Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2019, 20:29   #111
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Wszyscy

Po dobraniu oręża i amunicji, resztę szpargałów (a było tego sporo) zwalono na kupę i gęsto oblano paliwem do flamerów oraz mieszankami z koktajli. Pozostałe materiały wybuchowe powtykano w różnych miejscach, głównie przy zbiorach amunicji. Będzie bolało. W międzyczasie, Key i Łazik pożegnali się z resztą i dali dyla, korzystając z tego, że korytarze w ich rewirze były wciąż opustoszałe.

Lucy kazała wszystkim się ukryć. W ręku miała nasączony, obciążony pakuł z Mołotowa. Odpaliła go ze zdobycznej zapalniczki. Cisnęła go do środka. Wszyscy kryli się po załomach i na podłodze, jak mogli...

Key

W międzyczasie Key i jego ludzki towarzysz wypadali już przez główne drzwi na dziedziniec. Strażnicy byli pod bronią - jeden miał automatyczny samopał, drugi dzierżył varminta. Celowali gdzieś wgłąb ogrodów. Spojrzeli na wyskakującego, widząc White'a obładowanego towarem i w pełnym pancerzu rekruta. Już coś zaczynali mówić, kiedy zobaczyli tego charakterystycznego cyberpsa z areny. Z ich pierdla. Już rwali za broń. White i Key byli szybsi. I zadziałali jednocześnie.

Rewolwer .32 cal White'a "prychnął" raz, ułamek sekundy potem drugi, trzeci. Brzuch, przepona, twarz. Typ z repeterem nie miał szans, zwalił się na plecy jak kłoda.

K-9000 dopadł tego z automatem, chwytając go potężną szczęką za przegub i jednym kłapnięciem krusząc kość, rwąc mięśnie i skórę. Oddzielił ją od tułowia. Nagły spazm zacisnął palec na spuście. Seria naboi mknęła do oporu magazynka. Sekunda. Poprawka. Skok. Urwany łeb poszybował gdzieś, wirując wokół własnej osi, obficie obsikując wszystko dookoła (w tym Keya), do wtóru z istną fontanną krwi tryskającą z bezgłowego i bezrękiego korpusu.

Szybka akcja. Mimo krwawego bałaganu i niezbyt niskiego profilu, K-9000 mógł być zadowolony. Poszło szybko i profesjonalnie, wrogowie byli martwi nim mieli jakąkolwiek szansę. Prawda?

Nieprawda.

Kule .38 cal z automatu nie drasnęły Keya, lufa waliła zupełnie gdzie indziej. Ledwo Key spojrzał w tył na towarzyszącego mu człowieka by rzucić jakimś cwanym komentarzem, kiedy ujrzał go leżącego. Od brzucha po głowę miał na pancerzu ścieżkę krwawiących dziur. W tym w szyi i hełmie. I ani drgnął.

Ze stuporu wyrwała go głośna, zwielokrotniona detonacja w zbrojowni. Buchnęło płomieniami i różnymi odłamkami przez okna.

Jakby na potwierdzenie, w głębi "miasta" Malpais doszło do kilku detonacji. Słychać było charakterystyczny róg, wojenny instrument Legionu. Ryk szarżujących ludzi, zwielokrotniony brzęk i warkot. Bitwa trwała w najlepsze.

Pozostali

Wybuch nie był jeden, a raczej był całą serią. Ryk płomieni, detonacja materiałów wybuchowych, pękające naboje. Fruwające wszędzie odłamki i zmasakrowana broń biała. Gdyby ktoś był w środku, albo w prześwicie przejść i korytarzy, zostałby zmielony. Szkoda, że w środku nie było tak z pół centurii...

Kiedy wszystko opadło, a "popcorn" przestał rykoszetować, wstali i ruszyli. Laura i Billy trzymali się znacznie z tyłu, przed nimi byli Max i Igła przy południowym załomie, obstawiający odpowiednio korytarz wschodni i schody na górę. Martin był przed załomem i miał oko na wyjście z pałacu. Utangisila filował już te właśnie schody oraz miał wgląd na jedno z przejść do głównego holu po prawej od siebie. Kolejne przejście tego niby-wiatrołapu obstawiali już Feng z Barrym. Trzymając się prawej strony Fenga, Richard skoczył za wolno stojący filar podpierający jakieś prowizoryczne reperacje stropu.

W samą porę się ogarnęli i zajęli te pozycje, bo z głównego holu nadciągnęli już Legioniści. Trzech w "wiatrołapie", dwóch kolejnych widocznych w dalszym korytarzu. Może do tej pierwszej trójki drużynowi pięściarze i rębajłowie doskoczyliby, złapali, zdusili, nim ci wydaliby choćby pisk. Ale tamci dwaj wykluczali już ciche rozwiązanie.

A ze wschodniego korytarza biegł czwarty do brydża, stając w przejściu.

Legioniści się zawahali, zatrzymywali, widząc grupę zbrojnych "towarzyszy" w pełnym, maskującym twarze i sylwetki rynsztunku.



SITREP



Ci trzej w "wiatrołapie" uzbrojeni są w maczety. Dwaj w korytarzu mają war clubs. Ten w przejściu w ręku ściska .22 Pistol (półautomat bez tłumika).

Key może bez większego problemu (zwalmy to na absurdalną magię falloutów i innych gier crpg ) wziąć zapasy i/lub inne przedmioty z ciał trójki poległych przed hacjendą.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 23-01-2019 o 20:51. Powód: Korekta
Micas jest offline