkolwiek tam robiłyście - Powiedziała znów się czerwieniąc blondyneczka, lekko się zapierając przed pociągnięciem -Naprawdę Dorothy, ja już pójdę…
Lie nie miałam zamiaru siłować się z Kim.
- Twój wybór- powiedziała lekko zawiedziona i puściła rękę lekarki. Otworzyła jej zamek.
- Ale jutro jedziemy razem?- zapytała z nadzieją że odpowiedź będzie pozytywna.
- Oczywiście - Uśmiechnęła się Kimberlee, i po chwili wahania… objęła Dot za szyję i przytuliła się na drobny momencik policzkiem do policzka, na pożegnanie.
- Dzięki za szalony wieczór - Powiedziała z uśmiechem.
Dorothy pomachała jej na pożegnanie gdy stała chwilę odprowadzając ją wzrokiem.
Później, zamknąwszy zamek, wróciła szybkim krokiem do “T”. Klękając pocałowała najemniczkę mocno i namiętnie. Miały przed sobą jeszcze trochę czasu, który można było spędzić inaczej niż na rozmowach.
I spędziły. Napędzane wybuchowa mieszanką alkoholu, skrętów i emocji z dnia, która wybuchła gwałtownie i gwałtownie zakończyła się przynosząc częściowe ukojenie.

Cook niestety nie mogła zostać,czekała ją warta. Dot, już ubrana tylko w bluzkę i spódnicę - uznała, że bielizna będzie z zbędnym elementem garderoby gdy przyjedzie Curran- tęsknym spojrzeniem odprowadziła najemniczkę przyjmując zapewnienie, że następnym razem Kaai zostanie gdzieś wyprawiony, by one mogły spotkać się u “T”.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 19-01-2019 o 13:41.
Efcia jest offline