Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2019, 19:53   #251
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kiedy nagle się wybudziła, zdała sobie sprawę, że cała drży. Mężczyzna nawiedził ją po raz kolejny, choć miała wrażenie, że była to jakaś mara lub wizja. Tak czy inaczej, nie szło się do tego przyzwyczaić i czuła, jaj jej ciało niemal się buntuje. Wzbierały w niej torsje, aż zaciekawiony chart przesunął nosem po karku skulonej właścicielki.
Próbowała się uspokoić i przywołać z pamięci zasłyszane słowa. Fragment o zewnętrznym kraju upewniał ją, że decyzja uczestnictwa w karawanie była słuszna. Jeśli dobrze kojarzyła, Mortensholm należało już do Księstw Granicznych.
Cała reszta brzmiała o wiele bardziej złowróżbnie. Rzeka krwi, trucizna, wampir, żywe trupy. Przez chwilę pomyślała, że może trzeba kogoś powiadomić. Oczywiście, był to pomysł co najmniej bezmyślny i nikt normalny by w to nie uwierzył. Z resztą, rzadko stawała w roli praworządnej obywatelki. Społeczeństwo jako takie stało dość nisko w hierarchii Crossman.
Mimo wszystko, mogła dowiedzieć się czegoś więcej. Facet nie mówił jej tego bez powodu. Póki co, postanowiła zmusić się do dalszego snu. Miasto wciąż drzemało, a pośpiech był zawsze złym doradcą.
Zamknęła powieki, z trudem ignorując natarczywe myśli.
 
Caleb jest offline  
Stary 20-01-2019, 21:29   #252
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Rudolf wszedł do środka pomieszczenia i rozejrzał się. Dostrzegł człowieka w kącie, który zdecydowanie nie przypominał Konrada. Robin miała rację. Odwrócił się w stronę tileańczyka.
- Miał być zwiad, a wyszło całe polowanie. W ten sposób żadnej chwały nie udało nam się zdobyć. Ale gdzie jego kompani? Mogą nas tu nocą osaczyć.
- Wrócimy z drabem. Doskonale wykonaliście mój plan i tak ludzie usłyszą. Jaką chwałę chcesz mieć jeszcze?
- odparł Acierno starając się utrzymać wyniosły ton. - A o kompanów się nie bój. Rozeszli się wszyscy w cztery strony świata, jak już mówiłem nie raz. Wszystko wcześniej sprawdzone - odwrócił się ponownie do ognia.
- Ah, mnie nic więcej nie potrzeba. Trochę dobrego ludzkiego gadania w mieście to jest to czego mi trzeba. Wszystko dzieje się tak, jak mówiliście, święta racja. My będziemy spać dziś spokojnie, a tamci głupcy jako rzekliście, w pułapkę wpadli. Prawie mi ich żal
- roześmiał się donośnie. - Panno Fay, pomóc Ci w czymś? - zwrócił się do kucharki.

* * *

Czas mijał. Bednarz udawał co i rusz, że pociąga piwa, ale ledwie je sączył. Nie chciał mącić zmysłów. Co prawda nic nie sugerowało, aby miały spotkać ich jakieś kłopoty, ale… Konrad nie był Konradem, a Franka nie było.
- Pójdę nazbierać trochę drewna, żeby na noc starczyło - powiedział Rudolf do pozostałych, a gdy zauważył, że Robin na niego patrzy, dał jej znak oczyma, aby wyszła razem z nim.
- Właściwie, to topór Abelarda może mi się przydać - dodał, rozglądając się za nim.
Gdy oddalili się od chatki, odezwał się do niej szeptem.
- Dobrze by było sprawdzić, gdzie ten Frank chodził. Zobaczysz, co uda Ci się ustalić? Tylko bez zbędnego ryzyka. Ja trochę się zdrzemnąłem dzisiaj, więc w razie czego będę czuwał długo, nie musisz się spieszyć.
Robin nie trzeba było długo namawiać. Brak światła aż tak bardzo jej nie przeszkadzał, a poza tym sama też była ciekawa, gdzie ów Frank łaził.
- Hm, jeszcze jedno. Ustalmy jakieś słowo-klucz, żeby przekazać sobie w skryty sposób informację o niebezpieczeństwie. Może… „knur”? Jeżeli jedno z nas użyje go, to będzie ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem. Tak, żeby nikt się nie zorientował.
Robin parsknęła śmiechem i kiwnęła głową na zgodę.

 
Gladin jest offline  
Stary 20-01-2019, 23:03   #253
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Potrawka dawno już została zjedzona. Fay ponownie popisała się kulinarnymi umiejętnościami.
- Wyszło wspaniale! - pochwalił ją Acierno. Następnie zaprosił ją do paleniska, by się ogrzała. Noc szła zimna, razem raźniej i cieplej. Najedzeni i zmęczeni udali się na drzemkę. Tylko Rudolf wciąż czuwał, czekając na łowczynię. Ta jednak nie wracała. Mogło to zacząć niepokoić Bednarza, w końcu to on podpuścił łowczynię, by sama, nocą, udała się za mężczyzną, któremu nie ufał. Nic jednak na to nie mógł teraz poradzić. Przynajmniej spać mu się nie chciało z nerwów.

***

Wtem gwałtownie zrobiło się zimno, nienaturalnie zimno. To zimno poczuli nawet siedzący przy palenisku, co delikatnie ich rozbudziło. Nagle palenisko też zgasło. Drzwi i okiennice, mimo wcześniejszego zamknięcia otwarły się i zamknęły z wielką siłą. Acierno zerwał się na równe nogi. Tak samo, jego pomocnik Rainer. Więźniem też wstrząsnęło.
- Mmmówiliśmy - rzucił przerażonym głosem Rainer.
- Bujdy! Bajki! - wrzasnął Acierno chwytając jednak za broń.
Rudolf podniósł się.
- Fay? Fay? Możesz rozpalić ognisko? - zwrócił się w stronę dziewczyny, choć nie całkiem wyraźnie w ciemności widział. Przygotował sobie kowalską rękawicę, założył plecak, nałożył tarczę i wyciągnął młot. Tak przygotowany czekał na to, co się dalej wydarzy.
- Może jednak kamraci Konrada wcale nie zwiali - mruknął na tyle głośno, by inni go usłyszeli.
Poczuli ciężar w powietrzu. Trudno było to nazwać, ale zaczęło im się ciężko oddychać. Krzesło, na którym jeszcze przed momentem siedział Acierno, z impetem ruszyło w kierunku paleniska. A on sam poczuł… dotyk.
- Aaaaaaa - wrzasnął z przerażenia i zrobił zamach bronią. A zrobił to na tyle zamaszyście, nieporadnie i pechowo, że Fay poczuła pieczenie na ramieniu.
Coś się zaczęło dziać, ale niczego nie było widać. Najpierw zaczął krzyczeć Acierno, a Fay pisnęła przerażona. Rudolf przywarł do rogu pomieszczenia, zasłonił się tarczą i wysunął młot przed siebie. Zerknął co się dzieje z fałszywym Konradem i Rainerem. Mimo, że powietrze w pomieszczeniu wydawało się nienaturalne, bał się wybiec na zewnątrz. Czekał, bo i co miał robić?
Fay syczała z bólu i nerwów. Nie widziała nic przed sobą i nie rozumiała co się stało, ale nie miała odwagi się ruszyć.
- Mieliście mnie bronić - pisnęła w końcu - Kto tu jest?!
W końcu po krótkiej chwili odzyskała władzę nad swoim ciałem. Pamiętała mniej więcej gdzie odłożyła rzeczy przed zaśnięciem więc po chwili zastanowienia odtworzyła, gdzie mogą się znajdować i ruszyła rozpalić ogień. W ramieniu czuła ból, a oblepiona ręka sugerowała, że z rany płynie jej krew.
- Nie godzi się - szeptała - coś takiego się nie godzi.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 21-01-2019, 09:39   #254
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Wcześniej, w trakcie śledztwa.

Gdy wychodziła z rudery Udo, podszedł do niej jakiś dzieciak.
- Bongiorno panience - uśmiechnął się i skłonił. - Jak panienka szuka kogoś niedrogiego do wykonania jakiegoś zlecenia, to ja będę lepszy od tego tam - machnął w stronę rudery. Jestem szybki, trzymam język za zębami, pracy się nie boję i umiem liczyć do trzydziestu - zachwalał się. Przestąpił z nogi na nogę czekając na odpowiedź.
Chłopak najwyraźniej zaskoczył dziewczynę. Nagły potok słów wprawił ją w lekkie osłupienie.
- Bongio… cokolwiek. A skąd ty młody wiesz, że nie pójdziesz pracować za frajer, a ja, dajmy na to, cię nie oskubię?
Carlo zerknął na kobietę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Wiedzieć to nie wiem. Ale z czego tu mnie skubać? Nic nie mam, dopiero co tu przybyłem, donna Maria mnie przygarnęła dach i coś na ząb do zjedzenia dała. No to ja chciałbym się jej odwdzięczyć, jakiś grosz zarobić. I nie przepuszczę na alkohol ani po pijaku nie będę pracował. Aaa… Carlo się nazywam, zapomniałem się przedstawić - zakończył i spoglądał na Cathelyn.
Tamta uśmiechnęła się krzywo, bo tylko tak potrafiła. Mimo swojej gadatliwości, chłopak był całkiem konkretny. Poza tym, wiedziała jak to jest zaczynać od zera.
- Ja nazywam się Cathelyn. Obecnie nie mam za bardzo czym ci zapłacić. Wiedz jednak, że moja wdzięczność jest całkiem mierzalna.
Zastanawiała się co właściwie mu powiedzieć. Dzieciaki jak mało kto wychwytywały fałsz. Nie było sensu owijać w bawełnę.
- Wyglądasz mi na takiego, co lubi wszędzie myszkować. Po prostu miej oczy i uszy szeroko otwarte. Interesują mnie ludzie, którzy mają lepkie ręce i brudne sumienia. Jeśli zauważysz coś podejrzanego, daj mi znać. Powiedzmy, że robię tu za nieoficjalny, jednoosobowy patrol.
Spojrzała na niego z góry, szukając w egzotycznej buźce wyrazu zwątpienia.
- Bez obaw. Znajdę sposób, żeby ci się odwdzięczyć, ale najpierw muszę mieć za co.
- Signorina Catalina, jak tylko czegoś się dowiem, to dam znać. Ale gdzie mam Signoriny szukać?
- Jestem co wieczór ,, Pod Czarnym Orłem”. Tam mnie szukaj.
 
Caleb jest offline  
Stary 21-01-2019, 10:45   #255
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Fay, Rudolf ***

Rudolf stanął przyklejony do ściany. Fałszywy Konrad również, odpychając się nogami, starał się jak najmocniej do niej przywrzeć. Gdyby byli w stanie dokładniej ujrzeć Rainera, widzieliby że na jego twarzy maluje się ogromny strach. Acierno natomiast nerwowo się poruszał, trzymając kurczowo broń. Fay dosadnie poczuła, że ryzykownym jest stanie koło niego, gdyż nie panował nad swoimi reakcjami.

Fay zaczęła wzniecać płomień. Zaskoczyło ją to iż nagle zrobiło się jasno. Tylko to światło miało wyjątkowo zimny odcień, a samo palenisko wciąż nie płonęło! Gdy usłyszała za plecami krzyk przerażenia odwróciła się i ujrzała… ją…

Pod sufitem unosiła się półprzeźroczysta postać elfiej kobiety. Biła od niej błękitna poświata i czuć było nienaturalny mróz. Jej twarz była smutna i nawet mimo tego, iż jej barwy były nienaturalne, to byli w stanie dostrzec na nie rany i obicia. Miała na sobie suknie, potarganą mocno, z plamami które mogły świadczyć o będącej kiedyś na niej krwi.

Acierno, Rainer i Konrad byli przerażeni. Próbowali uciec, jednak i drzwi i okna, wcześniej kruche, były nie do ruszenia. Fay i Rudolf byli na granicy paniki, ale ją powstrzymali. Duch wisiał w powietrzu spoglądając na nich pustym wzrokiem.


*** Robin***

Robin nie miała problemu z wytropieniem śladu Franka. Mężczyzna wyraźnie nie starał się ich zacierać, więc nawet porą nocną, była w stanie za nimi podążać. Jak się okazało mężczyzna udał się w dłuższą drogę. Po godzinie czasu, wciąż nie było widać celu jego podróży. Gdy minęło półtorej, zauważyła, że ktoś idzie w przeciwnym kierunku. Z tej odległości osobnik jej nie dostrzegł, sama jednak też nie była w stanie go rozpoznać.
Mogła jednak ukryć się z boku, na tyle daleko by nie był w stanie jej dostrzec, ale na tyle blisko by jej nieco sprawniejsze w mroku oczy mogły dostrzec jego twarz.
Odbiła w bok i znalazła prowizoryczne skrycie. Była pewna, że gdyby to ona nadchodziła, a mężczyzna się chował, dostrzegłby go bez problemu. Na szczęście dla niej role były odwrócone. Mężczyzna nie miał tak dobrego i czujnego wzroku, jak ona i jej nie zauważył. Wędrowcem, który szedł naprzeciw jej, był Frank. Ten, którego śladem poszła. Szedł sam i nic szczególnego nie zwróciło uwagi Haube. Gdy przeszedł mimo, uśmiechnęła się do siebie. Odczekała chwilę, a gdy zniknął jej z oczu, bezszelestnie wysunęła się z kryjówki i podjęła trop. Przynajmniej dowie się, gdzie był. A przy odrobinie szczęścia także kogo tam spotkał.
Teraz ślad był jeszcze wyraźniejszy, mogła więc podążać za nim szybciej. Po kolejnej godzinie trafiła na niewielką osadę. Kilkanaście zbitych z drewna domków. Noc już ją spowiła, a cisza zwiastowała, że wszyscy już posnęli. Przy mnogości śladów nie była w stanie ocenić, do której z chat mógł się udać Frank, o ile w ogóle do którejś się udał.

Chcąc jednak dowiedzieć się czegoś więcej, zapukała donośnie do jednej z chat.
- Kiego czorta?! - krzyknął mężczyzna wybudzony ze snu. Drzwi były wciąż zamknięte, ale po jego tonie, na pewno ich nie otworzy z przyjacielskim nastawieniem.


*** Borys, Vermin, Wolfgang***

Borys zabrał sakiewkę. Na widok pulsujących kamieni i napisów skrzywił się.
-Zabieramy się stąd. Maszkara chyba nas unika. Rozsądnie i sprytnie. Cofniemy się do ścieżki i tam pomyślimy co dalej.
- Dobry pomysł. - powiedział Wolfgang po chwili. - Wydaje mi się, że należy zdać raport z wyprawy, ale zanim to uczynimy ja bym stróżował resztę nocy gdzieś w okolicy. Nie za blisko traktu, ale też nie w głębi lasu.

***

Gdy grupa wykonała odwrót z miejsca masakry Borys wyciągnął zza pazuchy pękatą sakiewkę. Wyrzucił z niej na rękę osiemnaście złotych koron. Wręczył towarzyszom po siedem złotych monet. Sobie zachował cztery.
-Acierno nam nie zapłaci a żyć trzeba. - dla siebie prócz monet wziął książkę. Którą zamierzał potem przeczytać. - Jaki plan Wolfgang odpuszczamy i zdajemy raport z miejsca skażonego chaosem? Czy chcesz jeszcze trochę powęszyć.
- Jak mówiłem warto jeszcze czuwać resztę nocy. - odpowiedział Baderhoff. - Najgorsze, że Abelard został porwany, a widoki z okolic głazu nie sprzyjały wrażeniu jakoby stwór trzymał porywanych przy życiu… Warto zaczaić się w sprzyjającym miejscu i być gotowym do walki. Jak tej nocy nic nas nie zaatakuje złożymy raport. Mam nadzieję, że grupa Acierno nadal żyje.
Ledwo co skończył mówić, a usłyszeli z wewnątrz lasu, gdzieś niedaleko zza jego granicy z traktem, słodki głos… Sary.
- Braaaciiiiszkuuu… Skaaarbeńkuuu… Aaalbeeeercie… Veeeermiiinieee – nawoływała cichym, nęcącym i niezwykle melodyjnym głosem. – Chooodźcieee dooo mnieee… Chooodźcieee…
Mimo iż znali zagrożenie… Mimo iż wiedzieli, czego mogli się spodziewać… To nie pomogło… Wszyscy, poza Frotzem, jak zauroczeni, obrócili się w kierunku dźwięku i ruszyli spokojnym krokiem. Nie zwracali w ogóle uwagi na cokolwiek innego, niż głos słodkiej Sary. Byli całkowicie nim omamieni.
Vermin znów przypomniał sobie dziewczynę, przypominającą Adelaidę. Wtedy oparł się jej słodkim szeptom a teraz nie mógł nic zaradzić, to było silniejsze od niego, ten głos był taki słodki, tak nęcący. Z jednej strony miał świadomość, że idzie na zgubę, z drugiej chciał tego, naprawdę pragnął tej słodyczy.
- Braaaciiiiszkuuu… ratuuuj!! - tym razem głos był błagalny, rozpaczliwy i mocno wstrząsnął Wolfgangiem. Borys i Vermin również pozostali pod zauroczeniem. Tylko Albert zachowywał trzeźwość umysłu i z załadowaną rusznicą ruszył w kierunku źródła dźwięku. Udawał, jak tylko umiał, zauroczonego z zamiarem ustrzelenia z bliska potwora. Wyprzedził pozostałych, by nie mieć ich w zasięgu rażenia. Wolfgang zauroczony szedł za nim z włócznią opuszczoną ku ziemi, a także nijak trzymaną tarczą. Za nim również omamiony, głosem słodkiej Sary, Borys. A na końcu Vermin, który również nie oparł się czarom stwora.

Przeszli kawałek… zrobiło się cicho… Albert zwolnił kroku, rozglądał się uważnie. Dopiero krzyk Vermina dowiódł, iż nie wypatrzył ukrytego potwora. Syrena śmignęła za placami szczurołapa z nadnaturalną prędkością, ostrymi szponami, przecinając mu nogę w kolanie. Szczurołap padł na ziemię krwawiąc obficie, a jego odseparowana noga, leżała obok. A potwora znów nie było nigdzie widać.

Borys ocknął się z omamów, jednak pierwszy widok, który ujrzał sprawił, że zesztywniał z przerażenia.

Albert uniósł broń, ale w momencie został powalony. Nie była to jednak syrena…
- Tam może być moja siostra! - krzyknął Wolfgang, próbując powstrzymać Frotza.
 
