Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2019, 10:24   #71
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Jeśli ktoś pomyślałby. że taki sukinsyn jak Alvaro Jesus Fernandez Perez po prostu odszedł nie uroniwszy łezki nad ciepłymi jeszcze ciałami companieros, że jego twarde jak głaz serce nawet nie drgnęło na myśl o tym jak skończyli, to… miałby słuszność. Brewka mu nie tykła. To był ich wybór. Szanował to. Akceptował.

- Jak mam cię nazywać? - spytał Oreja, słowo”Mistrzu” jeszcze nie chciało przejść mu przez usta.
- Imiona mają moc. Imiona dają władzę nad ich posiadaczem. Jednak pokażę ci, ile dla mnie znaczysz. Noszę imię Xolotl.
- Rozumiem - odparł, mimo że nie był pewien czy rozumie, - dziękuję, że obdarzyłeś mnie zaufaniem. Co stało się z moimi companieros?
- Obrócili się przeciwko mnie. Chcieli mnie zranić. Jak sądzisz, co powinienem z nimi zrobić?
- Zabić - przyznał. On by tak zrobił. - A co z pozostałymi sicarios? Wiesz co z nimi? Żyją? Przyłączą się do nas?
- Staramy się przechwycić ich przed tym, nim dopadną ich nasi wrogowie. Mam wątpliwości tylko w kwestii jednej osoby. Javiera Orozco, który jest słaby. Lecz widzę go. Widzę, że odegra ważną rolę. Więc waham się jaką decyzje podjąć. Zostawić go na śmierć z rąk wrogów, czy też przyłączyć do naszego gniazda.
- El Nino - szepnął prawie jakby coś utkwiło mu w gardle. Odchrząknął. - Xavier jest opętany przez demona jakim jest ćpanie. Jeśli mogę wyrazić swoje zdanie… Jeśli udałoby się go wyrwać z tego nałogu, uważam że może być bardzo przydatny. Jeśli mogę pomóc…

Jeśli, jeśli, jeśli… Zawsze było jakieś JEŚLI.

- Nie nałóg mnie martwi. Lecz to, że już go naznaczono. Nasi wrogowie mieszają mu w głowie. Odciśnięto ślad na jego duszy. To stwarza zagrożenie.
- Jest dla niego nadzieja? Podjąłbym ryzyko gdyby była. Osądzisz właściwie. Wiesz więcej niż ja. Zaakceptuję każdą twoją decyzję.

- Dobrze. Zobaczymy. Każdy z was jest ważny. Każdy z was powinien istnieć, żyć. Każdy, kogo widziałem w Podziemiu. I tak będzie.

- W Podziemiu?

- Tak. Tam. W jego sarkofagu.

- Kurwa… - zirytowany po raz pierwszy potarł skronie. - Czyim sarkofagu? Wybacz, nie rozumiem.

- Nie jestem ci tego w stanie wytłumaczyć. Widzisz. Czas jest czymś, co można przejrzeć. Możesz zobaczyć to, co ma się wydarzyć, co może się wydarzyć. Nie każdy to potrafi. Ja jednak potrafię. Stąd wiem o wielu rzeczach i mogę planować pewne rzeczy.

Głos zanikał. Jakby Mistrz mówił gdzieś z bardzo daleka, chociaż Ucho wyczuwał go tuż obok siebie, na granicy wyciągnięcia ręki.

- Kiedy ujrzysz świat takim, jaki jest naprawdę, zrozumiesz. Wcześniej, to będzie jak próba wyjaśnienia barw ślepcowi.

Przytaknął, chociaż nie rozumiał.

- Opowiedz mi o twoich… naszych - poprawił się - wrogach. Kim są. Ilu ich jest.

- Musisz najpierw zacząć myśleć inaczej. Ponad ludzkimi ograniczeniami. Widzisz. Ja mam blisko dwa i pół tysiąca lat, mierząc to miarą ludzi. Jestem stary. Czczono mnie, jako boga w wielu miejscach na świecie. I potrafię rzeczy, które potrafią bogowie. Ale nie jestem jedyny. Jest nas dziesiątki. Tych potężnych. I całe mrowie słabszych. Nasz wróg to jeden z tych potężnych. Tak potężnych, że kiedyś myśleliśmy, że udało się nam go zgładzić. Byliśmy w błędzie. Obudził się ze … snu porównywalnego ze śmiercią. Zbudował sieć sojuszy. Niezauważalny i sprytny. Wykorzystał ludzi czyniąc z nich swoje narzędzia. I w końcu wrócił, by zemścić się na tych, którzy przyczynili się do jego upadku przed wiekami. Ja jestem jednym z nich. Ja i moje gniazdo. Problem polega na tym, że jak ja mam swoje moce, tak wróg ma swoje. Jak ja ma swoich sojuszników, tak i on w ukryciu zbudował sojusze. Nie wiem kto jest wrogiem, a kto sprzymierzeńcem. I muszę się dowiedzieć. Znaleźć sposób by nasz wróg znów zasnął. Lub został zgładzony.
- Kim on jest? Czy już go spotkałem lub jego popleczników?
- Tropisz jednego z nich. Głowę kościoła białych ludzi tutaj, w mieście. Czy też raczej sługę prawdziwego władcy kościoła w Mazaltan. Bestii, której kłaniają się śmiertelnicy. Ty nazwałeś go El Sombre. Cień. Jego prawdziwe imię brzmi jednak inaczej. Francisco. Francisco Pizarro.
- Pieprzony matkojebca! - ucieszył się Oreja, że węch go nie zawiódł. - A ten pedał Paco Angelo Sebastiano Vito Morenga jest jego przydupasem?
- Tak. Robi to co Pizarro zażąda. Nie ma innego wyjścia.
- Są inni? Opowiesz mi o nich?
- Na świecie? W Meksyku? W Mazaltan? Tak. Jest nas wielu. Lecz to ja jestem w tym mieście i w tej prowincji najpotężniejszym i najstarszym z naszego rodzaju. Jestem władcą wszystkich Gniazd i ojcem tego, do którego dołączysz. Żyjemy w cieniu, żywiąc się grzechami świata. I jesteśmy jego prawdziwymi władcami.

Przytaknął przyswajając informację.

- El Manivela… nie znał El Sombre czy tylko kłamał? Po której stronie stoi?

- To zupełnie inna … kreatura. Uwikłana w spór, którego nie rozumie. Zwierzę. Powinno nam służyć, ale uważa się za pana. Słyszałem, że pokazałeś mu, gdzie jego prawdziwe miejsce.
Z ciemności dobiegł go jakiś dziwny, zgrzytliwy dźwięk. Dopiero po chwili pojął, że Mistrz się … śmieje.
- Doskonała nauczka dla tego prymitywnego dzikusa.

- Uciekł mi chuj złamany - w przeciwieństwie do Xolotla ta sytuacja go nie śmieszyła. - A Bakab? Kim on jest?
- Kimś, kogo powinno się unikać. Kimś, kto potrafi zagrozić nie tylko ludziom, ale i nam. Wiesz, kim są aniołowie? To pomyśl o nim jako o kimś takim, lecz pozbawionym skrzydeł.

Tym razem roześmiał się Perez. Głośno. Perliście. Aż echo poniosło po pustych murach krypty.
- Zawsze nam wpajano, że aniołowie, to ci dobrzy.

- Zło. Dobro. Słowa pozbawione są znaczenia. Masz jeszcze jakieś pytania. Czy możemy rozpoczynać Objęcie.

To słowo wypowiadane w ciemnościach wydawało się czymś nieodwracalnym i złowrogim.

Oreja myślał jeszcze chwilę, zastanawiając się nad kolejnym pytaniem, które mógłby zadać. Tych było mnóstwo i wiedział, że dużo by mu zajęło, żeby wyczerpać temat, a może nie zrobiłby tego nigdy, gdyż kolejna odpowiedź przynosiła kolejne pytania. Nie sposób było przestać. Dlatego ostatecznie stwierdził.

- Obdarzyłeś mnie zaufaniem. Odwdzięczam się tym samym. Znasz mnie na pewno na tyle dobrze, że wiesz, że potrafię być lojalny - wskazał na bliznę po uchu. - Jeśli jednak jakiś pedał będzie mnie ruchać w dupę, musi uważać, żebym nie odgryzł mu podczas tych figli kutasa, nawet gdybym miał z tym fajfusem w gębie zdechnąć. Przyznasz, że życie bez kutasa nie jest wiele warte - podsumował filozoficznie. - Jeśli więc wszystko zostało powiedziane, kończmy pierdolić i zaczynajmy, to co ma być zaczęte. Jestem gotów.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline