Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2019, 23:49   #38
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10 - Wizja lokalna

2054.09.09 - południe; środa; skwar; pochmurnie; Sioux Falls, mieszkanie Amelii



Policyjny detektyw przyjechał o czasie. Zapukał w drzwi akurat gdy obydwie kobiety zdążyły “otrzepać się z kurzu” po właśnie zakończonym wypadzie do miasta. Łysy jak kolano gliniarz wydawał się pochmurny jakby cierpiał na chroniczne zatwardzenie. Jednak dla obydwu kobiet był całkiem grzeczyny. Przywitał się w progu, zapytał czy są gotowe i poczekał aż wyjdą z mieszkania. Poprowadził je przez klatkę schodową, chodnik do zaparkowanego samochodu.





Samochód wyglądał na model “urban warrior” czyli na tyle solidnie jakby można nim było jechać na wojnę. Wszelkie wzmocnienia zderzaków, maski, żaluzje i siatki chroniące okna, metalowe blachy, dodatkowe oświetlenie wszystko mówiło, że jest to pojazd przede wszystkim czysto użytkowy. Zupełnie jakby w każdej chwili miał wparować w jakąś barykadę, staranować bramę czy wjechać w rejon zamieszek i dawał swojej załodze spory margines bezpieczeństwa. Jedynie oznaczenia policyjne i kogut na dachu zdradzał jego właściciela.

Detektyw Ramsey usiadł za kierownicą dając do dyspozycji pozostałe miejsca obydwu dziewczynom. Niefortunnie był to typowy radiowóz czyli między przednimi fotelami a tylną kanapą była zamontowana ściana z blach i krat jaka miała oddzielać gliniarzy od potencjalnych aresztowanych. Amelii nie uśmiechało się siadać na tylnej kanapie, przynajmniej nie samej więc siadły tam obydwie. Wnętrze pojazdu było nieprzyjemnie rozgrzane. W samochodzie panował charakterystyczny zapach rozgrzanych blach i tapicerki. Sytuację nieco łagodził mały wiatraczek na desce rozdzielczej jaki kierowca włączył ledwo wsiadł na swoje miejsce.

Ramsey nie pytał o drogę i ruszył całkiem wartko. Dzięki temu przez okna wdarł się przyjemnie chłodzący powiew który znacznie zmiejszał dyskomfort cieplny. Przejechali pewien fragment miasta i zatrzymali się przed niczym nie wyróżniającym się budynkiem. Detektyw wyłączył silnik, schował kluczyki i wysiadł z pojazdu. Budynek był kilku piętrową kamienicą z jedną klatką schodową. Policjant dał znak, żeby iść za nim. Amelia cichutko westchnęła coś niezbyt okazując radość z powrotu do domu ale ścisnęła rękę Lamii i ruszyły za gliniarzem.

- Tu mieszkają ci bimbrownicy. Nie wiem czy w ogóle ogarniają jaki jest dzień tygodnia nie mówiąc co było parę dni temu za ścianą. Trudny materiał do rozmowy. - Ramsey wskazał na drzwi na parterze. Piętro to miał być pustostan. Mówił jakby informował idące za nim kobiety czego do tej pory się dowiedział. Amelia szła cicho po schodach i nie odzywała się.

- To tutaj. - policjant zatrzymał się przed jakimiś przyzwoicie wyglądającymi drzwiami z numerem 5. - Musiałem wstawić nowy zamek. Tu są klucze. - wyjaśnił gdy wyjął z kieszeni jakieś klucze i otworzył te drzwi. Potem odpiął jeden i podał go blondynce która machinalnie wyciągnęła po niego rękę i pokiwała głową.

- Nie ma śladów włamania. Te rysy co widać to ja zrobiłem podczas wstawiania zamka. - zwrócił im uwagę na te drzwi. Mogło być tak jak mówił bo chociaż przy zamku było kilka rys jak od gwoździa to brakowało w samych drzwiach i framudze śladów wyrwanego materiału jaki powinien zostawić łom, but czy inne środki siłowego wejścia.