AJT jest offline  
Stary 22-01-2019, 22:01   #256
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Szczurołap ocknął się gdy było już za późno…gdy runął na ziemię a z jego nogi lub tego co z niej zostało siknęła gęsta krew. Poczuł jak przez jego ciało przelewa się fala gorąca, wydał przeciągły jęk bólu. Po chwili drżącą rękę sięgnął po procę, ale nie był w stanie utrzymać ją w dłoni, wokół niego pojawiła się szkarłatna kałuża, w oczach pociemniało. Wydawało mu się, że słyszy krzyk Wolfganga.
- Ratujcie się…uciekajcie - szepnął a potem zamknął oczy i nie czuł już nic więcej prócz lodowatej ciemności, która jak całun spowiła jego ciało. Próbował się z niej wydostać, przywołując w myślach słodką, niewinną twarz Adelaidy. Uśmiechnął na wspomnienie ich pierwszej i ostatniej nocy. Czuł, że wraca do świata żywych. Po chwili jednak nawet jego ukochana rozproszyła się w zimnym mroku.
 

Ostatnio edytowane przez waydack : 22-01-2019 o 22:38.
waydack jest offline  
Stary 25-01-2019, 16:33   #257
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Rudolf z trudem przełknął ślinę. Nie miał zamiaru podejmować się walki z duchem. Zresztą z żywymi też wolał nie walczyć, wolał rozmawiać i się dogadywać. Wydawało mu się, że mógłby młotem spróbować rozwalić ścianę i uciec. Albo może drzwi? Nie wiedział, czy Acierno nie może ich otworzyć, bo spanikował, czy jakaś moc nadprzyrodzona je trzyma zamknięte. Zaczynał żałować, że dał w głowę akolicie. Może ten by wiedział teraz, co zrobić? Ale akolity tu nie było, a on wydawał się być jedynym, który potrafił myśleć racjonalnie. Na duchach się nie znał, znał się na handlu. Trzeba więc trzymać się tego, na czym się zna.
- Pani duchu - zaczął, a głos jego zabrzmiał jak jakiś mysi pisk, a nie jak ludzki głos. Odchrząknął i się poprawił. - Pani duchu, ja bardzo przepraszam, jeżeli zakłóciliśmy Pani spokój. Nie wiedziałem… - był przerażony, nie ma co. Może właśnie zaczynał rozmowę o własne życie. - Proszę pozwolić nam odejść w spokoju, a ja obiecuję… - zastanowił się - zrobić co trzeba, żeby zaznała Pani spokoju i mogła odejść do krainy Morra… czy gdzie Pani chce. Proszę tylko powiedzieć… albo pokazać… jak możemy pomóc?
Fay szczęka opadła z wrażenia. Po chwili jednak pokłoniła się.
- Miłość nieszczęśliwa moc ma utrzymać na tym świecie zmarłego. Lub czyny straszne, kalające czyste serce, za które należy się sprawiedliwa kara - rzekła dość przytomnie.
- Ciężki jest los kobiety w świecie rządzonym przez mężczyzn. Pani, czy możemy pomóc twojej umęczonej duszy? - gadała co jej do głowy przyszło, żeby zagłuszyć przerażenie zbierające się w sercu.
Rudolf wykorzystał chwilę, gdy przemawiała. Skrzyżował palce lewej dłoni i pomodlił się: „Ranaldzie, Panie ludzi bystrych i przebiegłych, nie proszę Cię o pomoc. Wiem, że cenisz jedynie tych, którzy sprytem radzą sobie sami. Proszę Cię tylko o to, by istniała droga, którą dzięki memu sprytowi wyjdę z tej opresji żywy i zdrowy”.
- Taaak, pomóóóżcie – duch odpowiedział powolnym, cichym głosem, patrząc to na Rudolfa, to na Fay. – Mooojee ciaaałoo….. – nie dokończyła jednak, gdyż powietrze wokół niej zaczęło wirować. Bladoniebieskie światło, robiło się coraz ciemniejsze, aż nagle zgasło, by po chwili wystrzelić płomienistą aurą. Powietrze zaczęło wirować, przeładowania elektryczne wystrzeliły, i nagle pojawiła się inna, choć podobna, postać. Na jej twarzy widać było gniew, złość i wrogość. Oczy wskazywały to samo, a ją całą otaczała aura emanująca nienawiścią i szaleństwem.
- Hans Notzucht… Soeren Tumult… Lutpold Gewalt… - zaczęła wymieniać złowrogim tonem - Frank Mörder… - wypowiedziała jeszcze i… znikła. Acierno próbował otworzyć okno i uciec przez nie, wciąż jednak nie mógł. Pojmany zwinął się w kłębek, płakał i krzyczał w niebogłosy, będąc w całkowitej panice i przerażeniu. - Rainer Mörder… - usłyszeli od strony drzwi. Gdy spojrzeli, zjawa trzymała już Rainera za szyje, a jego ciało zaczęło pokrywać się szronem. Mężczyzna próbował się bronić, ale jego ciosy przechodziły przez ciało zjawy.
- Zabić wszystkich – wciąż trzymając Rainera odwróciła głowę w stronę Rudolfa i Fay.
- Hans Notzucht, Soeren Tumult, Lutpold Gewalt, Hans Notzucht, Soeren Tumult, Lutpold Gewalt - powtarzał szeptem Rudolf raz za razem, obserwując scenę. Starał się zapamiętać imiona tak, aby wbiły mu się dobrze w pamięć. Nie miał wątpliwości, że dwaj pomocnicy Acierno to właśnie Frank i Rainer, więc tych imion i nazwiska nie powtarzał. Widział, że zjawa zapewne zabije Rainera, ale nie miał zamiaru nic z tym zrobić. W tym momencie chyba żadne złoto świata nie przekonałoby go do tego, żeby wykonał cokolwiek wrogiego przeciwko duchowi. A duch nie wyglądał na takiego, który byłby skłonny rozmawiać. Miał jedynie nadzieję, że Ranald wysłuchał jego naprędkiej modlitwy. I zostawił mu ścieżkę ratunku. I że właśnie po niej kroczy!
 
Gladin jest offline  
Stary 26-01-2019, 10:59   #258
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Kucharka otwierała i zamykała usta jak ryba w wodzie. W końcu odezwała się patrząc na umierającego Rainera.
- A… ale dlaczego? - wydyszała i wskazała palcem na mężczyznę - Niech powie.
Nie lubiła zabijania ludzi. Ze zwierząt po zabiciu robiło się wspaniałe posiłki. Z martwych ludzi nie było zbyt wiele pożytku.
- Zasłużyli - usłyszeli złowieszczy głos. - Resztę sprowadzicie, bądź zabijecie. Nie, to zginiecie wy. Trzydzieści dwa dni… - w momencie wypowiadania ostatniego słowa z Rainera uszło życie, a duch znikł. Ogień na nowo zapłonął i wszystko wróciło do normalności.
Rudolfowi nagle zrobiło się gorąco. I słabo. Opadł ciężko na ziemię, odłożył tarczę i sięgnął po piwo. Tym razem chętnie by się napił czegoś mocniejszego. Panie, dzięki Ci za wysłuchanie modłów - podziękował w myślach krzyżując palce. Musiał odpocząć. Był ciekaw, co zrobi Acierno. A zaraz potem w myślach zaczął powtarzać Hans Notzucht, Soeren Tumult, Lutpold Gewalt...
Dziewczyna wlepiła oczy w martwego człowieka. Potem w hrabiego. Kucharzy nie obejmują klątwy pomyślała sobie, od roboty są przecież mężczyźni. Wciągnęła powietrze i wypuściła je powoli.
- To nie sen, prawda? - zapytała, żeby przerwać ciszę.
Acierno nic nie odpowiedział Gdy tylko okno puściło, w te pędy zebrał swoje rzeczy i biegiem ruszył do wyjścia.
- P..P...Prędko nim to wróci! - polecił wciąż drżącym głosem. - Tamtemu pomóżcie - wskazał ręką na kąt w którym znajdował się wciąż dygocący pojmany.
- Jaki, kurwa, sen - ocknął się Rudolf. - Omal się nie zesrałem ze strachu.
Ale pozbierał się z podłogi i podszedł obejrzeć trupa. Nie zamierzał zostawić na zmarnowanie nic wartościowego.
- Powiedziała, że daje nam 32 dni. To nie wróci tak szybko - zwrócił się do Acierno. Nadal był wytrącony z równowagi, ale zaczynał myśleć normalnie. - Po nocy jak się będziemy włóczyć, to nas jeszcze co gorszego spotka. Poczekajmy lepiej na Robin, on wie jak się w nocy poruszać. Panie Acierno, dałby Pan jakąś wypłatę za pierwszy dzień? Sporo się działo i dużo więcej, niż się spodziewaliśmy. Złoto w garści wynagrodziłoby nam to wszystko.
- Ogarnij się! Ledwo co nas zabiło, a ty chcesz tu zasiąść do stołu i rozliczać się? - wrzasnął na Rudolfa. - I skąd wiesz, że nie wróci? Nie miało jej być a była! Chcesz zostawać, zostawaj. My idziemy!
Fay rzuciła szybko okiem na mężczyzn i ruszyła do pakowania. Też wolała pamiętała o zapłacie, ale podobnie jak hrabia wpierw wolała sobie stąd pójść.
- Skoro tak… jeżeli chcecie iść, to idźcie. Ja zostaję. W lesie tutaj ponoć dużo zwierzoludzi jest, poza tym coś zabiło żołnierza z garnizonu. Dla mnie bezpieczniej jest zostać tu i poczekać na Robin, niż we dwóch w nocy przez las leźć z więźniem i panienką.
Rudolf pomyślał, że jest jak ten cyrkowiec, co po cienkiej linie chodzi. Który wybór jest dobry? A który zły? Mocno wierzył w swój intelekt, że doprowadzi go całego i zdrowego do domu.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
Stary 27-01-2019, 14:19   #259
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję za dialogi i wartką akcję...

