Marudny mytnik zapewne nudził się na swym posterunku jak mops, ale Wilhelm nie miał czasu ni ochoty, by tamtemu urozmaicać życie. Na szczęście wypytywanie nie trwało wiecznie, a gospoda była niedaleko.
-
Dzielny rycerze herbu Zielona Pietruszka - mruknął pod nosem zsiadając z konia. Wyciągnął dłoń do Laviny. Ta, o dziwo, skorzystała z propozycji.
Przy wierzchowcach natychmiast pojawił się stajenny, lecz Lavina najwyraźniej bardziej wierzyła sobie, niż im, więc sama ruszyła z Lotką do stajni.
-
Zajmę ci miejsce - powiedział Wilhelm, zabierając juki, lecz dziewczyna nie zareagowała. Najwyraźniej niewiele ją to obchodziło.
* * *
-
Dla mnie pokój - powiedział, gdy karczmarz podszedł do stołu. -
Wino, oczywiście. A potem dajcie na stół to, co mówiliście. Jeśli macie jakieś ciasto, to na deser się przyda - zakończył zamówienie.