Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2019, 12:26   #15
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Dobrze, że już dotarłeś.
Świątynia Sigmara w Hergig nie była może tak imponująca, jak ta w Wolfenburgu, za to brzuch głównego kapłana co najmniej dorównywał swojemu odpowiednikowi ze stolicy Ostlandu. Nim jasnowłosy krasnolud zdążył powiedzieć coś więcej, niż krótkie powitanie, sigmaryta kontynuował.
- Dostaliśmy od twoich braci z Wieży Pierwszego Zabójcy wiadomość dla ciebie.
Gladenson niepewnie obrócił w palcach mały zwitek papieru. Kapłan odebrał od niego rulonik, wzdychając cicho i rozwijając go.
- Bladinie, synu Gladena, dołączysz do grupy wysłanej przez braci sigmarowych i wspomożesz ich w ich zadaniu – odczytał zapisane słowa. – Tak, twoi pobratymcy są oszczędni w słowach.

Bladin nie tracił czasu. Przewędrował pół Imperium w drodze do Wolfenburga, podążając za rozkazem swoich przełożonych, ale nowe instrukcje wszystko zmieniły. Szczęście jednak uśmiechnęło się do niego i jeszcze tego samego wieczora odnalazł grupkę odpowiadającą zgrubnie opisowi przekazanemu przez ojca Ferdynanda.

* * *

Karczma „Książęcy dziesiątak” była przyjemnym, choć nieco zbyt głośnym miejscem na dyskusje i rozmowy. Grupka muzyków cięła żwawo na swoich instrumentach, jakby ballady nie należały do ich repertuaru. Gościom zdawało się to nie przeszkadzać, ale wszyscy – łącznie z przybyszami z Wolfenburga – musieli przekrzykiwać grę muzykantów.

Śledztwo w Hergig nie przyniosło żadnych rezultatów. Czekali jeszcze na swojego towarzysza, żołnierza Wolffa, który jako jedyny nie wrócił jeszcze z informacjami. Uznali zgodnie, że jeśli i on nie odnajdzie żadnego tropu ruszą w kierunku południowym do Talabheim.

Zaczynali żywić coraz większe wątpliwości. Katrina rzeczywiście mogła ruszyć z Wolfenburga w inną stronę. Mogła też skręcić ze szlaku i zapaść w puszczę, a wreszcie mogła podążyć z Hergig – jeśli rzeczywiście tu dotarła – na zachód.

Ich rozważania i dysputy przerwał nagle jasnowłosy krasnolud, chrząkając głośno przy ich stoliku.

„Nigdy nie odmawiać pomocy krasnoludowi” - przykazania Sigmara były proste i jednoznaczne, a Peter był jego kapłanem. Zwykle poczekałby, aż szlachcic odezwie się pierwszy, ale nie wiedział jaki jest stosunek Konrada i kobiet do krasnoludów, a nie mógł pozwolić, by go odpędzili.
- Witaj, synu Grimnira. Co sługa Sigmara może dla Ciebie zrobić?
- Witajcie
- rozpoczął krasnolud, ale sam usłyszał, iż panujący hałas zagłusza jego słowa. - Witajcie! - poprawił się głośniej. - Wydaje mi się, iż możecie być grupą poszukującą skradzionego talizmanu. Ojcowie z Karaz-a-Karak wysłali mnie, abym wspomógł waszą misję. Nazywam się Bladin, syn Gladena. To jest mój list uwierzytelniający - wyciągnął zza pazuchy zwój, który otrzymał w klasztorze i podał go kapłanowi. Tymczasem grupa siedząca przy stole mogła mu się przyjrzeć. Nosił na sobie kolczy kaftan, hełm miał przypięty do paska, przerzuconą tarczę przez plecy. U boku zwisał mu nieduży dwusieczny topór. Gdy już minęło pierwsze wrażenie, że krasnolud wygląda jak krasnolud, niektórzy zwrócili uwagę iż był… smukły? Jak na krasnoluda. Niektórym mógł się wydać krasnoludzkim odpowiednikiem nastolatka. Innym, zważywszy na jego niezbyt długą - jak na krasnoluda - brodę i cały wygląd przyszło na myśl, iż być może jest jedynie półkrasnoludem? Im bardziej mu się przyglądali, tym bardziej wydawał im się odmienny od krasnoludzkiego stereotypu. Ale z drugiej strony, Bladin, patrząc na siedzące kobiety, również uznał, że wszyscy ludzie wyglądają dość podobnie. Gdyby nie stroje, pewnie też ciężko byłoby ich rozróżnić.
- Zapraszamy, przysiądź się do nas. - Powiedziała Lora zwracając się do siedzącej obok siostry i Konrada oczekując, że się ścieśnią robiąc krasnoludowi miejsce przy stole.
- Zapraszamy - powtórzył Konrad, przesuwając się nieco. A potem przedstawił obecnych.
Liwia skinęła głową w powitalnym geście i delikatnie uśmiechnęła się.
- Dziękuję - skłonił się krasnolud. Nim usiadł, poszukał wzrokiem dziewki służebnej, żeby zamówić sobie piwo. Potarł ręką kark, po czym ściągnął plecak, tarczę i przesunął topór tak, aby mu nie wadził. - Zmierzałem do Wolfenburga, ale otrzymałem zmianę rozkazów. Rozkazy dość ogólnikowe. Czy możesz mnie wprowadzić w szczegóły, bracie? - zwrócił się do kapłana. Ten opowiedział mu o wszystkim.
- Ze Świątyni zniknął naszyjnik. Ten naszyjnik - Peter westchnął. Każdy w Wolfenburgu wiedział, o który naszyjnik chodzi, ale w krasnoludzkich twierdzach mógł być mniej znany - Wygląda jak zwykły rzemień z żelazną zawieszką w kształcie młota. Nosił go sam Sigmar… a przynajmniej tak twierdzą nasze przekazy. Ciekawe, co zawierają Wasze dokumenty… - rozkojarzył się na moment, ale szybko wrócił do tematu. - W każdym razie każdy… prawie każdy Wolfenburczyk w to wierzy. Rozumiesz więc dlaczego jest tak ważny. Ścigamy Katrinę Schetter, widzianą w świątyni w nocy, podczas której zniknął. Na razie bezowocnie. Czekamy jeszcze na żołnierza, który z nami jechał - zakończył.
- Jeśli nie zjawi się do jutra rana ruszamy bez niego, chwilowo wszyscy zgadzają się, iż najlepiej nam udać się do Talabheim. - Dodała szlachcianka z niebieskim kwiatkiem w kapeluszu.
 
Gladin jest offline