- Wolfgang, kurwa, ocknij się! - powiedział zdecydowanie do przyjaciela Frotz. - Przecież to jest syrena, a nie Twoja siostra. To stwór, po którego przyszliśmy. Chcesz żebyśmy skończyli jak tamci żołnierze? Ocknij się, kurwa, w tym momencie! - Frotz trząsł Baderhoffem mając nadzieję, że uda się mu przemówić pozostałym do rozumu. - Borys to nie Twoja ukochana, nie widzisz? Ujebała już gnata naszemu kompanowi. Ogarnijcie się, bo zaraz wszyscy zginiemy. To jest ostatnia chwila!

- Byłem jak w transie. - powiedział do pozostałych Wolfgang, do którego doszły słowa kompana. - Ojciec nie pozwoliłby siostrze wyjść poza próg, a co dopiero nocą do lasu. - dorzucił do Borysa wstając i dobywając zarówno tarczy, jak i włóczni. - Przepraszam.

- Nic nie szkodzi. - powiedział Frotz. - Borys zajmij się Verminem, bo nam się chłop wykrwawi. My obstawimy teren. Nie wiadomo, gdzie stwór się podział. - dodał Albert jakby przejmując pałeczkę dowodzącego.

Borys zauważył ruch, potwór zdążył ich obejść i szykował się do ataku, tym razem od frontu grupy. Szykował się na Alberta i Wolfganga, a ci go w tym momencie jeszcze nie dostrzegli. Borys był przekonany o konieczności panicznej ucieczki. Nie mógł jednak zostawić przyjaciół.

- Gotujcie się nadchodzi! - wskazał kierunek.

Przycelował i strzelił gdy tylko uzyskał możliwość czystego strzału. Następnie korzystając z wrodzonej szybkości postarał się stanąć tak by między nim a potworem znajdowali się obaj żołnierze. On tu w końcu był jedynie medykiem.

Wolfgang i Albert starali się ze wszystkich sił namierzyć przeciwnika. Najpierw padł by strzał Frotza, a zaraz po tym Baderhoff wszedłby w zwarcie. Albert zdążył się jedynie odwrócić, gdy ujrzał skaczącego na niego stwora. Odruchowo zdzielił ją trzymaną przez siebie rusznicą. I choć siły włożył sporo, to na “kobiecie”, która straciła już swój piękny, ale sztuczny wygląd, nie zrobiło to większego wrażenia. Nim Wolfgang włączył się do pomocy, Albert poczuł, jak ostre były jej szpony. Ostre, silne i na tyle skuteczne, że dwa cięcia spowodowały iż Frotz opuścił nawet broń.

Borys odbiegł między drzewa i ponownie podjął próbę celowania. Nie zdecydował się jednak wypuścić bełtu w kierunku walczących, gdyż nawet na moment nie miał czystego strzału.
Frotz sięgał po swoją broń mając cały czas nadzieję na wystrzał, a Wolfgang starał się trafić stwora włócznią. Mimo iż atak był dobry to stwór uchylił się błyskawicznie przez co nie został trafiony w środek klatki piersiowej tylko lekko draśnięty w lewy bok.

- Kurwa. - zaklął Baderhoff będąc gotowym do dalszego zwarcia.


Kobieta po przemianie była paskudna. Miała puste, ciemne, wyprane z emocji oczy. Jej długie włosy były miejscami czarne, a miejscami siwe. Całość atrakcyjnej tkanki tłuszczowej siostry Wolfganga zniknęła ukazując żylaste, zdolne do wszystkiego mięśnie. Zębiska poczwary były długie i ostre jak brzytwy. Jeszcze gorsze były skąpane we krwi szpony tnące powietrze z przerażającym świstem. Wolfgang wiedział, że w tej walce nie będzie taryfy ulgowej. Albo ona albo oni.

Frotz rzucił się, próbował dobyć broni i wystrzelić. Nieskutecznie jednak, gdyż żwawa, skąpana we krwi panna, skutecznie mu to utrudniała. Zamieszanie doskonale za to wykorzystywał Wolfgang, szybkie pchnięcia spowodowały kolejne rany w ciele potworzycy. Pierwsza niewielka, jedynie draśnięcie, za to drugie pchnięcie poczuła nawet i ona. Ostrze rozcięło skórę uda, na tyle skutecznie, że jego przeciwniczka straciła równowagę i upadła. Zebrała się jednak żwawo i skoczyła prosto na Baderhoffa zatapiając szpony w jego boku. Żołnierz zawył z bólu i ledwo utrzymał broń, ale jednak ją utrzymał i był gotowy do dalszej walki. Borys wciąż celował w maszkarę. Nie mógł zrobić nic więcej dopóki walczących było trzech.

