Jakimś cudem Galeb trzymał nerwy na wodzy, jednak często spoglądał na Detlefa spojrzeniem z kategorii "a nie mówiłem?".
Czuł wściekłość na Leo że ich okłamała, na siebie samego i Detlefa, że dali się namówić na powrót i na całą resztę że ostatecznie nie byli w stanie sami nic zrobić. Nic!
Tylko wieść o udanym zwiadzie Berta trochę Runiarza ukoiła, ale opieszałość Gustava zaprzepaściła szansę na zadanie wrogowi ciosu w jego najwyższe dowództwo!
Kurwa, czy ci debile, nie byli w stanie nawet zaplanować czegoś takiego jak zabójstwo wrogiego oficera?!
Nie wiedzieli że się to robi wchodząc po cichu, zabijając i wychodząc po cichu, bez wykrycia?
Znajdując nad ranem martwego oficera nikt by nie leciał z pościgiem za zabójcą, który pewnie zdążył już odjechać w siną dal.
Gdyby nie to że potrzebowali żywności Galeb z miejsca by rzucił wszystko i poszedł sam w dalszą drogą. Jego wściekłość była tak wielka, że nawet wyrzut sumienia pod tytułem "zrobiłeś coś hańbiącego" jakoś tak zaczął maleć i maleć i maleć. Jedynie chyba obecność Detlefa powstrzymała go od chwycenia za kuszę i odstrzelenia kogoś.
Ostatecznie Runiarz spędził wieczór na rąbaniu drewna z jednej z piwnic (ktoś sobie całkiem obszerną wykopał pod chałupą), aby nie niosło się po okolicy. Potrzebował tego żeby nie rozwalić komuś łba.
***
Następny dzień wstał i po szybkim śniadaniu Galeb zaczął zbierać się do drogi. Widząc jednak, że grupa znów nie może się jakoś zebrać, zazgrzytał zębami i warknął. - Krótka piłka, człeczyny. Mając karawanę idziemy lądem. Minęło już ich osiem, na dotarcie na miejsce jest trzydzieści. Mój czcigodny, połamany pradziad szybciej zapierdala niż ta wyprawa, a posłaniec wyraził się jasno - nie zdążycie, nie macie po co wracać. - Przed Lauben zatrzymujemy się, robimy zwiad i w zależności jaki jest status miejscowości tak wchodzimy. Zwiadem zajmie się gaar... - to słowo rzucił z nieskrywaną pogardą - i Truskawa. Pierwszy jak przystało na zawodowego kłamce w razie czego się wykręci, a Bert w razie kłopotów może się wymknąć i dać nam znać. Mało granicznych - wyżynamy. Dużo granicznych - omijamy. Ważniak - mordujemy cichcem i mijamy lub wyżynamy resztę. Imperium - kupujemy zapasy, handlujemy, idziemy dalej. Dowiadujemy się też co z następnymi wiochami na drodze przemarszu. - Rzekę przekraczamy w Kelgardzie albo Martinsbuchu, zależy od sytuacji. Tam też kupujemy większe zapasy, bo następny przystanek będzie w Rotenbach.
- Ma ktoś jakieś, kurwa, pytania?
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 20-01-2019 o 00:50.
|