Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2019, 21:55   #546
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Fortenhaf – dzień siódmy, świt.

Choroba pożerała ciała i umysły bohaterów. Głód, zmęczenie i strach spowodowały, że część z nich nie była w stanie w żaden sposób zareagować. Niemo przyglądali się kolejnym wydarzeniom. Nie pomagali w obronie, nie zareagowali gdy uwięzieni chłopi wydostali się ze stajni i w ciemności gęsiego podążali w stronę palisady, która odgradzała garnizon od rzeki, aby tam się na nią wspiąć i zapewne zeskoczyć do wody. Pozostali obrońcy garnizonu pozostali tego nieświadomi, albo zignorowali to wydarzenia skupiając się na walce z wyznawcami Siewcy Żaden z towarzyszy nie zareagował również na apel Lennarta. Jedynie Roel rzucił się w stronę uszkodzonej bramy i płonącego wozu i kto wie, to może właśnie jego obecność przechyliła szalę na stronę obrońców. Schorowani i niedożywieni mieszkańcy Fortenhaf ponownie zobaczyli, że walka i opór ma jeszcze sens. Akolita Morra, Kapitan Straży i Kapłan Ulryka wraz z resztą wiernych mieszkańców Fortenhaf bronili bramy. Oblężenie trwało już kilkanaście godzin. Obrońcy byli coraz bardziej zmęczeni, ale nie poddawali się. Atakujący prowadzeni jedynie przez pojedynczego pielgrzyma, nie potrafili wedrzeć się do środka. W pewnym momencie fanatycy Siewcy zatrzymali się, odstąpili. W brzasku kolejnego dnia i dogasających pochodni obrońcy dostrzegali, że nie była to jednak zapowiedź odwrotu. Za ich pleców wyłaniała się jakaś dziwna istota. Wyglądająca jak kościotrup omotany całunem. Na głowie miała duży kapelusz ocieniający twarz. Uzbrojona w kosę osadzoną odwrotnie, niż robi się to zazwyczaj. Powoziła skrzypiącym ciężkim wozem zaprzężonym w starą, chudą szkapinę. Stojący na jej drodze fanatycy rozstępowali się. Towarzyszący im członek Gnijącego Bractwa klęknął, by oddać mu hołd. Stwór jednak nie zwracał na to uwagi. Powoli podjeżdżał w stronę koszar.
- Braciszku! – Gretta wrzasnęła Erichowi do ucha, potrząsając nim jednocześnie.
- Musimy uciekać! Kadat go wezwał, to Ankou. Zaraz rozpocznie się tu rzeź, ludzie będą umierali w jego cieniu! – W głosie byłej pielgrzymki było słychać lęk.


W tym samym czasie, ku początkowemu zdziwieniu łowcy, szczurołap chwycił starca i wyrzucił go za drzwi tawerny. Dopiero po chwili zrozumiał plan Sveina i na niego przystał. Członek Gnijącego Bractwa padł twarzą w błoto, dłuższą chwilę zbierał siły. Stare ciało, poddane torturom nie było w stanie wstać i utrzymać się w pionie. Kultysta więc pełzał, czołgał się, a momentami próbował iść na czworakach. Łowca nagród wraz z Szczurołapem i psem podążali w pewnej odległości za nim. Zmierzali w stronę rynku, z którego dochodziły ponure odgłosy modlitwy do Siewcy. Nim tam jednak dotarli, to te ustały. Zaczynało powoli świtać, gdy spostrzegli tłum ludzi nawróconych na nową wiarę podążających główną ulicą w stronę garnizonu. Prowadził ich stwór/demon/zjawa przypominająca Kościeja. Kościeja, który jechał na wozie i był uzbrojony w olbrzymią kosę. Na ich szczęście zmierzał w przeciwną stronę. Widok był przerażający, wzbudzał ukryty lęk. Dwójka mężczyzn otrząsnęła się dopiero gdy, pełzając starzec wydał z siebie piskliwy dźwięk. Felix i Svein dostrzegli, jak pielgrzym porozumiewa się z wielkim szczurem, szczurem który wielkością nie wiele ustępował Krokowi. Łowca nagród zareagował pierwszy, pośpiesznie wycelował i nacisnął spust kuszy. Bełt przyszpilił starca do podłoża, pozbawiając go życia.
-Pierdole to! - Komunikat wyrażony przez Felixa mógł oznaczać zarówno chęć dalszej walki jak i ucieczki.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline