20-01-2019, 14:20
|
#11 |
Administrator | Konrad do domatorów nie należał.
Chociaż nie był ani głową rodziny, ani też głównym i jedynym spadkobiercą, to od ładnych paru lat to on właśnie reprezentował rodzinę wtedy, gdy trzeba było ruszyć gdzieś dalej, w odległe strony. Podróżować lubił i zwykle wędrówka po mniej czy bardziej znanych drogach i bezdrożach sprawiała mu przyjemność. Ale nie przepadał ani za deszczem, ani za mgłą. Jedno i drugie mogło kryć w sobie mnóstwo nieprzyjemnych niespodzianek.
- Tak, i jak widzisz, jestem cały i zdrowy - odparł na pytanie Lory. - Mgła jest i minie... A nawet w takiej mgle dość trudno zabłądzić, jeśli jedzie się traktem - dodał. - Gdy zaczynasz się plątać w zaroślach to wiesz, że trzeba się cofnąć o parę kroków. * * *
Mgła nie mgła - w końcu dotarli do Hergig.
Jak się okazało, był to żaden sukces - Katriny nie znaleźli. Albo potrafiła się maskować, albo ruszyła w las, zamiast jechać traktem, albo też przemknęła tylko przez miasto i ruszyła dalej. Ale dokąd? To było pytanie...
- Możemy się zdać na los - powiedział. - Wyruszymy jedną z dróg. Katrina prędzej czy później musi się gdzieś zatrzymać, a w wiosce prędzej się rzuci w oczy, niż tutaj, gdzie przewijają się setki osób.
|
| |