Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2019, 23:03   #253
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Potrawka dawno już została zjedzona. Fay ponownie popisała się kulinarnymi umiejętnościami.
- Wyszło wspaniale! - pochwalił ją Acierno. Następnie zaprosił ją do paleniska, by się ogrzała. Noc szła zimna, razem raźniej i cieplej. Najedzeni i zmęczeni udali się na drzemkę. Tylko Rudolf wciąż czuwał, czekając na łowczynię. Ta jednak nie wracała. Mogło to zacząć niepokoić Bednarza, w końcu to on podpuścił łowczynię, by sama, nocą, udała się za mężczyzną, któremu nie ufał. Nic jednak na to nie mógł teraz poradzić. Przynajmniej spać mu się nie chciało z nerwów.

***

Wtem gwałtownie zrobiło się zimno, nienaturalnie zimno. To zimno poczuli nawet siedzący przy palenisku, co delikatnie ich rozbudziło. Nagle palenisko też zgasło. Drzwi i okiennice, mimo wcześniejszego zamknięcia otwarły się i zamknęły z wielką siłą. Acierno zerwał się na równe nogi. Tak samo, jego pomocnik Rainer. Więźniem też wstrząsnęło.
- Mmmówiliśmy - rzucił przerażonym głosem Rainer.
- Bujdy! Bajki! - wrzasnął Acierno chwytając jednak za broń.
Rudolf podniósł się.
- Fay? Fay? Możesz rozpalić ognisko? - zwrócił się w stronę dziewczyny, choć nie całkiem wyraźnie w ciemności widział. Przygotował sobie kowalską rękawicę, założył plecak, nałożył tarczę i wyciągnął młot. Tak przygotowany czekał na to, co się dalej wydarzy.
- Może jednak kamraci Konrada wcale nie zwiali - mruknął na tyle głośno, by inni go usłyszeli.
Poczuli ciężar w powietrzu. Trudno było to nazwać, ale zaczęło im się ciężko oddychać. Krzesło, na którym jeszcze przed momentem siedział Acierno, z impetem ruszyło w kierunku paleniska. A on sam poczuł… dotyk.
- Aaaaaaa - wrzasnął z przerażenia i zrobił zamach bronią. A zrobił to na tyle zamaszyście, nieporadnie i pechowo, że Fay poczuła pieczenie na ramieniu.
Coś się zaczęło dziać, ale niczego nie było widać. Najpierw zaczął krzyczeć Acierno, a Fay pisnęła przerażona. Rudolf przywarł do rogu pomieszczenia, zasłonił się tarczą i wysunął młot przed siebie. Zerknął co się dzieje z fałszywym Konradem i Rainerem. Mimo, że powietrze w pomieszczeniu wydawało się nienaturalne, bał się wybiec na zewnątrz. Czekał, bo i co miał robić?
Fay syczała z bólu i nerwów. Nie widziała nic przed sobą i nie rozumiała co się stało, ale nie miała odwagi się ruszyć.
- Mieliście mnie bronić - pisnęła w końcu - Kto tu jest?!
W końcu po krótkiej chwili odzyskała władzę nad swoim ciałem. Pamiętała mniej więcej gdzie odłożyła rzeczy przed zaśnięciem więc po chwili zastanowienia odtworzyła, gdzie mogą się znajdować i ruszyła rozpalić ogień. W ramieniu czuła ból, a oblepiona ręka sugerowała, że z rany płynie jej krew.
- Nie godzi się - szeptała - coś takiego się nie godzi.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline