Barry nie wiedział jak, ale udało się dojść do zbrojowni. Plan działał, nie pamiętał jak do końca on wygląda, ale przypominano mu co ma robić no i jakoś to szło.
Jak wybierali sobie brońki zabrał sobie taką rękawice z czymś ostrym. Nie była to jego wymarzona szponiasta rękawica jak Gorisa, ale trochę ją przypominała. Dobrał sobie też takie fajne ostre gwiazdki do rzucania i jakąś puszkę co robi Boom. Był to jakiś granat samoróbka chyba, więc nie najlepiej, ale jako broń ostatniej szansy się nada.
Potem się coś zadziało. Feng unieszkodliwił jakiegoś legionistę. White zaczął coś marudzić. Część osób chciała uciekać, ale Barry nie mógł porzucić mistrza. W końcu jeszcze nic się nie nauczył -Ja idę z szenszejem Fengiem.- rzekł Barry stając przy mistrzu Lee. Miał nadzieje, że mistrz doceni jego postawę i nauczy go drogi wojownika. |