Frotz musiał podnieść rusznicę i wypalić aby przeważyć szalę zwycięstwa na stronę poszukiwaczy przygód. Baderhoff natomiast, po pierwszym szoku spowodowanym utratą krwi, zacisnął zęby i chwycił włócznię tak mocno, że zbielały mu knykcie. Tarcza solidnie osadzona na ręce była gotowa do parowania ciosów potwora. Wolfgang chciał to zakończyć. Nie miał zamiaru umierać. Wraz z Albertem walczyli z całych sił. Jeden chciał wypalić z rusznicy, a drugi znowu miał zamiar atakować włócznią. Nie zmieniało się metody, która była skuteczna.

W końcu Albertowi udało się chwycić za broń. Potwór był jednak niesamowicie szybki. Złapał za lufę rusznicy obniżając linię strzału, która zakończyła się gdzieś na stopie maszkary. Dwa palce zostały odstrzelone, a reszta kończyny owiła się brunatną posoką. Potwór zawył tracąc nieco animuszu. Wykorzystał to Baderhoff błyskawicznie atakując. Jego włócznia trafiła w gardło bestii, które bryznęło juchą. Oślepiony lekko żołnierz nie odpuszczał i drugi raz zaatakował tym razem wbijając ostrze w bebech potwora. Paskudna kobieta uniosła wzrok patrząc prosto w oczy Wolfganga. Ten uśmiechnął się paskudnie wyciągając ostrze swej broni z jej stygnącego trupa.
 
Lechu jest offline  
Stary 28-01-2019, 16:19   #260
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Co z Verminem? - zapytał Wolfgang znając odpowiedź. - Musimy spróbować znaleźć akolitę. Może gdzieś tu leży i ledwo dycha. Do miasta zabierzemy jedynie łapsko i głowę potwora. Nie ma co marnować sił na niesienie całości…
- Zgoda - pokiwał głową Borys.
- Rozejrzę się za akolitą. - powiedział Albert przeładowując rusznicę. - Było blisko. Cieszę się, że nam się udało.
- Ja też. - odparł Baderhoff. - Szkoda tylko, że nie obeszło się bez strat. - spojrzał na Borysa nachylającego się nad trupem Vermina. - Pochowamy go jak bohatera. Zginął broniąc nieznanych sobie ludzi. Nie był nam nic winny. Dla mnie to bohater większy od tego Bretończyka w lśniącej zbroi i na pięknej szkapie.\
-Zadbam o pochówek. To był dobry człowiek. - Borys był przybity sytuacją.

Kislevczyk wiedział, że musi mimo sytuacji wykorzystać okoliczności do maksimum. Za dużo widział głodu, bólu, cierpienia i śmierci w ojczyźnie. Takie rzeczy go nie paraliżowały. Zmówił krótką modlitwę do Sigmara nad ciałem kompana.

Następnie odciął swoim mieczem zarówno głowę jak i łapę potworowi. Widział zszywał i rozcinał dziesiątki ciał. Dla Borysa był to jedynie kawał mięsa o pewnych różnicach w anatomii. Wszystko zrobił w rękawicach do balsamowania. Zachował należytą staranność by skażona krew nie miała z nim kontaktu. Zasady jego fachu, były ścisłe jeśli chciało się pożyć.

Dokładnie sprawdził okolicę. Stary Świat był brutalnym miejscem. Borys dawno nauczył się, że trzeba chwytać każdą okazję i wyciskać z niej ile się da. Nie był przy tym brutalem i nie chciał krzywdzić ludzi. Nie podlegał jednak zabobonom czy jakimś większym hamulcom moralnym czy zwyczajowym.

Sprawdził ciało myśliwego na drodze i znalazł tam siedem złotych koron. Przeszukał zwłoki Vermina, zabrał jego rzeczy. Obszedł polanę do około by upewnić się, że okoliczne chaszcze jeszcze czegoś nie kryją. Następnie wrócił do grupy.

- Dobra mamy osiemnaście koron z polany i siedem myśliwego. Ja wziąłem księgę, Wolfgang włócznię, Albert dobierz coś sobie z polany lub rzeczy Vermina. Chociaż wiem, że one was nie interesują. Tu w Imperium często tak jest. Na północy nauczyłem się, że nic nie może się marnować. Skoro może pomóc żywym. Posłużyć czemuś nie zamierzam się krępować. Chyba, że to dla was jakieś świętokradztwo? - Borys chciał jednocześnie dowiedzieć się czegoś o towarzyszach.

Następnie ruszyli do Kreutzhhofen. Gdzie młody Ksilevczyk miał już co nieco zaplanowane.

 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 28-01-2019 o 16:25.
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172