Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2019, 14:44   #190
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Kibria i Torstig znaleźli sobie wygodne miejsce do obserwacji domu Sabihy i czekali. Długo nie musieli. Drzwi otworzyły się gwałtownie i pojawił się w nich postawny mężczyzna odziany w bogato zdobiony płaszcz, z turbanem na głowie. Miał ciemne, starannie przystrzyżone wąsy opadające poniżej podbródka. Na rapciach zwieszał mu się bułat w bogato inkrustowanej pochwie. Wyglądał jak jakiś możny pan lub dowódca wojskowy, raczej to drugie sądząc po sprężystym kroku. W ręce trzymał worek. Ten sam, który Torstig wręczył złodziejce jakiś czas temu. Zaraz za nim w drzwiach pojawiła się Sabiha, przestraszona i zapłakana. Mężczyzna coś do niej powiedział groźnym tonem, a potem odwrócił się na pięcie i pomaszerował w stronę miasta.


- Wy obaj racja – tym razem orzekła Enki. – Nie można góra, dół, góra, dół. Nasz kierunek na wschód. My zjechać do woda, na dnie doliny i jechać tam – pokazała ku wschodowi. – I my pilnować Zahija.

Zsiedli z koni i ignorując podrygującą czaszkę, przecięli ścieżkę. Zejście po stromym stoku okazało się dosyć ryzykowne, ale poza Ianusem, który stoczył się parę metrów w dół i obił o korzenie, nikomu nic się nie stało. Woda szemrała na kamieniach i naprawdę nic nie sugerowało, że gdzieś w pobliżu może czaić się jakieś niebezpieczeństwo.

Odpoczęli chwilę i ruszyli. Droga zdawała się prosta - wzdłuż potoku, w górę doliny, a potem na grzbiet, na drugą stronę i znów, tym razem w dół kolejnej doliny. Wedle słów Enki jeśli nie ostatniej przed końcem gór, to przynajmniej przedostatniej. Ale to były plany na przyszłość…

Teraźniejszość była nieco inna. Hundur zaczął ujadać i warczeć, konie stały się niespokojne, a w powietrzu wszyscy poczuli mdlący odór rozkładającego się ciała. Obgryzione resztki leżały na wpół w wodzie, na wpół w trzcinach. Z daleka wyglądały na ludzkie. Przy bliższych oględzinach jednak okazało się, że należą do wątłego, pokrytego rudawą sierścią małpoluda. A jeszcze dziwniejsze było to, że ubrany był w starą, podartą kolczugę. Zginął od ciosu mieczem.
 
xeper jest offline