Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2019, 12:54   #196
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Takiego dziwa Fowler jeszcze nie oglądał, a widział już w swoim życiu wiele. Oni z niższych kręgów Czeluści, robakowaci Kytinnianie, dziwna symbiotyczna rasa, walcząca zawsze parami, eksperymenty Chiego. Shokanów oglądał nie raz, ale nigdy takiego z sześcioma rękami... Po krótkiej analizie sytuacji doszedł do wniosku, że wcale nie muszą z nim walczyć, zwłaszcza że nie mieli pojęcia z kim mają do czynienia i jakie są jego możliwości. Wystarczyło odblokować przejście i uciekać. A żeby to zrobić należało ruszyć z miejsca tą kupę mięcha.

W dłoniach zabójcy pojawiły się dai-kunai z przytwierdzonymi do nich łańcuchami. Ten posłał prosto w tors shokana jeden nóż, a po ułamku sekundy drugi. Zbliżały się do olbrzyma z dużą prędkością, ale chwilę przed tym jak miały wbić się w jego ciało, sześciorękiego spowiła chmura dymu. Fowler nie poczuł trafienia, wiedział że spudłował. W tym samym czasie, gdy to do niego dotarło, przeciwnik pojawił się nad ich głowami i z wielką siłą uderzył w ziemię pomiędzy nimi. Zabójca poczuł tylko jak jego stopy odrywają się od ziemi, na której ląduje reszta ciała. Miał szczęście, że w czasie, gdy podnosił się znów na nogi, mięśniak nie ruszył na niego, a zamiast tego obrał za cel Rafa. Fowler postanowił wykorzystać jego zaangażowanie w walkę z kimś innym.

Sięgnął do schowków, wyciągnął z nich dwa dai-kunai, dwa sho-kunai i cztery shurikeny, po czym posłał całe to żelastwo w stronę olbrzyma. Ku jego zdumieniu shokan pierwszy nóż odbił opancerzonym przedramieniem, a kolejnych unikał lub odbijał w podobny sposób. Tak rozkojarzyło to zabójcę, że ostatni nóż chybił zupełnie. Co to za potwór, który potrafi unikać jego rzutów i jednocześnie walczyć z Rafem?! Wściekłość zawładnęła Fowlerem. Każdy mięsień drżał od gniewu, każda kosteczka pełna była nienawiści skierowanej na drania blokującego im przejście. Nie myśląc wiele rzucił się na wroga. Dobiegając zrobił zamach do uderzenia, w tym czasie w ręku pojawił mu się tanto z klingą wysmarowaną trucizną. Pchnął szybko, tak jak go uczył mistrz, tak jak to robił wielokrotnie podczas swoich misji, wprost w bok tego drania. "Spróbuj uniknąć tego" pomyślał.

Uniknął... Fowler nie wiedział jak, ale uniknął. Zdołał tylko pomyśleć "To niemożliwe" i nagle poczuł potwornie silne uderzenie. Nie jedno, całą ich serię. Odrzuciły go do tyłu, cudem tylko zdołał utrzymać się na nogach. Oddychając czuł ból w klatce piersiowej, musiał mieć kilka złamanych żeber. Poczuł również metaliczny posmak w ustach, krew obficie z nich wypływała, chociaż maska skutecznie to ukrywała.

To był już koniec, wiedział o tym. Kątem oka dojrzał wyrwę w murze, której nikt teraz nie strzegł. John Doe zajął się dwoma strażnikami, shokan był tutaj, niestety dzięki liczbie rąk mógł łatwo walczyć z Rafem i Fowlerem jednocześnie. Gdyby tylko nie zaatakował w gniewie olbrzyma, mógłby zostawić ich wszystkich i zniknąć. Niestety teraz musiał porzucić pomysł ucieczki. Zagłuszył swój instynkt i wpadł na inny pomysł. Skoro on nie mógł uciec, niech będzie to ktoś inny, niech ten drań nie dopnie swego do końca. Jeśli choć w części uda się pokrzyżować mu plany, może warto...

Skoncentrował się, sięgnął w głąb siebie i wydobył stamtąd energię, którą podarował mu jego ostatni mocodawca, tą samą, którą dawała mu mikstura. Oczy zabójcy zaświeciły się na zielono.

- Uciekajcie! - krzyknął do reszty, po czym uderzył.

Ogromna energia popędziła w stronę shokana wraz z pięścią Fowlera. Niestety tamten... zniknął w chmurze dymu. To dziwne, ale zabójca nie czuł już w tym momencie złości, nie przeklinał przeciwnika, czy nawet losu. Skryte pod maską usta wykrzywiły się w maniakalnym grymasie, a z gardła wydobył się krótki, cichy śmiech. Po chwili ninja poczuł uderzenie i zapadł w ciemność...
 
Col Frost jest offline