Zbrojni zbliżali się do wsi. Kiedy Berni wrócił z rekonesansu na barce, znajdowali się nie dalej niż pięćdziesiąt od pierwszych zabudowań. Trzeba było się szybko wycofać i to nie w kierunku, gdzie znajdował się Lothar. Wolfgang, Berni i Axel zgięci w pół, przemykali między ruderami, kierując się ku nabrzeżu. Szlachcic musiał sobie radzić sam. Na razie. Wojacy weszli między domy, najpierw zmierzając w stronę zajazdu. Tam zatrzymali się na chwilę, oglądając miejsce walki, co dało trójce awanturników na barce czas na odbicie od pomostu. Ten zaskrzypiał, zachwiał się i jego ostatnia część oderwała się, odpływając z nurtem Reiku. Barka pod okiem Berniego skierowała się ku bezpiecznej zatoczce w zakolu. Zamkowi strażnicy z chrzęstem dopadli do szczytu klifu i teraz z bezsilnością wymachiwali bronią, grożąc i wykrzykując wezwania do powrotu.
Lothar w tym czasie podążył za dziewczyną, która poprowadziła go na przeciwległy kraniec wioski, w okolice młyna.
- Pewnie popłynęli w to samo miejsce co ostatnio – stwierdziła, po czym dygnęła i zarumieniła się. – Nie przedstawiłam się Jaśnie Panu. Jestem Hilda. Widzieliśmy statek już wcześniej. Obserwujemy okolicę. Mamy schronienie w lesie, niedaleko stąd. Tam jest taka polana, co na niej jest bezpiecznie, bo chroni ją magia Wielkiego Taala. Pójdziecie Panie ze mną? Nasza przywódczyni, Sigrid z pewnością bardzo się ucieszy.