- Tu mieszkają te gagatki co mówiłem wcześniej. - powiedział z wyraźną niechęcią wskazując na drzwi po drugiej stronie klatki, z numerem 6. Potem wszedł do mieszkania Amelii a ta po chwili wyraźnego wahania dała krok przez próg a potem kolejne. Rozglądała się po własnym mieszkaniu jakby była tu pierwszy raz albo sprawdzała co się zmieniło. Przeszła tak machinalnie przedpokój i zatrzymała się w living roomie. Chociaż czy na wielkość czy standard jej mieszkanie nie miało porównania do tego w jakim mieszkała Betty.

Wcześniej jednak musiało być przyzwoicie urządzone. Widać było względnie całe meble chociaż z różnych zestawów bo w końcu komu udało się dziś skolekcjonować jakiś komplet mebli?

- Jak byłem tu pierwszy raz te okno było otwarte. - policjant powiedział gdy otworzył jedno z okien. Przydałoby się przewietrzyć bo obecnie był duszący skwar samego południa. Ciało momentalnie lepiło się od potu a kurz wydawał się unosić przy każdym ruchu blokując nozdrza i gardło. Do tego w mieszkaniu po kilku dniach bezruchu panował zaduch jak na przegrzanym strychu. Przewietrzenie wydawało się dobrym pomysłem. Przy okazji było jak wcześniej mówił policjant czyli pod oknem była balustrada schodów przeciwpożarowych. Ktoś z tego okna swobodnie mógł przez nie wejść czy wyjść nawet jeśli drzwi były zamknięte.

- Chcesz coś zabrać? Masz jakieś skrzynki, worki albo kartony? - Ramsey widząc, że gospodynie ogranicza się do biernego stania na środku głównego pomieszczenia po którym rozglądała się jakby nie wiedziała za co się zabrać i gdzie oczy podziać. Na pytanie policjanta zareagowała przeczącym kręceniem głowy. - Dobra, przyniosę coś. - Lamia miała wrażenie, że gliniarz nie tyle chce przynieść coś użytecznego ile dać czas blondynie na ogarnięcie się w tym pomieszczeniu. Amy pokiwała głową i detektyw wyszedł z mieszkania.

Blondynka dalej rozglądała się po pomieszczeniu. Widać było duży bezład. Albo jak po walce albo ktoś porządnie przetrzepał te mieszkanie gdy dziewczynę zabrano do szpitala i stało puste zanim Ramsey nie wstawił nowego zamka. - Ale ja nie wiem co zabrać. - gospodyni popatrzyła prosząco na Lamię i wydawała się kompletnie zagubiona i rozbita.

Mieszkanie nie było duże ale jak na jedną czy nawet dwie osoby było w sam raz. Living room, sypialnia, druga, kuchnia, łazienka, przedpokój. Teraz na podłodze walały się ubrania, rozbite skorupy, przewrócone kubki a gospodyni szła wolno przez tą ruinę swojego mieszkania i dotychczasowego życia. Oglądała swoje bibeloty, podnosiła porzucone ciuchy potem z rezygnacją znów je odrzucała. - Tu trzymałam swoje bony. - powiedziała cicho podnosząc z podłogi małą, ozdobną skrzyneczkę. Nawet bez podnoszenia widać było, że jest pusta. Dziewczyna kurczowo przycisnęła ograbioną skrzyneczkę do własnej piersi. Zatrzymała się dopiero w wejściu do kuchni i tam cicho westchnęła. Wzrok utkwiła w kuchennym stole.

Stół stał na środku kuchni a przy nim pewnie cztery krzesła. Chociaz dwa leżały przewalone na podłodze a trzecie ktoś chyba sobie podstawił pod szafkę aby móc tam swobodniej buszować. Ale te jedno miejsce, przy stole wydawało się nienaruszone. Amelia jak na szczudłach podeszła do przeciwnej strony stołu i zapatrzyła się w to miejsce. Wciąż widać było resztki śniadaniowej zastawy. Talerz z resztkami jedzenia, kubek, sztućce, typowy zestaw do śniadania na jedną osobę. Po drugiej stronie krzesła, na szafce stała gofrownica. Wciąż widać było na niej kawałki sczerniałej przypalonej substancji i kilka wtopionych blond włosów. Gofrownica wydawała się hipnotyzować dziewczynę bo stała jak wmurowana nie wykonując żadnego ruchu i wyglądała jakby straciła kontakt z otoczeniem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline