Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2019, 14:19   #259
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję za dialogi i wartką akcję...

- Wolfgang, kurwa, ocknij się! - powiedział zdecydowanie do przyjaciela Frotz. - Przecież to jest syrena, a nie Twoja siostra. To stwór, po którego przyszliśmy. Chcesz żebyśmy skończyli jak tamci żołnierze? Ocknij się, kurwa, w tym momencie! - Frotz trząsł Baderhoffem mając nadzieję, że uda się mu przemówić pozostałym do rozumu. - Borys to nie Twoja ukochana, nie widzisz? Ujebała już gnata naszemu kompanowi. Ogarnijcie się, bo zaraz wszyscy zginiemy. To jest ostatnia chwila!

- Byłem jak w transie. - powiedział do pozostałych Wolfgang, do którego doszły słowa kompana. - Ojciec nie pozwoliłby siostrze wyjść poza próg, a co dopiero nocą do lasu. - dorzucił do Borysa wstając i dobywając zarówno tarczy, jak i włóczni. - Przepraszam.

- Nic nie szkodzi. - powiedział Frotz. - Borys zajmij się Verminem, bo nam się chłop wykrwawi. My obstawimy teren. Nie wiadomo, gdzie stwór się podział. - dodał Albert jakby przejmując pałeczkę dowodzącego.

Borys zauważył ruch, potwór zdążył ich obejść i szykował się do ataku, tym razem od frontu grupy. Szykował się na Alberta i Wolfganga, a ci go w tym momencie jeszcze nie dostrzegli. Borys był przekonany o konieczności panicznej ucieczki. Nie mógł jednak zostawić przyjaciół.

- Gotujcie się nadchodzi! - wskazał kierunek.

Przycelował i strzelił gdy tylko uzyskał możliwość czystego strzału. Następnie korzystając z wrodzonej szybkości postarał się stanąć tak by między nim a potworem znajdowali się obaj żołnierze. On tu w końcu był jedynie medykiem.

Wolfgang i Albert starali się ze wszystkich sił namierzyć przeciwnika. Najpierw padł by strzał Frotza, a zaraz po tym Baderhoff wszedłby w zwarcie. Albert zdążył się jedynie odwrócić, gdy ujrzał skaczącego na niego stwora. Odruchowo zdzielił ją trzymaną przez siebie rusznicą. I choć siły włożył sporo, to na “kobiecie”, która straciła już swój piękny, ale sztuczny wygląd, nie zrobiło to większego wrażenia. Nim Wolfgang włączył się do pomocy, Albert poczuł, jak ostre były jej szpony. Ostre, silne i na tyle skuteczne, że dwa cięcia spowodowały iż Frotz opuścił nawet broń.

Borys odbiegł między drzewa i ponownie podjął próbę celowania. Nie zdecydował się jednak wypuścić bełtu w kierunku walczących, gdyż nawet na moment nie miał czystego strzału.
Frotz sięgał po swoją broń mając cały czas nadzieję na wystrzał, a Wolfgang starał się trafić stwora włócznią. Mimo iż atak był dobry to stwór uchylił się błyskawicznie przez co nie został trafiony w środek klatki piersiowej tylko lekko draśnięty w lewy bok.

- Kurwa. - zaklął Baderhoff będąc gotowym do dalszego zwarcia.


Kobieta po przemianie była paskudna. Miała puste, ciemne, wyprane z emocji oczy. Jej długie włosy były miejscami czarne, a miejscami siwe. Całość atrakcyjnej tkanki tłuszczowej siostry Wolfganga zniknęła ukazując żylaste, zdolne do wszystkiego mięśnie. Zębiska poczwary były długie i ostre jak brzytwy. Jeszcze gorsze były skąpane we krwi szpony tnące powietrze z przerażającym świstem. Wolfgang wiedział, że w tej walce nie będzie taryfy ulgowej. Albo ona albo oni.

Frotz rzucił się, próbował dobyć broni i wystrzelić. Nieskutecznie jednak, gdyż żwawa, skąpana we krwi panna, skutecznie mu to utrudniała. Zamieszanie doskonale za to wykorzystywał Wolfgang, szybkie pchnięcia spowodowały kolejne rany w ciele potworzycy. Pierwsza niewielka, jedynie draśnięcie, za to drugie pchnięcie poczuła nawet i ona. Ostrze rozcięło skórę uda, na tyle skutecznie, że jego przeciwniczka straciła równowagę i upadła. Zebrała się jednak żwawo i skoczyła prosto na Baderhoffa zatapiając szpony w jego boku. Żołnierz zawył z bólu i ledwo utrzymał broń, ale jednak ją utrzymał i był gotowy do dalszej walki. Borys wciąż celował w maszkarę. Nie mógł zrobić nic więcej dopóki walczących było trzech.

Frotz musiał podnieść rusznicę i wypalić aby przeważyć szalę zwycięstwa na stronę poszukiwaczy przygód. Baderhoff natomiast, po pierwszym szoku spowodowanym utratą krwi, zacisnął zęby i chwycił włócznię tak mocno, że zbielały mu knykcie. Tarcza solidnie osadzona na ręce była gotowa do parowania ciosów potwora. Wolfgang chciał to zakończyć. Nie miał zamiaru umierać. Wraz z Albertem walczyli z całych sił. Jeden chciał wypalić z rusznicy, a drugi znowu miał zamiar atakować włócznią. Nie zmieniało się metody, która była skuteczna.

W końcu Albertowi udało się chwycić za broń. Potwór był jednak niesamowicie szybki. Złapał za lufę rusznicy obniżając linię strzału, która zakończyła się gdzieś na stopie maszkary. Dwa palce zostały odstrzelone, a reszta kończyny owiła się brunatną posoką. Potwór zawył tracąc nieco animuszu. Wykorzystał to Baderhoff błyskawicznie atakując. Jego włócznia trafiła w gardło bestii, które bryznęło juchą. Oślepiony lekko żołnierz nie odpuszczał i drugi raz zaatakował tym razem wbijając ostrze w bebech potwora. Paskudna kobieta uniosła wzrok patrząc prosto w oczy Wolfganga. Ten uśmiechnął się paskudnie wyciągając ostrze swej broni z jej stygnącego trupa.
 
Lechu jest offline